25 kwietnia 2024

Na ratunek

To, że są, stanowi wielkie psychiczne wsparcie dla żołnierzy zgrupowań bojowych. Ich umiejętności i fach są nie do przecenienia, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych i traumatycznych. Ratownicy medyczni są najszybciej przy tych, którzy walczą o życie i zdrowie.

Wozy Ewakuacji Medycznej, które służą do zapewnienia pierwszej pomocy i transportu rannych na polu walki to tzw. WEM-y. Są to transportery Rosomak z odpowiednim wyposażeniem i odpowiednio dobranym zespołem. Załoga Wozu Ewakuacji Medycznej składa się z czterech osób. Są to dowódca, kierowca, ratownik i sanitariusz. Poza wyjazdami w składzie WEM-u, wszyscy ratownicy biorą udział w akcjach z użyciem śmigłowca ewakuacji medycznej MEDEVAC. Uczestniczą oni także w Siłach Szybkiego Reagowania (QRF) oraz stanowią wzmocnienie plutonów bojowych w obsługę medyczną.

Konieczny ciężar

Wyposażenie WEM-u (Wozu Ewakuacji Medycznej) stanowią nosze, defibrylator, podbieraki, szyny, deski ortopedyczne, podgrzewacze do płynów, tlen i plecaki medyczne, które ratownicy mają przy sobie. Plecak ratownika jest wypełniony opatrunkami, zestawami do wkłuć i przetoczeń, kołnierzami ortopedycznymi, usztywnieniami do kończyn, workami do wentylacji zastępczej. To nie wszystko… Są jeszcze laryngoskopy, rurki intubacyjne i deski ortopedyczne. Tak wyposażony plecak waży około 30 kilogramów. Gdy do tego ciężaru doliczymy wagę broni, kamizelki, chełmu i oporządzenia, trzeba być naprawdę wytrzymałym by z całym tym ekwipunkiem brać aktywny udział w akcjach.

Upragniona nuda…

Adrenalina w czasie akcji jest bardzo wysoka. „Dla nas najlepsza sytuacja jest wtedy, gdy nie dzieje się nic.” – mówi starszy ratownik Piotr Dziwulski. „To jedyny zawód na świecie, w którym brak pracy i nuda sprawia, że wszyscy się cieszą. Nuda to brak ran i obrażeń.”- dodaje z przekonaniem.

Kiedy się coś dzieje, najważniejsza jest szybkość w działaniu, opanowanie i precyzja. Ratownicy wykonują zadania na komendę dowódcy patrolu. WEM podjeżdża do rannego tak blisko jak to możliwe i na ile pozwalają warunki bezpieczeństwa. Decyzję o wezwaniu śmigłowca MEDEVAC podejmuje dowódca patrolu w oparciu o relację i opinię ratownika.

Medycy są ubezpieczani przez żołnierzy zgrupowań bojowych. „Odczuwamy wielką troskę z ich strony” – mówią zgodnie ratownicy. „To naprawdę fizycznie odczuwalne, jak dbają o nasze życie i zdrowie” – mówi mł. chor. Teresa Borysionek. Bezpieczeństwo samych ratowników to sprawa niezwykle istotna. To w dużej mierze od nich, zależy życie i zdrowie wszystkich żołnierzy biorących udział w patrolu czy konwoju. „Dobry ratownik to żywy ratownik” – podkreśla kierowca – sanitariusz kpr. Rafał Majchrzak.

„To nie praca, to pasja”

Mł. chor. Teresa Borysionek, która w Polsce służy w 1 Brygadzie Pancernej w Wesołej, jest doświadczonym ratownikiem medycznym. VII zmiana PKW Afganistan to jej czwarta misja. Była już trzykrotnie w Iraku. Jako pielęgniarka anestezjologiczna, instrumentariuszka na bloku operacyjnym i jako ratownik medyczny. Pytana o trudy zawodu mówi z naciskiem: ”To nie tylko praca. To pasja.” Najbardziej cieszy ją, gdy wszyscy cali i zdrowi wracają do bazy. Kpr. Rafał Majchrzak podkreśla :” Wykonujemy cenną i dobrą pracę. Cieszy mnie to, co robimy. Pomagamy nie tylko żołnierzom, ale także ludności lokalnej. Satysfakcjonująca jest ta praca, która jest istotna, która ma znaczenie i która jest doceniana przez żołnierzy.” Kpr. Rafał Majchrzak jest żołnierzem od 9 lat. Misja w Afganistanie jest jego pierwszą. Zdobywa tu liczne zawodowe i życiowe doświadczenia. Starszy ratownik Piotr Dziwulski na co dzień pracuje w pogotowiu ratunkowym. Twierdzi, że mimo, iż wiele już w życiu widział, pobyt w Afganistanie daje mu szansę sprawdzenia się i spojrzenia na swoją pracę z innej perspektywy.

Złapali bakcyla pierwszej pomocy

Młodszy chor. Teresa Borysionek włożyła całą masę wysiłku i pracy w to, aby przeszkolić żołnierzy zgrupowań bojowych w zakresie pierwszej pomocy na polu walki. „Czuję ogromną satysfakcję, że umieją sobie wzajemnie pomagać. Cieszy mnie to, że w sytuacjach trudnych i traumatycznych nie zżera ich panika. Czują się pewniej, wiedzą, co mają robić. Wiedzą jak pomóc sobie nawzajem i to jest najważniejsze.” – mówi.

Wsparcie jak doping

Kilkudniowe i dłuższe operacje wiążą się z koniecznością bytowania w terenie. Z jednej strony zmęczenie, stres i niebezpieczeństwo. Z drugiej poczucie wspólnoty i pewność wzajemnego wsparcia. Przebywając poza bazą, wspólnie przygotowują prowizoryczne posiłki, dzielą się ostatnim sucharem, wspierają, rozmawiają i śmieją. Takie relacje cieszą i dodają siły, zwłaszcza w najtrudniejszych sytuacjach. Świadomość, że mogą na sobie nawzajem polegać to ogromy doping.

Dużym wyzwaniem dla ratowników medycznych są zdarzenia masowe,
w których liczba poszkodowanych jest znaczna. Szybkość, precyzja i wiedza są wtedy bardzo ważne, ale także doświadczenie zawodowe jest nie do przecenienia.

Radości i smutki

Co najbardziej smuci ratowników medycznych? „Boli nas, gdy polscy żołnierze są ranni. Odczuwamy silne poczucie jedności. Ci ludzie, ci żołnierze, nie są dla nas anonimowi” – mówi Teresa Borysionek. „Znamy tych ludzi, pracujemy z nimi. Razem pełnimy tę trudną misję. Gdy coś złego im się przydarza, dotyka nas to bezpośrednio.” „Najtrudniej pomaga się znajomemu, koledze, przyjacielowi.” – dodaje Piotr Dziwulski. „Jedno jest pewne. Mamy uczucia i emocje. Najważniejsze, by wziąć się w garść” – podsumowuje z naciskiem.

Ratowników boli bezsilność. Obezwładniające uczucie, gdy dali z siebie wszystko, gdy starali się z całych sił, a wielkość obrażeń sprawia, że medycyna jest bezsilna.

Co ich cieszy? „ Okazywana wdzięczność i dobroć.”- mówi kpr. Rafał Majchrzak. Cieszy ich zwykły uścisk dłoni, uśmiech i najzwyklejsze pod słońcem „dziękuję.”

Kiedy jest najtrudniej…

Wiedzą w jakim celu przyjechali do Afganistanu. Podejrzewali, że będzie ciężko. Mieli świadomość, ze ta misja jest ogromnym wyzwaniem.

Cieszy nas, gdy udało nam się pomóc. „Pociesza nas fakt, że ranni są pod odpowiednią, zaawansowaną opieką, na wyższym poziomie ewakuacji medycznej.”– mówi mł. chor. Borysionek. W sytuacjach traumatycznych pomaga im wspólne przegadanie problemu, spotkania, rozmowy. Grupa musi być zgrana. To podstawa. „Zarówno życie, jak i praca, składają się ze zdarzeń przyjemnych i przykrych, bolesnych. Sukces osiągamy wtedy, gdy potrafimy się podnieść, nawet z najtrudniejszych i najbardziej traumatycznych doświadczeń.” – dodaje z naciskiem Teresa Borysionek.

*****

Tekst: por. Renata Radzikowska
Zdjęcia: Archiwum GZM