Danuta Muzyczka ostatnio po wyborach uzupełniających dołączyła do Rady Gminy w Werbkowicach, pod panieńskim nazwiskiem Palczyńska była czołową tenisistką stołową województwa lubelskiego, gromiła rywalki w ligach w barwach Huczwy Podhorce, rywalizowała na zawodach ogólnopolskich. Jak się okazuje była i jest bystrym obserwatorem dnia codziennego, wcześniej publikowaliśmy piękne przyjacielskie wspomnienia o kolegach, oczywiście sportowcach, dzisiaj o…odpustach z dzieciństwa w Podhorcach!
Jako że jest sezon odpustowy miałam nieodpartą chęć napisać o „ODPUSTACH MOJEGO DZIECIŃSTWA”
Kiedyś mieszkałam w Podhorcach i niedaleko mojego domu był kościółek filialny i właśnie odpusty 8 maja na św. Stanisława Kostki zapisały się w mojej pamięci, jako wyjątkowe wydarzenie mojego dzieciństwa. Pamiętam, że celebra wokół odpustu zaczynała się, co najmniej tydzień wcześniej.
Moja mama była krawcową, więc szyła mi sukienkę z falbankami i dużą kokardę w kolorze sukienki, od połowy tygodnia mama piekła chleb i ciasta a w sobotę „cięło” się koguty na rosół, bo zawsze byli goście. Ja natomiast w sobotę zamiatałam z bratem podwórko, a wieczorem zbierałam z koleżankami kwiaty na dekorację kościółka.
No i wreszcie nadchodziła upragniona niedziela, od rana już jechali kramarze, każdy szedł do kościółka bardzo odświętnie ubrany, tato rano dawał pieniążki, żebym sobie coś u kramarzy kupiła. Jaka była radość kiedy mogłam nieść szarfę i sypać kwiatki podczas procesji, wtedy to była dla mnie wręcz nobilitacja.
W mojej pamięci zapisały się też na zawsze takie dobre szczypy, kupowało się tzw. jojka a kiedy wiał lekki wiaterek to wiatraczki „furczały” niepowtarzalnym dźwiękiem. Dziewczynki kupowały sobie pierścionki a chłopcy „pistony” do strzelania, strażacy sprzedawali z przyczepy oranżadę i słodycze. Gdy wracaliśmy do domu to była prawdziwa uczta, mama podawała jedzonko a tato polewał „samogon” i było bardzo wesoło, na podwórku słychać było rżenie koni, bo goście przyjeżdżali furmankami.
Wieczorem była zabawa, w której cała wioska uczestniczyła, młodzież tańczyła w świetlicy, starsze panie na ławkach „lukały” a dzieci po zewnętrznej stronie okien z „rozplaszczonymi” nosami obserwowały zabawę. Magia tych najpiękniejszych moich wspomnień z dzieciństwa sprawiła, że jestem do dzisiaj na każdym odpuście 8 maja w Podhorcach i kiedy idę w procesji i dzieci sypią płatki kwiatów z piwonii, czerwonych maków i Romanów, to czas się dla mnie „cofa”.
Tylko tak bardzo mi jest żal, że w tym małym kościółku w Podhorcach nie ma już moich rodziców, a ja nie jestem już małą dziewczynką – no cóż czasu się nie da zatrzymać!
Danuta Muzyczka
***
Polecam również:
Wspomnienia Danuty Muzyczki o bliskich jej sportowcach
Wysłuchał – mak
Foto – facebook DM