28 marca 2024

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – cześć 23: „Szarża Szwoleżerów – lansjerów 2 Pułku pod Waterloo” – 18 VI 1815 roku

Bitwa, która zakończyła panowanie cesarza Napoleona I w Europie i kres naszego marzenia o wolnym kraju w sojuszu z Francją. Polska po Kongresie Wiedeńskim znów dostała się w sferę wpływów rosyjskich, którzy mimo pozornej autonomii przez 15 lat do 1830 roku decydowali o wszystkim, chociaż car ogłosił się królem polskim.

Reklamy

 

Stanisław Eugeniusz Bodes

Z cyklu „Chwała Bohaterom”  – Dzieje Oręża Polskiego – część 23

Reklamy

„Szarża Szwoleżerów – lansjerów 2 Pułku Pod Waterloo” – 18 VI 1815 roku


Działo się to 200 lat temu!

 

Jak doszło do bitwy pod Waterloo i czy była szansa pobicia koalicji antynapoleońskiej?

 

– Po przegranej wojnie w 1814 roku i abdykacji cesarza Napoleona podpisanej przez wymuszenie, nastąpiło rozstanie ze Starą Gwardią w Fontainebleau. Spore grono świadków tego wydarzenia opowiadało potem wiele wzruszających scen gdy przyszło rozstanie. Żołnierze Starej Gwardii, weterani, którzy towarzyszyli cesarzowi w tylu kampaniach zachowywali się nietypowo. Liczni ronili łzy, zakrywali oczy żeby nie patrzeć na rozrywający serce przebieg pożegnania. Wielu tych żołnierzy jest odznaczonych krzyżami Legi Honorowej i szewronami na lewym rękawie za rany w bitwach. Okazywali swoją miłość i przywiązanie do Napoleona, z którym przed laty związali swoją przyszłość.

            Cesarzowi miejsce odosobnienia przyznano na włoskiej wyspie Elbie, gdzie mógł zabrać najbliższe osoby ze sztabu i otoczenia, kompanię piechoty i szwadron jazdy. W tym miejscu muszę wymienić, bo to niebywały zaszczyt dla nas. Tym oddziałem okazał się nie oddział francuskiej jazdy, lecz 100-osobowy szwadron szwoleżerów polskich dowodzonych przez mjr Pawła Jerzmanowskiego, którzy nosili miano najwierniejszych z wiernych. Zasłużyli sobie na to w zupełności, będąc w trudnych chwilach zawsze przy Napoleonie od 1808 roku. Szanse na zwycięstwo były niewielkie, nawet gdyby Napoleon wygrał pod Waterloo. Antynapoleońska Europa już szykowała się do kontrakcji, której siły ponownie zebrane dysponować mogły olbrzymią przewagą. Anglia, Rosja, Prusy, Austria, Szwecja, Królestwo Niderlandów, Hiszpania, neutralne Włochy i bez Polski, Francja była bez najmniejszych szans.

 

Jak to się stało, że Napoleon znalazł się we Francji, rządzonej już przez króla Ludwika XVIII z dynastii Burbonów, który ze strachu wprowadził reżim, usuwając ze stanowisk zwolenników cesarza. Okazało się, że wielu marszałków, generałów, polityków i urzędników zdradziło Napoleona przechodząc do obozu królewskiego?

 

– Tak już się dzieje, że wielu chce w nowej sytuacji uratować swoje stanowiska, majątki, pragną swoim poddaństwem zapewnić nowego władcę o swoim szacunku i przywiązaniu, chyba nie zdając sobie sprawy, że w oczach opinii publicznej utracili wszystkie atrybuty przyzwoitości. We Francji tymczasem działo się źle, a nawet coraz gorzej, a Napoleon z uwagą śledził wszystkie te wydarzenia, czekając sposobnej chwili. Nadeszła ona dość szybko, bo 26 II cesarz ucieka z Elby, a 1 III 1815 roku w zatoce San Juan ląduje ze swoim skromnym dworem i wojskiem na ziemi francuskiej, radośnie witany przez mieszkańców. Cesarz posuwał się drogą przez Digne (4 III), nad jeziorem Laffrey, na błoniach, ma już batalion piechoty, zaraz potem jest owacyjnie witany w Grenoble (7 III), a 10 III jest już w Lyone, gdzie dysponuje ponad 18 tys. ludzi i 300 działami. To lot orła, jak nazwano w prasie taki powrót.

            Panika ogarnęła dwór królewski w Paryżu, gdzie szykowano się do ucieczki. Dopiero deklaracja najwierniejszego z marszałków cesarza, że przywiezie Napoleona w żelaznej klatce, uspokoiła króla i dworzan. Rzeczywiście marszałek Ney z wojskiem udał się na południe i zastąpił drogę triumfalnemu pochodowi cesarza w Chalons en Champagne. Wystarczyło tylko parę minut rozmowy na osobności, żeby marszałek Ney wyszedł    i krzyknął do żołnierzy „Vive L’Empereur!” Na co wojsko oszalało ze szczęścia, bo przecież nie przestało uwielbiać swojego cesarza.

 

Czas dany Napoleonowi od losu wyniósł tylko 100 dni, tak w historii ten okres jest nazwany. Jak on przebiegał i jak wyglądały przygotowania do kampanii wiosennej zanim doszło do bitwy pod Waterloo?

 

– Napoleon po dotarciu do stolicy (20 III) zaczął organizować nową armię wiedząc, że koalicja nie pozostawi Francji dużo czasu. Tworzono nowe pułki i dywizje sięgając po młodego rekruta, bo starych doświadczonych żołnierzy z Wielkiej Armii pozostało niewielu. Jednak ci, co byli w stanie znosić trudy marszów, często sami zgłaszali się do pułków, w których służyli. Czy też do komisji werbunkowych. Organizowano pułki kawalerii, na bazie już istniejących lub nowo powstałych. Największą bolączką był brak odpowiednich koni. Także z artylerią były kłopoty, bo wiele baterii po ostatnich kampaniach zwłaszcza tej z 1813 roku przestało istnieć.

            Przeprowadzono wiele reorganizacji tworząc połączone związki jak np. słynny szwadron polskich szwoleżerów połączono z 2 pułkiem ułanów holenderskich. Zanim wyruszono w pole, dokonano wiele zmian w wojsku, jednak nic nie mogło zastąpić starych weteranów. Armia, którą cesarzowi udało się stworzyć, oprócz gwardii cesarskiej liczącej ponad 19 tys. ludzi, składało się z następujących korpusów.

 

I korpus armii gen. hr Jean Baptiste Drouet d´Erlon

– 18 996 żołnierzy i 46 dział                                            

II korpus armii gen. hr  Honore Joseph Reille

– 23 273 żołnierzy i 46 dział                                                      

III korpus armii gen. hr Dominique Rene Vandamme

– 16 072 żołnierzy i 46 dział                                         

IV korpus armii gen. hr Etienne Maurice Gerard 

– 694 żołnierzy i 38 dział                                                           

 V korpus armii gen. baron George Mouton de Lobau

– 9084 żołnierzy i 38 dział      

razem 84 119 tys. i 214 armat.

 

Zapomniałem do składu armii dodać pułki kawalerii, które są mi szczególnie bliskie bez obrazy żołnierzy innych formacji, jednak czas nie pozwala mi wymienić ulubionych pułków, mogę więc tylko wyliczyć korpusy.

 

I korpus kawalerii  gen. hr Claude Pierre Pajol

– 2641 ludzi i koni i 12 dział                                                      

II korpus kawalerii gen. hr Remi Joseph Isidore Exelmans

– 3063 ludzi i koni i 12 dział                              

III korpus kawalerii gen. Francois Etienne Kellermann

– 3554 ludzi i koni i 12 dział                                        

IV korpus kawalerii gen. hr Edouard Jean Baptiste Milhaud

–  2669 ludzi i koni i 12 dział  

 razem 11 927 jazdy i 48 dział.

 

W tym momencie jak widzę zaczyna się wojna z koalicją, która nie może ścierpieć, że Napoleon może przywrócić dawną potęgę Francji i stać się od nowa zagrożeniem dla całej Europy, w której częściowo przywrócono już stary porządek?

 

– O to właśnie chodzi przeciwnikom Napoleona, którzy jednym chórem trąbią na cały świat, jakim to potworem dla wszystkich jest uciekinier z Elby i którego należy jak najszybciej ukarać i to o wiele dotkliwiej niż do tej pory. Ale początek wojny wcale nie zapowiadał łatwej drogi dla wrogów cesarza. W kilku pierwszych potyczkach Francuzi biją nieprzyjaciół, a gdy doszło do bitwy na większą skalę, Napoleon (16 VI) zwycięża pod Ligny (Prusacy tracą 12 tys. zabitych i rannych i 21 dział), a marszałek Ney pod Quantre – Bras.

 

Kto z wrogów cesarza bierze udział w bitwie, sądzę, że powinniśmy wymienić i przypomnieć o niektórych oddziałach?

 

– Anglicy, Prusacy, Holendrzy i Belgowie, a także Niemcy ze Związku Reńskiego. Najlepsze pułki angielskie, które walczyły w Hiszpanii np. 1 regiment Royal Scots, 44 regiment East Essex, szkocki regiment Gordon Highlanders.

Każda jednostka miała swoją legendę bojową i tak sławny 10 regiment huzarów (Prince of Wales Own Royal), dragoni (Scots Greys) czy 6 regiment Inniskilling Dragoons.

            Jest 18 czerwca rano (niedziela), trzy miejscowości, które na stałe będą związane z bitwą. Są to: La Bell Alliance, Mont Saint Jean i Waterloo. Tego dnia obaj wodzowie niezwykle starannie przygotowywali swoje wojska do krwawej walki. Po deszczowej nocy w pierwszych promieniach słońca starano się jakoś wysuszyć przemoczone mundury. Głównodowodzący ks. Wellington sam dopilnował rozstawienia własnych wojsk, które składały się z zaprawionych w bojach żołnierzy i dobrze wyszkolonych. Zwłaszcza znakomity był 95 regiment strzelców (Rifles) wyposażonych w gwintowane sztucery, „baker”, w ciemnozielonych mundurach. Przed kilku laty TVP emitowała filmy o przygodach por. Sharpe’a i żołnierzach tego regimentu jeszcze w bitwach na terenie Hiszpanii. Jest także 42 regiment Black Watch, to Szkoci odważni i uparci w boju i wielu innych żołnierzy.

            Wszystkie piesze jednostki, które wymieniłem, to elitarne i najlepsze w całej armii angielskiej, bitne oddziały o najwyższym morale. Tak samo było z Brygadą Gwardii dowodzoną przez lorda Somerseta, która miała 1220 szabel i była najlepiej wyszkolonym związkiem jazdy w kawalerii angielskiej. Zresztą byli to znakomici dragonii, huzarze o których mamy jak najlepsze opinie. Byli Karabinierzy, pułk belgijski i 2 pułki holenderskie, 3 regiment Huzarów Królewskich Legionu Niemieckiego. Wyliczam tylko niektóre jednostki, a przecież było ich sporo. Można w literaturze bitwy odnaleźć wszystkie pułki i regimenty, które wzięły udział w historycznej bitwie, a także nazwiska dowódców i oficerów.

 

Mam pytanie, wiemy jak zakończyła się bitwa, kto brał udział w strasznej w końcu batalii, która zakończyła panowanie cesarza Napoleona I Bonaparte. Często jesteśmy po stronie słabszych, bo biorąc pod uwagę potencjał Francji, a wszystkie siły koalicji antynapoleońskiej, wychodzi, że pozostawiona sama sobie Francja nie była w stanie po tylu klęskach wygrać z prawie całą Europą.

 

– Wellington tak ustawił wojska, żeby mogły blokować drogę w kierunku Brukseli, a także uniemożliwiały oskrzydlenie od zachodu. Podzielił też swoją armię na trzy części. Jedna była wysunięta daleko na zachód dowodzona przez Lorda Hilla, w centrum między drogami do Nivelles i Genappe swoje oddziały trzymał młody Wilhelm książę Orański i trzecie na wschodzie, gdzie dowodził gen. Piston. Było to najsłabsze miejsce, bo specjalnie zostawione dla Prusaków, którzy mieli nadejść. Jest tak dobrze opisana cała bitwa ze wszystkimi szczegółami, więc wymieniam tylko ważniejszych uczestników, bo niemożliwością jest pisać o wszystkich. Za dużo trzeba na to przeznaczyć miejsca, którego nie mamy dużo.

            Na przedpolu gwardii angielskiej stał nieduży zamek Hougoumont razem z dużą farmą i ogrodem. Teren dookoła był zadrzewiony sadem owocowym. Wellington domyślił się, że ten teren może być bardzo ważny, dlatego postanowiono obsadzić to miejsce dużą ilością doborowego wojska. Kpt. Macdonell był dowódcą obrony z 2 regimentem Gwardii.

        Właściwe wojska francuskie rozpoczęły bitwę od ataku na zameczek, który zaczynał być najważniejszy. Piechota francuska ponosiła duże straty zanim dotarła pod mury. Mimo, że rozbito bramę, żaden Francuz jej nie przekroczył. 2 dywizje cesarskie musiały ustąpić z dużymi stratami, a to dopiero było preludium do właściwej bitwy, która rozpoczynała się wzdłuż szosy idącej do Brukseli. Marszałek Ney wysyła do boju cały I korpus złożony z 4 dywizji po 4 pułki w każdej – to 17 tys. żołnierzy, a 72 armaty zmiękczają angielską obronę. Front korpusu marsz. Neya liczył 1200 metrów i na wszelki wypadek stała z tyłu 12 dywizja jazdy ciężkiej. O 13.00 godz. Napoleon daje rozkaz do natarcia. Walki toczą się wokół dwóch farm La Haye Saint i Papelott, to obronne miejsca, zbudowane z kamieni. Walki są bardzo zażarte, w trakcie ataku ginie gen. Piston, bez przerwy szarżują francuscy kirasjerzy, dragoni i szaserzy.                                                                                                                     

            Dowódca angielskiej kawalerii Lord Uxbridge postanawia rzucić do boju brygadę ciężkiej jazdy gwardii Lorda Edwarda Somerseta. W pierwszym rzucie 1 regiment dragonów gwardii (Dragoons Guards) 529 szabel ppłk Fullera, w drugiej linii 1 regiment gwardii (Life Guards) 227 ludzi mjr Ferrior, 2 regiment gwardii (Life Guards) 232 ludzi mjr Lygona Trzecią linię tworzy regiment królewski gwardii (Royal Horse Guards) 239 ludzi pod ppłk Elley. Zaraz potem po drugiej stronie drogi ruszyła 2 brygada jazdy ciężkiej gen. Ponsonby’ego,  mając 6 regiment irlandzki (Inniskilling Dragoons) ppłk Muttera – 397 ludzi, następny jest 1 regiment dragonów królewskich (Royal North British Dragoons) ppłk Hamiltona w składzie 391 szabel, to słynni Scots Greys. Właśnie ich malowano najczęściej i oni są eksponowani w filmach, kiedy podczas ataku wrzeszczą „Scotland for ever!”, czyli (Szkocja na zawsze). To nie koniec, na prawo szły 2 regimenty z Household Brigade. Tych kilka regimentów gwardyjskich w 2400 ludzi i koni szarżowało rozbijając po kolei pułki francuskie. Zastanawia mnie, dlaczego tak łatwo szło Anglikom, gdy atakowali własną jazdą, którą rozbijają francuskie dywizje Allixa, Donzelota, a także Marcogneta. Brygady jazdy angielskiej dochodzą nawet do zgrupowania artylerii, której część armat zabierają.

 

Jaka jest odpowiedź Napoleona, bo niepodobna żeby sukces angielski już na początku bitwy miał takie skutki?

 

– Dowódca lekkiej jazdy gwardii cesarskiej gen. Lefebvre – Desnouettes uderza 19 szwadronami, wśród nich jest 2 pułk lansjerów gwardii gen. De Colberta, gdzie służą nasi wspaniali szwoleżerowie płk Jana Pawła Jerzmanowskiego w sile 704 ludzi i pułk strzelców konnych Lallanda mający 1267 ludzi.

            Te brygady jazdy angielskiej, które poszły do szarży zostały zaskoczone przez jazdę lekką, zwłaszcza lansjerów uzbrojonych w lance, które w szarży dziesiątkowały szwadrony ciężkiej jazdy angielskiej. Z dwóch brygad powróciło mniej niż 50%, zginęła większość oficerów, wielu było rannych. Z 1 brygady lorda Somerseta liczącej 1227 jazdy po szarzy powróciło 618 żołnierzy. Natomiast 2 brygada z 1173 ludzi straciła 613 żołnierzy. Haugoumont broni się nadal,La Haye Saint także, przecież artyleria francuska nie powinna zostawić z tych pseudo twierdz całego kamienia na kamieniu. Falowe ataki powodowały po obu stronach olbrzymie straty, wszędzie leżały tysiące trupów i rannych bez żadnego efektu dla cesarskich.

 

Jak Napoleon się zachowa, bo czas ucieka, a Prusacy są już niedaleko. Przecież musi wiedzieć, że jeśli natychmiast nie pokona ks. Wellingtona, to może przegrać.

 

– Tak, cesarz wie o tym, ale po popełnieniu już tylu błędów, tylko natychmiastowa akcja musi być podjęta. Cesarz bardzo cierpi, zwija się z bólu i musi chociaż chwilę odpocząć. W czasie niedyspozycji Napoleona, marsz. Ney źle oceniając sytuację rozpoczyna szarżę wielu pułków jazdy, która musi przynieść rozwiązanie przed nadejściem pruskich wojsk. Ponad 15 tys. kawalerii uderza na czworoboku angielskiej piechoty, która ma się dobrze, a nie jak sądzono po francuskiej stronie, że jest bliska załamania i w odwrocie.

            W historii napoleońskich wojen niewiele było szarż prowadzących z takim rozmachem. Jednak cały wysiłek jazdy francuskiej poszedł na marne. Anglicy utrzymali swoje pozycje mimo ogromnych strat, ale Napoleon przez błędy Neya stracił jeszcze więcej. Wellington jak sam pisał, armia, którą dysponował przed godz. 11.00, po 18.30 została zredukowana do połowy, ale i ta reszta była w strzępach. Tak niewiele brakowało Francuzom do rozbicia nieprzyjaciela i zwycięstwa.

 

Patrzymy na obraz, to na nim jest właśnie akcja 2 pułku Lansjerów pod Waterloo!

 

– Właśnie tak chciałem pokazać w szarży płk Jerzmanowskiego i jego szwoleżerów najwierniejszych z wiernych, którzy są z lewej strony, granat z amarantem, po prawej ułani holenderscy czerwień z granatem. Przekonał się cesarz Napoleon za późno o sympatii polskich żołnierzy, którzy cesarza nigdy nie zawiedli i co ważniejsze nie zdradzili. Polacy ponieśli spore straty, nawet płk Jerzmanowski został ranny. Napoleon, gdyby zaczynał jeszcze raz wojny na wschodzie Europy pewnie inaczej potraktowałby Polaków, nasze aspiracje i naszą wolność.

            Zaczynały się, co prawda jeszcze daleko pojawiać się pierwsze pikiety Prusaków, którzy nie mieli prawa pojawić się pod Waterloo. Wojska, które prowadził feldmarszałek Gebhardt-Leberecht von Blücher dotarły Lasu Paryskiego skąd przybyłe baterie ostrzelały Fichermont ze znajdującą się tam kawalerią francuską. Około godz. 18.00 siły pruskie liczyły już trzy razy więcej żołnierzy. Francuzi musieli się w końcu wycofać. Napoleon podesłał na pomoc młodą gwardię, która po krwawych walkach zdobyła Plancenoit i odrzuciła Prusaków na kilkaset metrów od zabudowań. Była już 19.00 godzina i na głównym polu Napoleon gotował do ataku Starą Gwardię dowodzoną przez gen. hr Antoine Drouot w celu pobicia ks. Wellingtona.

 

Ile jeszcze istnieje szans na zwycięstwo francuskie, czy widoczne coraz bardziej oznaki kryzysu można cofnąć?

 

– Tak, wszystko jeszcze było do wygrania, gdyby  marszałek Grouchy zatrzymał Prusaków uderzając w nich, wtedy natarcie gwardii mogłoby rozbić główne siły angielskie i sojusznicze oddziały niemieckie, holenderskie i belgijskie. Sytuacja Napoleona była zła, ale wierzono jeszcze w zwycięstwo, a wiarusy gwardii idące na pozycje wyjściowe o godz. 19,30 krzyczeli „Vive L’Empereur!”, co wszystkich podtrzymywało na duchu. Warto jeszcze w tym miejscu przypomnieć, że: „Fortuna i historia mają to do siebie, że nigdy nie wybaczają błędów popełnianych przez ludzi wybitnych w momentach przełomowych”

 

Czy Stara Gwardia we Francji to świętość?

 

– W bojowym duchu bataliony gwardii ruszyły i przez 400 metrów towarzyszył im cesarz potem zdjął kapelusz i z odkrytą głową pozdrawiał swoich wiernych weteranów. Marszałek Ney prowadził dalej swoich zuchów aż do momentu, gdy dostali się pod morderczy ostrzał baterii angielskich. Ks. Wellington doskonale przygotował się na to uderzenie ściągając posiłki z kierunku skąd przybywali pruscy alianci. Straszne ciosy spadały na żołnierzy cesarskiej gwardii, którzy szli nadal. Pod marszałkiem Neyem ubito piątego konia.

            Jednak najgorsze miało nadejść, otóż najlepsze regimenty angielskie leżały na ziemi i z daleka wyglądało to na poległych. Kiedy Francuzi zwolnili kroku angielski 1 batalion Colborna powstał i oddał salwę wprost w twarze gwardzistów, masakrując najbliższych. Ney rzucił kirasjerów, którzy uwikłali się w bezpardonowe zmagania. Ciężkie chmury zawisły nad Anglikami, ks. Wellington liczył tylko na nadejście Blüchera lub nocy. („Give me Blücher or give me Night”) Armia angielska topniała w oczach, najlepsze regimenty szkockie ginęły bez słowa skargi. Na ziemi leżały tysiące ludzi, a przecież wytrzymałość najlepszych miała swoje granice. Raptem na lewym skrzydle zabrzmiał pełen rozpaczy, straszny okrzyk: „La Garde recule!” („Gwardia ustępuje!”). Wszyscy Francuzi szukali wzrokiem gwardię, która w dymie, wśród wybuchów, zostawiając setki zabitych i rannych powoli cofała się, załamały się waleczne do tej pory kolumny francuskie, które nigdy nie widziały, żeby gwardia się cofała.

            Pułki jazdy powoli, ale i oni zaczynają zawracać konie. Tam gdzie są Prusacy bitwa ciągle wrze i nie pomaga nawet trzykrotna przewaga, Francuzi twardo się bronią. Pod La Belle Alincezostał otoczony 1 bat. 1 Pułku strzelców pieszych gwardii gen. Cambronne’a. Gen. Lord Hill łaskawie wzywa do poddania „Gwardia umiera, ale nie poddaje się”, odkrzyknął bohaterski dowódca. Istnieje też bardziej kontrowersyjna, trochę ordynarna wersja, ale w tej sytuacji całkowicie usprawiedliwiona, chodzi o wykrzyczane  słowo „Merde!”,     które ze zrozumiałych względów nie będę tłumaczył. Po chwili gen. Cambronne ginie, tak samo jak pozostali oficerowie i żołnierze. Tak w strumieniach krwi bohaterów rodziła się wieczna legenda, która przetrwała do naszych czasów.

 

Jak widzę w bardzo dramatycznych okolicznościach kończ się epoka napoleońskiej Francji.

 

– To było do przewidzenia, zawzięci Prusacy ścigają francuskie oddziały przez całą noc, aż do granic Francji.  Dochodzi godz. 21.30, kiedy wojska cesarskie w panice uciekają z pola bitwy. Artylerzyści i taboryci odcinają konie z zaprzęgów i każdy, kto jeszcze jest żywy próbuje ratować życie. Nikt nie przypuszczał, że bitwa zakończy się kompletną klęską i zagładą armii. Wszystkie sojusznicze wojska ruszyły w pościg za francuskimi  oddziałami

            Już na drugi dzień wszyscy obwiniali marszałka Neya, który zmarnował w bezsensownych szarżach cesarską kawalerię, zamiast podciągnąć artylerię i salwami roznieść czworoboki piechoty, a dopiero potem poprowadzić szarże, które mogły tylko dobić wroga. Także zgrupowanie jazdy marszałka Grouchy’ego, że nie powstrzymali Prusaków lub, że nie zjawili się pod Waterloo. Napoleon szukał śmierci, lecz najbliżsi wsadzili cesarza do karety, która wodza odwiozła w bezpieczniejsze miejsce. Starano się umożliwić Napoleonowi wyjazd do Ameryki, ale wszystkie porty zostały zablokowane przez Royal Navy. W dniu 15 VII cesarz wszedł na pokład okrętu liniowego H.M.S. „Bellerphon” oddając się w ręce angielskich marynarzy. Następnie przewieziono Napoleona na fregatę „Northumberland”, która 15 X dopłynęła do położonej daleko na Atlantyku wyspy Świętej Heleny, na której pozostał aż do śmierci w 1821 roku.

            Przed laty Muzeum Historii w Dukli wystawiało moje obrazy. W katalogu napisałem wówczas, że okres napoleoński charakteryzował się tym, że w tak krótkim czasie, wydarzyło się tak wiele, co wielokrotnie znalazło swoje odbicie w moim malarstwie.

            Nikt nie przypuszczał, że Polacy zostaną z cesarzem na dobre i na złe przez 18 lat. Okażą się także najwierniejszymi żołnierzami Napoleona. Wierniejsi nawet od wielu Francuzów. Wszystko zaczęło się, kiedy młody generał Bonaparte podpisał zgodę na tworzenie legionów polskich we Włoszech.

 

Wydarzenia, o których rozmawialiśmy, czy były ostatnim spotkaniem bitewnym cesarskiej Francji z wojskami koalicji?

 

– Nie, ostatnią bitwą kampanii i epopei napoleońskiej było starcie pod Rocquencourt 1 VII 1815 roku, gdzie gen. Remy – Joseph – Isidore Exelmans pobił pruską dywizję jazdy.

            Chciałbym namalować obraz o tej ostatniej batalii niezwykle barwnej epoki, której koniec był i tak o niebo lepszy niż krwawy początek rewolucji i zmian, które potem nastąpiły.

            Jeszcze w XVIII wieku, gdy gilotyny pracowały pełną parą, mroczne czasy Robespierre’a i jemu podobnych zatrzymały na wiele lat postęp Francji. Nawet czasy prosperity cesarskiej Francji Napoleona nie mogły odrobić straconych lat i straconych tysięcy ludzi często w bratobójczych walkach. Gdyby skutki rewolucji nie były tak opłakane wojska łatwiej i szybciej pokonałyby armie kolejnych antyfrancuskich koalicji. Jedno było tylko wspaniałe, że oto otworzyły się wielkie szanse dla zdolnych ludzi, którzy nie musieli należeć do starego porządku, aby awansować nieraz bardzo wysoko.

            Na zakończenie muszę dodać, że za każdym razem kiedy spotykam się z ciekawymi ludźmi, często także pasjonatami „Wielkiej Armii”, którzy są na wystawach, inscenizacjach historycznych czy podczas moich pobytów wśród żołnierzy. W obozie, gdzie czasami rysowałem na żywo lub jak na zdjęciu siedząc na stercie kamieni udzielając wywiadu dla Telewizji Regionalnej Wrocław w trakcie bitwy nad Kaczawą (Kazbach) i w wielu innych miejscach.

            Wracając do historii, po paru latach już po śmierci cesarza w nagrodę narodziła się legenda, a kult Napoleona osiągnął apogeum i wbrew intencjom nieprzyjaciół gwiazda „Cesarza” błyszczy i świeci bardzo wysoko, a liczne dzieła sztuk wszelakich sławią Jego czasy.             

 

            Twoja pasja Napoleonem jest znamienna i przez 49 lat jesteś zwolennikiem cesarza i Jego żołnierzy, malując ich w różnych walkach. Czy wart było tracić tyle czasu?

 

– Warto z powinności i nie o nagrody tu przecież chodzi, tylko o honor. Nie mogłem być gorszy w sztuce od szwoleżerów w boju, którzy stali się symbolem wojskowej wierności złożonej przysiędze. Dobrze się stało, że Muzeum w Krośnie zorganizowało piękną wystawę „My z Napoleonem”, gdzie razem z reliktami napoleońskiej epopei pokazano moje obrazy, których zapewniam, że można pokazać dużo więcej. Jednak wystawa była niezwykle ciekawa i jak sądzę spełniła swoje zadanie. Dzisiejsza rozmowa w 200-lecie bitwy pod Waterloo   podkreśla typowy polski honor i męstwo, które możemy oglądać na kilku obrazach.

 

            Z ostatniej chwili.  Po procesji „Bożego Ciała” 4 VI obejrzałem stary włoski film „Waterloo” z 1970 roku w znakomitej obsadzie, gdzie Napoleona zagrał Rod Steiger, ks.Wellingtona Christoph Plummer, a króla Ludwika XVIII sam Orson Welles.

            Film zrobiony w klasycznym stylu bez komputerowych jeszcze animacji i efektów specjalnych, ale jakże piękny od strony batalistycznej, nic mnie tam nie raziło, czy na bliskim planie, albo w oddaleniu, widać było pełne mistrzostwo – ludzie i konie zagrali wspaniale, a szarże kawalerii z dwóch stron, to majstersztyk sztuki filmowej. Przeżyłem wspaniały film, który pozostawił na mnie wielkie wrażenie, które być może zakończy się obrazem. Pamiętam jeszcze film o taki samym tytule „Waterloo” Sergiusza Bondarczuka, który nasza telewizja powinna także pokazać w okrągłą rocznicę bitwy. Takie filmy super produkcji robione nawet dawno zapadają głębiej w ludzką pamięć podobnie jak tego typu obrazy w sztuce. Za miesiąc znajdziemy się po raz drugi w Hiszpanii, tym razem pod Talavera del-la Reina.

 

W prezentowanej galerii zobaczymy:

 

1. „Szarża szwoleżerów i lansjerów holenderskich 2 Pułku pod Waterloo” 18 VI 1815 – ol. pł. 77,5×127 cm (1998) nr inw. 547

2. „Waterloo – koniec epopei” 18 VI 1815 – karton akw. 69×100 cm (1980) nr inw. 147

3. „Napoleon wśród Polaków pod Arcis – Sur – Aube” – 1814, ol. pł. 80×67 cm (1992) nr inw. 380

4. „Szwadron Elby” – ol. pl. 67×78,5 cm (1998) nr inw. 536

5. „Vive L’Empereur! – atak gwardii” – ol. pł. 77×126 cm (1992) nr inw. 385

6. „Boryan – Bac 1814” – ol. pł. 72×61 cm (1986) nr inw. 254

 

Czytaj również – (Galerie):

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego, część 22 „Rokitna – 1915″

Stanisław Eugeniusz Bodes –„Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – cześć 21: „Kircholm –  1605″

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 20: „Wawer – 19 II 1831”.

Stanisław Eugeniusz Bodes –„Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 19: „Tursko Wielkie – 1241”

 

oraz

 

Wydania specjalna – (Galerie):

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne cześć 6: Tatarskie najazdy „Bar – krwawa kolęda” 1666 r.

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne nr 5 – W 100 – rocznicę wybuchu I Wielkiej Wojny Światowej” – 1914 – 1918.



Zdjęcia:

Zofia Bodes, Stanisław E. Bodes

Wywiad:

Marek Ambroży Kitliński

Opracowanie:

Stanisław E. Bodes i Marek A. Kitliński