29 marca 2024

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 46 „Bitwa pod Domanicami” – 10 IV 1831

W 19 części cyklu omawialiśmy bitwy pod Wawrem i Dębem Wielkiem, teraz przychodzi kolej na walki pod Jędrzejowem i Domanicami. Gdzie polscy żołnierze szli za ciosem, rozbijając następne oddziały armii carskiej. Gdyby w polskim sztabie była większa wola walki, pobite by zostały główne siły wroga, którego resztki z łatwością pogonilibyśmy do granicy.

Reklamy

 

186 lat temu…

 

Czy wiosenna ofensywa mogła się udać? Czy wojska polskie użyte do tej operacji były wystarczające?

Reklamy

 

            Siły użyte do akcji, rzeczywiście mogły być większe, ale nic to nie daje, gdy baran lwami dowodzi, lepiej jest odwrotnie. Znakomity oficer sztabowy, jakim był płk Ignacy Prądzyński, który wspólnie z płk Chrzanowskim przygotowali świetną ofensywę. I gdyby wódz naczelny trzymał się tylko tego planu, świętowalibyśmy niejedno zwycięstwo. Zawinili najważniejsi dowódcy z samej góry i z pierwszych stron gazet. W każdym innym kraju, każdy oficer odpowiadał karnie za tchórzostwo, a także za brak umiejętności, czy powolność graniczącej ze zdradą. Już 31 III odniesiono dwa zwycięstwa, a dzień później następne 1 IV pod Jędrzejowem, gdzie Rosjanie próbują stawić kolejny opór. Lecz szarża 2 szwadronu 4 Pułku Ułanów prowadzona przez kpt. hr. Władysława Zamoyskiego z pomocą piechoty zmusza wroga do dalszego odwrotu.

Tego dnia zdobyto chyba najcenniejszą rzecz. Gen. Jan Skrzynecki dostał dokumenty, które znaleziono przy zabitym adiutancie gen. Rosena o wszystkich rozkazach feldmarszałka I. Dybicza. Ta niezwykła gratka, którą Polacy mogli wykorzystać w 100% atakując śmiało, jak to pięknie przewidział płk Prądzyński. Była w tym czasie wielka szansa rozbicia wszystkich wojsk carskich w tym rejonie?

 

Co na to gen. Jan Skrzynecki?

 

            Po ciężkich ranach gen. Chłopickiego w bitwie grochowskiej, dostaliśmy ze wszystkich oficerów najgorszego, który zepsuł wszystko. Poznałem dość dobrze tego oficera do czasu bitwy pod Grochowem, kiedy to był niezłym żołnierzem i oficerem. Jednak, gdy został wodzem naczelnym, zmienił się diametralnie. Oczywiście, nawet mając plany rosyjskiego sztabu nie chciał słyszeć o bitwie z Dybiczem. Już wtedy w normalnym czasie powinien zostać zdjęty ze stanowiska. Porażony dziwna obsesją, nawet dalszy marsz na wroga uzależniał od zapewnień sztabowców, że nic mu nie grozi. Istnieje gorzka refleksja o wyczynach głównodowodzącego. Chodzi o zdolności taneczne, a dokładniej o kontredans, którym zamierzał tańczyć z feldmarszałek I. Dybiczem. Ową kompromitującą wykładnię „Jak on do przodu, to ja do tyłu, jak on do tyłu, to ja się posunę do przodu”. To są cytowane na gorąco słowa gen. Skrzyneckiego. Zgroza ogarnia człowieka, gdy taki za przeproszeniem ”kretyn” (to dzisiejszy epitet) posyła na śmierć tysiące własnych żołnierzy. Całe szczęście dla powstania, że zgodził się oddać pod komendę płk Prądzyńskiego niewielkie siły do ataku pod Iganiami i Domanicami. Dlatego też, nigdy nie został moją ręką namalowany. 

Nadarzyła się okazja pobicia grupy gen. Sieversa brygady, którą tworzył pułk huzarów i pułk ułanów, których napotkano pod Domanicami 10 IV 1831 roku. Szybki marsz Polaków został zarządzony natychmiast po otrzymaniu zgody naczelnego wodza. Prądzyński obawiając się zmiany rozkazów przez gen. Skrzyneckiego wyruszył natychmiast.

 

Pod Domanice, gdzie stoją Rosjanie. Czy ilość żołnierzy po polskiej stronie wystarczy, żeby odnieść zwycięstwo?

 

            Bitwę, o której będę opowiadał, poprzedziły świetne manewry Polaków. W bitwie pod Iganiami płk Prądzyński rozbija Rosjan i prowadzi pościg za gen. Grigorijem Rosenem. Jazda gen. Łubieńskiego i brygada piechoty dywizji ścigają nieprzyjaciół, co chwila dopadając do grup carskich żołnierzy, którzy od razu składali broń i poddawali się.

W Mińsku zagarnia tabory i dalej goni przed sobą sołdatów, którzy rzadko stawiają opór. Przed nami bitwa pod Domanicami, płk Prądzyński wzywa d-cę 2 P. Ułanów ppłk M. Mycielskiego i podaje mu huzarów na śniadanie. Gen. Kicki idzie w drugiej linii zapewniając posiłki w razie krytycznej sytuacji. Ułani mają naprzeciw dwa razy więcej przeciwników, lecz dla naszych ułanów od początku powstania, to nie nowina.

Rusza szarża całego pułku, na czele ppłk Mycielski i reszta oficerów. Błyskawicznie dopadli huzarów, których skłuto lancami i pocięto szablami-wszystko trwało 20 minut i jest po walce. Efekt jest taki, że wzięto 300 jeńców nie licząc zabitych, ponadto 150 koni pada łupem. Ułani maja 4 poległych i dużo rannych. Tylko ten jeden szczegół świadczy, jakimi żołnierzami byli ułani.

Zaraz po szarży, szczęśliwy ze zwycięstwa płk Prądzyński podjeżdża do ppłk Mycielskiego z gratulacjami, ale widząc jego podziurawiony mundur, pyta o rany. Lecz młody ppłk tak chudy, że kazał sobie wywatować mundur, dowcipnie odpowiada „Nie! Szukano mnie, ale nie znaleziono”. Takie odpowiedzi zawsze zapadały w żołnierską pamięć, przynosiły popularność, a także uwielbienie dla takich oficerów.

 

Jak przeciętnie wyglądają ułani w powstaniu listopadowym? Co rozróżnia poszczególne pułki od siebie, że inni nie mogą się pomylić?

 

            Często, zwłaszcza w Internecie różni słuchacze zabierają głos, nie mając o historii większego pojęcia, sadzą się, więc na znawców, gdy tymczasem to widać od razu, że te wiadomości są szczątkowe. Gdy jeszcze robili to z sympatią dla przeszłości czy bohaterów, to wszystko w porządku, ale jest pewna grupa, która jest przeciwna prawdzie historycznej i ich częste opluwanie polskiej tradycji jest rozpoznawalne już z daleka. Wracając do pytania, odpowiedź jest dość prosta, mimo, że mundury wszyscy mają takie same. Przed powstaniem poszczególnych ułanów różniła np. maść koni, czy kolorowe dodatki do mundurów, które są przecież wszystkie granatowe. Każdy pułk ma różne barwy i to one powodują, że możemy odróżnić każdego ułana i do jakiego pułku przynależy. Po czym rozpoznajemy pułki:

Więc góra czapy, otok,            kołnierz, wyłogi i rabaty wyłogów, mankiety, poły kurtek i lampasy. Dochodzi jeszcze proporzec i pas na czapraku. Podam 4 pierwsze pułki ułanów, jakie miały barwy na podanych częściach mundurowych i tak:

 

1 Pułk Ułanów – barwy karmazynowe – konie gniade

2 Pułk Ułanów – barwy białe – konie siwki

3 Pułk Ułanów – barwy żółte – konie kasztanowate

4 Pułk Ułanów  – barwy niebieskie – konie kare

 

Dobrze to widać na obrazie „Rewia ułańska pod Łeczną-1829 roku”, na którym są wymienione cztery pułki. Jak widzisz jest to dość łatwe, trzeba tylko dobrze zapamiętać, a najlepiej mieć taki obraz przed oczami. Trzeba także wiedzieć, że w czasie wojny nie są przestrzegane rygorystycznie wszystkie wymogi czasu pokoju. Właśnie w trakcie powstania        listopadowego powstało sporo nowych pułków jazdy, które chociaż mają swoje barwy, należy także brać pod uwagę ich dowolność, zwłaszcza pod koniec walk, kiedy mundury zmieniały właścicieli.

 

            Wspaniałe zwycięstwa powstańczej armii, kiedy od początku bijemy Rosjan pod Stoczkiem, Grochowem, Wawrem i Dębem Wielkiem, a teraz kolejne dwa zwycięstwa. Więc jak to jest?

 

            Dobrze, że o to pytasz. Sam widzisz ile było sukcesów, a ile być jeszcze mogło, gdyby dowództwo stanęło na wysokości zadania. Niestety po tych świetnych zwycięstwach dzięki błędom gen. Skrzyneckiego nastąpi najgorsza klęska pod Ostrołęką i to będzie definitywnie początek końca powstania. Dojdzie jeszcze do wielu mniejszych bitew i potyczek, wybuchnie powstanie na Litwie (za późno) i nieudany całkowicie zryw na Podolu i Wołyniu. Ale to już inne wydarzenia i nie będziemy teraz zasmucać się tragedią żołnierzy i ludności w obliczu przewidywanej klęski.

Tymczasem odniesiono kolejne zwycięstwo, zdobyto sztandary, wielkie ilości broni, kolumny jeńców carskich świadczą o triumfie oręża polskiego, dziesiątki bohaterów z dumą patrzy na wiszące na piersiach ordery „Virtuti Militari”. Żołnierskie żołądki zapełniają się frykasami z zapasów carskich magazynów, które padły łupem naszych chwatów.            Trzeba się cieszyć chwilą, jaką nam dała historia, a na żale przyjdzie czas potem.

 

Ciekawi mnie jak przystępujesz do malowania, to czy ładunek emocjonalny pomaga, czy przeszkadza?

 

            Najczęściej adrenalina, ale ta pozytywna, jest motorem do najbardziej skomplikowanego działania twórczego, którego nie zatrzyma byle, jaka przeszkoda, czy ludzka zazdrość. Staram się być zawsze podbudowany psychicznie zwycięstwami naszych przodków, wtedy inaczej się maluje. Zasiadam przed obrazem z większą ochotą, kiedy spod pędzla pojawiają się postaci rycerzy lub żołnierzy w walce, te pokrwawione głowy, uniesione w górę ramiona, następuje dodatkowa mobilizacja i koncentracja uwagi. Ma to wpływ, że w danej chwili rzeczy widziane w myślach o wiele łatwiej przechodzą na płótno czy karton. Nawet długotrwała praca nad bitewnym obrazem staje się przyjemnością, którą trudno jest jednoznacznie określić.   

Oczywiście obrazy są podzielone na różne grupy tematyczne, które klasyfikują powstały obraz, jako całość, chociaż są i takie, że trudno jest „ugryźć” temat, ale to problem całkiem innej natury. Ważne, żeby obraz batalistyczny miał w sobie coś z epoki, w której toczy się akcja, lub żeby był jak najbardziej prawdziwy i pełen ekspresji, która jest nieodzowna przy malowaniu takich obrazów.

 

Czy Domanice są warte zapamiętania?

 

            Myślę, że tak, warto wiedzieć o takiej bitwie, gdzie opatrzność czuwała nad naszymi żołnierzami. Nie raz i nie dwa spotykałem się z historią na polach bitewnych, na których wbrew logice zwycięstwa nielicznych Polaków przekreślały wszelkie wyliczenia sztabowców, czy historyków. Zadaję sobie ponowne pytanie? Co w tym jest, że mając przed sobą masy wrogich żołnierzy, potrafili Polacy pogonić tamtym „kota” i jeszcze ponieść bardzo małe straty własne.

Napoleon wiedział o tym instynktownie i dlatego do końca otaczał się polskimi żołnierzami, gdy przychodziły złe terminy. Nawet na pierwszym wygnaniu 100-osobowy szwadron szwoleżerów zapewniał cesarzowi bezpieczeństwo.

 

Czy ułani powstania byli elitą wojska polskiego?

 

            Może nie trzeba tak stawiać sprawy. Owszem stare pułki ułanów należą do elitarnych jednostek, wspaniale wyszkolonych, którym nie mogą dorównać świeżo powstałe oddziały, chyba tylko w męstwie. Bowiem 5 Pułk Ułanów, czy każdy następny pułk, tylko w bitwie nadrabiano braki szkoleniowe odwagą. To był normalny element współzawodnictwa, nawet w obliczu śmierci, która nie powstrzymywała ochotników i uzupełnienie do tych sławnych i bojowych pułków.

Zastanawiam się, czy dzisiejsza młodzież może brać wzorce z takich ułanów?

 

            Z pewnością tak, każda grupa młodych, zwłaszcza, która już siedziała na koniach, czy będzie w przyszłości siedzieć na koniu, powinna brać pełnymi garściami wzorce z dawnych żołnierzy różnych formacji kawaleryjskich, bo to godne i zgodne z dawnym honorem, a dzisiaj i zdrowe fizyczne zajęcie, które młodym ludziom wyjdzie tylko na dobre. A jeśli kiedyś znajda się w grupie rekonstruktorów historycznych wydarzeń, przeżyją wtedy niezapomniane chwile uczestniczenia w wielu imprezach i przygodach.

Co by tu jeszcze dodać, chyba to, jak wziąłem kiedyś udział w programie prezentując kilka obrazów przed naszym muzeum, czego dowodem jest tych kilka zdjęć z ekipą TVP Lublin i Anią Dąbrowską.  Bardzo dawno zrobiłem projekt graficzny do akcji pomocy i zbierania cegiełek na „Szpital-Pomnik Matki Polki”, który został odnaleziony. Zdjęcie z Krystianem przy pięknym koniu i jeszcze dwa piękne foto-portrety mojej siostry Ireny.

 

Galeria:

 

„Bitwa pod Domanicami”-10 IV 1831, karton akw. 67×100 cm, (1990) nr inw. 340             

„Płk hr Wł. Zamoyski pod Jędrzejowem”- ol.-pł. 82×63 cm, (1993) nr inw. 419                               

„Lubartów 1831” ol.-pł. 71,5×61 cm, (1985) nr inw. 227

„Rewia dywizji ułanów pod Łęczną”-1829, ol.-pł. 84×134 cm, (2002) nr inw. 634

„W ariergardzie”- 1831, karton-akw. 44,5×70,5 cm, (1983 ) nr inw. 177

„Szarża strzelców celnych Grothusa”-1831, ol.-płyta 38,5×50,5 cm, (1994) nr inw. 446

„Jarmark ułański w Łęcznej”-1829, ol.-pł. 73×92 cm, (2003) nr inw. 647

 

 

Reprodukcje i zdjęcia: Zofia Bodes

Wywiad: Marek Ambroży Kitliński

Opracowanie: Stanisław E. Bodes i Marek A. Kitliński




Zobacz też:


Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 43 „Orsza – 1514”

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 44 „Świecin – 1462”

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 45 „Trzciana – 1629”

itd. do pierwszego numeru

 

Wydania specjalne – (Galerie):

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Sława i Chwała Bohaterom” – wydanie specjalne nr 11 – Jubileusz 50-lecia pracy twórczej nad historią oręża polskiego

Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Wydanie Specjalne nr 12 – „Pobojowisko 1000-lecia

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Wydanie specjalne nr 13 – „Huta Pieniacka 2017”

itd. do pierwszego numeru