19 kwietnia 2024

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – cześć 15: „Odwrót armii polskiej spod Cecory” – 6 X 1620

Piętnasty odcinek dotyczyć będzie wyprawy do Mołdawii armii polskiej pod dowództwem hetmana wielkiego koronnego Stanisława Żółkiewskiego w 1620 roku. Większość Polaków nie zna całej kampanii wojennej, ani jak się zakończyła. Pozwólmy, więc malarzowi narodowych dziejów oddać głos, niech przedstawi własny punkt widzenia, swoje racje, a także, co skłoniło artystę do namalowania obrazu. Chociaż odpowiedź na ostatnie pytanie znamy przecież z wielu wystaw, reportaży, a sława cyklu o bohaterach zrobi swoje.

 

Stanisław Eugeniusz Bodes

Z cyklu „Chwała Bohaterom”

Dzieje Oręża Polskiego – cześć 15:

„Odwrót armii polskiej spod Cecory” – 6 X 1620

– minęło 394 lat

 

Dlaczego hetman Stanisław Żółkiewski z wojskiem udał się poza granice kraju, czy nie lepiej było bronić się na polskiej ziemi?

 

– W tym czasie Mołdawią rządził hospodar Gaspar Graziani, który poprzez swoją politykę podpadł sułtanowi tureckiemu i dlatego chciał się oddać pod protekcję Rzeczypospolitej. Zaniechanie kroków w tej sprawie oznaczałoby oddanie Mołdawii wpływom tureckim. Król i sejm zadecydowali o wyprawie, która miała przestrzec Turków, że ziemie, o których mowa są pod opieką polskiego królestwa. Hetman będąc innego zdania, musiał jednak wypełnić rozkazy królewskie i z całym wojskiem 2 IX przekroczył Dniestr. W odpowiedzi Turcja wypowiedziała Wojnę i po zebraniu wojsk przekroczono granicę.

 

Jakie wojska z Rzeczypospolitej zabrano na wojnę w obcym terenie?

 

– Wojska hetmańskie po przekroczeniu granicy liczyły 6900 żołnierzy, w tym 1385 piechoty polskiej i węgierskiej i 16 dział. Bardzo dużo było pocztów prywatnych, oraz chorągwi magnackich, ale bardzo nieprzychylnych hetmanowi, było także sporo niesfornych Lisowczyków. Wielka szkoda, że w wyprawie zabrakło Kozaków, którzy dopiero rok później pod Chocim stawią się licznie w obozie. Jedynie przybył niewielki oddział ochotników dowodzony przez Michała Chmielnickiego. Owe niedobory ludzi i wojska miał uzupełnić hospodar, który obiecywał duże posiłki. Zamiast tego przyprowadził wielką świtę dygnitarzy, ale tylko 600 żołnierzy, w tym 200 zaciężnych Serbów.

 

Dziwne się wydaje, dlaczego na wyprawę za granicę państwa wzięto w końcu niewielkie siły?

 

– Tak, ale co najmniej drugie tyle spodziewano się hospodarskiego wojska. 12 IX wojsko dotarło do Cecory nad Prutem w to miejsce, gdzie 25 lat wcześniej założył obóz hetman Jan Zamoyski. W ostatniej chwili dotarły nowe posiłki, tak, że wojsko hetmana liczyło przeszło 10 tys. żołnierzy. Szkoda tylko, że zamiast ofensywy, przyjęto obronę w obozie całkowicie oddając inicjatywę stronie przeciwnej. Na miejscu, po rozdzieleniu stanowisk obronnych zadbano o poprawienie wałów, na które zatoczono nieliczną artylerię. Co by nie mówić siły, jakie w tym czasie były pod dowództwem hetmańskim w zupełności wystarczały, gdyby tylko była dyscyplina i ochota żołnierzy. Poszczególne chorągwie były doświadczone, dobrze uzbrojone i można było z nimi w odpowiednim czasie dokonać rzeczy wielkich. Samej husarii było 2,5 tys. tylko gdyby wszyscy chcieli tego samego. Miejsce było wyśmienite, najlepsze do obrony, bo z trzech stron wartki nurt Prutu dobrze osłaniał, a z czwartej strony od wschodu całe półkole zamykał wał ziemny długości2 km i wysoki na przeszło 2 m, dodatkowo wzmocniony przez 14 baszt obronnych i 4 bramy.

 

Co wiemy o bohaterach dramatu, tych dobrych i tych złych, a także, kto jest po drugiej stronie?

 

– Oczywiście całością dowodzi hetman Stanisław Żółkiewski, są z nim syn Jan i bratanek Łukasz Żółkiewski, jest hetman polny Stanisław Koniecpolski, artylerią zarządzał Teofil Szemberg dobry oficer i specjalista od armat. Swoje chorągwie przyprowadzili starosta halicki Mikołaj Struś, książę Samuel Korecki, starosta podolski Walenty Kalinowski, jeszcze jest płk Denhoff od rajtarów, oraz rotmistrzowie tacy jak: Tyszkiewicz, Makowiecki, Bałaban, Chmielecki, Rogawski, Odrzywolski i Daniłowicz. Turkami, których jest ponad 2 tys. żołnierzy dowodzi namiestnik Silistri Iskander – pasza, Tatarami Krymskimi chan Dewlet Girej – 8 tys. Kantymir – murza, który Tatarom nogajskim był wodzem – 2 tys. Wszystko na to wskazuje, że siły są mniej więcej wyrównane, a nawet przewaga jest po polskiej stronie. Wróg zajął stanowiska naprzeciw wałów i tak: na prawo namiestnik Rumelii Jussuf – pasza i Tatarzy nogajscy Kantymira, w centrum sam Iskander – pasza z całą artylerią i janczarami, oraz kilkuset spahisów, czyli jazdy tureckiej,. Lewe skrzydło obsadził Dewlet Girej z Tatarami krymskimi.

 

Którego dnia na przedpolu obozu doszło do bitwy?

 

– Dopiero 19 IX, ten dzień zapamiętali wszyscy. Natarcie główne miało być prowadzone środkiem, gdy po bokach miały posuwać się niewielkie ruchome tabory, których ochraniać miały oddziały jazdy. Na wskutek przeszkody terenowej jeden taborek musiał skręcić, odsłaniając bok szyku polskiego, co Tatarzy wykorzystali i po zaciętej walce pokonali nie tylko osłaniające go chorągwie Rogowskiego, ale wyszli na tyły armii zdobywając cały tabor i część żołnierzy biorąc do niewoli, których tego samego dnia ścięto.

Dziwne, że w momencie klęski na skrzydle, zwycięski środek przerwał walkę i po pewnym czasie wszyscy podążyli do bram obozu, nie pomagając odciętym żołnierzom w taborze. Jednak, co by nie pisać, na początku Polacy stawali dobrze, bijąc się jak pod Kłuszynem. Potem stało się coś, czego nie można było zrozumieć, ale tak już bywa na wojnie. Narada po bitwie upłynęła na wzajemnych oskarżeniach, inwektywach i krzykach, co popsuło relacje wśród oficerów, a także wśród żołnierzy.

 

Dzień zapowiadający zwycięstwo, okazał się czarnym dniem w historii, ale jeszcze gorsza była noc?

 

– Koszmar nocy z 20 na 21 IX zaczął się trochę wcześniej i to z winy hospodara, który obawiał się rozejmu swoim kosztem, a nawet wydania w ręce Turków. Namówił, więc, (na pewno nie za darmo) do ucieczki Kazanowskiego i kilku innych, którzy ze swoimi ludźmi zaczęli przeprawiać się przez groźny o tej porze Prut, wcześniej rozpuszczając plotki, że to hetmani uchodzą. Na próżno Żółkiewski oświetlony pochodniami jeździł po obozie pokazując się wszystkim, że to nieprawda. Nastała sądna noc, tysiące ludzi biegło do rzeki, setki pachołków i służby zaczęło rabować opustoszałe namioty. Efekt był taki, że kilkuset żołnierzy utonęło, wielu zginęło po drugiej stronie wybici przez Tatarów. Sam Hospodar poniósł okrutną śmierć z rąk własnych poddanych, gdy tylko został rozpoznany. Bardzo wielu zawróciło do obozu, który rano przedstawiał okropny widok. Hetman z wiernymi oficerami starał się przewrócić porządek i obsadzić warty, bo nocny harmider nie uszedł uwadze wrogów. Gdy policzono ludzi, okazało się, że bez bitwy podczas nocnych rozruchów stracono ponad 2 tys. ludzi, setki koni i całą masę broni. Ważniejsze okazało się, że pękła tama, a morale wojska spadło do zera.

 

Opowiedz, jaki fragment widzimy dramatu, który rozgrywa się na Twoim obrazie?

 

– Powoli, w nocy na drugim brzegu, gdy zginął hospodar, cel wyprawy został rozwiązany, nic już nie stało na przeszkodzie, żeby pomyśleć o powrocie. Zwłaszcza, że sami Turcy rozpoczęli rokowania. Hetman Żółkiewski zgodził się na rozmowy, jednak postanowił rozpocząć odwrót ku ziemiom polskim w ruchomym taborze. Zadanie jego organizacji powierzył księciu Koreckiemu, który znakomicie zorganizował poruszający się tabor, który miał wszystkich uratować. Warto może opisać, chociaż w skrócie ten fakt. Wieczorem 29 X 1620 roku rozkopano przejście w wale i tabor ruszył w drogę, najkrótszą trasą do Mohylewa, leżącego już po polskiej stronie. Szyk taboru w drodze wyglądał mianowicie tak: Na przedzie powiązano wszystkie wolne konie prowadząc je za uzdy, które miały być zaporą, osłoną dla żołnierzy i rezerwą siły pociągowej. Za nimi po obu stronach sześć rzędów wozów po sto w każdym. Na przednich lekkie działa i hakownice, które miały odstraszać Tatarów. Osłaniane jeszcze przez 300 piechoty, także po obu stronach maszerowały w trzech rzędach spieszone chorągwie husarii, pancernych, lekkiej jazdy i rajtarów, każdy uzbrojony w broń palną. Ranni i chorzy umieszczeni zostali w wozach wewnętrznych. Z tyłu tabor chronili Lisowczycy i 550 żołnierzy piechoty niemieckiej. Turcy jeszcze raz spróbowali rozbić Polaków 2 X i gdy się to nieudało, dali sobie spokój, jedynie Tatarzy Kantymira utrudniali pochód, podpalając ze wszystkich stron trawy, drzewa i zarośla. Tatarzy bez przerwy próbowali urywać, co się da z taboru i było tak, aż do 6 X, kiedy koło wioski Serwirnia, którą podpalili Tatarzy, stanęli Polacy na odpoczynek. Do granicy pozostało już tylko 10 km. Hetman chciał po krótkim postoju ruszać dalej, bo brakowało wszystkiego wody, prochu i żywności. Jednak uległ presji ogółu, żeby odpocząć aż do wieczora, naprawić broń, opatrzyć i założyć na rany świeże opatrunki. Hetmani zgodzili się w końcu na dłuższy postój. Liczni poszkodowani podczas rabunku z 20 IX domagali się od hetmana przeprowadzenia śledztwa, zwrotu zrabowanych rzeczy, jak się okazało, był to największy błąd tej kampanii. Wielu sprawców kradzieży i rozbojów bojąc się kary pod osłoną nocy zaczęło porywać konie, chcąc jak najszybciej dostać się do granicznej rzeki i ujść sprawiedliwości. Znów zawrzało wśród rycerstwa i służby. Jedni prosili, żeby nie rozbijać taboru, bo w nim bezpiecznie. Inni brali, co się dało i uciekali w kierunku rzeki jakby im rozum odebrało. Wybuchły zamieszki, które usłyszeli i dobrze zrozumieli czatujący wokół Tatarzy. Uderzyli oni całą masą na tabor, którego prawie nikt już nie bronił. Pojedyncze strzały i brak zorganizowanego oporu nie mogły powstrzymać atakujących ordyńców.

 

Widzę, że zbliżamy się nieuchronnie do tragicznego finału?

 

– Tak, wśród wrzasków i strzałów postanowiono zostawić tabor i na wzór kozacki zasłoniając się tylko końmi iść dalej. Hetman przebił własnego konia na dowód, że nie opuści swoich żołnierzy, których pozostało już tylko kilkuset. Pojawił się rtm Złotopolski i kilkudziesięciu husarzy, a także oficerowie i żołnierze z różnych chorągwi, którzy otoczyli hetmanów zbrojnymi ramionami. To oni tworzą ostatnich 300 obrońców hetmana (jak kiedyś waleczni Spartanie pod Termopilami). Tak niewiele pozostało do granicznej rzeki, do zbawczego Mohylewa (byle tylko przekroczyć Dniestr). Na garstkę Polaków napadają ciągle Tatarzy i bez przerwy ktoś ubywa. Na koniec pozostało kilkunastu ludzi. Nie mających już żadnej szansy na dotarcie do zbawczego brzegu. Tragiczny koniec zakryła noc, prawie wszyscy zginęli, tylko kilku rannych wzięto do niewoli. Na drugi dzień Tatarzy znaleźli ciało sędziwego hetmana, odcięli głowę i oddali Turkom. Iskander – pasza takie właśnie trofeum odesłał do Stambułu w prezencie Sułtanowi.

 

A co z innymi, czy ktoś ocalał oprócz tych, którzy wcześniej uciekli?

 

– W niewoli tureckiej znalazło się kilkunastu oficerów, między innymi hetman polny Stanisław Koniecpolski, który zostanie wykupiony za sumę 36 tys. talarów i opuści więzienie po 2,5 latach. To on pomści Cecorę 4 lata później pod Martynowem 1624 roku biorąc krwawy odwet na Kantymirze i jego ordzie. W niewoli znaleźli się Mikołaj Struś, Samuel Korecki, Marcin Kazanowski, Włodzimierz Farensbach i Janusz Tyszkiewicz. Także Jan i Łukasz Żółkiewscy, Aleksander Bałłaban i Dunikowski, Bogusławski i Porowski. Wszyscy po kilku latach zostaną wykupieni, tylko książę Korecki zostanie zamordowany przez Turków.

Straty całej armii były ogromne, bo faktycznie przestała istnieć. Wśród poległych wymieniono takich dowódców i rotmistrzów Denhoff, Gorlicki, Kwilecki, Morsztyn, Kanikowski, Sieniawski, Stano, Wrzeszcz, Złotopolski, także wcześniej poległy Michał Chmielnicki, a jego syn Bohdan spędzi 2 lata w tureckiej niewoli. Ogółem z całej ponad 10 tys. armii uratowało się niewiele, ponad 2 tys. żołnierzy w tym 700 lisowczyków, którzy pamiętajmy o tym, że pierwsi rozpoczęli burdy i pierwsi uciekli w nocy 21 X.

Bohaterska śmierć hetmana Stanisława Żółkiewskiego z szablą w ręce posłużyła następnym pokoleniom za bohaterski wzór „Obrońcy Ojczyzny”. Odnalezione w stepie zwłoki zostały pochowane w rodzinnej Żółkwi, którą odwiedziłem kilka razy, a wyryty napis na grobowcu brzmiał:

„Tibi Hostis od terrorem, Tibi Hospes Qd exemplum”,

czyli  “Tobie wrogu dla postrachu, Tobie gościu dla przykładu”

Tymi słowami chciałbym zakończyć swoją opowieść o dramatycznej wyprawie hetmana i jego wojska w 1620 roku. Wiele lat później, przy tym grobie młodzi Sobiescy Marek i Jan czytając epitafium na cześć hetmana pobierali pierwsze nauki powinności rycerskich wobec Ojczyzny. Marek zginie zamordowany przez kozaków pod Batohem w 1652 roku, a Jan jak wiemy będzie pogromcą Turków I Tatarów.

 

Co się dzieje w roku następnym, gdy wojsko Rzeczypospolitej przestało istnieć?

 

– W historii i w życiu czasami tak bywa, gdy jeden jest rokiem klęski, to drugi może być rokiem triumfu i zwycięstwa, tak też się stało. Dramat Cecory przyczynił się do naprawy Rzeczypospolitej, na którą w 1621 roku runęła armia turecko – tatarska spodziewając się łatwego po zagładzie armii polskiej, śmierci hetmana I wielu sławnych i ważnych oficerów podboju ziem polskich. Sejm obradujący od 1620 roku, aż do stycznia następnego uchwalił bardzo wysokie podatki na około 60 tys. wojska, jakiego nigdy jeszcze nie było. Powołano na dowódcę walecznego i sławnego hetmana litewskiego Karola Jana Chodkiewicza, który w okopach pod Chocimiem powstrzymał i obronił przed najazdem cały kraj. Należy dodać, że Polaków jak nigdy wcześniej w potrzebie wsparli Kozacy Zaporożcy, których w liczbie 25 tys. przyprowadził ataman Konaszewicz – Sahajdaczny. Kozacy założyli własny obóz i w nim bronili się z wielką determinacją. Owa pomoc wydatnie dopomogła w odparciu najazdu.

 

W pierwszej części padło pytanie, co mnie skłoniło do namalowania cecorskiego obrazu, a właściwie dwóch. Odpowiadam więc. To, co zawsze, poczucie upamiętnienia najlepszych przykładów polskiego bohaterstwa w licznych godzinach próby. Zatrzymania dla potomnych faktów chwały polskiego oręża, by mogły z tego czerpać i brać wzór nowe najlepsze pokolenia młodzieży polskiej. Należy dodać, że obrona Chocima z 1621 roku należy do jednej z najlepiej przeprowadzonych kampanii w XVII wieku. Wojska Rzeczypospolitej skutecznie broniły się w obozie polowym wysuniętym dalej od murów twierdzy. Nawet naturalna śmierć hetmana Chodkiewicza (ukryta przed Turkami, a także przed własnymi żołnierzami), których nie chciano załamać tym faktem, nie przerwała walk i toczonych w tym czasie rozmów pokojowych. Podpisanie traktatu o zakończeniu wojny nastąpiło w chwili, gdy w polskim obozie pozostała przysłowiowa ostatnia beczka prochu.

 

Opowiedz jeszcze, co przedstawiłeś w obrazie i czy widoczne postacie bohaterów są znane, lub, które wymieniłeś wcześniej w tekście.

 

– Obraz przedstawia pochód w dniu 6 X resztek polskiej armii, już niedaleko granicznego Mohylewa, która maszeruje od 15 dni i dla wielu jest to ostatni dzień ich życia, o czym nie wiedzą, ale może przeczuwają będąc doświadczonymi żołnierzami, którzy z niejednego pieca chleb jedli. Widoczne jest otoczenie hetmana Żółkiewskiego, jego najbliżsi i najpewniejsi przyjaciele I podwładni, którzy idą ze swoim wodzem do końca. Pod ramiona prowadzą hetman Koniecpolski i rtm Odrzywolski. Obok idą rtm Bałłaban i Chmielecki. Na koniu kniaź Korecki, a trochę dalej ranny w rękę Denhoff, który za moment zginie. Z przodu idzie z trudem trzykrotnie ranny rtm Sieniawski, którego podtrzymuje Złotopolski (obaj nie przeżyją). W dali z dwóch stron obrazu widoczni są Tatarzy, którzy z bezpiecznej odległości szyją z łuków i podpalają step, którego gryzący dym zasłania widok i utrudnia oddychanie. Na pierwszym planie leży rtm Morsztyn z chor. pancernej przebity strzałami. Na ziemi leżą porzucone drogocenne przedmioty i ozdobna broń, która w chwili śmierci ich właścicieli stanie się łupem wrogów.

 

Co można jeszcze dodać, do tego dramatu?

 

– Żeby zakończyć owe tragiczne wydarzenia, o których rozmawiamy, należy zawstydzić tych Polaków, którzy ulegli deprawacji i nie obchodzi ich los, ani dawnych, dzisiejszych rodaków. Możemy także mieć wielkie pretensje do naszych reżyserów filmowych, którzy z wielką niechęcią omijają scenariusze, których głównymi bohaterami mogliby być właśnie tacy jak hetman St. Żółkiewski i jemu podobni.

Syn hetmana na płycie obelisku napisał:

„Dulce et decorum est pro Patria mori),

czyli po polsku znaczy, że (Jak słodko jest umierać za Ojczyznę).

 

W prezentowanej galerii zobaczymy:

 

1. „Odwrót armii polskiej spod Cecory” – 1620 roku, ol. – pł. 79,5 x 130 cm, obraz powstał w 1993 roku i nosi nr inw. 409

2. „Bitwa pod Cecorą” – 1620 akw. Karton 60,5 x 116,5 cm (1979), nr inw. 126

3. „Pogańskie branki” – fragment obrazu ol. – 66 x 47 cm, (1989) nr inw. 321

4. „Ordyniec krymski”, ol. – pł. 38,5 x 33,5 cm, (1990) nr inw. 345

5. „Chocim – 23 rana „ – 1621, ol. – pł. 45,5 x 46,5 cm (1997) nr inw. 525



Czytaj również np. – (Galerie):

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – cześć 14: „Bitwa Ułanów pod Krasnobrodem” – 23 IX 1939

oraz

Wydania specjalne

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne nr 4 – „Szarża Dywizjonu Policji Konnej z Warszawy pod Husynnem” – 24 IX 1939

 


Wywiad:

Marek Ambroży Kitliński

Opracowanie:

Marek A. Kitliński i Stanisław E. Bodes

Zdjęcia:

Zofia Bodes, Bogdan Cabaj, Marek Watras, Stanisław Bodes