25 kwietnia 2024

Z cyklu Janusz Woźnica komentuje – Wielkie epidemie Polski

Koronawirus torpeduje życie na świecie i w naszym kraju. W celu wyjaśnienia zaistniałej sytuacji zwróciłem się z prośbą do będącego od kilkunastu lat na emeryturze historyka z wykształcenia i długoletniej praktyki szkolnej, działacza solidarnościowego, opozycjonisty w stanie wojennym, senatora, itd. mgr Janusza Woźnicy, jak to z innymi epidemiami bywało, o czym poniżej…

 

Wielkie epidemie  Polski się nie imały, ba, nawet pomagały.

W minionym drugim tysiącleciu (1001 – 2000) świat i Europę nawiedziły 2 pandemie: czarnej śmierci w Europie w latach 1347 – 1348 i grypy tzw. hiszpanki w 1918 r.

Czarna śmierć (dżuma) „przyszła” z Azji, prawdopodobnie z Chin, do których 60 lat wcześniej przetarł drogę słynny włoski podróżnik Marco Polo. Miasta włoskie (Wenecja, Florencja, Genua), rozwinęły na niebywałą skalę handel azjatycki zwany śródziemnomorskim. Osiągnęły wielkie, niewyobrażalne dla innych bogactwa.

Dżuma w ciągu dwóch lat spowodowała śmierć ok. 70 % mieszkańców Włoch. Ową wielką tragedię przybliżył nam wielki pisarz, prekursor renesansu G. Boccaccio w prologu (wstępie) do „Dekamerona”. Ale Boccaccio nie byłby Włochem, gdyby nie ubarwił tragedii. Przedstawił ekskluzywne towarzystwo z Florencji, które wybrało kwarantannę na wsi i zabijało nudę opowiadaniem różnych frywolnych zdarzeń.

Epidemia ogarnęła również Niemcy, powodując śmierć ok. 50 %  ludności. Bardzo duże osłabienie niemieckiego potencjału demograficznego zahamowało dotychczasową niemiecką ekspansję na ziemie polskie, w wyniku, której Niemcy wykorzystując rozbicie dzielnicowe zagarnęły bądź podporządkowały sobie ok. 50 % ziem piastowskich.

Arcybiskup Jakub Świnka był pierwszym, który w końcu XIII w. podjął walkę z niemieckim Drang nach Osten (parcie na wschód). Arcybiskup skutecznie realizował politykę odgermanizowania (polonizacji) polskiego Kościoła, ale sprawujący władzę w miastach niemiecki patrycjat stawiał zaciekły opór (bunty w Gdańsku, Poznaniu) Władysławowi Łokietkowi w jego zbrojnej walce o zjednoczenie kraju. Jego syn i następca Kazimierz wprowadził trzecią formę walki, gospodarczą, do której  wykorzystał potencjał  handlowy Żydów.  Rozszerzył znacznie ich uprawnienia i przywileje, a ze słynną z urody Esterką związał się fizycznie ( miłość polityczna?).

Kazimierz Wielki, gdy się zorientował, że zagrożenie z Zachodu minęło popatrzył na Wschód, a tam dostrzegł perlę… Ziemie Rubieszowską i włączył ją w 1366 r. do swojego Królestwa.

 

Jak ówczesna Polska (Królestwo Kazimierza Wielkiego) uchroniło się przed pandemią?

Mieszkańcy Królestwa byli społeczeństwem zamkniętym i to podwójnie.

Zamknięte w ramach stanowych i terytorialnych. Rycerze stanowili elitę ówczesnego stanowego społeczeństwa, odpowiadali za bezpieczeństwo zewnętrze i wewnętrzne.

Waleczni, pełni galanterii, zwłaszcza wobec kobiet, nie wchodzili w żadne relacje z włościanami, których zadaniem była praca na roli. Włościanie różnili się zwyczajami, mową (gwara) i strojem. Rycerze i włościanie mieli spory dystans do mieszczan (Niemców), których uważali za wrogów ustalonego porządku.

Brak było dużych skupisk ludności. Kraków w owym czasie liczył mniej mieszkańców niż obecnie Hrubieszów. Społeczeństwo żyło w rozproszeniu, w małych grupach środowiskowych, połączonych warunkami życia na określonym terenie. Wieś ówczesna (kilkanaście chat i ziemianek) była głucha i zapadła, choć też romantyczna.

Otoczona borami, lasami i kniejami („płoną ogniska i szumią knieje”).

 

W 1918 r. ostatnim  roku wielkiej wojny (tak nazywano wówczas I wojnę światową), wybuchła wielka epidemia grypy, która początkowo dotknęła głównie młodych ludzi – żołnierzy wielomilionowych armii, będących ze względu na tzw warunki polowe w trudnej sytuacji egzystencjalnej. Gromadzono ich i leczono w lazaretach, doraźnie zorganizowanych szpitalach polowych, w których oczywiście ewidencjonowano zgony, ale ich nie ogłaszano, gdyż cenzura wojenna nie pozwalała nawet na drukowanie klepsydr.

Tylko w neutralnej Hiszpanii pisano o tej pandemii, stąd została nazwana hiszpanką. Z ziem polskich armia rosyjska została wyparta latem 1915 r. przez wojska niemieckie i austriackie i linia frontu przebiegała daleko na wschód od Bugu. Młodzi Polacy nie byli już powoływani do armii rosyjskiej, pozostali w domach. Na ziemiach polskich nie  było wiele lazaretów.

Spustoszenie kraju w wyniku działań wojennych, źle zorganizowana ewakuacja części ludności spowodowały, że ziemie polskie nawiedziła epidemia tyfusu. Lekarze prowadzili z nią prostą walkę. Dysponując konną bryczką z woźnicą odwiedzali chorych w domach. Po każdej wizycie do dezynfekcji stosowali zwykle spirytus.

Generalnie społeczeństwo polskie ochroniło się przed pandemią i mogło podjąć walkę o granice odrodzonej Polski. 24 grudnia 1918 r. rozpoczęli walkę w Wielkopolsce z usadowionymi od II rozbioru Polski 1793 r. Prusakami. Zorganizowane ad hoc powstanie umożliwiło powrót Wielkopolski do odrodzonej Polski.

Nieco wcześniej, bo nocą z 3 na 4 listopada, wyczerpani i schorowani żołnierze armii austriackiej i pluton żołnierzy z armii niemieckiej złożyli broń na moście chełmskim w Hrubieszowie przed strażą złożoną z dwóch lekarzy, dr Kryckim i dr Skrobiszewskim, którzy natychmiast przejęli laboratorium bakteriologiczne w uwolnionych w ten sposób hrubieszowskich koszarach, które służyło do walki z tyfusem.


PS  Tekst, choć oparty na faktach historycznych ma charakter publicystyczny, dlatego mogę sobie pozwolić na uwagę pod adresem pewnego polityka, lekarza i przywódcy partii politycznej, który ubolewa, że tak mało jest oddziałów zakaźnych przy szpitalach. Jak dowodzą przykłady historyczne skuteczne leczenie epidemii polega na decentralizacji a nie centralizacji leczenia chorób zakaźnych, czyli tworzenia współczesnych lazaretów.

 

Janusz Woźnica

 

Wysłuchał – mak, fot. lubiehrubie

 


 

Zobacz też:

WIADOMOŚCI – Kobieta hrubieszowska ambitna i z charakterem

WIADOMOŚCI – Janusz Woźnica – „Narodziny” hrubieszowskich Wyklętych