18 kwietnia 2024

Wioska Gotów coraz większa – rozmowa z Bartłomiejem Barteckim

Wioska Gotów w Masłomęczu to najszybciej rozwijający się obiekt na turystycznej mapie powiatu. O jego rozbudowie opowiada Dyrektor Muzeum im. ks. Stanisława Staszica Bartłomiej Bartecki.

Skansen został otwarty w maju 2014 r. Jak z perspektywy czasu ocenia Pan jego funkcjonowanie ?

Bartłomiej Bartecki – Temat jest bardzo obszerny. Jest to nowe miejsce w naszym regionie, które w ten sposób jeszcze nie funkcjonowało. Jak je oceniam ? Bardzo pozytywnie. Jestem mile zaskoczony dużym poziomem zainteresowania, zarówno ze strony szkół jak i turystów przyjeżdżających do nas spoza regionu. Był to sezon trochę eksperymentalny, który niedawno upłynął, w którym byliśmy w stanie zorientować się co nam się udało, a które rzeczy należy poprawić. Doświadczenia z ubiegłego sezonu i ilość zwiedzających, która zaskoczyła nas bardzo pozytywnie w ciągu 2014 roku sprawiła, że wiemy jak jeszcze lepiej przygotować się do następnego sezonu.

Grupa rekonstrukcyjna często podróżowała po różnych częściach Polski. Czy według Pana takie wyjazdy są potrzebne i warto promować masłomęckich Gotów w kraju ?

B.B. – Absolutnie tak. Zanim rozpoczęliśmy budowę skansenu, przez 5 lat podróżowaliśmy po Polsce i Europie promując siebie i region hrubieszowski, jako teren bogaty pod względem archeologicznym. Nasze wyprawy po kraju (i nie tylko) były początkiem czegoś większego. Tak ja to traktuję, bo gdyby nie doświadczenie, gdyby nie znajomości zdobyte w różnych częściach Polski, na różnych imprezach plenerowych o tematyce archeologicznej czy historycznej, pewnie nie podjęlibyśmy się kolejnych działań na tak wielką skalę jak budowa skansenu w Masłomęczu. Gmina Hrubieszów podjęła w moim przekonaniu bardzo odważną i dobrą decyzję, by właśnie „na Gotach”. Dlatego uważam, że było to w naszej działalności bardzo ważne i dzięki temu nabyta wiedza pozwoliła nam zbudować to w takiej właśnie postaci.

W lipcu 2014 r. w wyniku uderzenia pioruna spłonęła największa chata. Jak przebiegała jej rekonstrukcja i czy obiekt jest już ukończony ?

B.B. – Musiało upłynąć trochę czasu zanim teren został uprzątnięty, zanim wszystkie kwestie ubezpieczeniowe zostały rozstrzygnięte. Oczywiście cieszymy się bardzo, że na naszą korzyść. Dzięki temu chata w całości została odbudowana z ubezpieczenia i nie trzeba było zdobywać znaczących dodatkowych środków żeby postawić obiekt w takiej samej postaci jak poprzedni. Pamiętajmy, że cały skansen jest zbudowany w ramach projektu finansowanego ze środków Unii Europejskiej z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, dlatego chata musiała zostać odbudowana dokładnie tak, jak było to przewidziane w pierwotnym założeniu. Dzięki temu, że pieniądze z ubezpieczenia zostały odzyskane, na nowo został ogłoszony przetarg, i została wybrana doświadczona firma, która zresztą budowała skansen wcześniej.

Jaka firma dokładnie zajmowała się rekonstrukcją ?

B.B – Stowarzyszenie Centrum Słowian i Wikingów w Wolinie (zachodniopomorskie). Jest to stowarzyszenie, które również zaczynało kilka lat temu jako grupa miłośników historii średniowiecznej. Zbudowali skansen w Wolinie, mieli też w swoich szeregach fantastycznych rzemieślników, znających się na na rekonstrukcji budynków właśnie na podstawie badań archeologicznych. Rozwinęli swoją działalność do tego stopnia, że budują takie skanseny w całej Polsce i wiem, że zainteresowanie ich działalnością jest w całej Europie. Poza Wolinem, pracowali przy budowie obiektów w Biskupinie, Nowej Słupi i kilku innych miejscach. Generalnie mają bardzo dużo doświadczenia, a zależało nam, żeby budową zajmowała się doświadczona ekipa. Szczęśliwie to oni zajęli się odbudową chaty dokładnie według tych samych schematów jak ta pierwsza. Mamy początek marca i chata jest w 95 % już gotowa. To co zostało do wykończenia to plecionkowe ściany części zachodniej. Obecna pogoda nie do końca pozwala na to, żeby wylepić je gliną, bowiem chłód i przymrozki sprawiają, że glina zbyt wolno schnie, przez co jej zmniejszy się jej trwałość. Czekamy na pierwsze naprawdę ciepłe dni, wtedy kilka osób wróci do pracy i w ciągu dwóch, trzech dni chata będzie w 100 % gotowa.

Może Pan z grubsza nakreślić jak przebiega budowa chaty gockiej ? Bo o ile się domyślam, Goci nie mieli gwoździ ?

B.B. – Mocno powiedziane, że gwoździ nie mieli. Nie było to społeczeństwo, które stroniło od żelaza, ale faktycznie większość łączeń jest wykonywana przy pomocy drewna. Zdarzają się gwoździe, ale nie takie, które kupilibyśmy dzisiaj w markecie. Są to gwoździe kute, kowalskie i staramy się, by nie było ich zbyt wiele, ponieważ takich znalezisk z tego okresu nie ma aż tak dużo by można było mówić, że gwoździe były w powszechnym użytku. Owszem, jeśli ktoś przyjdzie do chaty i zobaczy gwóźdź to niech się nie zdziwi. Jest coś absolutnie historycznego, bo takie przypadki oczywiście mogą się zdarzyć, ale jest to konstrukcja przede wszystkim z drewna, łączona na kołki drewniane. Jak to jest budowane? W zasadzie od podstaw. Największa chata w Masłomęczu składa się z dwóch części, połączonych wspólnym dachem: naziemnej (zachodniej) i częściowo zagłębionej w ziemi (wschodniej). Tak to bowiem zostało odkryte przez archeologów w trakcie badań w Hrubieszowie Podgórzu. Trzeba było rozpocząć od prac ziemnych. Później przygotowanie materiału, podwaliny, wszystkie słupki, które łączyły elementy ścian. Chciałbym oczywiście powiedzieć, że wszystko było pozyskiwane historycznymi metodami w lesie przy pomocy toporów i siekier, transportowane końmi itd…ale tak nie było. Większość materiału musiała do nas przyjechać wstępnie przygotowana, ale już samo jego wykończenie to praca ręczna, czyli korowanie ośnikami, siekierami. Chcieliśmy, by powierzchnia ścian wyglądała tak jakby była od podstaw przygotowana przy użyciu metod historycznych/tradycyjnych i w moim przekonaniu udało nam się taki efekt osiągnąć. Podobnie jest z konstrukcją dachu, wszystkie krokwie, żerdzie były ręcznie korowane, żadne maszyny absolutnie nie wchodziły w grę, po prostu była to ciężka praca wielu osób. Podobnie wyglądało układanie dachu, łaty były montowane drewnianymi kołkami, natomiast pokrycie dachu częściowo sznurowane, dociskane cienkimi drewnianymi żerdkami. Generalnie tytaniczna praca wielu osób. Samo pokrycie dachu nie było przygotowywane przez nas na miejscu. Jest w Polsce dobra firma, która się tym zajmuje i zaopatruje wiele tego typu inwestycji. Zamówiliśmy więc odpowiednią ilość trzciny, która przyjechała do Masłomęcza i później, właściwymi metodami była układana na więźbie dachowej.

Na terenie wioski ma być postawiony drewniany piorunochron ? Może Pan powiedzieć coś więcej na ten temat ?

B.B. – Kilka razy już pojawiała się taka informacja. Sam piorunochron z drewna pewnie wiele by nie zdziałał, ale wspomniane drewno to tak naprawdę tylko maszt, który będzie służył jako mocowanie dla metalowej iglicy. Zrobiono wiele analiz, kontaktowaliśmy się z wieloma osobami z całego kraju, które podobne obiekty mają w swoim zarządzaniu, ale jak się niestety dowiedzieliśmy żadna metoda nie daje 100 % pewności, że uda się tego typu obiekty ustrzec przed gwałtownymi zjawiskami pogodowymi. Można jednak to prawdopodobieństwo zwiększyć. W przypadku Masłomęcza zdawałoby się, że dookoła jest mnóstwo innych obiektów, wyższych, metalowych, które powinny w jakimś stopniu zabezpieczać ten obiekt i cały obszar od uderzeń pioruna. Okazało się jednak, że to nie wystarczyło, wobec czego postanowiliśmy przygotować taki piorunochron, który nie będzie „gryzł się” mówiąc kolokwialnie z całym tłem historycznym tego miejsca. Powstanie ponad 20 metrowy drewniany maszt, na szczycie którego przymocowana będzie odpowiednio uziemiona metalowa iglica. Zostało zaprojektowane to skonsultowane z osobami, które zajmują się tym profesjonalnie i to nie są nasze stowarzyszeniowe pomysły. Taki maszt powinien w około 90% chronić obiekt od uderzenia „tradycyjnego” pioruna, przy czym pioruny są różne i wcale nie jest powiedziane, że ten masz mógłby nas ochronić od spotykanych niezwykle rzadko piorunów kulistych. W każdym razie szanse, że taka sytuacja się nie powtórzy, w tym przypadku są dużo większe.

Na terenie wioski powstaje obecnie nowy obiekt. Co to dokładnie jest ?

B.B. – Nowy obiekt nazwaliśmy roboczo „ chatą kowala – odlewnika”. Jest to obiekt, który stawiamy jako stowarzyszenie, owszem przy współpracy ze stowarzyszeniem Centrum Słowian i Wikingów z Wolina, ale jest to finansowane już z naszych stowarzyszeniowych środków. Chcieliśmy dorzucić kilka groszy do inicjatywy Gminy Hrubieszów. Udało nam się swoją działalnością pozyskać środki na cele statutowe, czyli m. in. na rozbudowę infrastruktury wioski Gotów i stawiamy nowy obiekt. Wprawdzie niewielki w rozmiarach bo o wymiarach 4×6 metrów, o konstrukcji sumikowo – łątkowej z bali, z dość dużym „gankiem”. Chata, w przeciwieństwie do pozostałych kryta będzie gontem, który również znany był w okresie rzymskim. Będzie to warsztat kowalski, więc krycie strzechą dachu w takich obiektach mogło być obarczone dodatkowym ryzykiem pożaru. Wiadomo, że nie będzie w niej używać wielkiego otwartego ognia. Gont odpowiednio zabezpieczony od spodu skórami w zupełności powinien wystarczyć. Chata już w ciągu najbliższych tygodni będzie wykończana tak, by od początku maja zarówno długi dom jak i nowy obiekt były gotowe dla turystów.

Ile podobnych bądź niepodobnych obiektów jest jeszcze w planach ?

B.B. – Teren, który w tym momencie jest objęty planem zagospodarowania przestrzennego wsi Masłomęcz, pozwala na to, żeby postawić przynajmniej jeszcze kilka obiektów. Wszystko musi się oczywiście mieścić w dalekosiężnych projektach infrastrukturalnych. To nie jest wyłącznie nasza wolna wola, co stawiamy i gdzie. Docelowo chcielibyśmy aby pomieścił około 12-13 obiektów. Jest to przestrzeń, która pozwoli nam na postawienie chat o różnej tematyce. Mamy już przygotowane projekty budowlane na dwie kolejne chaty. Kiedy rozpocznie się nowy okres programowania i będzie znowu szansa na pozyskanie pieniędzy ze środków unijnych, to będziemy się oczywiście starać o ich zdobycie. Już mamy projekty dla chaty strażnika, która ma stanąć przy wejściu do skansenu i dla tak zwanej chaty spotkań/biesiad – dużej konstrukcji palisadowej, w której chcielibyśmy organizować warsztaty z dawnych rzemiosł dla dzieci i młodzieży. Nie zawsze są ku temu warunki pogodowe, by robić to na świeżym powietrzu, a taka 13 metrowa chata byłaby kapitalna, żeby posadzić np. pięćdziesięcioosobową grupę dzieci, przyjeżdżającą do nas na żywe lekcje historii.

Pozostanie miejsce na walki pokazowe, czy planowo skansen ma być bardziej ciasny ?

B.B. – Oczywiście cały centralny plac będzie wolny. Wiemy, że tego typu place funkcjonowały w okresie rzymskim jako miejsca spotkań, więc chcemy tę przestrzeń pozostawić, aby osoby zwiedzające skansen, np. podczas dużych imprez plenerowych, faktycznie miały przestrzeń do oglądania potyczek, bitew i innych prezentowanych atrakcji. Będziemy starali się budować tak, aby ta centralna część była zawsze dostępna.

Czy jest możliwość i sens stawiania na terenie powiatu kolejnych wiosek ?

B.B. – Kolejnych wiosek gockich pewnie nie, ale kolejnych wiosek tematycznych, które nawiązują np. do tematyki historyczno – archeologicznej, myślę, że tak. Jest to coś, co w sposób kompleksowy pozwala zapoznać się z naszymi pradziejami, jest atrakcyjne turystycznie oraz cenne pod kątem edukacji. Być może pytaniem nawiązuje Pani do wioski, która powstała w Kotorowie?

Odrobinę.

B.B. – Gdyby była to wioska tematyczna „typowo gocka”, to pewnie sam sugerowałbym, żeby z tego pomysłu zrezygnować. Brałem udział przy projektowaniu pomysłu wioski w Kotorowie i celowo proponowałem, by skoncentrować się na czymś innym niż temat Gotów. Przecież przed Gotami też ktoś w Kotlinie Hrubieszowskiej żył. W tym przypadku mam na myśli Wandalów, przez archeologów ogólnie łączonych z tzw. kulturą przeworską. Jest to interesująca społeczność, także pod względem źródeł archeologicznych. To właśnie Goci z Wandalami toczyli bitwy o Kotlinę Hrubieszowską w 2 poł. II w. To co jest prezentowane w Kotorowie, to zagadnienie z czasów, kiedy Gotów jeszcze nie było w Kotlinie Hrubieszowskiej, albo właśnie do niej docierali w ramach jednej z fal migracji. Trochę inne wyposażenie, zupełnie inne zwyczaje pogrzebowe, inna kultura, inne rzemiosła, inne budownictwo. Wszystko to co teraz dzieje się w Kotorowie, przygotowania do utworzenia tam kolejnej grupy rekonstrukcyjnej, to budowa jednak czegoś innego, uzupełniającego naszą działalność w Masłomęczu. Spokojnie razem z kolegami i koleżankami z drużyny wandalskiej możemy brać udział w imprezach i, używając języka sportowego, być dla siebie sparingpartnerami w trakcie ćwiczeń bojowych.

Moglibyśmy zająć się odtwarzaniem tego wąskiego okresu w dziejach, czyli końca II w, w którym Goci docierali m. in. do naszego regionu i pokonując na swojej drodze Wandalów. Uważam, że jest to dobry pomysł, by tego typu wioski były budowane, ale z głową i rozmysłem, aby nie powtarzać tych samych rzeczy, bo nie przynosi to potem korzyści ani dla jednej, ani dla drugiej strony.

Na terenie powiatu nie prowadzi się już wykopalisk w związku z poszukiwaniem następnych gockich wiosek ?

B.B. – Gockich akurat nie. Jako muzeum prowadzimy badania w wielu miejscach i te badania będą oczywiście kontynuowane. Prowadzimy od niedawna badania na cmentarzysku, wprawdzie bardzo zniszczonym, ale związanym z Wandalami, więc to czym zajmujemy się teraz może dostarczyć świetnych informacji chociażby dla Kotorowa. Jest to tak skomplikowany okres w dziejach naszego regionu, że informacje uzyskane w trakcie badań na cmentarzyskach wandalskich mogą odpowiedzieć na wiele pytań zadawanych w odniesieniu do cywilizacji gockiej. Ciągle coś się dzieje, ciągle tę łopatę gdzieś w ziemie wybijamy i ciągle nowe informacje „wyciągamy na powierzchnię”.