W lipcu 2016 roku jeździłem na Białoruś odszukać grób wujka, którego Niemcy zabili w 1943 roku wraz z 12 innymi kolejarzami. W Terespolu Straż Graniczna i Służba Celna odprawiła nas w wąskim przejściu po schodkach, bo sala odpraw była zajęta przez uchodźców czeczeńskich usiłujących dostać się do Polski.
Na peronie stał pociąg, którego kilka wagonów było wypełnionych uchodźcami. Rzucił mi się w oczy widok dużej ilości dzieci wyglądających przez okna wagonów. Dla pozostałych pasażerów były dwa wagony.
Było bardzo upalnie. Dostałem się do wagonu zapełnionego podróżnymi i bagażami. Pomyślałem, jak dobrze, że nie mam z sobą roweru, bo miałem podróżować rowerem, jak bym ten rower w tym tłoku zmieścił.
Siedzącą obok Białorusinkę zapytałem, czy w tym upale dano uchodźcom jakieś napoje. Odpowiedziała, że nie wie, ale raczej nie.
Podróż z Terespola do Brześcia trwa krótko. W Brześciu wysiadłem razem z uchodźcami i w tłoku czekałem na odprawę. Otaczały mnie czeczeńskie rodziny, w których było dużo dzieci. Było dużo małych dzieci trzymanych na rękach rodziców.
Gdzieś w swoim bagażu miałem słodycze, ale jak w tym ścisku dostać się do nich. Głaskałem po główkach te małe dzieci żałując ich tułaczego losu. Zadziwiał mnie ich spokój, nie płakały. Dla niektórych była to już jedna z kolejnych nieudanych prób dostania się do Polski. Po odprawie zaraz miałem pociąg do Małoryty.
Gdy po kilku dniach przyjechałem zwiedzać Brześć, miałem więcej czasu, aby obserwować życie na dworcu uchodźców czeczeńskich. Obserwowałem młodych mężczyzn – wszyscy z bródkami, czyści, białe skarpetki, białe koszuli, jakby wyszli prosto z łaźni. Rozmawiali żywiołowo, czasem przez komórkę. Myślałem, że to kawalerowie.
Kobiety zajęte dziećmi. A dzieci organizowały sobie różne zabawy np. w pociąg. Na poczekalni na ławkach spały dzieci, a obok nich siedziały matki. Dyskretnie zrobiłem kilka zdjęć.
Gdy za kilka dni czekałem na odprawę do kraju, odprawa się opóźniała. Odprawiano uchodźców powracających po nieudanej próbie wjazdu do Polski. Zobaczyłem tych moich „kawalerów” – byli z żonami, dziećmi i bagażami – wrócili na dworzec w Brześciu.
Niektóre rodziny próbowały po czterdzieści razy, a nawet więcej przekroczyć Bug i dostać się do Polski. Nielicznym rodzinom udało się i Polska ich przyjęła. Pozostałe koczowały na dworcu lub wynajmowały mieszkania w Brześciu.
Jak kończyły się pieniądze, wracały na dworzec. Powracać do Czeczenii nie mogły w trosce o własne bezpieczeństwo. Zbliżała się zima. Dzieci były w sandałkach i letnich ubrankach.
Gdy o tych dzieciach dowiedziała się Marina Hulia nie pozostała obojętna. Założyła szkołę dla dzieci i ich mam. Zorganizowała pomoc. Mamy z dziećmi robią lalki, szyją torby, a Marina taszczy to wszystko przez Bug do Warszawy i sprzedaje. Zarobione w ten sposób pieniądze zawozi tym rodzinom aby miały za co żyć.
Można pomóc tym dzieciom w następujący sposób:
– kupując lalki i torby;
– wpłacając na Stowarzyszenie Solidarności Globalnej nr rachunku 17 1240 1503 1111 0010 7256 9064 ( z dopiskiem „Darowizna na cele statutowe”).
Podane konto obsługuje wyłącznie Szkołę Mam, całość kwoty będzie przeznaczona wyłącznie na pracę wolontariuszki z mamami i dziećmi.
Kim jest Marina Hulia pomagająca dzieciom z dworca Brześć?
Rosjanka urodzona na terenie dzisiejszej Ukrainy. Pochodzi z mieszanej, rosyjsko – białoruskiej, rodziny. Od 20 lat mieszka w Polsce. Działaczka społeczna. Oprócz pisania także śpiewa i recytuje poezję. Człowiek Dnia Radio Wolna Europa – Sekcja Białoruska i Rosyjska (2005). Laureatka Nagrody Specjalnej Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za Nieocenione Zasługi dla Kultury Polskiej, zwłaszcza Edukacji Kulturalnej Dzieci i Młodzieży, a także Integracji Społecznej (2006) oraz Nagrody im. Sergio Vieira de Mello za Zasługi dla Pokojowego Współistnienia i Współdziałania Społeczeństw, Religii i Kultur (2005).
Marina Hulia pomaga tym, których akurat spotka na swojej drodze. Raz są to dzieci więźniów, innym razem dzieci z Domu Samotnej Matki albo Jagódka z porażeniem mózgowym, autystyczny Krystian, podopieczni Domu Starców z Radości. I oczywiście dzieci uchodźców z Czeczenii.
W 2013 r. dostała nagrodę im. Ireny Sendlerowej „Za naprawianie świata”. A 13 grudnia 2016 r. otrzymała nagrodę im. Jerzego Zimowskiego przyznawaną za „pomoc dla uchodźców i osób wykluczonych” przez Instytut Spraw Publicznych.
W 2015 r. minister edukacji powołała ją na stanowisko konsultantki ds. integracji i pracy z dziećmi cudzoziemskimi. Marina mówi, że Bóg dał jej tysiąc małych talentów, ale żadnego prawdziwego. Polecam książkę Mariny Hulia pt. Aschab i kawałek pizzy.
Więcej o dzieciach z Dworca Brześć można przeczytać na:http://www.dziecimariny.pl/ lub wpisując w Google Dzieci z dworca Brześć.
tekst i fot. WM