4 października 2024

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – cześć 22: „Szarża ułanów II Brygady pod Rokitną” – 13 VI 1915 roku

Drugi rok wielkiej wojny na froncie austriacko – rosyjskim, gdzie dochodzi do szeregu bitew i potyczek oddziałów I i II Brygady Legionów polskich dowodzonych przez komendanta Józefa Piłsudskiego.

Reklamy


Stanisław Eugeniusz Bodes

Z cyklu „Chwała Bohaterom”

Reklamy

Dzieje Oręża Polskiego – część 22

„Szarża ułanów II Brygady pod Rokitną” – 13 VI 1915 roku.

Reklamy

 

Działo się to 100 lat temu!

 

Będziemy rozmawiać o bitwie, w której sławą okryli się polscy ułani, którym przyśniła się szarża dawnych Polaków i sami postanowili, że gdy przyjdzie czas, postarają się sprostać odwagą i determinacją swoim przodkom.


– To wielki zaszczyt dla mnie, że po latach od namalowania obrazu mogę uczcić ułańskich bohaterów opowiadając o ich odwadze od początku szarży aż do dramatycznego końca. Sto lat temu doszło do niezwykłej w naszej historii szarży, bliźniaczo podobnej do tej spod Somosierry. W dniu 16 IV 1915 r. oddziały II Brygady Legionów wyruszyły na pogranicze Bukowiny i Besarabii wchodząc w skład XI korpusu austriacko – węgierskiego dowodzonego przez gen. Karla von Pflanzer – Baltina.

            Na stoku pozycji wyjściowej w wiśniowym sadzie siedziało na koniach 63/65 ułanów, którzy za chwilę ruszą do straceńczej szarży pod dowództwem rtm Zbigniewa Dunin–Wąsowicza, którego prawnuk szwoleżer Mikołaj wziął udział w szarży pod Somosierrą. Namalowałem w 1971 roku obraz „Napoleon nad Niemnem1812”, kiedy wspomniany Mikołaj pożyczył cesarzowi swój biały płaszcz i czworograniastą czapę dla zmylenia strzelców rosyjskich, to tyle o bohaterskim, przodku dowódcy 3 szwadronu, który za chwilę poprowadzi szarżę.

            Brak dobrego rozpoznania linii wroga było wielkim błędem dowództwa korpusu, tak samo jak brak ostrzału artyleryjskiego okopów rosyjskich, z których strzelcy nieprzyjaciela spowodowali duże straty wśród atakujących ułanów. Dodatkowo doszło do nieporozumienia w rozkazach, gdyż 3 szwadron ułanów nie wziął udziału w walce, a bardzo było ich brak, zwłaszcza przy trzeciej linii okopów. Na dodatek ułani zostali ostrzelani w trakcie szarży przez sojuszniczą austriacką artylerię.

 

O tych drobiazgowych sprawach wiedzą tylko nieliczni, inni myśleli, że szarża, to puszczenie cugli i zmuszenie konia do galopu, a potem już jakoś samo pójdzie?

 

– Nic bardziej błędnego, tak mogli postępować dowódcy, którym nie było żal życia żołnierzy (dość częsty przypadek u naszych nieprzyjaciół). Takich dowódców żołnierze nie szanują, ale znam takich żołnierzy, którzy kochali swoich oficerów i szli za nimi w każdy ogień. Jednak to były wyjątki i w polskim wojsku na przestrzeni wieków także, ale za to bardzo częste.

            Wracam do 13 czerwca, blady świt zastał ułanów 2 szwadronu już na koniach. Oczekiwanie dłużyło się niemiłosiernie, gdyż dopiero o 12.30 rotmistrz Dunin zameldował się w sztabie Brygady, gdzie otrzymał rozkaz do szarży wydany przez kpt. Vargasa (Vardasa).

            Zapomniano poinformować dowódcę szwadronu o braku przygotowania ostrzału armatniego, który miał umożliwić łatwiejszy atak. Tak to z perspektywy czasu widać brak zrozumienia przez obcych nam ludzi, mimo, że służyli po tej samej stronie frontu. Takie były wtedy zachowania oficerów wszystkich zaborczych armii względem Polaków wcielonych do wojsk trzech zaborców.

            Rotmistrz Zbigniew Dunin – Wąsowicz dosiadał węgierską rasową gniadą klacz o imieniu „Chochla”. Na czele 2 szwadronu za rotmistrzem jechali por. Prawdzic – Włodek, por. Topór Kisielnicki i ppor Fąfara. Szwadron posuwał się długim kłusem, mijając po drodze nierówny teren.

            Przekroczyli po drodze rzeczkę o wdzięcznej nazwie Rokitnianka o szerokości3 metrów, za którą było wzniesienie kryjące ułanów przed ostrzałem piechoty nieprzyjacielskiej. Za czwórką oficerów podążali d-cy plutonów i tak: wachmistrz 1 plutonu Stanisław Sokołowski, 2 – plut. wachmistrz Zygmunt Jarym – Maliszewski, 3 plutonu – plutonowy Jerzy Świdziński, 4 Bolesław Dunin – Wąsowicz, brat rodzony rotmistrza.

 

Jak to jest, nic jeszcze nie zapowiada dramaturgii wydarzenia, sam atak prowadzony jest na oczach własnych żołnierzy, którzy są świadkami niesłychanej w historii legionów szarży?

 

–  Masz rację, dobrze, że byli widzowie niezwykłej szarży, którzy będą świadczyć po wsze czasy o legendarnej po latach bitności polskiej jazdy, której dali początek w nowym wieku ułani 2 szwadronu. Chwalę może przed czasem tych wspaniałych chłopców, ale zasłużą na to w szczególności i nie mam zamiaru oszczędzać komplementów bohaterom, bo po latach zapomnienia przez obcy narodowi polskiemu reżim wypada używać niezwykłych słów do podkreślenia ich odwagi, brawury i niezwykłego umiłowania Ojczyzny.

            Oficerowie wyjechali na szczyt wzniesienia, skąd ujrzano pierwszą linię okopów słabo obsadzoną przez rosyjskich żołnierzy. O godz. 13.00 rotmistrz wydał historyczny dzisiaj rozkaz do szarży i cały szwadron galopem pokonał wzniesienia, a dalej tylko los decydować miał, kto przeżyje, bo bohaterami zostaną wszyscy, żywi i martwi.

 

Rozumiem, że dopiero teraz rozpoczyna się prawdziwa szarża pod ostrzałem rosyjskiej piechoty?

 

– Właśnie, dopiero pokonanie owego wzniesienia pokazało wszystkim okopy nieprzyjaciela, które należało pokonać. Zaraz też dostali ogień w twarze. Pierwsza linia była częściowo pusta, za to w drugiej linii rowów siedziało kilkuset żołnierzy i cztery działa. Na dodatek zaczęły swoją robotę karabiny maszynowe. Pierwszy z Polaków zginął najmłodszy ułan Bolek Kubiak z III plutonu, którego klacz „Mucha” pogalopowała w szarży razem z innymi ułanami.

            Ułani wymachując szablami i krzycząc głośno hurra, hurra! Przeskoczyli rów strzelecki (okopy), wtedy to koń brata rotmistrza runął na ziemię przygniatając jeźdźca, który chociaż mocno poturbowany wydostał się o własnych siłach spod konia.

            Szwadron pognał do przodu, rwąc galopem do drugiej transzei, z której ogień karabinów i cekaemów siekł tysiącami kul powietrze i pędzących ułanów. Zaraz też spadli z koni trafieni pociskami ułani Bazyli Daniszyn, Jan Stachura, ciężką ranę w bok i rękę otrzymał Tadeusz Brinek na koniu „Faust”, którego pociski porwały na strzępy. Ciężko ranny wierzchowiec przydusił wachm. Sokołowskiego, któremu pomógł się wydostać spod konia ułan Rethael, który także otrzymał postrzał, oberwał też, ppor. Fąfara, który do szarży przyłączył się na ochotnika. Na początku zginął trafiony w czoło wachm. Adamski na „Gorgonie”. Odnieśli rany plut. Świdziński, kpr. Józef Szperber.

 

Wygląda to na masakrę, a jesteśmy dopiero przy drugim rowie?

 

– Owszem, jednak to nie koniec. Kiedy spadł strz. ułan Emil Gorbaczewski, jego koń pognał dalej, jednak po chwili zawrócił i stanął nad swoim panem, jakby chciał go osłaniać. Piękny przykład wierności końskiej, których kilka podobnych faktów namalowałem w latach ubiegłych. Ułani po wybiciu obrońców drugiej linii, ruszyli ku trzeciej i chyba głównej, bo okopy przykryto dla zamaskowania darniną. Z wielu otworów strzeleckich sypnęło gradem pocisków. Ogień ułani dostali także w plecy, bo bardzo wielu żołnierzy rosyjskich schowało się w różnych zakamarkach, a teraz otworzyli zdradziecki ogień z tyłu. Okazało się, że wysoki wał przedpiersia bardzo utrudnił pokonanie pod ogniem linii okopów, przy których padł Bronisław Łuszczewski. Rotmistrz Dunin – Wąsowicz groźnym głosem krzyknął na żołnierzy rosyjskich by się poddali, z których istotnie część podniosła ręce do góry.

 

I co dalej?

 

– Dalej, czego się można było dobrego spodziewać? Piechota rosyjska zobaczyła jak z niewielkim oddziałem mają do czynienia (w tej sytuacji przydałby się bardzo 3 szwadron). Przed ułanami ukazała się brama w nasypie, ku której pozostali ułani rzucili się jak najszybciej. Z prawej strony szedł silny ogień zaporowy, który pochłonął kolejne ofiary, w tym miejscu po upadku z koniem walcząc zginął d-ca szwadronu rtm Dunin– Wąsowicz. Obok rotmistrza został trafiony ppor. Prawdzic–Włodek oraz wachm. Jarym–Maliszewski. Zginął wachm. Władysław Nowakowski. Ułani przerąbali się w końcu przez bramę i od tyłu uderzyli na ruskich sołdatów. To było szaleństwo, bo nie było odwrotu, tylko naprzód podobnie jak pod Somosierrą. Ułani z szablami rzucili się na piechotę, która ruszyła z bagnetami. Szarżę dalej poprowadził por. Topór – Kisielnicki, pod którym zaraz śmiertelnie ranny padł wałach „Ocean”. Porucznik ze złamaną szablą i pistoletem walczył do końca, zanim został zakłuty bagnetami, niedaleko umierał ułan Jerzy Rakowski.

 

Zwykłemu człowiekowi ciarki chodzą po plecach, gdy tylko słyszy takie rzeczy, a kim trzeba być, żeby tak postępować w walce?

 

– Bohaterem!!! Ostatnia czwarta linia okopów została ostrzelana ogniem rosyjskiej artylerii. Mało tego, gdy nasi ułani walczyli, jeszcze na trzeciej linii, w to miejsce spadły pociski austriackiej artylerii, a powinny spaść na czwartą. Znów zginęli kolejni ułani, a jeszcze więcej zostało rannych. Zostało ich dziewięciu na koniach, inni mówili, że sześciu. Przed laty Szymon Kobyliński (znany rysownik i ilustrator) opowiadał, że wśród tych ocalałych był jego wuj Stanisław Grekowicz. Ostatnia rosyjska linia obrony była dla kilku jeźdźców, za trudna do zdobycia, bo raz, że wysoka, po drugie, że za mało zostało całych ułanów.

            Powracający ułani, zostali na dodatek ostrzelani przez własną piechotę, która wzięła ich za Rosjan. Pomyłka szybko została wykryta, tak, że nikt więcej nie zginął.

            Czas, który upłynął od wyruszenia szwadronu do szarży na rosyjskie stanowiska liczył jakieś 13 – 15 minut i przez ten czas pod ogniem pokonano odległość około4 km. Wszystko odbyło się na oczach całego wojska, jak odnotowano w bojowym raporcie.

            Tymczasem nad Rokitnianką zbierali się ułani, gdy na pobojowisku leżały ciała ułanów trzymających kurczowo rękojeści szabel, trupy końskie, a zwłoki piechurów rosyjskich były świadectwem strasznej walki, która się tu niedawno wydarzyła.

            Pod wieczór zwieziono wozami ciała poległych bohaterów i pod honorową eskortą zameldowano się w Rarańczy.

 

Jak wielu zginęło śmiercią bohaterów i czy uczyniono coś szczególnego?

 

– Z63, amówiło się, że z 65 ułanów 2 szwadronu zginęło śmiercią bohatera 15 żołnierzy, 4 zmarło z ran. Oprócz tych, których wymieniłem wcześniej zginęli: Bronisław Łuszczewski, Eugeniusz Potok, Michał Majda, Mikołaj Szysz, Władysław Tworkowski i Antoni Zwatsche. Wkrótce zmarło z ran jeszcze trzech. 27 ułanów podczas szarży odniosło rany. 6 dostało się do niewoli, 2 zaginęło bez wieści. Padło lub zostało rannych 47 koni. Tylko 2 ułanów pozostało nietkniętych.

            Odpowiedzialność za wydanie rozkazu do szarży wydał d-ca II Brygady Legionów austriacki płk H. Küttner i szef sztabu kpt. Vargas. Szarża pod Rokitną stanowi mimo wszystko wzorowy przykład dla współczesnego ataku kawalerią, co zwłaszcza miało miejsce w latach 1919 – 1920 i 1939 roku. Dnia 15 VI w Rarańczy odbył się żołnierski pogrzeb poległych ułanów spod Rokitny. Samą uroczystość uświetniło dowództwo korpusu II Brygady, delegacje pułkowe i przyjaciele poległych. 15 trumien w długim rzędzie czyniło smutny obraz, jedynie trumnę rtm Dunina – Wąsowicza przykrył całun z narodowymi barwami, na który położono ułańską czapkę i złamaną szablę.

            Ks. kapelan Panaś odprawił przy ołtarzu polowym mszę żałobną za dalszy spokój duszy poległych. Potem wystąpił uczestnik szarży ranny wachm. Sokołowski i w imieniu kolegów przemówił nad ułańskimi trumnami takimi oto słowami, które postaram się zacytować, bo oddają polską ofiarność i tęsknotę za niepodległą Ojczyzną.

 

„Dumna bądź Polsko, że masz takie dzieci! Dumni bądźcie, ojcowie i matki z takich synów! Dumnym bądź żołnierzu polski, żeś miał takich towarzyszy broni! Nie płacz, Ojczyzno, choć dzieci Twe giną – niechaj krew płynie i łzy niechaj płyną – niechaj się ziemi druzgocą krawędzie – Bóg jest nad nami, więc i Polska będzie!!!

 

Dzisiaj publicznie nie stosuję się podobnych określeń, bo współcześni celebryci tylko czekają na okazję, żeby wyznawcom takich polskich wartości dołożyć sporo antynarodowych epitetów i zepchnąć ich na obrzeża życia społecznego.

 

Czy wyobraźnia współczesnych Polaków jest w stanie zrozumieć właściwe wartości płynące w takiej chwili?

 

– Obserwując teraźniejszą rzeczywistość, mam spore wątpliwości, bo jest szalona różnica wychowania i łączności z dawną tradycją, ale są też przykłady, które nastawiają bardziej pozytywnie na przyszłość. Warto, więc nie patrząc na to, co widzimy, tym bardziej, że słowa wypowiedziane podczas pogrzebu zaowocowały podobnym wzorem dla żołnierzy w późniejszym czasie. Wojny 1920 roku i także podczas całej II Wojny Światowej. Nie ulega wątpliwości, że tamte późniejsze nawet okupacyjne czasy były dalszym ciągiem historycznych powinności, które można zrozumieć nawet w najtrudniejszych czasach. Dopiero czerwona okupacja starała się zniszczyć tyle ile mogła ową sentymentalną ciągłość historyczną. Lecz, że to było obce panowanie, więc straty, chociaż dotkliwe są wciąż do odrobienia. Wystarczy czasami tylko przypomnieć o historii i jej obowiązkach we właściwych momentach.                                                                                                Porucznik Kordecki pożegnał ułanów w imieniu polskiej kawalerii. W ciszy, jaka zapadła nad równo ułożonymi trumnami, twardo brzmiały słowa o głębokim patriotyzmie ułanów.

 

„To godni spadkobiercy ojców i dziadów spod Kircholmu, Somosierry i Ostrołęki. Wysłani na rosyjskie okopy wiedzieli, że zginą. Lecz poszli – by udowodnić, że żołnierz polski przed wypełnieniem rozkazu nigdy się nie cofnie, że spełni go, choćby to życiem miał przepłacić. Poszli na okopy, by krwią podpisać miłość do Ojczyzny”.

 

Płk Zieliński kroczył wzdłuż szeregów ustawionych trumien i przed każdą oddawał honory. Podszedł także do pełnego bólu por. Łuszczewskiego, który stracił w szarży syna. Obaj oficerowie stojąc nad trumną młodego ułana zaintonowali pieśń „Boże Ojcze”.

            Godzinę później 2 szwadron w sile plutonu mając 25 szabel wyruszył na pozycje bojowe. Szarża ułanów II Brygady pod Rokitną stanowiła najwspanialszy akt bohaterstwa Legionów Polskich w armii austro – węgierskiej!

            Wszyscy uczestnicy szarży zostali przedstawieni do odznaczeń bojowych. Już w kilka dni po złożeniu ciał do ziemi, kwatery ułanów przykryto darnią i ogrodzono drutem kolczastym, a do krzyży przybito tablice z nazwiskami poległych. Dwa tygodnie po pogrzebie gen. Trzaska – Durski wydał rozkaz nr 133, który następnie został odczytany przed frontem oddziałów.

 

„Nieśmiertelna szarża 2-go szwadronu staje odtąd godnie obok Somosierry, a imiona dzielnych oficerów i żołnierzy tego szwadronu, tak sławnie za Polskę poległych, złotymi zgłoskami zapisują się do księgi polskich bohaterów”.

„CZEŚĆ IM I SŁAWA!”

 

Można Ci pozazdrościć znajomości takiej historii i znajomości z takimi bohaterami. Taka miłość i przyjaźń epatuje od Ciebie na otoczenie, że każdy może na tym skorzystać, gdy tylko zechce lub poczuje taką potrzebę?

 

– Ten wspaniały szwadron dał początek powstaniu 2 Pułku ułanów, w 1919 roku odtworzono następnie 2 Pułk, który został nazwany 2 Pułkiem Szwoleżerów Rokitniańskich. Znakomity to pułk, który w czasie wojny z bolszewikami zapisał się jak najlepiej w chwale jazdy polskiej. Za męstwo w czasie walk o odzyskanie i utrwalenie niepodległości przyznano pięćdziesięciu ośmiu oficerom, dwudziestu ośmiu podoficerom i trzydziestu trzem szwoleżerom order Virtuti Militari. Krzyże Walecznych otrzymało pięciuset trzydziestu sześciu szwoleżerów i to był rekord w wolnej i niepodległej Polsce.

 

Co jeszcze takiego mogło się wydarzyć, że ten pułk, jeden z najlepszych w II Rzeczypospolitej stał się nieśmiertelny?

 

– Wiele w 20-leciu było wspaniałych pułków jazdy. Mogę na pytanie odpowiedzieć i przywrócić pamięć o szwoleżerach 2 Pułku, który nawiązał kontakt z rumuńskim 2 Pułkiem Huzarów Rosiori. To 2 Pułk otoczył opieką polskich legionistów w Rarańczy. W 1923 roku przeprowadzono ekshumację zwłok ułanów, które przewieziono do kraju. W Krakowie odbyła się niezwykła uroczystość z udziałem marszałka J. Piłsudskiego, najwyższych dostojników państwowych, duchownych i tysięcy obywateli. Jeszcze raz z największymi honorami odbył się pogrzeb ułanów spod Rokitny, których szczątki spoczęły na cmentarzu Rakowickim.

 

„Ad Maximam Poloniae Plonami” – Ku największej Polski chwale.

 

Dzień 13 czerwca został ustanowiony dniem święta pułkowego na pamiątkę sławnej szarży. We wrześniu 1939 roku Szwoleżerowie 2 Pułku z honorem wypełnili swój obowiązek walcząc z wrogiem. Niestety, oficerowie tego pułku znaleźli się także na listach pomordowanych w 1940 roku przez NKWD. Pamięć o bohaterskich szwoleżerach nigdy nie zaginęła na zachodzie. W kraju o ułanach spod Rokitny umieszczano tablice tylko w kościołach. Jeszcze na koniec w 55 rocznicę (1970 r.) delegacja pułkowa przekazała Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie zbiór dokumentów i pamiątek po jednym z najsławniejszych pułków jazdy polskiej. Mam pełną listę ułanów bohaterskiego 2 szwadronu, który podobnie 3 szwadron szwoleżerów gwardii w 1808 roku osiągnął kosztem wysokich strat tak wiele. Różnica czasu między dwiema szarżami wynosi 107 lat.

 

W tamtym roku minęła okrągła rocznica wybuchu I wojny światowej, która wybuchła w 1914 roku. Wiem, że masz w tej sprawie osobisty ślad, czy możesz raz jeszcze nam o tym przypomnieć?

 

– Tak, przy okazji 100 rocznicy „Rokitny –1915”, obchodziłem w tamtym roku swoistą 100 – rocznicę wybuchu I wojny światowej i śmierci swego dziadka, który został powołany do wojska carskiego. Tereny, na których mieszkamy należały do zaboru rosyjskiego. W trzy tygodnie lub cztery od wybuchu wojny mój dziadek 27- letni Wiktor Komendacki służąc w Gwardii Cesarzowej Rosji zginął w okolicach Augustowa na froncie niemiecko – rosyjskim. Gdyby żył na pewno zameldowałby się do polskiego wojska, jak uczyniły to tysiące Jemu podobnych żołnierzy, którzy zrzucali carskie i inne zaborcze mundury.

 

Wiem, że w domowych zbiorach masz obraz, który namalowałeś by uczcić w ten sposób tragiczną śmierć bliskiej osoby, której w ten sposób oddajesz hołd.

 

– To jest więź, która po latach jest wciąż bliska, tak właśnie postępowali żołnierze, o których rozmawialiśmy w tym odcinku. Przywykłem, że przez całą moją twórczość tematy bohaterskie zawsze przeważały w mojej pracy i nigdy nie jest za dużo, a nie za często, przypominać o tym.

 

            O 2 Pułku Szwoleżerów wspomnę jeszcze w bitwie pod Komarowem 1920 roku, bowiem w nim będzie służył por. H. Dobrzański dobrze znany mieszkańcom grodu nad Huczwą. Za miesiąc w 200 rocznicę spotkamy się w Belgii na polach pod Waterloo jednej z największych i ostatnich bitew epoki napoleońskiej.

 

W prezentowanej galerii zobaczymy:

 

„Szarża Ułanów II Brygady pod Rokitną” – 13 VI 1915 ol. – pł. 75×130 cm (1992) nr inw. 381

„Rokitna –1915”Ol. pł. 71,5×61 cm (1985) nr inw. 226

„Pierwszy Ułan II Rzeczypospolitej” Ol. pł. 75,5×62 cm (1989) nr inw. 309

„Sanitariuszka” fragm. ol. pł. 53×38 cm (1900) nr inw. 288

„Kozak Doński” – 1914 ol. pł. 38,5×33,5 cm (1991) nr inw. 374

 

 

Czytaj również – (Galerie):

Stanisław Eugeniusz Bodes –„Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – cześć 21: „Kircholm –  1605″

 

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 20: „Wawer – 19 II 1831”.

 

Stanisław Eugeniusz Bodes –„Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 19: „Tursko Wielkie – 1241”

 

Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego”, część 18: „Strianna 1443 – Warna 1444”


oraz

 

Wydania specjalne – (Galerie):

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne cześć 6: Tatarskie najazdy „Bar – krwawa kolęda” 1666 r.

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne nr 5 – W 100 – rocznicę wybuchu I Wielkiej Wojny Światowej” – 1914 – 1918.



Zdjęcia:

Zofia Bodes, Liliana Keller i Stanisław E. Bodes

Wywiad:

Marek Ambroży Kitliński

Opracowanie:

Stanisław E. Bodes i Marek A. Kitliński