Kilka dni temu przeczytałam artykuł o wpływie zabawy na nasze życie. Czytałam w nim, że bawić się lubią nie tylko dzieci, ale my dorośli również. Nic odkrywczego prawda?
Pozwólcie, że podzielę się moimi refleksjami i obserwacjami na ten temat.
Ten artykuł jest moim debiutem, więc wybaczcie mi potknięcia, które być może pojawią się po drodze. Witam Was serdecznie i liczę na Waszą wyrozumiałość.
Wszyscy wiemy, że zabawa wpływa na stan samopoczucia, pomaga budować więzi międzyludzkie, rozwija intelekt, pozwala zasmakować zwycięstwa i porażki, uczy jak pokonywać przeszkody.
Socjologowie biją na alarm: Pozwólmy naszym dzieciom bawić się tak długo, jak tego chcą. Nie piętnujmy zabawy. Nie wymuszajmy na swoich podopiecznych szybkiego wkroczenia w dorosłe, poważne życie.
Z podobnym apelem zwraca się Robert Kiyosaki – amerykański biznesmen, inwestor, autor bestsellerów z dziedziny finansów. W swoich książkach wspomina, że będąc dzieckiem uwielbiał grę Monopolly. Wiedział, że aby odnieść w niej sukces należy zamienić zielone domki na jeden czerwony hotel. Dziś jest inwestorem. Kupuje prawdziwe nieruchomości i wciąż gra w Monopolly, choć planszą do gry jest życie. W książce „Mądre bogate dziecko” udziela porady rodzicom, których dzieci zniechęcają się do szkoły. Pisze, iż „ich najważniejszym zadaniem nie jest sprawdzanie, czy dostaje ono dobre oceny, ale to, czy zachowuje boski dar zamiłowania do nauki. Odkryj wrodzony geniusz swoich dzieci. Odkryj, czego uczą się z ciekawością i podsycaj ich entuzjazm do zdobywania wiedzy – nawet jeśli nie dotyczy on szkoły.”
Pasja rywalizacji na torach wyścigowych Roberta Kubicy – głównego bohatera newsów sportowych – również zrodziła się w nim już w dzieciństwie. Pewnego dnia, licząc niepełne 4 lata, zatrzymał się przed szybą wystawy sklepowej, za którą znajdował się samochód z silnikiem elektrycznym. Wkrótce pokonywał nim układane przez siebie trasy. Z czasem zamienił mały, napędzany elektrycznie samochodzik i wyznaczane przez butelki tory wyścigowe na tory Formuły 1!
Bracia Wright? Tak. Oni też nie zapomnieli o swojej pasji gdy wkroczyli w dorosłe życie. Dziś patrząc w niebo nie dziwni nas widok białej stróżki pozostawionej przez kursowy samolot.
Przykłady można mnożyć. Myślę, że też wielu z Was ma w swoim otoczeniu osoby, które rozwijając swoje pasje poszerzają swoje granice i wspaniale się przy tym bawią.
Bawmy się więc i spełniajmy swoje marzenia!
Na początek, tak na rozgrzewkę, może warto rozegrać partyjkę warcabów, albo wybrać się na rowerową przejażdżkę trasą, którą być może codziennie mijamy, a nie wiemy dokąd prowadzi…..