Wielokrotnie pisaliśmy o jego talencie, śledziliśmy wszystkie jego poczynania, informowaliśmy o sukcesach… Teraz jest szansa, że usłyszy o nim cała Polska. Wszystko za sprawą popularnego programu telewizyjnego „Mam talent”.
Michał Rycaj, bo o nim mowa, to niezwykle utalentowany, a zarazem skromny chłopak, który zachwyca ludzi tym, co wyczynia z piłką. Freestyle football to jego życiowa pasja, której poświęca się już 10 lat. Na swoim koncie ma naprawdę imponujące osiągnięcia – był już mistrzem świata Federacji F3, wicemistrzem Europy, mistrzem Polski…
Do tej kolekcji dołożył w tym roku mistrzostwo w prestiżowym turnieju Super Ball w Libercu. Wzięło w nim udział ok. 300 zawodników z całego świata. Żeby dojść do najlepszej szesnastki, trzeba było przejść przez kwalifikacje, które trwały kilka dni. Cały turniej obfitował w niespodzianki. Na świecie pojawiło się wielu „młodych wilczków”, którzy zagrażają „starym wyjadaczom”. Finał był tego najlepszym przykładem. Naprzeciwko utytułowanego „Michryca” stanął Erlend Fagerli z Norwegii, który dopiero co skończył 18 lat. Tym razem wygrało doświadczenie i Michał mógł się cieszyć ze swojego pierwszego zwycięstwa w Super Ballu.
„Michryc” czuje się już nasycony jako zawodnik turniejowy, jak sam przyznaje, zmienił swoje nastawienie do uprawianej dyscypliny: – Wielu ludzi traktuje wyniki w turniejach jako wyznacznik klasy freestylera, ja też tak patrzyłem. Potem poznałem kilku fajnych freestylerów, podróżowałem i zrozumiałem coś ważnego… Wcale nie chodzi o to, żeby wygrywać w turniejach, tylko żeby po prostu rozwijać się, przełamywać bariery freestyle’u, dla samego siebie, podczas gdy turnieje i wszystkie inne rzeczy będą skutkiem ubocznym. Z takim nastawieniem pojechałem na Super Balla i wygrałem.
Teraz można go oglądać w programie „Mam talent” stacji TVN. Zaprezentował tam pokaz do własnej muzyki i dostał od jurorów trzy razy „tak”. Jakby tego było mało, to po dwóch wyemitowanych odcinkach otrzymał najwięcej głosów widzów w aplikacji „Mam talent” na komputery, tablety i telefony. To dobrze rokuje na przyszłość, ale, jak mówi Michał, ewentualna wygrana w programie nie jest najważniejsza, bardziej zależy mu na wypromowaniu dyscypliny w naszym kraju.
A trzeba powiedzieć, że w Polsce freestyle football ma się całkiem dobrze. Na turnieje zjeżdża masa ludzi, a polscy zawodnicy udanie reprezentują kraj za granicą, sięgając po największe trofea. Ten „polski fenomen” Michał opisał w swojej pracy dyplomowej obronionej na kierunku turystyka i rekreacja w PWSZ w Zamościu. – Pisałem o tym, co wyróżnia polską społeczność freestylową na tle innych społeczności, dlaczego jesteśmy tak dobrzy i tak zgrani. Szukałem przyczyn, porównując realia w naszym kraju i za granicą.
Poprzez swój udział w TVN-owskim programie Michał może „zarazić” freestyle footballem jeszcze więcej ludzi. Trzymamy kciuki, aby wiodło mu się jak najlepiej.
Mateusz Sawczuk
„Skafander. Bezpłatna Gazeta Akademicka” 2015, nr 10 (74), s. 10