Wiktorię Ciesielczuk znam od dziecka, ponieważ z jej woli i rodziców zaczęła brać udział w rywalizacji sportowej i nie tylko od przedszkola. W sporcie była obiecującą lekkoatletką, ale po kilku latach poszła w ślady Taty Mirosława i trenuje kolarstwo. Ale zacznijmy wszystko od początku i o tym właśnie poniżej.
Otrzymałam pytania, więc odpowiadam – Wiktoria Ciesielczuk trenująca kolarstwo szosowe!
Twoja przygoda ze sportem rozpoczęła się w roku (klasie) od dyscypliny sportowej?
– Tak naprawdę moja przygoda ze sportem rozpoczęła się już od przedszkola. Moimi pierwszymi zawodami były biegi Herbowe, na których zajęłam 2 miejsce przegrywając tylko z Pana wnukiem Michałem.
Co było lub kto był inspiracją, że polubiłaś sport?
– Moją inspiracją był mój tata, gdyż to dzięki niemu zobaczyłam, że sport jest piękny.
Były i sukcesy np.:
– W LA miałam sporo sukcesów m.in. dwukrotne wygranie Biegu Jezior, Herbowych i szereg innych np. w ramach biegów Grand Prix, oczywiście w swoich kategoriach wiekowych. Systematycznie również reprezentowałam szkoły, do których uczęszczałam, czy uczęszczam w różnych dyscyplinach sportowych, jak byłam powołana. Nieoczekiwanie wygrałam również Powiatowy Plebiscyt Sportowy za rok 2012.
Jednak wybrałaś kolarstwo, ponieważ…?
– Mój tato był kiedyś kolarzem to on również pokazał mi tą dyscyplinę, która bardzo mi się spodobała i za jego namową wystartowałam w hrubieszowskiej czasówce na takim malutkim góralu. Niezapomniane chwile, było to w 3 klasie szkoły podstawowej.
W Hrubieszowie nie ma od dawna klubu kolarskiego, więc, jaki klub reprezentowałaś początkowo?
– Owszem nie ma, tak więc należałam do zamojskiego klubu Argos Zamość, od 5 klasy szkoły podstawowej, ale nie przykładałam się na treningach, gdyż wtedy biegałam a rower traktowałam jako zabawę.
Twoje sukcesy w barwach tego klubu?
– Jak już wspominałam za wielkich tych sukcesów w tym klubie nie miałam, ale zdobyłam m.in. 2 brązowe medale na mistrzostwach młodzików na torze takim dość amatorskim w Białymstoku, srebro i złoto na makroregionach w kat. młodzików. A ćwiczyłam pod kierunkiem trenera Stanisława Frańczuka.
Jednak zmieniłaś klub, co było powodem (w którym roku, nazwa klubu, trener,…?
– Głównym powodem, dla którego zmieniłam klub był tylko i wyłącznie trener, który nigdy mnie nie doceniał, mimo iż zrezygnowałam z LA i zaczęłam trenować oraz nawet nieźle jeździć tyle, że co chwilę pechowo, ale takie są początki. Zawsze byłam tą gorszą, nigdy nie usłyszałam dobrego słowa od niego. Któregoś razu na obozie z kadry wojewódzkiej poznałam trenera właśnie kadry z Lublina, który zauważył u mnie jakikolwiek potencjał do tego sportu, przywrócił mi wiarę w siebie i dlatego postanowiłam odejść do klubu Mayday Team w Lublinie. Trener Marcin Makowski.
Twoje największe sukcesy w tym klubie?
– Moim największym sukcesem w tym klubie było 2 miejsce w Górskim Wałbrzyskim Wyścigu Kolarskim, jako juniorka młodsza pierwszoroczna przegrałam jedynie z rok ode mnie starszą koleżanką, która w roku 2014 zdobyła brązowy medal na Mistrzostwach Świata w kat. juniorka. Zajmowałam dobre lokaty na Pucharach Polski. Niestety dwa lata z rzędu sezony w kat. jun. mł. były dla mnie pechowe, w pierwszym roku złamałam rękę przed Górskimi Mistrzostwami polski a w tym roku mimo lepszej dyspozycji złapał mnie atak rwy kulszowej.
W klubie zapewne są znane kolarki, kolarze…?
– Hmm…, aktualnie nie ma nikogo takiego, ale do niedawna był mój starszy kolega, który w sezonie 2014 zdobył 3 koszulki Mistrza Polski.
Wiem, że wspierają Cię rodzice?
– Tak, to prawda mam najwspanialszych rodziców na świecie, bez których na pewno nie mogłabym sobie pozwolić na pewne rzeczy, gdyby nie oni raczej nie uprawiałabym tego sportu. Dlatego dziękuję im z całego serca.
Wydaje mi się, że kolarstwo nie jest tanim sportem, więc skąd finanse, aby móc rywalizować w zawodach, konsultacjach, zakup sprzętu osobistego, rowerowego czy części zamiennych, itp.
– Mój klub nie jest zbyt bogaty, więc sponsorują mnie rodzice.
Na jakiej marki jeździsz rowerze?
– Na kategorię juniorki mam zakupiony rower marki Cervelo S5, a jeszcze przez chwilę na Focusie Cayo Evo.
Ile razy w tygodniu trenujesz, po ile jeździsz km i czy tylko jeździsz?
– Staram się trenować w miarę codziennie, nie zawsze mogę, no wyższa kategoria zobowiązuje do większej jazdy, jeżeli chodzi o prędkość i ilość km, to ok. 70km, a w weekendy kolo 100km.
A szkoła, dajesz radę? Na jakim poziomie?
– Nie było takiego roku, w którym nie miałabym świadectwa z czerwonym paskiem, teraz chodzę do liceum jest trudno, ale staram się, czasem nie wychodzi, ale takie jest życie, generalnie jest dobrze. Kiedy zacznie się sezon nie mam chwili dla siebie, bo co weekend wyjeżdżam daleko w Polskę na zawody, a w drodze powrotnej często bywa ze biorę w dłonie zeszyt albo podręcznik i uczę się za pomocą latarki.
Wiem też, że nie tylko sportem żyjesz…?
– Uczęszczałam na lekcje śpiewu, oraz na Tańce Ludowe, lecz postanowiłam całkowicie oddać się temu sportowi, czyli kolarstwu, oczywiście nie kosztem szkoły i pokazać wszystkim tym, którzy we mnie zwątpili, na co tak naprawdę mnie stać.
Co z młodszą siostrą Oliwią, też trenuje kolarstwo?
– Oliwia miała kontuzję kolana i właśnie rower był dla niej odpowiednią rehabilitacja i z tego wyszło, że również zaczęła uprawiać tą dyscyplinę i już może się pochwalić 6-tym miejscem na Mistrzostwach Polski w przełajach w roku 2014 w kat. młodziczka.
Ważniejsze plany startowe w roku 2015, to?
– Nareszcie szczęśliwie wystartować i powalczyć w Szosowych Mistrzostwach Polski (na czas i ze startu wspólnego) oraz Górskich Mistrzostwach Polski.
Dziękuję za odpowiedzi, liczę na dalszą współpracę i życzę udanych startów w s. 2015 i nie tylko! – mak
– Dziękuję bardzo i oby tak było!
Wywiad i opracowanie – Marek A. Kitliński (mak)
Zdjęcia – ze zbiorów Wiktorii i maka