Na zaproszenie organizatorów nasz znakomity biegacz Artur Kern w dniu 22.03.2015 r. wystartował w Tajpej Maraton na dalekim i egzotycznym Tajwanie. Niestety, tym razem było całkiem inaczej niż zazwyczaj, o czym poniżej.
Tajpej Maraton 22.03.2015 r.
Mężczyźni
1 Eliud Kiplagat BARNGETUNY KEN 02:13:14
2 Josphat Kiptanui Too CHOBEI KEN 02:15:51
3 Samuel Kalya KEN 02:18:30
4 Sambu Andre SIPE TZA 02:21:45
5 Dadi Tesfaye Beyene ETH 02:22:37
6 HOSEA KOGEI KEN 02:23:08
7 Eshetu Wendimu TSIGE ETH 02:23:40
8 Etsu MIYATA JPN 02:26:35
9 Ahmed NASEF ITA 02:27:54
10 Debesay TSIGE ERI 02:28:06
…
17. Adam Draczyński POL 02.43:38
749. Artur Kern POL 04.03:45
Międzyczasy Artura Kerna:
5 km – 12 pozycja – 16:37 min
10 km – 14. – 34:04
15 km – 12. 51:32
20 km – 14. – 1.09:42
Półmaraton – 14. – 1.13:43
25 km – 14. – 1.31:18
30 km – 54. – 2.08:04
Artur Kern na Facebooku:
– Nigdy nie miałem szacunku do biegaczy, którzy idą na maratonie. W niedzielę sam zostałem jednym z nich. Żarty się skończyły.
Wystartowaliśmy zgodnie z planem o 6:30 czasu lokalnego. Maraton miałem pobiec treningowo po ok. 3:30 min/km i do 21km czułem się jak na rozbieganiu. Niestety momentalnie po starcie poczułem delikatne kłucie w udzie, które pojawiało się przez pierwsze 5-6 km, co kilka minut. Po 10km ból wzrósł na tyle, że odczuwalny był już dyskomfort, dodatkowo promieniował, co nie oznaczało niczego dobrego. Po 18 km mimo, że oddechowo i energetycznie czułem się rewelacyjnie, to musiałem zwolnić do tempa 3:45 min/km i zmieniłem krok biegowy by odciążać lewą nogę i ukończyć bieg w przyzwoitym czasie. Połówkę minąłem w ok. 1:13.00 i tuż po nawrocie postanowiłem zwolnić do tempa rozbiegania, czyli ok. 4:00 min/km. Na niewiele to pomogło, bo ból stał się na tyle mocny, że kontynuowanie biegu nawet w tempie 6:00 min/km stało się niemożliwe.
Był 24 kilometr, stanąłem i poruszałem mięśniem uda, który zrobił się o 1/3 większy niż jego prawy odpowiednik i poczułem charakterystyczne „skrzypienie”, takie jak przy zapaleniu ścięgna achillesa. Wtedy padło sakramentalne: „to sobie k… pobiegałem!”
Do mety zostało 18 km, a bieg musiałem ukończyć, bardziej z przyczyn finansowych niż ambicjonalnych. Tak więc, zacząłem spokojny marsz w kierunku mety, starając się odciążyć obolałą nogę. Na 28 km spotkałem znajomą twarz. Kontuzjowany Marokańczyk, który również był w elicie, zapakowany w folię chciał wracać na metę samochodem.
Szybko przekonałem go, że nie jest to najlepsze finansowo rozwiązanie i zaczęliśmy spokojny marsz do mety. W trakcie rozmowy wyszło, że jego życiówka w maratonie to 2:09, więc nie szedłem z byle kim. Mijali nas młodzi, starzy, biegacze w butach, w japonkach i na bosaka. I gdy przed biegiem zastanawiałem się czy czas w granicach 2:30 da mi miejsce w 10 to po 35 km zacząłem się martwić tym, że nie zapoznałem się z limitem czasowym maratonu. Marsz ukończyliśmy po ponad 4 godzinach. Druga połówka to aż 2:50… Mięsień napuchnięty tak, że nie mogłem kolana zgiąć bardziej niż 90 st. Służba medyczna na miejscu to tragedia i musiałem czekać na diagnozę aż wrócę do Polski.
Na szczęście na miejscu w Lublinie pomógł mi dr Piotr Gawda z Centrum Medycznego Orto Optymist. Zrobiliśmy USG i diagnoza to: stan zapalny mięśnia obszernego przyśrodkowego. Dziwne, ale nawet takiej kontuzji można się nabawić. Na szczęście już niedługo będę mógł wrócić do treningu.
Dziękuję również Kamilowi Grudniowi za poświęcony czas, porady i wyjaśnienie w mądry sposób, jaki głupi byłem wałkując udo na 3 godziny przed startem. Człowiek biega 20 lat, a wciąż się uczy.
Nie muszę chyba dodawać, że odciążając nogę podczas maratonu przeciążyłem sobie inne części ciała. Plecy bolą mnie tak jakbym przez kilka dni nosił 50-kg worki z cementem na budowie. Niestety, ale tą kontuzją na 90% wyautowałem siebie ze startu w wiosennym maratonie…
Dzień wcześniej:
Organizacja imprezy stoi na bardzo wysokim poziomie, a gościem honorowym imprezy jest sam Sergey Bubka. Trasa jest trudna, ale malownicza, ponieważ przebiega wzdłuż wybrzeża, tak że przez prawie cały czas trwania biegu będziemy podziwiać Pacyfik. Ma to jednak i minusy, gdyż od dzisiaj bardzo silnie wieje i organizatorzy ostrzegli nas, że przez pierwszą połówkę będziemy mieli mocny wiatr na tzw. „ryj”. Zapowiada się więc ciężki bieg. W związku z tym, że o starcie dowiedzieliśmy się tydzień temu, to nie biegniemy tu na konkretny wynik. Nie ma napinki na czas.
Najbliższe znane mi biegi masowe w woj. lubelskim:
28.03.205 Kodeń k. Terespola
III Cross Maraton Jana Kulbaczyńskiego
28.03.2015: SUPRAŚL
Międzywojewódzkie Biegi Przełajowe Młodzików
19.04.2015 Lublin
1.05.2015 Susiec
Bieg nad Tanwią 10 km
10.05.2015 r. Lublin
Uwaga!
Jeżeli by komuś zależało, aby Go czy Ją umieszczać w tabelarycznych zestawieniach powiatu hrubieszowskiego, powinien w zgłoszeniu umieścić nazwę miejscowości z naszego powiatu lub klub sportowy, zakład pracy, szkołę, itp.
Uwaga 2!
Hrubieszowianie miejscowi oraz przebywający daleko od nas – w związku z tym, że jest mnóstwo imprez (nie koniecznie sportowych), setki a nawet tysiące rywalizujących trudno jest to wszystko ogarnąć, dlatego czekam na informację (zdjęcia) i postaramy się o Waszej inicjatywie, osiągnięciach zapoznać czytelników LubieHrubie, za co serdecznie z góry dziękuję. Każdy dobry przykład, to jest dobry przykład! Kontakt do mnie znajduje się na tym portalu.
Uwaga 3!
A może ktoś w Hrubieszowie znajdzie się, że założy tak jak to jest w wielu miejscowościach klub dla biegających amatorsko, a razem można WIĘCEJ i TANIEJ!
Opracował – mak