10 grudnia 2024

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne cześć 6: Tatarskie najazdy „Bar – krwawa kolęda” 1666 r.

W lutym b.r. częściowo omówiliśmy pierwszy najazd Mongołów na polskie ziemie. Tym razem poświęcimy odcinek specjalny wydarzeniom, które miały miejsce na kresach, tam gdzie krzyżowały się drogi i kierunki tatarskich najazdów, które regularnie pustoszyły tereny pogranicza i województwa południowo – wschodnie.

Reklamy

 

Stanisław Eugeniusz Bodes

Z cyklu „Chwała Bohaterom”   

Reklamy

Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne cześć 6:

Tatarskie najazdy „Bar – krwawa kolęda” – 1666 r.

Reklamy

349 lata temu

 

O czym w tym wydaniu specjalnym poszerzymy swoją wiedzę i co oczy zobaczą?

 

– Zobaczymy obrazy z najazdów tatarskich z różnych lat czy miejscowości, kiedy tamtejsi mieszkańcy nie spodziewali się napaści. Tatarzy byli bowiem mistrzami w nagłych atakach, spadając na upatrzone miejsca niczym jastrzębie na zwierzynę.

            Większość tematów do wydarzeń, które namalowałem powstała po przeczytaniu różnych historii kresowych ludzi, którzy co roku doświadczali na własnej skórze wielu tragedii. Przez cały XVII wiek prawie zawsze brakowało wojska do ochrony granic. Często służbę pełniły oddziały magnackie, którzy swoje dobra obstawiali własnymi oddziałami zaciągniętymi za własne pieniądze. Zresztą każdy zamek, miasto czy osada z pogranicza miały swoich ludzi na wysuniętych czatach, które miały ostrzegać ludność przed napadem.

Prawie co roku w suchej porze letniej i zimą kiedy mróz skuł lodem rzeki, bagna i ziemię, umożliwiając w ten sposób łatwiejszy dostęp do osad lotnym czambułom, które niczym szarańcza najeżdżały z zadziwiającą regularnością.

 

Jak w takim razie toczyło się życie, gdy ciągle groziły niebezpieczeństwa?

 

– Przez lata nauczono się z tym żyć, rytm życia musiał zostać dostosowany do tatarskich napadów, które zmieniały kierunki byle tylko uderzyć z zaskoczenia. Wszystko w takich przypadkach polegało na tym, kto kogo przechytrzy. Pełno zresztą było w stepie Kozaków zaporoskich, którzy wypatrywali i ostrzegali pozostałych za pomocą specjalnych znaków, które przekazywały coraz dalej wiadomość o najeździe czambułów. W ciągu paru godzin wojsko i ludność byli ostrzeżeni na dużym obszarze, mając czas na przygotowanie obrony, zwołanie i mobilizację lokalnych sił. Także mieszkańcy, chronili się w warownych miejscach, albo uchodzili w lasy i na bagna, a także chowali się w sobie znanych tylko skrytkach, które zawczasu przygotowywali. Ukrywano też wszelkie zapasy, tak, że kiedy Ordyńcy przybywali do jakiejś wsi, nie znajdowali niczego, co było do jedzenia. Chyba, że zaskoczono ludzi podczas snu. Tatarzy, jak wiemy, swoje łupieżcze wyprawy organizowali często z głodu, bo na Krymie ciężko było się wyżywić

 

Jaka była polityka państw ościennych, które na wschodnich terenach przeprowadzały własne plany i często dochodziło do wojen między Turcją a Rzeczypospolitą?

 

– Żeby to ująć w skrócie, muszę czasami przedstawić pewne sprawy językiem ówczesnych ludzi, czyli opisywać niektóre przypadki w sposób taki w jakim toczyły się dawniej wydarzenia. Było np. tak, kiedy tylko Polska stawiała się Turcji w czasie pokoju, sułtan natychmiast spuszczał ze smyczy czambuły swoich Tatarów, które dokonywały napadów, niszcząc co się da i porywając tysiące ludzi w jasyr (niewolę).

            Kiedy zaś Polacy chcieli się odwdzięczyć tym samym, wtedy Kozacy dokonywali zbrojnych wypraw na swoich śmigłych czajkach, atakując wybrzeża tureckie nad Morzem Czarnym, świecąc pożogą w oczy samemu sułtanowi. Bardzo często Zaporożcy zapuszczali się także na Krym paląc ułusy tatarskie na swojej drodze.

            Były także najazdy na które Turcy nie mieli wpływu, bowiem zdarzały się przypadki, że to lokalny murza z własnymi ludźmi napadał na tereny położone nieraz daleko od Dzikich Pól. Także Kozacy z Siczy nie pytali o zezwolenie i dokonywali swoich wypadów, a że robili to dość często, więc dochodziło do oficjalnych wypowiedzeń wojny, które różnie się kończyły, gdy główne siły tureckie, czasami dowodzone osobiście przez padyszacha ruszały na Polskę.

 

Czy pamiętasz kilka chociaż wydarzeń kiedy dochodziło do wojen z różnych w końcu powodów, gdy wojskom tureckim towarzyszyli Tatarzy?

 

– To zrozumiałe. Sułtan turecki używał czambuły Tatarów jako straż przednią, która zabezpieczała przemarsz sił głównych, dostarczając także ważnych wieści o drogach, twierdzach i o rzeczy najważniejszej, czyli gdzie gromadzi się polskie wojsko, które może zagrozić wyprawie. Do zwiadu Tatarzy nadawali się najlepiej, dostarczając aktualnych wiadomości z pierwszej ręki. Polscy hetmani zawsze starali się zmniejszyć przyszłe straty stając z wojskiem na domniemanej trasie pochodu napadających. Wśród najgroźniejszych najazdów połączonych wojsk turecko – tatarskich należy wymienić wojny z Turkami lub najazdy Tatarów, które prowadził sam chan. Podam chociaż kilka najważniejszych wojen z udziałem dużych sił tatarskich, kiedy doszło do wielu ważnych dużych bitew: Cecora – 1620, obrona Chocimia – 1621, Martynów – 1624, Ochmatów – 1644, Żółte Wody – Korsuń 1648, Zbaraż – 1649, Podhajce – 1667, Kamieniec Podolski – 1672, Chocim – 1673, Lwów – 1675, Wiedeń – 1683, Podhajce – Hodów 1698.

 

Na dzikich Polach cisza,

Cisza przed burzą jest inna,

Ptaki ci znaki dają,

Płowa zwierzyna ucieka, nie zwlekaj!

Uderz w dzwon trwogi,

Co w kraj poniesie larum srogi.

 

    To jest fragment wiersza, który powstał z myślą o wystawie „Bitwy na Kresach XVI – XVII w.” jaka odbyła się na zamku w Golubiu – Dobrzyniu 2003 roku.

 

Musisz mieć brachu szczęście,

Żeby wyjść cało z opresji.

Nie dać się zdławić na arkan

I gdyby nie to,

Gdyby nie strasznej wojny oznaka,

Ta Polska byłaby dla Polaka.

 

             Druga zwrotka tego samego wiersza opowiada o trudnych losach mieszkających tam ludzi, ich odwadze i poświęceniu, a także o miłości do kresowej ziemi. Która jak widać ma w sobie dziwną moc, że mimo wielu niebezpieczeństw, przyciągała wszystkich, którzy nie zważając na nic, chcieli tam żyć.

            Ja również uległem urokowi kresów, chciałbym odwiedzić różne historyczne miejsca, które odpowiednio zrekonstruowane mogą przyciągać tysiące turystów, bo tereny są cudowne, będąc dawno temu krainą miodem i mlekiem płynącą.

            Gdyby tam powstały Grupy Rekonstrukcji Historycznej, ale takie z prawdziwego zdarzenia zgodnie z historią, to sukces turystyczny byłby murowany. Całe tereny południowo- wschodnie aż do Chocimia i Kamieńca, to jeden wielki skansen historyczno – folklorystyczny. Wielka szkoda, że dotąd nie wykorzystany.

            Już oczyma wyobraźni widzę Kozaków pieszo i na koniach, Tatarów a także polskie różne formacje husarii, pancernych, które były czymś bardzo naturalnym w tamtym pejzażu, który działał na ludzi niczym magnes lub uświęcone historią miejsca. Gdyby można zrobić wystawy batalistyczne w kilku miastach, pewnie tłumy ludzi przyszłyby oglądać obrazy z historii, której nie znają.

 

Wiem, że w historii Kresów było wielu bohaterskich żołnierzy i dowódców, którzy zapisali się jak najlepiej w naszej pamięci?

 

– Do największych pogromców tatarskich należeli zwłaszcza dwaj hetmani, którzy wielokrotnie odnosili zwycięstwa. Byli to hetman Stanisław Koniecpolski i Jan Sobieski. Za to wielu było rotmistrzów, którzy w historii należeli do elity, to o nich mówiono jako o najlepszych zagończykach. Warto dla wiecznej pamięci przytoczyć chociaż kilka nazwisk, żebyśmy mogli ich bardziej zapamiętać. Jakub Pretficz, to od niego wzięło się powiedzenie „Za pana Pretficza wolna o Tatar granica”, Odrzywolski, Bałłaban, Złotopolski, do nich należał także Stefan Czarniecki, najsłynniejszy swego czasu zagończyk czy Jan Ruszczyc, Samuel Łaszcz, Stefan Czetwertyński, Janusz Tyszkiewicz oraz Anastazy Miączyński.

            Chwale polskich zagończyków poświęcono bardzo wiele książek, powstały też obrazy. Temat jest  niezwykle pasjonujący, oczywiście dla tych, którzy interesują się dziejami oręża, historią walk na Kresach czy też jakimkolwiek tematem historycznym. Nawet H. Sienkiewicz w ostatniej części trylogii wymienia jako doskonałego żołnierza i zagończyka Michała Wołodyjowskiego, który dowodząc chorągwią dragońską, co prawda w historii takiej sławy nie zdobył, ale w literaturze jak widać dokonał sporo i na dodatek w 1672 roku został Hektorem Kamieńca Podolskiego.

 

Z naszej wcześniejszej rozmowy dowiedzieliśmy się o jednym chyba najbardziej spektakularnym wydarzeniu z dziejów tatarsko – polskich. Czy zamierzasz przedstawić ów fakt w obrazie?

 

– Wcześniej o tej nietypowej bitwie nie słyszałem za wiele, zwłaszcza po zwycięstwie wiedeńskim z 1689 roku. Wydawało się, że walki z Tatarami nie są już tak widowiskowe jak te wcześniejsze. Dopiero praca dr Sikory, przedstawia ten bezprecedensowy bój stoczony w 1698 roku, a więc na samym końcu XVII wieku i chyba to już ostatni najazd tatarski na ziemie polskie.

            Chodzi o obronę wsi Hodów przez 400 polskich spieszonych husarzy i pancernych, którzy z niezwykłą na ten czas wytrwałością bronili się przeciwko całej Ordzie z chanem na czele mającym siły obliczone na około 40 tysięcy. Stosunek jak widać wynosił 1:100 i to wydaje się tak niezwykłe, że aż nieprawdziwe. Należy się domyślać, że nie wszyscy Tatarzy brali udział w boju jednocześnie, a tylko wydzielone oddziały. Polacy bronili się między chałupami, wokół których zatarasowano wszystkie podejścia i wolne przejścia. Właśnie zza tych barykad husarze i pancerni uzbrojeni w broń palną przez kilka godzin zagon liczący około 4 tys. wojowników, którzy próbowali pokonać polską husarię walczącą pieszo. Nie mogli Ordyńcy otoczyć naszych, bo wieś była ciasno zabudowana, a z tyłu przylegała do stawów, które osłaniały polskie tyły. Polacy jak wiadomo odparli wszystkie szarże i ataki zadając wrogom duże straty mimo, że na jednego zbrojnego przypadało około 10 Tatarów. Co i tak jest liczbą wielką (400 żołnierzy przeciwko 4 tys. nieprzyjaciół).

            Zamierzam zrobić obraz, który pokaże jak mogła się toczyć taka walka. Ogólne zarysy już są, trzeba tylko opracować i stworzyć odpowiednią kompozycję obrazu, a potem już samo pójdzie. Warto jednak zapamiętać „Hodów 1698”.

 

Mam przed oczami obraz z wilkami, które napadły na magnacką rodzinę w podróży. Zdaje się, że z tym obrazem łączy się przygoda innego rodzaju?

 

– W takich okazałych landach kiedyś podróżowano, oczywiście w asyście przyjaciół dworzan lub zbrojnej służby, jak w tym przypadku. Przeczytałem dużo wilczych historii i przygód związanych z życiem obyczajowym na kresach. Jak się tam żyło, jak tradycyjnie spędzano święta, jak się bawiono podczas karnawału. Wszystko było piękne, strojne, budowano miasta, liczne strażnice powstawały jak grzyby po deszczu, także osady i chutory, oczywiście wtedy kiedy nie było napadów tatarskich czy buntów kozackich.

            Długo trwało malowanie obrazu, który po ukończeniu wisiał na ścianie przed moimi oczami, codziennie przez kilka miesięcy czarował mnie, piątką tarantów, wilkami czy scenerią. Także dramat, który się tam rozgrywał drążył moją duszę. Pewnego dnia odłożyłem pędzle, farby, a nawet ołówki, ale za to chwyciłem za pióro. Zwrotka za zwrotką kreśliłem historię widzianą na obrazie. Po dwóch dniach tak zwany wiersz był gotowy. Warto więc przedstawić, może i on stanie się sławny, jak malowana zimowa podróż.

 

Oto i ten wiersz:

 

„Kresy – Walczący z wilkami”

 

Przed lasem ciemnym na horyzoncie,

Przez środek pól wzdłuż drogi

Pędziły sanie w piątkę tarantów

Zaprzężone i już zdrożone.

Magnat w nich jechał z rodziną,

Otaczał go poczet dworski,

Kozaków nadwornych para

Nadążyć za panem się stara.

 

Wtem z lasu rozlega się wycie

Jak nic wadera zwołuje swoich.

Nie minęło nad jeden pacierz

Gdy cienie odpadły od kniei,

Wilcza wataha widoczna nawet w zawiei.

Ławą szeroką wypadła,

Poznać po ślepiach,

Że dawno nie jadła.

 

Trzasnął bat nad piątką koni,

Podniósł się krzyk trwogi, wataha nas goni!

Ruszyły rumaki z kopyta.

Galopem, gdy śnieg pozwalał

Jednak pogoni  nie oddalał.

Huknęły strzały z rusznic,

Niektóre wilki legły,

Inne już  blisko, więc ręka sięgnęła po szablisko.

 

Chrapliwe oddechy koni umęczonych,

Coraz bliżej do pni zielonych,

Jeździec upadł wraz z koniem i biegnie na przełaj.

Dwa groźne basiory przed nim,

Trzeciego kopyta wdeptały.

Nim ponownie rusznice zawarczały.

Chryste panie! Ratuj się kto może!

Nikt z nas nie zobaczy już wieczorowej zorzy.

 

Niech was nie zmartwi dramat,

O kresowej rodzinie w podróży,

Którzy wiersz czytacie.

To tylko przekaz taki,

Jak te złote na koniach czapraki.

Na tym nie koniec mojej opowieści,

To o czym wspomniałem,

w obrazie zimowym się mieści.

 

Jak już napisałem wiersz patrząc na obraz wiszący na ścianie, to muszę przyznać, że odetchnąłem z pewną ulgą. Zrozumiałem po jakimś czasie, że oto spełniło się moje wyobrażenie, kiedy własny obraz ilustrowałem słowami wiersza, a potem na wystawie wiersz ilustrowałem obrazem.

 

Powiedz, czy oprócz scen z walk malowałeś także tematy rodzajowe, które miały miejsce między wojnami?

 

– Ależ, oczywiście cała moja twórczość jest pełna obrazów rodzajowych, rysunków, na których nie ma bezpośrednich bitew, są za to polowania, pochody, sceny z popasów czy spotkań towarzyskich. Nigdy nie liczyłem jakie obrazy mogą podchodzić pod malarstwo rodzajowe czy pejzażowe. Malowałem konie, luzaków, portrety kresowych bohaterów, zwiadowców itd. Zapomniałem tylko dodać, że często w tych pokojowych obrazach bohaterami są ludzie przeważnie wojennego rzemiosła, których zawsze cenię.

 

Słyszałem przed laty, że miałeś nawet wystawę, na którą składały się obrazy z Dzikich Pól?

 

– Tak, w 1996 roku w Lublinie pod patronatem Wojewódzkiej Biblioteki im. H. Łopacińskiego i Towarzystwa im. H. Sienkiewicza w Galerii 31 miała miejsce wystawa pod nazwą „Sarmatyzm XVII wieku”, na której prezentowałem obrazy o walkach z wieloma przeciwnikami na Kresach. Także w holu TVP i Polskiego Radia miałem wystawę pt. „Ogniem i Mieczem – obrazy z Dzikich Pól”. Część wystawy dotyczyła prawdziwych wydarzeń, którym poświęcam swoją uwagę i czas, starając się odtwarzać te fakty, gdzie często sława naszego wojska sięgała niebios. Nie stroniłem też od przedstawiania dramatycznych sytuacji, kiedy ofiarami zbrodni padali żołnierze Rzeczypospolitej czy ludność cywilna.

            Ale, że ludzie na tych terenach musieli być od urodzenia odważni i dobrze władać różną bronią, więc walki trwały bez przerwy.

            Prawie co roku Tatarzy wpadali w południowo – wschodnie granice Rzeczypospolitej, palili miasta, osady i wioski. Ludzie ukrywali się w obronnych warowniach i dopiero po odparciu najazdu wracali na pogorzeliska. Odbudowywano zniszczenia do następnego razu „I tak wkoło Macieju”, czyli bez przerwy to samo. Bowiem lat szczęśliwych i spokojnych bez wojen i buntów było niezmiernie mało.

 

Prezentujemy kilka obrazów, które ozdobią odcinek specjalny, nawiązując treścią do omawianych relacji, jakie rozgrywały się na kresach XVII wieku:

 

„Bar – krwawa kolęda” – 1666 ol. pł. 73×85,5cm (1996) nr inw. 489

„Złapanie szpiega” – ol. pł. 30,5x33cm (1991) nr inw. 491

„Dzikie Pola w ogniu”, karton–akw. 44x70cm (1980) nr inw. 144

„Śmierć trzech pokoleń”, karton-akw. 49×70,5cm (1989) nr inw. 317

„Zemsta Tuhaj – beja”, karton– akw. 52,5x70cm (1979) nr inw. 119

„Kresy – walczący z wilkami”, ol. pł. 85×136 (1996) nr inw. 481

„Sanna na Wołyniu” – ol. pł. 33x52cm (1994) nr inw. 431

„Portret Kozaka”, karton–akw. 21x14cm (1999) nr inw. 566

 

A poniżej tylko dwa przykłady w polskiej tradycji i literaturze jak trudno było walczyć z Tatarami:

 

„Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”,

 

„Gonić Tatary, to jakoby ptaki na niebie latające łapać”,

 

Na koniec wracam myślami wstecz naszych dziejów. Najazdy tatarskie z lat 1241 – 1698 (łącznie 458 lat). Wypisałem tylko te najważniejsze, których razem było 164, dodając liczbę tych mniejszych, których trzeba dodać trzy razy więcej, plus wypady z Krymu kilkuset osobowych czambułów, które potrafiły atakować dwa razy w ciągu roku.

            Tak przez prawie sto lat XVII wieku trwały ciągłe wojny, które niszczyły ziemie tak bardzo, że po latach gdzie kiedyś były ludzkie sadyby nie pozostało śladu.  Pewnie jeszcze kilka razy wystąpią w moich obrazach Tatarzy, którymi matki straszyły dzieci jak w Prusach, gdy elektor przeszedł na stronę Szwedów podczas „Potopu”. Wtedy to Ordyńcy przysłani przez chana, posiłkowali polskich żołnierzy. Po wielu zaś latach Tatarzy, którzy mieszkali w Polsce składać zaczęli swoje życie w obronie nowej Ojczyzny. (1792, 1794, 1812, 1831, 1918-1920, aż do 1939 roku.

 

        Chciałbym jeszcze, bo zbliża się 1 marca 2015 roku ten specjalny odcinek poświęcić sławie i chwale największym po ostatniej wojnie bohaterskim Żołnierzom Wyklętym, którzy uczynili tyle dobrego dla zniewolonej Ojczyzny jak nikt przedtem. 

        Coraz więcej ludzi będzie sławić ich męstwo i niezwykłą odwagę w beznadziejnej walce, bo wszyscy z nich doskonale wiedzieli, że wygrać nie mogą z stalinowskim okupantem, o wiele groźniejszym niż ten z lat okupacji 1939-1945, bo wspomaganym przez nowych miejscowych kolaborantów, którzy z zajadłością niszczyli wszystko, co wiązało się z historią oraz kulturą Wolnej i Niepodległej zwłaszcza II Rzeczypospolitej. Za ich honor i wielki trud, za walkę do ostatniego naboju

 

Pamiętajmy o Nich 1 MARCA!!!

 

Należy z największym szacunkiem jak nigdy wcześniej zacytować wielkiej wartości słowa Wielkiego Polaka, bowiem w tym miejscu najbardziej pasują, kiedy wszystko było stracone:

 

„Jeśli zapomnę o Nich,

Ty, Boże na niebie

Zapomnij o mnie!”.

 

 

Zdjęcia:

Zofia Bodes i Stanisław E. Bodes

Wywiad:

Marek Ambroży Kitliński

Opracowanie:

Stanisław E. Bodes i Marek A. Kitliński

 

 

Czytaj również – (Galerie):

 

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 19: „Bitwa pod Turskiem Wielkiem 1241”

Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego”, część 18: „Strianna 1443 – Warna 1444”

Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego”, część 17: „Berezyna 1812”

oraz

Wydania specjalne

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne nr 5 – W 100 – rocznicę wybuchu I Wielkiej Wojny Światowej” – 1914 – 1918.