3 grudnia 2024

Hrubieszowianin Tomasz Janik skutecznie zmierzył się z Supermaratonem!

W ramach Festiwalu Biegowego ze startem i metą w Krynicy – Zdrój rozegrano również 7/8.09.2013 r. od godz. 4.00 rano Supermaraton, czyli bieg na 100km zwany Biegiem 7 Dolin. Miło nam donieść, że z tym wyczerpującym dystansem, dodatkowo przebiegającym w górskim terenie, skutecznie zmierzył się Hrubieszowianin Tomasz Janik i to udanie. Poniżej częściowe wyniki i wywiad z hrubieszowskim SUPERMARATOŃCZYKIEM.

Reklamy

Bieg 7 Dolin na dystansie 100 km był, podobnie jak w roku ubiegłym, eliminacją do najsłynniejszego na świecie ultramaratonu Ultra-Trail du Mont-Blanc. Osiągając w limicie metę w Krynicy-Zdróju (17 godzin), ozyskiwano 3 punkty  kwalifikacyjne do UTMB.   

 

Bieg 7 Dolin

Reklamy

Dystans – 100 km – czołówka

Mężczyźni

Reklamy

1 NéMETH CSABA Miskolc 8:57:38

2 GRINIUS GEDIMINAS HQMNC NE 9:02:50

3 PAWLICA JÓZEF Polska 9:52:15

4 LEŚNIAK KAMIL Toruń 9:53:47

5 SZUMIEC ŁUKASZ Jasło 9:54:04

6 DŁUGOSZ ADAM Rytro 9:57:46

7 DYBEK PAWEŁ Mielec 9:58:46

8 KOBOS TOMASZ Kraków 10:07:17

247 JANIK TOMASZ Hrubieszów 15:21:46

 

Kobiety

1. ŁąCZAK MAGDALENA Mielec 10:07:33

2. MAJER EWA Dobczyce 10:29:24

3. MALINOWSKA-SYPEKAGNIESZKA Warszawa 12:05:45

4. FRĄCZEK JUSTYNA Kraków 12:31:05

5. ŁABA DOROTA Bielsko-Biała 12:40:20

6. BARCEWICZ MARTA Bisztynek 13:08:15

 

Bieg ukończyło 346 osób, w tym 26 pań.

 

Wywiad z Tomaszem Janikiem, który zmierzył się skutecznie z górskim supermaratonem!

 

mak – Gratuluję ukończenia 100km i dlatego pytanka! 

Co Pana skłoniło, aby zmierzyć się z tak ekstremalnym dystansem?

– Dziękuję bardzo za gratulacje. Na pewno jednym z czynników była ciekawość i chęć spróbowania czegoś nowego. Kolejnym – większa „dostępność” tego typu imprez dla amatorów. Nie bez znaczenia był też dobry przykład coraz większej grupy moich kolegów i znajomych startujących w takich biegach.


Jak przebiegały przygotowania do tak długiego biegu?

– Jak do większości biegów, w których biorę udział do tego również specjalnie się nie przygotowywałem. Po prostu regularnie biegam. Jedyną zmianą, którą przez ostatnie dwa/trzy miesiące starałem się wprowadzać do moich niemal codziennych treningów było różnicowanie techniczne tras – więcej podbiegów, drogi gruntowe – okolice Hrubieszowa, czy nawet nasza Dębinka dają duże pole do popisu. 


Aby wystartować w takim biegu, to nie tylko chodzi o bieganie, a zapewne m.in. o: sprzęt, jedzenie, regeneracja, witaminy i odżywki, psychikę, itp.?

– Patrząc z perspektywy wydaje mi się, że najważniejsze jest podjęcie decyzji o starcie. Zaryzykuję stwierdzenie, że do tego, zważywszy na długość trasy (100 km) i jej trudność, potrzebne jest chwilowe wyłączenie wyobraźni. Biegacze wiedzą, o co chodzi – błędne myślenie, że zmęczenie po „setce” jest pięć razy większe, niż po półmaratonie nie pomaga ;-).

A tak poważnie warto mieć pewną praktykę biegową, słuchać rad bardziej doświadczonych kolegów, a w zakresie odżywiania, odpoczynku przede wszystkim „słuchać swojego organizmu”. Osobiście, na co dzień nie stosuję żadnych diet, czy suplementów, staram się dobrze i racjonalnie odżywiać. Jeśli chodzi o sprzęt, to z oczywistych względów zarówno do biegania po szosie jak i w górach potrzebne są odpowiednio dobrane buty.

Do biegania w górach, takich jak wokół Krynicy potrzebne są na przykład buty nie tyle lekkie, co dające dobrą przyczepność i ochraniające stopy przed działaniem ostrych niewielkich kamieni. Startując w sobotę zaryzykowałem rzecz, której nikomu nie polecam – wystartowałem w butach, w których wcześniej nie biegałem, a co więcej, które kupiłem dzień wcześniej. Karygodne, ale się udało :-). Oczywiście na „przepakach” – punktach, w których na trasie można było się przebrać (były takie trzy) na wszelki wypadek miałem jeszcze dwie pary butów.

Przydaje się jeszcze plecak z bidonem na wodę – pić trzeba po drodze bardzo dużo i regularnie a punkty odżywcze są, co ok. 20 km, a nie tak jak na maratonie, co 2,5 km.

Jeśli chodzi o jedzenie, to podczas takiego startu bezpieczniej jeść specjalne żele i batony energetyczne, niż „normalne” potrawy – bigos albo owoce np. gruszki mogłyby nas poprowadzić w las 😉 


Jakie było samopoczucie Pana przed startem?

 

– W przeddzień biegu zawsze mam sporo wątpliwości typu, „co ja tutaj robię”, które jednak jak ręką odjął ustępują w chwili strzału startera. Jeśli chodzi o samopoczucie fizyczne, to w wypadku startów takich jak w Krynicy jedynym problemem zwykle jest niedosyt snu – pobudka o 2:30.


A jak przebiegały kolejne dziesiątki kilometrów?

 

– Na szczęście od samego początku przyjąłem założenie, że głównym celem uczestnictwa nie jest za wszelką ceną biec, lecz skutecznie i na czas bieg skończyć. Brzmi to trochę przewrotnie, ale ma swój sens. Duża część trasy wiedzie pod bardzo strome wzniesienia, lub w dół wzdłuż ich zboczy, często po bardzo nierównym i usianym kamieniami podłożu. Powoduje to, że trzeba przestać biec i pokonywać dystans idąc. Bardzo wielu spośród tych, którzy tak nie robili zdażyły się upadki, lub kontuzje, innym po prostu zabrakło sił. Taka strategia pokonywania trasy pozwala je oszczędzać. Warunkiem jest oczywiście ścisła kontrola upływającego czasu. Na wspomnianych 3 „przepakach” i 3 dodatkowych punktach technicznych kontrolowane było spełnienie przez dobiegających zawodników narzuconych wcześniej limitów czasowych, – jeśli zawodnik docierał na punkt za późno, musiał oddać numer startowy i zejść w trasy. 


Były kryzysy, które mogły spowodować nieukończenia biegu?

 

– Kryzysy są zawsze. Pół biedy, jeśli są to kryzysy psychiczne – poza ogólnym zniechęceniem jest to np. „prosty” brak sił, który jak mówią niektórzy biegacze jest niczym innym jak próbą ochrony ciała przed wysiłkiem. Z tymi można sobie jakoś poradzić.

Gorzej, jak przyczyną kryzysu jest np. odwodnienie czy kontuzja. Wtedy bez wahania trzeba poprosić o pomoc wolontariuszy obsługujących zawody lub innych biegaczy, wszyscy gotowi są taką pomoc nieść.

 

Na szczęście mi nie przytrafiła się żadna kontuzja, a z wątpliwościami dotyczącymi sensu dalszego biegu, które zaczęły mi się pojawiać ok. 40 km (mój organizm zaprogramowany jest widocznie na dystans, co najwyżej „maratoński”) a potem ok. 70 km (zmęczenie dawało o sobie znać najbardziej) dałem sobie radę.


A, jak szczególnie ostatnia Dycha?

 

– Nadspodziewanie łatwa – trasa dużo bardziej płaska, bez kamieni… a może to było tylko złudzenie wywołane perspektywą zakończenia biegu.

W głowie tylko jedna myśl – zostało tak niewiele, trzeba bardziej niż dotychczas uważać, aby na którymś ze zbiegów nie potknąć się i nie wywrócić, o co przy dość dużym zmęczeniu i zapadającym zmroku było bardzo łatwo.

 


Meta i…?

– Czysta radość, satysfakcja, że udało się pokonać własną słabość – myśl, że widocznie nie było aż tak trudno, jak się początkowo wydawało.


Co Pan powie o trasie?

 

– Nie biegałem wcześniej w górach i nie miałem na ten temat żadnych wyobrażeń, a gdybym miał to, co zobaczyłem na miejscu chyba by je przerosło. Trasa była według mnie bardzo trudna, głównie ze względu na wspomniany rodzaj gruntu – bardzo dużo drobnych, ruchomych kamieni, wystających korzeni i nierówności. Zainteresowanych przebiegiem i profilem trasy zapraszam do odwiedzenia stron organizatorów Festiwalu Biegowego w Krynicy:

http://www.festiwalbiegowy.pl/festiwal-biegowy/ultramaraton-bieg-7-dolin#.Ui3dIMq5DIw

Dodatkowym utrudnieniem były zaostrzone przez organizatorów limity czasowe na poszczególnych odcinkach, w sumie obowiązujący w minionych latach czas na ukończenie biegu wynoszący 17h30min skrócono w tym roku do 16h00min. Było to prawdopodobnie głównym powodem nie ukończenia konkurencji przez ponad 1/3 uczestników.


A organizacji zawodów? 

– Poza wspomnianym wcześniej bardzo „wyśrubowanym” limitem czasowym organizacja biegu była bez zarzutu.


Największą nagrodą jest satysfakcja i medal, coś Pan dorzuci jeszcze? 

– Dużo nowych ciekawych znajomości (m. in. ok. 60 letni biegacz z Sanoka, z którym pokonywałem ostatnie 5 km, a którego nazajutrz widziałem jak startował a potem finiszował na 42 kilometrowej trasie Koral Maraton :-); nowe doświadczenia, czy wreszcie utwierdzenie się w przekonaniu, że szczyty naszych możliwości są znacznie wyżej niż nam się wydaje …


Samopoczucie dzisiaj, np. mięśnie, otarcia, psychika, itp.?

 

– Ran i otarć brak, mięśnie bolą może trochę bardziej niż zwykle, ale za 3 dni nie będzie po tym śladu.


Co dalej z Pana startami, plany?

 

– Mimo wszystko zamierzam nadal biegać – głównie dla przyjemności i dobrego samopoczucia. Jeśli chodzi o starty, to mam w tym roku zaplanowany udział jeszcze w dwóch, trzech większych biegach. Jeśli zdrowie dopisze to już niedługo Maraton Warszawski, później może poznański. 


Jeszcze raz gratuluję udanego uczestnictwa w tak ekstremalnym biegu i wielce dziękuję za odpowiedzi  – mak.

– I ja dziękuję za interesujące pytania. Mam nadzieję, że jeśli zdecyduje się Pan wykorzystać moje odpowiedzi publikując informacje o biegu na stronach „LubieHrubie”, to nie zrażą one obecnych i potencjalnych fanów biegania. Chciałbym, aby końcowym przesłaniem pozostała myśl, iż nie trzeba od razu zaczynać od udziału w zawodach, zwłaszcza ultramaratonach, wystarczy włożyć buty i wyjść pobiegać do parku. Jeśli ktoś polubi bieganie i będzie uprawiał je regularnie, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby za rok, dwa,.. pięć bez problemu poradził sobie z taką na pozór trudną konkurencją jak Bieg 7 Dolin.

 

Wypowiedź – Małgorzaty Muzyczuk:

– która trzykrotnie pokonała trasę supermaratonu (100km), 23 razy rywalizowała w Wieloetapowym Biegu Pokoju Pamięci Dzieci Zamojszczyzny liczącego w sumie 100 km, ukończyła 19 maratonów.

– Cieszę się, że kolejna osoba z Hrubieszowa zmierzyła się z tak długim stukilometrowym dystansem (mak – w sumie 5 osób, w tym 1 kobieta) i to skutecznie. WIELKIE GRATULACJE!!!  Wyniki są trudne do porównania, ponieważ biegi górskie charakteryzują się różnymi konfiguracjami trasy od biegów rozgrywanych po ulicy, dodatkowo posiadające atest. Przygotowanie fizyczne, organizacyjne i psychiczne wymaga dużej precyzji i woli. Bieg jest rozgrywany również w godzinach nocnych, co też jest wyrzeczeniem się stałego wypoczynku. Jestem pełna podziwu dla kol. Tomka i jak czytam, ma zamiar rywalizować w zawodach nadal, więc trzymam kciuki za realizację planów i zapewne spotkamy się na którymś z biegów.



W historii hrubieszowskiej la w biegach górskich na 100 km uczestniczyli:

– Muzyczuk Małgorzata – nauczyciel ZS 4 Hrubieszów 10:38:51 Biel/Szwajcaria 2008

– Janik Tomasz, Hrubieszów 15.21:46 Krynica – Zdrój 2013

– Sowierszenko Tomasz, ZSMR Hrubieszów Boguszów – Gorce 20.45:00 1995

 


Wywiad i opracowanie – Marek Kitliński (mak)

Na zdjęciu – Tomasz Janik za metą krynickiego supermaratonu!