Czytelnik LH: Informację przekazał mi inspektor Wojewódzkiego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (imię i nazwisko znane redakcji), który w poniedziałek 21 listopada jechał do pracy do Hrubieszowa.
Rano, w połowie drogi między Teratynem i Mojsławicami, na poboczu drogi leżała oszołomiona sarna, prawdopodobnie potrącona przez auto. Sarna podnosiła głowę, nawet wstała i przeszła kilka metrów. Była stale atakowana przez psa.
Inspektor zadzwonił najpierw na policję o godz. 8:30 a 10 minut później do powiatowego lekarza weterynarii z prośbami o interwencję.
Zwierzę ewidentnie cierpiało i wydawało z siebie rozpaczliwe odgłosy, będąc atakowane i podgryzane przez psa. Proszący o interwencję inspektor odgonił psa, ale musiał kierować się po jakimś czasie do pracy.
Niestety wygląda na to, że pomimo obietnic, żadna ze służb nie podjęła jakichkolwiek działań. Sarna została zadręczona i rozszarpana przez psa, na co wskazywał jej stan ok godziny 11:40, gdy inspektor jechał tą samą drogą do innego miejsca pracy.
Kolejny telefon spotkał się tylko z pokrętnymi tłumaczeniami i tzw. „spychologią”. Zwierzę odeszło w męczarniach.
Niezwykle szokuje brak jakiegokolwiek ludzkiego odruchu i niewrażliwość osób czy instytucji, które mogłyby i powinny udzielić pomocy, chociażby w humanitarnym zakończeniu cierpień, nawet jeśli nie same – to poprzez przekierowanie do właściwych jednostek.
Ł (Czytelnik LH)