20 kwietnia 2024

Kajakiem po Bugu

Spływ kajakowy po Bugu to świetna alternatywa dla osób, które spędzają wakacje w okolicach Hrubieszowa, o czym miałam okazję przekonać się 28 lipca.

Jak się okazało działa u nas firma organizująca spływy po Bugu, odcinek Gołębie – Kryłów,  Kryłów – Kosmów. Płynie się cały czas powoli z prądem, czasami trzeba zwiększyć tempo, dla miłośników mocnych wrażeń będzie czegoś brakowało, jednak jest to ubogacająca rozrywka.

Płynąc można także zwiedzać, trzeba poprosić przewodnika Jerzego Rosołowskiego, aby opowiedział historie, które rozegrały się w okolicach Bugu. O wydarzeniach tych nie miałam pojęcia, dlatego jest to drugi powód, aby wziąć udział w spływie. Dodatkowo podziwiać można także piękne widoki, starą cerkiew wystającą zza koron drzew, a także zwierzęta, między innymi czaplę siwą.

Serdecznie wszystkich zachęcam, szczególnie ludzi młodych, którzy szukają jakiegokolwiek zajęcia. Wypad na spływ większą paczką to genialna sprawa, dobrze, że można popływać już u nas, nie ruszając się specjalnie z miejsca. Istnieje także możliwość wypożyczenia przyczepy kajakowej (100zł/doba). Co ważniejsze, wypożyczenie kajaku kosztuje zaledwie 30 zł (kajak dwuosobowy + transport). Tania i przyjemna rozrywka, w której mogą brać udział wszyscy, młodzi  i starsi.

Podczas spływu na Bugu panuje wszechogarniająca cisza, co sprzyja odpoczynkowi, z wszystkich stron otacza Bug zieleń. Trzeba pamiętać także, aby trzymać się lewej strony, czyli naszej polskiej. Mamy możliwość zapoznania się ze wschodnimi terenami, które często są przez nas niedoceniane.

Chcąc pozwiedzać zwykle wyjeżdżamy, nie wiedząc o tym, że zwiedzać można także u nas.

Firma wypożyczająca kajaki zajmuje się dowozem ludzi na miejsce, z którego wyruszamy, a później przyjeżdża na miejsce, gdzie kończy się odcinek spływu. Ze sobą warto wziąć aparat, a także coś do picia. Zmęczenie daje o sobie znać zaledwie pod koniec. Dlatego na spływie liczy się także życzliwa obsługa i przede wszystkim profesjonalizm, którego nie zabrakło.

 

Tekst i foto: Joanna Brzózan