19 kwietnia 2024

Zakazać reklamy leków, nie aptek!

Cały czas jesteśmy bombardowani reklamami cudownych preparatów, które rzekomo mają nas uzdrowić ze wszelkich dolegliwości. Farmaceuci biją na alarm: większość tych reklamowanych preparatów tak naprawdę nie powinna być wybierana samodzielnie przez pacjenta, a reklamy telewizyjne bardzo często wprowadzają w błąd i nie informują o skutkach ubocznych oraz przeciwwskazaniach.

Samodzielne wybieranie leku czy suplementu diety przez pacjenta nie jest oczywiście niczym złym, jeśli dotyczy banalnych dolegliwości. Wiadomo, że w przypadku zwykłego przeziębienia czy bólu głowy nie musimy od razu biec do lekarza po receptę, wystarczy wizyta w aptece. Jednak nawet w przypadku takich zwykłych problemów nie wymagających wizyty lekarskiej, ogromne znaczenie ma fachowa porada farmaceuty.

Jak bardzo to jest ważne, może uświadomić przykład pacjenta ze zwykłym przeziębieniem, który pod wpływem sugestywnej reklamy telewizyjnej postanawia zwalczyć dolegliwości kilkoma preparatami naraz. Kupuje więc Apap, Coldrex, Theraflu i Gripex, z zamiarem łącznego zażycia tych preparatów (czego absolutnie nie wolno robić!). Bo przecież każdy z nich wygląda inaczej, a więc w świadomości pacjenta jest zupełnie innym lekiem, a pani z reklamy mówiła, że to pomoże. Tymczasem w każdym z wymienionych preparatów znajduje się między innymi ta sama substancja czynna – Paracetamol. Zażywając je łącznie, prawdopodobnie paracetamol przedawkujemy, gdyż maksymalna dopuszczalna dawka dobowa tego związku jest stosunkowo niska. Wydawałoby się, paracetamol to banalny, powszechny i dość bezpieczny lek, który możemy kupić nawet w kiosku, supermarkecie i na stacji benzynowej, a tymczasem wystarczy stosunkowo niewielka ilość, by doprowadzić do ostrego zatrucia i nieodwracalnego zniszczenia wątroby, o skutkach podobnych do zatrucia muchomorem.

Wiele osób jest świadomych tego, że jedna i ta sama substancja lecznicza występuje pod różnymi nazwami handlowymi i jest składnikiem wielu preparatów złożonych. Ale nie wszyscy. Gdy pacjent kupuje leki czy nawet zwykłe suplementy diety w aptece, zawsze jest jeszcze w zanadrzu farmaceuta, który może uświadomić pacjenta, że danych leków absolutnie nie można stosować łącznie. Ale co wtedy, gdy pacjent przekonany o swej nieomylności (pod wpływem sugestywnych reklam leków) kupi te preparaty w supermarkecie czy na stacji benzynowej, gdzie są one powszechnie dostępne? Wbrew pozorom problem jest poważny, a szpitale są pełne ofiar takiej nachalnej i niemal niczym nie ograniczonej kampanii reklamowej koncernów farmaceutycznych.

Kolejnym problemem jest patologiczny rynek suplementów diety. Polskie ustawodawstwo dotyczące suplementów diety należy do najgorszych w Europie, jest pełne dziur i luk prawnych, niemal celowo stworzonych przez ustawodawcę, aby dogodzić wszechwładnym koncernom farmaceutycznym. O co chodzi? Otóż jeżeli dany preparat ma status leku, wszystko jest w miarę OK – lek ten musi przejść odpowiednie badania (w odniesieniu do generyków jest to łatwiejsze), co gwarantuje pewne bezpieczeństwo. Tym czasem te same substancje lecznicze bardzo łatwo jest też zarejestrować jako suplement diety, nawet podając naciągane argumenty. Suplement diety według założeń ustawodawcy nie ma za zadania leczyć, lecz uzupełniać niedobory naturalnych składników, występujących w zwykłej diecie zdrowego człowieka (np. witaminy i minerały). Ale ponieważ jesteśmy w UE, wystarczy że koncern farmaceutyczny udowodni, iż dana substancja występuje w diecie jakiegoś plemienia na egzotycznej wyspie Reunion na Pacyfiku, będącej terytorium zależnym jednego z państw unijnych – i już wszystko się zgadza. Właśnie pod takimi absurdalnymi pretekstami jako suplementy diety rejestrowane są przeróżne związki chemiczne, które de facto są „twardymi” lekami i to takimi, które powinny być sprzedawane na receptę ze względu np. na mnogość skutków ubocznych czy interakcji z innymi lekami. A tymczasem nie dość, że są spokojnie sprzedawane nawet nie w aptekach, a na stacjach benzynowych, to jeszcze jesteśmy wciąż bombardowani reklamami tych cudownych preparatów na potencję, odchudzanie czy cholesterol. Co niestety często kończy się tragicznie, jak ostatni przypadek śmierci dziewczynki, która kupiła w Internecie „cudowne” pastylki na nadwagę. Dodatkowo, suplementów diety faktycznie nikt nie kontroluje, gdyż w świetle przepisów jest to po prostu… produkt spożywczy, a nie lekarstwo.

Nie od dziś wiadomo, że koncerny farmaceutyczne mają tak duże wpływy, że nie ma co liczyć na szybkie uporządkowanie patologicznej sytuacji na rynku suplementów diety. Trudno, musimy jakoś z tym żyć. Ale tutaj tym bardziej ważne jest wzmocnienie roli i prestiżu aptek, jako ostatniego ogniwa, które zabezpieczy pacjenta przed ewentualnymi pomyłkami. Być może warto więc wprowadzić zakaz reklamy leków i suplementów diety i zakaz sprzedaży tych preparatów (poza kilkoma podstawowymi) poza apteką, np. na stacjach benzynowych czy w supermarketach. Również dlatego, że często są one tam źle przechowywane. Tymczasem w aptece, nawet tej sieciowej i oszczędzającej na personelu fachowym, mimo wszystko bardziej dba się o bezpieczeństwo leków i pacjentów.

Tymczasem w Polsce zamiast wzmacniać pozycję aptek, dodatkowo się ją osłabia absurdalnym i szkodliwym dla pacjenta zakazem reklamy aptek. Stawia to apteki w gorszej sytuacji rynkowej od innych podmiotów na rynku, w których można kupić te same produkty co w aptekach. A musimy pamiętać, że obecnie na rynku aptek sytuacja jest trochę analogiczna do stacji benzynowych, gdzie sprzedaż benzyny nie generuje nawet połowy przychodów. Tak jak stacje benzynowe zarabiają dziś głównie na mieszczącym się na stacji sklepie i barze, tak samo w aptekach przynajmniej 30% przychodów stanowi sprzedaż nie leków i suplementów diety, lecz np. kosmetyków, pampersów czy innych produktów luźno wiążących się ze zdrowiem i higieną, których w przeciwieństwie do sklepów nie wolno aptekom reklamować.

Może nam się to nie podobać, ale bez tych dodatkowych produktów, połowa aptek w Polsce całkowicie by padła, a na rynku pozostałyby tylko apteki sieciowe. A te upodobniłyby się do supermarketów: zatrudniałyby niefachową obsługę za 1000 złotych miesięcznie na umowach śmieciowych, a o jakimkolwiek fachowym doradztwie farmaceutycznym można by było zapomnieć.

Zakaz reklamy jest oczywiście na rękę niektórym aptekom prywatnym – tym które są na danym osiedlu czy wiosce lokalnymi monopolistami, mają wysokie ceny i nie chcą prowadzić walki konkurencyjnej o klienta. Po co konkurować, lepiej niech będzie jak w minionym ustroju lub w latach 90-tych: pacjent i tak przyjdzie, przepłaci i biznes się kręci. Zakaz reklamy jest też na rękę koncernom farmaceutycznym oraz aptekom sieciowym, które i tak się reklamują, tyle że stosując różne sztuczki – np. reklamując hurtownię, delikatesy lub gazetkę o zdrowiu, które dziwnym trafem nazywają się tak samo, jak sieć aptek. Natomiast zakaz ten uderza w te prywatne apteki, które chciałyby konkurować na rynku solidnością, ale też ceną w przypadku produktów nie będących lekami. Dziś jednak apteka osiedlowa nie ma prawa roznieść po osiedlu ulotek zachęcających do zrobienia w tejże aptece bezpłatnych badań ciśnienia, nie może bez obaw założyć strony na Facebooku ani poinformować mieszkańców osiedla o promocji na pampersy – nawet wtedy, gdy z jakichś względów MUSI te pampersy sprzedać choćby po niższej cenie. Tymczasem sklep czy supermarket znajdujący się na tej samej ulicy może się reklamować do woli, w tym może nabijać punkty w programach lojalnościowych również na sprzedawany w supermarkecie paracetamol czy witaminy, czego aptece absolutnie robić nie wolno.

Reasumując – reklama leków powinna zostać jeśli nie zabroniona, to przynajmniej ograniczona. Natomiast pozycja rynkowa aptek musi być zdecydowanie wzmocniona, jeśli nie chcemy przekształcenia się apteki w zwykły sklep z lekami, w którym farmaceuta nie będzie w stanie niczego doradzić i nie będzie odróżniał jednego leku od drugiego (a do tego wszystko zmierza). Pierwszym i najprostszym krokiem do tego powinna być nowelizacja Ustawy Prawo Farmaceutyczne i wykreślenie z niej tych kilku zapisów o zakazie reklamy aptek, która apteki po prostu dyskryminuje i znacząco pogarsza ich sytuację rynkową.


Polub stronę: Stop likwidacji aptek

 

Czytaj też:

http://www.porteuropa.eu/portal/farmacja/5244-absurdalna-ustawa-dobija-apteki

 

Jakub Łoginow