25 kwietnia 2024

Kościuszko: XXIII Rajd Szkolnego Koła Geograficznego

Około godziny 14 krótka przerwa w deszczu. Szybka decyzja: wychodzimy w plener! Wspinamy się na wzgórze Monastyr. Niestety, niskie chmury i mgły zasłaniają rozległe widoki, które uczestnicy poprzednich rajdów oglądali z tego miejsca.


Relacja z XXIII Rajdu Szkolnego Koła Geograficznego działającego przy Zespole Szkół nr 3 w Hrubieszowie

Około godziny 14 krótka przerwa w deszczu. Szybka decyzja: wychodzimy w plener! Wspinamy się na wzgórze Monastyr. Niestety, niskie chmury i mgły zasłaniają rozległe widoki, które uczestnicy poprzednich rajdów oglądali z tego miejsca.

Krótki marsz przez las i wkraczamy na teren byłego monastyru bazyliańskiego (od niego pochodzi nazwa wzgórza). Na szczycie cmentarz z okresu I wojny światowej, resztki piwnic i murów, krzyż ze starym zdjęciem nieistniejącej cerkwi. Zaczyna siąpić mżawka. Pora wracać, tym bardziej, że zgłodnieliśmy. Tak zwani „ochotnicy” przygotowują grochówkę na kiełbasie, która szybko znika. Pora pomyśleć o integracji. Jak zmieścić 23 osoby w pokoju o powierzchni 

12 m. kw? U nas wiele rzeczy jest możliwych… Gitara, płonące świece i i różne opowieści sprawiają, że czas mija szybko… Pora spać. Wybrańcy śpią na łóżkach (4 w całym domku), część na podłodze a nawet w fotelach. Jakież zdziwienie jednak budzi rano widok jednej z dziewczyn śpiącej na rozłożonej karimacie …na stole (personalia znane tylko uczestnikom rajdu)! Brak miejsca musza do różnych kombinacji…

Rześki i w miarę pogodny, choć zimny poranek. Wyruszamy (wyjątkowo jak na rajd) bez plecaków na całodniową wędrówkę. Przechodzimy czerwonym szlakiem na najwyższe wzniesienie Lubelszczyzny – Krągły Goraj oraz całego polskiego Roztocza Wschodniego – Długi Goraj. Zaglądamy do bunkrów tzw. Linii Mołotowa. Zastajemy tam biegające po ścianach stworzenia przypominające koszatnice. Okrzyk przerażenia Gabryśki (tak szczerze, to nie wiem kto był bardziej przestraszony, Gabryśka czy…) i szybko wychodzimy. Następnie „na azymut” przez las w poszukiwaniu szlaku zielonego (szlak im. Brata Alberta). Dochodzimy na rozległą polanę Dahany. Pora na obiad.

Zaczyna padać – kanapki robimy pod przykryciem z płaszczy przeciwdeszczowych. Okazuje się, że zabrane trzy chleby to zdecydowanie za mało. Cóż, kto pierwszy ten lepszy… Wracamy po południu i natychmiast zabieramy się za obiad. Makaron, sos i pyszna sałatka (panowie naprawdę wspięli się na wyżyny). Kto podpadł, ten mył garnek ponieważ ochotników raczej nie było…Dzisiaj wreszcie ognisko, znowu gitara, śpiew i kiełbasa, która starała się nam uciec… Rozpogodziło sie, przez okna w chmurach błyskają gwiazdozbiory, które próbujemy rozpoznawać… W zapomnienie odchodzą otarte stopy (Marcie dzielnie pomagała znosić ból Viola), zmęczenie. Blask ognia nastraja trochę do zadumy…Pora przynajmniej spróbować znaleźć miejsce do spania… Nie obyło się jednak bez ofiar.

Opuścił nas towarzyszący tego wieczoru Jagodzie pająk Stefan. Rano szybkie śniadanie i po raz pierwszy zakładamy na tym rajdzie ciężkie (choć nie u wszystkich plecaki). Przez Wolę Wielką i Jacków Ogród (po drodze oglądamy torfowisko i Rude Bagno) dochodzimy do Pizunów. Krótki postój nad Tanwią (właściwie poleżenie), wizyta w kaplicy miejscu urodzenia bł. Siostry Bernardyny i już wsiadamy bo busa (jak nas odnalazł kierowca w środku lasu?).

Wracamy. Pozostaną wspomnienia atmosfery rajdowej (wszystkie roczniki sprawdziły się, choć trzecioklasiści chyba najbardziej dopisali organizacją i humorem) i zdjęcia, do obejrzenia których zapraszamy w galerii… Do zobaczenia za rok, zapraszamy.


Tekst i fot. ZS nr 3 w Hrubieszowie