Powstanie Warszawskie – a jak zareagował Hrubieszów i powiat, kiedy wybuchło – opowiada członkini hrubieszowskiego oddziału Armii Krajowej – o pseudonimie „Zet”, lat 91.
mak – Sierpień 1944 w Warszawie trwa Powstanie, Hrubieszów i okolice śpią?
– Nikt nie śpi, od kilku dni Hrubieszów jest wolny od okupacji niemieckiej, ale wkroczyła Armia Czerwona, która mając w swoich szeregach wspierające ich osoby polskiego pochodzenia zaczyna tropić tych, którzy ich nie wspierają. Cały czas jest zagrożenie ze strony UPA.
W czasie II wojny światowej w samym Hrubieszowie i powiecie aktywnie działała Armia Krajowa. W ukryciu słuchano radia, były wiadomości i od przyjeżdżających z tamtych terenów, jak i wysyłano zwiadowców. Wszyscy wiedzieliśmy, że od 1 sierpnia Warszawa walczy i jest ciężko, a sojusznicy stojący przed Wisłą nie śpieszą się z pomocą. W tym przypadku nie można było być obojętnym. W okolicznych hrubieszowskich lasach zaroiło się od chętnych, aby udać się na pomoc walczącej stolicy. Tam też były zrzuty z bronią z samolotów alianckich i szkolenia.
W związku z tym, że w domu, gdzie mieszkałam po zamążpójściu, na obrzeżach Hrubieszowa (Kolonia Urzędnicza) zamieszkiwali członkowie AK i był to jednocześnie stały punkt kontaktowy, odbywały się również spotkania organizacyjne dowódców w celu podjęcia różnych akcji, a nawet były składane przysięgi przez nowych członków, gromadziliśmy broń (została przypadkiem, m.in. wykopana dopiero w latach 80-tych w przydomowym ogrodzie), przechowywano ukrywających się.
Dzień przed wymarszem zgromadzonego oddziału na pomoc powstańcom warszawskim w naszym domu miał odbyć się pożegnalny obiad, w którym miał uczestniczyć komendant „Osterwa” ze sztabem, ale do niego nie doszło, ponieważ przyjechała na białym koniu (pamiętam to dokładnie) łączniczka o pseudonimie „Orlik” i przekazała, że są brutalne zatrzymania i może być u was rewizja, więc lepiej wszystko zlikwidować i pochować. No i tak się stało.
Byliśmy bardzo zaniepokojeni, ponieważ mój mąż (który był wcześniej więźniem Majdanka), jego brat i mój brat również udali się do miejsca zbiórki (Putnowice, Chyżowice, itd.). W końcu usłyszeliśmy, że Armia Czerwona, po uprzednim okrążeniu i rozbrojeniu, prowadzi naszych przez Sławęcin, pobiegłam tam i faktycznie kilkaset osób było już prowadzonych w asyście uzbrojonej „przyjacielskiej” obstawy. Wśród tego tłumu nikogo z mojej rodziny nie zauważyłam, a pogłoski były różne, że część zginęła na miejscu lub jest prowadzona w inne miejsca.
Na drugi dzień, pomimo, że byłam w szóstym miesiącu ciąży z sąsiadką udałyśmy się piechotą na poszukiwania, byłyśmy w Jankach, Nowosiółkach, w których nam powiedziano, że część osób jeszcze ukrywa się w Putnowicach i Chyżowicach, no i faktycznie odnalazłam męża i brata, a szwagier już wcześniej poszedł do swojego miejsca zamieszkania, zwanego „Kłopotem”.
W związku z prowadzonymi przesłuchaniami aresztowanych, ci, którym udało się zbiec musieli się czuć cały czas zagrożeni, bo i tak byli zatrzymywani, w brutalny sposób przesłuchiwani, upokarzani, karani (więzieni, a nawet zsyłano na Syberię). Mój teść w nagrodę, że synowie walczyli w AK przez 9 miesięcy został osadzony na Zamku w Lublinie. Wielu musiało zmienić miejsca zamieszkania tymczasowo lub na stałe, najlepiej na tzw. „odzyskane ziemie”. Czy ktoś z ciemiężycieli został ukarany, nic o tym nie wiem. Tyle na dziś pamiętam z tego tematu.
Dziękuję za tak interesujące przybliżenie tego trudnego hrubieszowskiego okresu i życzę dużo zdrowia – mak
Zachęcam do podobnych publikacji na LubieHrubie z tego okresu, dalszych i innych, to jest nasza historia.
Opracował – Marek A. Kitliński (mak)