24 kwietnia 2024

30 lat Lechitów – wywiad z ks. prałatem Andrzejem Puzonem

Zaczęło się niewinnie, 30 lat temu przy parafii pw. MBNP w Hrubieszowie powstał kilkuosobowy chór, który w miarę upływającego czasu rozrastał się osobowo, zmieniał skład, podnosił poziom, bogacił repertuar, występował przy zwykłych i niezwykłych okazjach, miejscach, ludziach. Nie było by tak, gdyby nie grupka wielce pozytywnych zapaleńców, a wśród nich ks. prałat ppłk Andrzej Puzon – poniżej wywiad z tym niezwykle operatywnym księdzem.


30 lat Lechitów – Wywiad z ks. prałatem Andrzejem Puzonem


Zespół wokalno – instrumentalny „Lechici” działający przy księdza Parafii MBNP w Hrubieszowie, to…?

– To zespół wokalno – instrumentalny. To ambasador ziemi hrubieszowskiej. To wielki „mentor” kultury kościoła pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy, parafii cywilno – wojskowej w Hrubieszowie.

 

Jak ks. prałat ocenia przebieg Jubileuszu zespołu wokalno – instrumentalnego „Lechici”?

– Jubileusz przebiegł tak, jak wcześniej ustaliliśmy pewne rygory: organizacja, ustalenie listy, kogo zaprosić, aby nikogo nie zabrakło, zwłaszcza z byłych Lechitów. Ustalono każdy punkt programu łącznie z uroczysta agapa, czyli przyjęciem.

 

Kto przygotował scenariusz?

– Scenariusz przygotowało nas troje, czyli pani Marta Słupna, Leszek Opała i ja – ks. prałat Puzon.

 

Goście, wielu sympatyków, liczne oklaski, prezenty, obecność byłych członków zespołu, itd., co to znaczy?

– Zespół to wielki ambasador, ale, też szkoła śpiewania, muzykowania. My odbiegamy od strasznie hałaśliwej muzyki i niezrozumiałych tekstów. Można by przez te 30 lat silić się i wyliczać ile to było koncertów, różnych uroczystości religijno – patriotycznych czy innych okazjonalnych, jak np. 600 lecie Miasta Hrubieszowa. My swoją pieśnią religijną, wojskową, biesiadną, partyzancką, czy nawet współczesną oczarowaliśmy ludzi. Te oklaski, prezenty, obecność sympatyków mówiła sama za siebie. Ludzie pokonywali dalekie odległości, żeby być na zjeździe.

 

A jakie znaczenie ma przyznana dla zespołu przez hrubieszowską Kapitułę prestiżowa Statuetka króla Władysława Jagiełły, czasami bywa ciężko być wyróżnionym przez własne środowisko?

– To prawda, idąc za stwierdzeniem Ewangelii „Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej krainie”. Kiedy my zaczynaliśmy swoją działalność, w drugiej części miasta powstawały podobne zespoły. Ale wydaje się, że oprócz krytyki i uszczypliwych słów pod adresem „Lechitów” nie potrafili wybudować pięknego „gmachu muzycznego”, który by oczarował inną publiczność. Jeszcze szybciej „zgasła gwiazda” niż się zapaliła. Przyznanie zespołowi prestiżowego wyróżnienia, to zapłata za rozsławianie miasta i regionu Hrubieszowa nie tylko w Polsce, ale i za granicą.

 

Coś mi się wydaje, że jak ksiądz dziękował p. Leszkowi Opale za 30-letnią współpracę, to głos się księdzu… „łamał”?

– Trudno się dziwić, że głos się załamywał, przecież to 30 lat pięknej, intensywnej pracy. My z p. Leszkiem tak rozpoznaliśmy się, iż rozumiemy się bez słów. To jest bardzo bliski współpracownik, bardzo szanowany przeze mnie i nie boję się tego powiedzieć wierny pracownik i przyjaciel. Czy mieliśmy tylko przyjaciół? Najpierw nie. Byli tacy, którzy nie szczędzili różnych „donosów” do Sanhedryn tego świata. Ale wszyscy przetrwali, bo tylko „martwe ryby płyną z wodą”.

 

Proszę, aby ksiądz wymienił kilka najważniejszych wydarzeń z 30-letniej historii „Lechitów”?

– Najważniejsze wydarzenia z 30.letniej historii „Lechitów” to śpiew w liturgii sprawowanej przez Papieża Jana Pawła II w Krośnie i Zamościu, oprawa muzyczna liturgii na Wawelu z okazji 600 lecia Hrubieszowa, przysięgi wojskowe, śpiew na WAT w Warszawie dla generalicji i wyższych stopni oficerskich, Festiwal w Gdyni, gdzie zajęliśmy 3 miejsce w Polsce, koncerty na Ukrainie, Zamku Królewskim w Warszawie, Częstochowie oraz w Chatce Żaka w Lublinie.

 

A spotkania z wybitnymi osobowościami?

– Te spotkania z wybitnymi osobowościami były tak liczne i ujmujące, iż warto wziąć album o Lechitach, aby wyczytać, kto tam się wpisał. Zaczynając od duchownych: J. E. kard. Józef Glemp – Prymas Polski, kard. Stanisław Nagy, abp Wielgus, bp Jan Śrutwa, bp Marcjan Trofimiak, bp Stanisław Szyrokoradiuk, a także prezydent Kwaśniewski, Kaczorowski oraz inni parlamentarzyści, politycy i osoby reprezentujące różne stanowiska państwowe i naukowe.

 

Występy w miejscach, które ksiądz będzie pamiętał?

– Na pewno Krosno, Zamość, ale pierwszy większy wyjazd do Chatki Żaka w Lublinie, na Jasną Górę oraz uroczystości wołyńskie, Festiwale w Lublinie, Lubaczowie oraz Łodzi, gdzie zajęliśmy I miejsca.

 

A jakieś zwykłe ciekawostki, przypadki?

– Śpiewaliśmy w Katedrze we Lwowie, gdzie przyszli prowokatorzy i zaczęli się pod chórem bić. Baliśmy się, bo to groźnie wyglądało, a później powtórka przy autobusie, który stał obok katedry. Dzieci i młodzież zaczęły piszczeć ze strachu, kiedy w ruch poszły noże.

Jednym z bardzo pamiętnych miejsc był Kołobrzeg, gdzie obok nas w hotelu mieszkał pan Kazimierz Ołtarzewski – główny dyrygent orkiestry. Aby nie było tremy, mieliśmy wodę „Lechitkę”. Tak mu posmakowała, iż na każdej przerwie przychodził do nas i prosił o szklankę napoju.

 

Które z utworów zespołu „Lechici” szczególnie utkwiły w pamięci księdza?

– „Pieśń o nienarodzonych”, Hymn Hrubieszowa oraz wszystkie pieśni związane z Janem Pawłem II, a także piosenki żołnierskie i partyzanckie.

 

A zdradzi ksiądz, jaki rodzaj muzyki słucha w czasie odpoczynku?

– Lubię muzykę spokojną, poważną w wykonaniu polskich artystów. Ciągle wspominam festiwal w Sopocie. Ile tam w swoim czasie było śpiewanych pięknych pieśni, które miały tekst, np. piękna pieśń Mieczysława Fogga.

 

Zespół „Lechici” nie prezentuje (z wyjątkami) repertuaru rozrywkowego, a cieszy się wielkim uznaniem wśród słuchaczy, organizatorów różnych uroczystości, konkursów, uczestników zwykłych Mszy Świętych, ceremoniałów, itp., dlaczego?

– Ponieważ zespół potrafi się dostosować do słuchacza. Mam osobiście pewien dar wybierania piosenek, które wpadają od razu do serca. Proszę dziś zaśpiewać współczesna piosenkę. Nie tak dawno słuchałem piosenki w radio i wprost nie wierzyłem. Usłyszałem taki tekst ”A ty masz oczy jak jałówka”. Już pomijam, że śpiewa ją ktoś, jakby było to wycie potępieńców. Trzeba się wczuć w uroczystość, w słuchacza i dobrać do odpowiednich sytuacji odpowiedni repertuar.

 

Często wyjeżdżacie za wschodnią granicę, w jakim celu i jak jesteście tam przyjmowani?

– Jeździmy za wschodnia granicę, bo chcemy być tam ambasadorami i mecenasami sztuki polskiej. By uczcić Polskość i Polaków. Jesteśmy tam przyjmowani z przyjaźnią, szacunkiem i aplauzem.

 

Wieloletnia członkini zespołu p. Marta Słupna, nie tylko śpiewa, ale i …?

– Pani dyr. Marta Słupna to jest kobieta „orkiestra”. Ona jest i do „czarnej” biurowej pracy, kiedy trzeba zadbać o teksty piosenek, o stroje, o fundusze, o porządek w Sali. Ona śpiewa od początku zespołu. Nie byłoby tego zespołu, tylu wyjazdów, tylu występów, gdyby nie Pani Marta. Ona potrafi i zwrócić uwagę, przywrócić do porządku, ale często jest jak matka. Ileż to razy prasowała chłopcom koszule, czy przygotowywała muszki. Ja ją podziwiam i ciągle mówię: dziękuję. Ona jest, jak to mówią „do tańca i do różańca”.


Skąd czerpiecie finanse, aby zakupić sprzęt, stroje, czy na przejazdy, posiłki, itp.?

– Dostajemy czasem z różnych instytucji dofinansowania, które wykorzystujemy na stroje, czy sprzęt. Ja ile mogę jako proboszcz tyle pomagam. Wydaje mi się, że nie jestem skąpy. Ratuję sytuacje podbramkowe. Często, kiedy gdzieś wyjeżdżają, przygotowuję im prowiant na drogę. Kiedyś bardzo dużo pomagało nam wojsko – Okręgu Krakowskiego i Dywizja im. Traugutta w Lublinie.

 

Jakie są dalsze plany występów Zespołu?

– Ciągle wzbogacamy repertuar. Ciągle odnawiamy skład zespołu. Cieszymy się, iż wiele osób studiuje śpiew. Trzeba zmieniać stroje, kupić nowy sprzęt, ale najważniejsi SĄ ludzie, wśród nich Leszek Opała, który jest duszą i sercem z zespołem. I może więcej o Nim ani słowa, bo mnie o kadzidło cerkiewne posądzą.

 


Poeta Goethe napisał:

„Gdzie słyszysz śpiew, tam wejdź
Tam ludzie dobre serca mają.
Wierzaj mi – źli ludzie
Nigdy nie śpiewają”

I jest to myśl wiodąca ks. prałata Andrzeja Puzona, którą i która, mobilizuje zespół do dalszego rozwoju.

 

mak – Serdecznie dziękuję za udzielenie obszernych i ciepłych odpowiedzi, jednocześnie życzę Księdzu i Zespołowi NIE PRZESTAWAJCIE – ponieważ jest to piękne, bogate, cenne, zmuszające do myślenia, refleksji i niezwykle wdzięczne – co robicie dla ludzi i naszej „Małej Ojczyzny”!!!

 


Wywiad i opracowanie – Marek Ambroży Kitliński (mak)

Na zdjęciu – ks. prałat Andrzej Puzon i kierownik „Lechitów” Leszek Opała podczas Mszy św. z okazji 30-lecia zespołu. Poniżej fotoreportaz z jublieuszu.