W sobotę 21 lipca odbył się zaległy rajd, który był planowany na 7 lipca, a nie odbył się w planowanym terminie z powodu deszczu. Tym razem pogoda dopisała. Na starcie stawiło się 21 rowerzystów plus Marek samochodem technicznym.
XXXII Rajd Rowerowy „Hrubieszów Na Rowerach”
Termin: 21 lipca 2007r.
Trasa: Hrubieszów- Dziekanów – Szpikołosy – Matcze – Skrihiczyn – Dubienka – Husynne – Dubienka – Skrihiczyn – Matcze – Szpikołosy – Dziekanów – Hrubieszów
Dystans: 92 km
Maksymalna prędkość: 37,7 km/godz.
Średnia prędkość: 19,1 km/godz.
Czas jazdy: 4 godz. 48 min.
Ilość uczestników: 22 osoby
Po godz. 7 wyruszyliśmy na trasę. Na szosie leżały połamane gałęzie z drzew po piątkowej wichurze. W Dziekanowie Straż Pożarna usuwała zwalony konar drzewa. W Mataczu, gdzie jest wiele gniazd bocianich, teraz były wypełnione dorastającymi bocianami. Młode na gniazdach machały skrzydłami, ćwiczyły się do lotów. Za miesiąc odlecą do Afryki.
Pierwszy raz zatrzymaliśmy się pod sklepem w Skrihiczynie, słoneczko i temperatura zmuszały do picia napojów. Miejscowi już raczyli się piwkiem. Po krótkim postoju kręciliśmy dalej, aby następnie zatrzymać się na rynku w Dubience. Już w tych okolicach widać ścierniska po wykoszonych zbożach.
Następny postój już nad zalewem w Husynnym. Woda w zalewie ciepła, trochę mętna. Ludzi nie za wiele. Kilka namiotów rozłożonych na polu namiotowym. Niektórzy wczasowicze siedzą przy piwkach. Część rowerzystów popływało sobie, niektórzy weszli, aby tylko zamoczyć nogi, a byli i tacy, co nawet nóg nie zamoczyli. Bartek i Piotrek ponurkowali. Ania straciła kapelusz, po zanurzeniu jej w wodę w kapeluszu. Niestety kapelusz okazał się niepływający, a poszukiwania na dnie okazały się bezowocne. W oddali widoczne były pływające po zalewie łabędzie i wędkarze na łodziach. Po prawie dwugodzinnym pobycie nad zalewem powrót do Hrubieszowa.
Jeden uczestnik przesiadł się do samochodu, ponieważ rozpiął się łańcuch przy rowerze, a spinki nie znaleziono. Marek z samochodem technicznym musiał wracać do Hrubieszowa, wezwany przez Burmistrza w związku z zawaleniem się dachu na domu przy ul. Szewskiej i koniecznością ewakuacji mieszkańców. Zostaliśmy tylko z wodą w bidonach przy rowerach.
Było gorąco, a tempo szybkie i nie wszyscy wytrzymywali trudy rajdu, ale nie było możliwości skorzystania z samochodu. W Szpikołosach prawie wszyscy byliśmy bez wody, sklep zamknięty, a dwie studnie nieczynne. Radek udał się do gospodarza i przyniósł butelkę wody, której szczególnie brakowało Bartkowi. Ze Szpikołos przyjechaliśmy do Dziekanowa i postój pod sklepem – na szczęście był otwarty. Kupiliśmy wodę i inne napoje chłodzące, a niektórzy zdecydowali się na lody. Przyjechaliśmy do Hrubieszowa gdzie w miejscu startu przy ul. Prusa czekała przyczepka z bagażami no i komandor Tadzio.
Następny rajd do Wiednia i pielgrzymka do Kodnia.
Tekst: turysta rowerowy