W 200 wydaniu audycji Radia RTM-Staszic: Teatr Piosenki Młyn „Miasteczko H”, zespół White Camel, z RTM-u do RMF-u, muzyczny prezent z Francji, wywiad z premierem Donaldem Tuskiem, piosenka zespołu Naydis „Ile razy”, korespondenci z oddziałów regionalnych i piosenki zespołu PZOW, posenka zespołu Naydis „Walentynkowa noc”, eliminacje do programu „Szansa na sukces”, Vis Major z piosenką „Program koncertu galowego”, piosenka zespołu Strych „Ciągle ci czegoś brak”, wywiad z p. Heleną Bojarczuk, „Zaduszkowe refleksje 2013 roku, część 1”.
W 200 wydaniu audycji Radia RTM-Staszic usłyszymy zgodnie z minutowym programem:
1. 00-03 Piosenka na powitanie ze spektaklu Teatru Piosenki Młyn „Miasteczko na H”
2. 03-05 Powitanie słuchaczy jubileuszowego wydania przez prowadzących: Stanisława Nowaka i Karola Kapuścińskiego
3. 05-10 Piosenka zespołu White Camel
4. 10-18 Z RTM-u do RMF-u, rozmowa z Kasią Czarnecką
5. 18-22 Muzyczny prezent z Francji
6. 22-25 Wywiad premiera Donalda Tuska udzielony Radiu RTM-Staszic
7. 25-29 Piosenka zespołu Naydis „Ile razy”
8. 29-60 Warszawa, Wrocław, Kraków; na antenie nasi korespondenci z oddziałów regionalnych i piosenki zespołu PZOW
9. 60-65 Piosenka zespołu Naydis „Walentynkowa noc”
10.65-80 Reportaż z eliminacji do programu „Szansa na sukces” w oddziale TVP Lublin
11.80-90 Zespół Vis Major w RTM-Staszic z piosenką „Program koncertu galowego”
12.90-94 Piosenka zespołu Strych „Ciągle ci czegoś brak”
13.94-98 Wywiad z p. Heleną Bojarczuk
14.98-106 Felieton historyczny p. Heleny Bojarczuk: „Zaduszkowe refleksje 2013 roku, część 1”
Wywiad ze Stanisławem Nowakiem – założycielem i redaktorem naczelnym radia RTM Staszic
– mak – Radio RTM-Staszic Hrubieszów, może na początek rozszyfrujemy skrót RTM?
– Ten skrót funkcjonuje w mediach w wielu miejscach, absolutnie nie jest on wyjątkowym, tylko dla naszego radia. Rozszyfrować można go na kilka sposobów dla, mnie najbliższe jest rozwinięcie: Radio Twoich Marzeń. Bo z marzeń to radio się narodziło, chociaż początek był inny nazwa urodziła się w Technikum Mechanicznym, w radiu, kiedy 12.stycznia 1998roku wystartowaliśmy z pierwszą oficjalna audycją. To były niezapomniane chwile pełne entuzjazmu i satysfakcji z tego, że udało się uruchomić prawdziwe radio szkolne. Takie radio wymaga do swojej działalności spełnienia pewnych warunków technicznych i oczywiście ekipy entuzjastów pragnących się zrealizować w magicznym miejscu jakim jest radio. To wszystko się zdarzyło w Zespole Szkół Mechanizacji Rolnictwa, obecnie Zespół Szkół Nr.1, a popularnie nazywany Szkołą Mechaniczną.
– Czyli o co chodzi?
W radiu wszystko słychać, nie da się udawać, robić coś nieszczerego, być kimś kim się nie jest. Radio pochłania każdego, kto do niego wejdzie na zawsze, można przerwać na jakiś czas, można próbować zapomnieć, ale się nie da, radiowcem pozostaje się do końca życia. Obserwowałem to wielokrotnie spotykając się z absolwentami, którzy pracowali w radiu, a których życie ułożyło się z dala od radia, w momencie gdy spotykali się na nowo z mikrofonem zachowywali się jak ryba wrzucona do wody po długim leżeniu na powietrzu. Prawdziwe radio, to misja tworzenia czegoś pozytywnego dla innych. Teraz niestety często radio trafia w ręce właścicieli używających go do robienia pieniędzy. Mam na myśli rozgłośnie komercyjne. Gdy ktoś mi mówi o komercyjnej rozgłośni, to ja zawsze zadaję pytanie: Czyją własnością jest to radio? To jest dla mnie klucz wyjaśniający to, czego się mogę po tym radiu spodziewać.
– Wiadomo, że jest to pana pomysł, skąd, dlaczego, po co?
– Radio towarzyszyło mi od zawsze, urodziłem się w takich czasach, kiedy nie było jeszcze internetu i telewizji, było tylko radio i właściwie jeden program radiowy „Jedynka”. Do dzisiaj pamiętam radiowe audycje dla dzieci których słuchałem jak tylko zacząłem cos rozumieć. Wtedy w radiu pracowali najlepsi aktorzy, pamiętam Irenę Kwiatkowską. Taki pozytywny przekaz musiał pozostawić ślad, choć czasy były nie najweselsze i dla dzisiejszych licealistów wprost nie do wyobrażenia. Gdy udało mi się dostać do Staszica (co wcale nie było takie łatwe) sam nie wiem skąd postanowiłem się udać do samego pana dyrektora Jana Dacy z pomysłem uruchomienia szkolnego radia. Do dzisiaj nie mogę zapomnieć tego zaskoczenia, jakie zobaczyłem w jego oczach, ja byłem czternastoletnim uczniem VIII klasy liceum. (dla wyjaśnienia: wtedy w liceum były klasy VIII-XI). Chyba najbardziej zaskakująca dla dyrektora była moja odwaga, bo był on osobą żelazną ręką trzymającą Staszica, jednym spojrzeniem stawiał na baczność najgorszego rozrabiakę z klasy maturalnej.Potraktował mnie przychylnie i nawet wspólnie z prof. Leszkiem Korczakiem próbowaliśmy uruchomić radiowęzeł, niestety był on w opłakanym stanie i nic z tego nie wyszło. Musiałem na to poczekać 34 lata.Oczywiście nie traciłem czasu, moja przygoda z mikrofonem zaczęła się już w liceum ale podczas prowadzenia programów artystycznych, a później na studiach na dyskotekach. Prowadzenie Dyskoteki Wieczorów z Muzyką dało mi bardzo dużo.
– Kiedy i gdzie można było usłyszeć pierwsza audycję?
– Tak jak wcześniej wspominałem: w ówczesnym Zespole Szkół Mechanizacji Rolnictwa, obecnie Zespół Szkół Nr.1. było to 12.stycznia 1998roku.
– Pamięta pan kto ją przygotowywał i ile trwała?
– Przygotowywaliśmy ja wszyscy zaangażowani w uruchomienie radia, które było jednocześnie praca dyplomowąPrzez radio przewinęło się wiele osób i nie wszystkie nazwiska pamiętam, ale wtedy pierwszymi spikerami byli Sylwek Pintal i Wojtek Drączkowski. Realizatorem był Mirek Kuna, audycja wypełniała czas dużej przerwy, która trwała 20 minut. Z okazji jubileuszu 15 lat działalności Radia RTM niedawno przypomnieliśmy ja umieszczając w sieci,
– Trema była, pamięta pan?
– I tutaj zaskoczę, tremy nie było, bardziej przejęci byli młodzi spikerzy
– A czyj to był, sprzęt, służący do nagrywania, przegrywania, eksploatacji?
– Wyposażenie studia w technikum zostało sfinansowane przez Szkołę, najważniejsze, że mogliśmy zamówić mikser radiowy o konfiguracji takiej jaka nam odpowiadała. Wykonał go pan Waldemar Migas. Spisywał się ten mikser doskonale, dawał możliwości pracy realizatorowi takie jak w profesjonalnej rozgłośni. Np. mógł realizator wejść w słuchawki i przekazać komunikat spikerowi podczas audycji na żywo, spiker mógł wejść w odsłuchy realizatorowi przy zamkniętym mikrofonie w studio. Nie używaliśmy wtedy komputera, tak więc przechodziliśmy wszyscy praktyczną szkołę prawdziwego analogowego radia, gdzie wszystko szło na żywo i nie można było liczyć na poprawki jakie dają programy edycyjne na komputerze. To że mieliśmy super studio to niestety nie mobilizowało nas do robienia reportaży i starania się o sprzęt reporterski. W Staszicu niestety jak na razie nie mamy studia na terenie Szkoły i to zmusza nas do pracy w terenie, głównie realizujemy reportaże. To ma też dobre strony, ale ciągle nie tracę nadziei , że w końcu będziemy mieli takie studio.
– Czy widać postęp w sprzęcie?
– Jeżeli chodzi o sprzęt reporterski, to jest on jak najbardziej profesjonalny, nie mamy żadnych kompleksów. To raczej reporterzy z profesjonalnych rozgłośni mają problemy z ukryciem zaskoczenia widząc to czym dysponują nasi radiowcy.
– Ile panu zajmuje czasu zmontowanie (przygotowanie) gotowego materiału w eter?
– Czas potrzebny na wyprodukowanie gotowego wydania, które standardowo trwa ok 80 min (gdy dzieje się coś ważnego, robimy dłuższe wydania nawet 2,5 godzinne) trzeba podzielić na czas, który musi poświęcić reporter „będąc na materiale” (to taki radiowy językJ) , oraz na czas potrzebny na montaż. Czasami trzeba być trzy godziny na imprezie aby zrobić 20 minut materiału, z czego 10 pójdzie na antenę. Ale to nie koniec, aby to wszystko brzmiało „emisyjnie” (nadawało się na antenęJ) to na montażu trzeba na każde 10 minut audycji poświęcić od 1 do 1,5 godziny pracy.
– W radio RTM-Staszic są jakieś władze, czy pan jest od wszystkiego?
– Jesteśmy częścią Szkoły i opiekunem radia jest jeszcze pani prof. Joanna Szabat. Nie mamy takiej formalnej struktury redakcyjnej choć teraz widać że przydała by się i to jest temat na przyszłość. Radio to też pewien zakres obowiązków, gdy się jest młodym, to ma się inne spojrzenie na ten temat. Ktoś musi wziąć na siebie przede wszystkim obowiązek utrzymania ciągłości pracy i realizowania zobowiązania wobec słuchacza.
– Podobno będąc uczniem w Staszicu, już pan kombinował coś z radiem?
– Na to pytanie już odpowiedziałem J
– Pana wzorce spikerów radiowych, dlaczego?
– Od zawsze wzorem profesjonalizmu, kultury radiowej byli i są dla mnie spikerzy Polskiego Radia. Trudno mi wymienić wszystkie nazwiska, ale najważniejszymi byli i są nadal: Piotr Kaczkowski, Marek Niedźwiecki, Jerzy Janiszewski, Piotr Baron, Piotr Stelmach Artur Andrus. Każdy z nich ma swój niepowtarzalny styl, a przede wszystkim wspaniałą osobowość i kulturę osobistą.
– Czy to prawda, że w Hrubieszowie działała jakaś lokalna telewizja?
– Tak i to z dużym powodzeniem. Działo się to w latach 1996 –1998. Głównym motorem tego przedsięwzięcia był pan Waldemar Migas, który przejął sieć telewizji kablowej w naszym mieście. Funkcjonowała ona na zasadzie takiej samej jak obecnie nasze radio. Przygotowywaliśmy 40 minutowy program raz w tygodniu. Ograniczenia sprzętowe nadrabialiśmy entuzjazmem, pracowaliśmy dla własnej satysfakcji. Niestety w mediach obecnie już metodą amatorską nie można dorównać poziomowi profesjonalnych stacji za którymi stoją ogromne pieniądze. Ale wtedy to były czasy entuzjazmu i nikt nie liczył własnego czasu. Parę osób miało możliwość zaistnieć na szklanym ekranie, wymienię Łucję Watras-Czapkę, Wojtka Drączkowskiego. Wojtek, który na początku miał duże opory przed pracą reportera TV i stanięciem przed kamerą, później z satysfakcją opowiadał, jak idąc przez osiedle słyszał głosy dzieciaków: „Popatrz, popatrz, pan z telewizji!!” Ja sam nie pojawiałem się na ekranie, ale podkładałem komentarze, również miałem własne audycje. Szkoda że to się skończyło, ale nie tracę nadziei na reaktywację.
– Studniówki też bez pana się nie obejdą?
– Temat studniówek traktuję jako zamknięty rozdział. Pozostały wspomnienia, zdjęcia, filmy, ale przede wszystkim satysfakcja z tego, że tutaj w Hrubieszowie mogliśmy zrobić coś, co robiło wrażenie na ludziach z całego świata. Byliśmy obecni w kultowym programie TVP „5-10-15”. To jest temat na oddzielną rozmowę J.
– Jest pan inżynierem, dlaczego i czego pan uczy?
– Praca w przemyśle wzbogaca o doświadczenie i wiedzę. Kraje z dużym potencjałem technicznym, takie jak Niemcy doskonale to wykorzystują. Wpisuje się to w ich perfekcyjną strategie rozwoju, którą planują na wiele dziesięcioleci na przód i konsekwentnie realizują. Opiera się ta strategia na wykorzystaniu wiedzy technicznej własnych inżynierów i doskonałej organizacji przedsięwzięć biznesowych. Tam szkoły kształcące fachowców w dziedzinach technicznych znajdują się w zakładach przemysłowych i tam kadra inżynierów prowadzi zajęcia teoretyczne raz w tygodniu dla uczniów pracujących i uczących się zawodu. Nie każdy kto posiada nawet dużą wiedzę może ją skutecznie przekazać. Praca nauczyciela jest jedną z najtrudniejszych i wymagająca pewnych predyspozycji, których jak się nie ma, to nie można się ich nauczyć czy zdobyć, to jest tak jak ze słuchem muzycznym. Ja tą pracę wykonuję z przyjemnością i satysfakcją. Uczę podstaw automatyki i elektrotechniki.
– Zmienił pan szkołę, pomysł z radiem pozostał.
– Ja zawsze ostrzegam tych, którzy próbują pracy w radiu, że „wirus radiowy” jest śmiertelny. Każdy kto go połknie, pozostaje radiowcem już do końca życia J. A zmiana szkoły nie wynikła z mojej inicjatywy. Stało się to w wyniku tych zmian w szkolnictwie zawodowym, których fatalne skutki są teraz coraz bardziej widoczne. Powoli zaczyna docierać do decydentów to, jak poważna jest sytuacja z brakiem fachowców w zawodach technicznych, obawiam się jednak, że refleksja i działanie władz oświatowych pojawi się dopiero, gdy sytuacja będzie już tragiczna.
– O czym najczęściej są audycje?
– W naszych audycjach prezentujemy (w miarę naszych możliwości) wszystkie wydarzenia istotne dla naszego środowiska, miasta i powiatu. Wypełniamy tą pustkę medialną jaka była dotychczas w radio, ponieważ jakoś tak się dzieje, że profesjonalne rozgłośnie omijają nasze miasto i wiele ciekawych wydarzeń nie dotarło by do szerszego grona odbiorców gdyby nie nasze Radio. Audycje realizujemy też z myślą o wszystkich, których los rzucił w najodleglejsze zakątki kraju i świata. Realizujemy reportaże, relacje z wydarzeń kulturalnych, sportowych, uroczystości państwowych, szkolnych itd. Na naszej antenie przeznaczamy tyle czasu na dany temat, aby słuchacz sam mógł się poczuć w środku tego o czym mówimy. O tym samym czasami mówią rozgłośnie profesjonalne, ale dają tam 1,5 minuty a jeżeli przeznaczą 3 minuty to już jest sensacja. U nas taki temat to od 20 do 40 minut audycji.Jesteśmy obecni również w takich metropoliach jak Warszawa, Wrocław, Kraków, Lublin.
– Podczas imprez współpracuje z panem młodzież, skąd?
– W radiu pracują uczniowieze Staszica, ale nie zamykamy przed nikim drzwi, przykładem jest pani Helena Bojarczuk , która przygotowuje i nagrywa felietony historyczne. Najważniejsza jest chęć do pracy i gotowość do realizacji pewnego zobowiązania wobec słuchacza,( świadomie używam tutaj liczby pojedynczej, bo siadając za mikrofonem mówi się do jednego słuchacza) a to nie jest takie proste.
– To jak to jest z tą młodzieżą, jest trudna, czy garnie się do współpracy?
– W naszym radiu oczekujemy od ludzi chęci do pracy i nauki warsztatu radiowego. Praktycznie każdy kto przyjdzie może spróbować. To może być nawet czasami mylące dla tych co myślą o przyszłości dziennikarskiej, bo tylko u nas nie ma castingu i zapraszamy wszystkich chętnych dając szansę na zdobycie doświadczenia dziennikarskiego. Jeżeli tej szansy nie wykorzystają, to później następuje bolesne zderzenie z rzeczywistością, bo nawet rozgłośnie studenckie robią castingi na których trzeba się pochwalić własnym dorobkiem. O prestiżowych rozgłośniach nawet nie wspominam, bo tam na castingach przebierają jak w przysłowiowych ulęgałkach J. Na dzień dobry trzeba pochwalić się pokaźnym dorobkiem dziennikarskim!
– Gdzie was można usłyszeć?
– W sieci Hrubieszowskiej Telewizji Kablowej na kanale informacyjnym każdego dnia są dwie emisje, o godzinie 18 i 21. Nowa audycja ukazuje się we wtorek i jest powtarzana przez cały tydzień. W internecie linki do naszych audycji można znaleźć na stronach LubieHrubie.pl. Gramy też w radiowęźle na terenie Szkoły, tam mamy większe możliwości korzystania z piosenek zgodnie przepisami prawa o ochronie praw autorskich.
– Lista współpracujących chyba jest długa, ale chociaż część wymieni?
– Tak jest bardzo długa i naprawdę nie chciał bym kogoś urazić nie wymieniając jego nazwiska. Pamięta się przede wszystkim pionierów rozpoczynających od zera, gdy nie ma pewności, że to się uda. W Szkole Mechanicznej rozpoczynali razem z radiem Sylwek Pintal, Wojtek Drączkowski, Mirek Kuna, Mariusz Skindzdzier. Potem była silna ekipa Grzesiek Gęborys, Szymon Rejner, Paweł Gancarz, Paweł Tor, po nich Daniel Sowieszczenko, Andrzejek Wrona niezapomniany realizator . W Staszicu rozpoczęli działalność razem z radiem Paweł Błaszczak i Kuba Tujaka później Artur Wojczuk Paweł Szczerbicki, Patrycja Tomaszewska, Tomek Woźniak, Patryk Bedliński, Kacper Jarochiewicz . Obecnie działają Kajtek Pańko, Karol Kapuściński, Igor Wlach, Iga Rybak, Michał Łopocki, Łukasz Budny, Aleksandra Chłopeniuk.
– Czy są tacy, którzy z panem współpracowali i kontynuują te zainteresowania już poza Hrubieszowem?
– Oczywiście, każda forma współpracy z naszymi absolwentami jest mile widziana. Spotykamy się z nimi w studio, przesyłają nam swoje korespondencje z Warszawy, Wrocławia, Krakowa.
– To ile pan na prowadzeniu Radia RTM-Staszic zarabia?
– J!!J!!J!! . A poważnie; jak na razie nie ma takiej świadomości u decydentów, że aby mieć własne media to muszą one funkcjonować efektywnie, ludzie muszą poświęcać tej pracy cały swój czas. Można to robić dla własnej satysfakcji (i tak jest obecnie), ale trzeba niestety również gdzieś zarabiać pieniądze, aby żyć i tutaj jest granica możliwości wypełniania misji. Można pójść w komercję, czyli podporządkować funkcjonowanie radia w taki sposób aby zdobywać reklamy, aby zapewnić sobie środki do życia. Wtedy pozostaje pogoń za słuchalnością, a to może w naj prostszy sposób zapewnić sensacja i drastyczne tematy, niestety tak funkcjonują media komercyjne i niestety coraz częściej media publiczne.A do czego prowadzi pogoń za oglądalnością, to pokazuje przykład pewnego brazylijskiego prezentera TV, który miał układy z mafią i sam zlecał zabójstwa, oczywiście jego ekipa była pierwsza na miejscu zdarzenia i miał atrakcyjne materiały i super oglądalność. Takie funkcjonowanie mediów nakręca spiralę zbrodni, bo ludzie którzy chcą zaistnieć w powszechnej świadomości wybierają drogę dotarcia do mediów poprzez działania terrorystyczne, zabójstwa, okrucieństwo. Czy mamy iść w tym kierunku, czy mamy promować swoim czasem antenowym takie postępowanie? Mam świadomość tego, że słuchacz odruchowo porównuje nasze audycje z audycjami profesjonalnych rozgłośni. My posiadamy ograniczenia nie do przejścia na obecnym etapie, np. brak możliwości korzystania z piosenek chronionych przez ZAIKS. Wyobraźmy sobie komercyjną rozgłośnię bez piosenek, ile one maja własnych materiałów na antenie?
– Ktoś panu za tę działalność podziękował?
– Dyrekcja Staszica i Rada Rodziców dostrzegają to co robimy i bardzo pozytywnie oceniają. Wielokrotnie słyszałem miłe słowa pod moim adresem i wszystkich radiowców, to oczywiście jest budujące. Mam jednak świadomość ograniczonych możliwości wspierania materialnie przez Szkołę tego co robimy.
– Ważniejsze osoby, z którymi przeprowadziliście wywiad, to np.?
– Trudno wszystkich wymienić, ale byli to: dwaj urzędujący premierzy: Jerzy Buzek (2001r.) i Donald Tusk (2011r.), posłowie , wojewodowie, politycymiędzy innymi Marek Borowski, Janusz Palikot,Mariusz Błaszczak, Roman Giertych,Jan Korwin Mikke, kard. Kazimierz Nycz, Marek Poznański, aktorzy: Marek Siudym, Maciej Damięcki, Adrianna Biedrzyńska, Mikołaj Roznerski, Szymon Sędrowski, radiowcy: Marek Niedźwiecki Piotr Metz Marek Skowronek, Agnieszka Krawiec, Aneta Wójciszyn, Maciek Lachowicz, piosenkarze: Ryszard Rynkowski, Ania Wyszkoni, członkowie zespołów: Genesis Ray Wilson, Kombi, IRA, Loka, Wolwer. Przedstawiciele władz lokalnych: burmistrzowie, starostowie, naczelnicy gmin.
– A relacje z ważniejszych uroczystości, imprez, wydarzeń, np.?
– Staramy się być na wszystkich ważnych uroczystościach państwowych, szkolnych, wydarzeniach kulturalnych, festynach w naszym mieście i powiecie. Byliśmy już po raz piąty na „Nocy kultury” w Lublinie. Juwenaliach we Wrocławiu, na uroczystościach Święta Niepodległości w Warszawie, na Światowej Wystawie Sprzętu Komputerowego CeBit w Hanowerze, na Światowym Spotkaniu Młodzieży w Rzymie.
– Jakieś wpadki?
– Na pewno jakieś się zdarzały, szczególnie gdy graliśmy na żywo, ale ja staram się o nich nie pamiętać.
– Miłe chwile?
– To na pewno wtedy gdy udało się zrealizować ciekawą audycję. Nie zapomnę audycji gdy w maju 2002r prowadziłem ją z plaży w Świnoujściu, także audycji które realizowaliśmy w skali globalnej gdy Wojtek Drączkowski był już w USA. Wtedy na pożegnanie maturzystów 2003r nagrywaliśmy audycje z odchodząca ekipą radiowców, Wojtek z Detroit razem z nami w studio prowadził tą audycję. Również gdy ktoś powie o tym że podobała mu się audycja, że słucha ich systematycznie, gdy dostaję wiadomość z Japonii, że i tam jesteśmy słuchani. Także satysfakcja gdy uda się zdobić jakiś prestiżowy materiał. Tak było gdy premier Tusk był w Lublinie na spotkaniu ze studentami w klubie „Archiwum”. Śledziły to wszystkie stacje radiowe i telewizyjne, pod klubem rozstawione były trzy wozy satelitarne, rejestrowany był cały przebieg spotkania, ale po zakończeniu spotkania pan Premier udzielił tylko naszemu radiu specjalnego wywiadu, miałem satysfakcje jak podsuwały się mikrofony stacji Polsat News i TVN24,ale to ja zadawałem pytania i to do naszego mikrofonu Pan Premier mówił 2,5 minuty i zaraz po tym odjechał swoim Tuskobusem. Audycja z tym wywiadem miała w sieci ponad 36 tysięcy odsłuchań.
– Przykrości?
– Staram się ich nie pamiętać, ale na pewno rozstanie z radiem w Szkole Mechanicznej było przykrym momentem.
– Jak pan myśli, aby Hrubieszów miał własną telewizję, radio, gazetę?
– Zacznę od końca. Przed wojną Hrubieszów miał własną gazetę „Wiadomości Hrubieszowskie”, obecnie doskonale tą role pełnią strony internetowe: Lubiehrubie.pl, Hrubieszowska. pl. Hrubieszów.info. Czy gazeta w formie papierowej miała by racjębytu, to wątpliwe, dzisiaj prestiżowe wydawnictwa na świecie przechodzą na wydania tylko w formie elektronicznej. Natomiast radio; jak najbardziej i to w formie profesjonalnej w paśmie UKF. Teoretycznie jest taka możliwość, ale realizacja nie jest taka prosta. Trzeba uzyskać koncesje z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a później wypełniać warunki tej koncesji (co jest jeszcze trudniejsze niż zdobycie samej koncesji) to znaczy: stale przygotowywać programy, realizować audycje i utrzymywać emisje, wypełniać warunki finansowe i formalne wynikające z ustawy o ochronie praw autorskich, posiadać zaplecze techniczne wyposażone w profesjonalny sprzęt, no i oczywiście miejsce na studia i pomieszczenia redakcyjne. Tego absolutnie nie da się zrealizować w warunkach amatorskich. Takie radio może powstać jako wspólne dzieło wszystkich środowisk i jednostek samorządowych, mam na myśli gminy i miasto Powiatu Hrubieszowskiego. O razu na samym początku trzeba przyjąć do wiadomości, że takie radio samo się nie utrzyma, sam entuzjazm choćby nie wiem jak mocno zaangażowanej grupy entuzjastów nie wystarczy!Ćwiczyły to już ekipy z większych miast, po ich ciężkiej pracy pozostał tylko ślad w postaci nazwy miasta nadawanego co godzinę z Warszawy z centralnego komputera komercyjnej stacji, która przejęła ich rozgłośnie po tym jak zabrakło pieniędzy na bieżącą działalność, natomiast tam na miejscu nie ma już ani jednej osoby pracującej w tym lokalnym radiu.Powtarzanie tego procesu w naszym mieście nie ma sensu. Jeżeli już zdecydujemy się na własne radio to tylko z takim zamiarem, że chcemy je mieć dla siebie ze wszystkimi konsekwencjami z tego wynikającymi. Pomysł utworzenia takiej rozgłośni służącej społeczeństwu naszego powiatu złożyłem w Starostwie Powiatowym w lipcu 2012r. W mojej koncepcji każda gmina miała by swój czas antenowy tzn. jeden dzień w tygodniu w którym emitowane były by audycje przygotowane przez mieszkańców tej gminy, radio to było by otwarte dla wszystkich pragnących spróbować pracy dziennikarskiej. Stanowiło by naturalne miejsce dla warsztatów dziennikarskich, gdzie uczniowie szkół średnich planujących studia dziennikarskie zdobywali by praktyczne umiejętności i doświadczenie. Taki własny dorobek dziennikarski może być w przyszłości decydującym argumentem w zdobyciu pracy w prestiżowej stacji radiowej czy tez telewizyjnej. I tutaj od razu przejdę do telewizji, naszej lokalnej telewizji. Że może ona funkcjonować, to zostało udowodnione, do dzisiaj jeszcze słyszę pytania: kiedy znowu będzie można zobaczyć lokalny program w sieci kablówki? Aby mogła funkcjonować nasza lokalna telewizja trzeba zrealizować dokładnie takie same warunki jak dla rozgłośni radiowej. Jeżeli sami sobie tego nie zorganizujemy, to na pewno nikt z zewnątrz nam nie pomoże. Warto było by zorganizować na ten temat jakieś spotkanie aby przynajmniej wymienić się pomysłami na ten temat w gronie wszystkich zainteresowanych.
– Był pan didżejem…
– Krótkie stwierdzenie i od razu nie zgadzam się z dwoma słowami z tego zdania! Zacznę znowu od końca, nigdy nie używałem słowa „ didżej”, po prostu ta nazwa mi się nie podoba. Uważam że to co robię jest prezentowanie muzyki słuchaczom aby przyjemnie i pożytecznie spędzili czas słuchając i także bawiąc się przy tym. Tak więc naturalnym określeniem jest prezenter muzyczny. Drugim wyrazem do którego mam zastrzeżenie a właściwie do jego formy. Nie zgadzam się z formą czasu przeszłego słowa „był”, ja wciąż prezentuję muzykę, a jeżeli aktualnie nie prezentuję muzyki na dyskotekach, to nie znaczy że jeszcze tego nie będę robił.
– Prowadzi pan ciekawe audycje muzyczne w HDK, co to takiego i dla kogo?
– To bardzo długa historia. Współpracę z HDK rozpocząłem zaraz po powrocie ze studiów, gdy poprowadziłem w 1976roku pierwszą dyskotekę, od razu dostałem propozycje aby to robić cyklicznie. Wtedy Hrubieszowski Dom Kultury to właściwie byli to ludzie i nazwa, nie było budynku, trzeba było korzystać z gościnności i sali innych instytucji. Bardzo przyjazne miejsce znalazłem w piwnicy klubu HSM „Słoneczko” . Była tam dobra akustyka, miła atmosfera i przyjaźni gospodarze. W tej piwnicy odbywały się „Wieczory z Muzyką” i „Dyskoteka Wieczoru z Muzyką”. Nazwa dyskoteki była nie przypadkowa, klimat muzyczny na dyskotece nawiązywał do Wieczorów z Muzyką, zależało mi aby uczestnicy zabawy spędzali czas przy jak najlepszej muzyce. Bardzo szybko ta dyskoteka stała się prestiżową imprezą na którą nie było łatwo się dostać. Na każdej dyskotece była płyta wieczoru i oczywiście wiele nowości, muzyka pochodziła głównie z radiowej trójki, ale udawało mi się zdobyć oryginalne winylowe single i płyty długogrające. Tam podczas ostatków 1980 roku padł rekord, na dwu poziomach bawiło się jednocześnie ponad 600 osób. Gdy w 1986 roku oddano do użytku budynek HDK imprezy przenieśliśmy ze „Słoneczka” do podziemi HDK i od 1987roku graliśmy dyskoteki systematycznie w piątkowe wieczory. Już na godzinę przed rozpoczęciem nie było biletów, bawiło się tam ok 150 osób. Zaczynaliśmy o 18 a kończyliśmy o 22-23 tak aby młodzież mogła bezpiecznie powrócić do domu. Nie było tam alkoholu ani innych środków odurzających a mimo to wszyscy bawili się fantastycznie. Uważam, ze reaktywacja „Wieczorów z muzyką” i „Dyskoteki Wieczorów z Muzyka” ciągle ma sens.
– Najczęściej prezentuje pan płyty zespołu Pink Floyd, dlaczego?
– Ja dzielę muzykę tylko na dobrą i złą. Dobrą jest ta, którą ktoś tworzy z wewnętrznej potrzeby wyrażenia swoich emocji, przekazania czegoś pozytywnego słuchaczowi. Zła to taka, która służy jedynie do celów komercyjnych działając skutecznie na psychikę słuchacza. Uważam, że niezależnie od gustu należy przynajmniej choć raz posłuchać czegoś naprawdę dobrego, tego co zasłużyło na miano klasyki. Taką właśnie jest muzyka Pink Floyd.Zespół założony przez studentów Politechniki Londyńskiej przeszedł długą drogę od nagrań na poziomie szkolnych zespołów do ponadczasowych dzieł muzycznych jakimi są utwory na ich płytach od albumu Dark Side Of The Moon. O wartości ich muzyki świadczy to, że najważniejszy moment Olimpiady w Londynie w 2012r, a mianowicie zapalenie znicza olimpijskiego na głównym stadionie podczas ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich odbywało się przy muzyce z Pink Floydów a był to utwór „Eclipse” z płyty Dark Side Of The Moon Niestety zespół zakończył swoja działalność, to wielka szkoda, ale pozostały płyty dla kolejnych pokoleń.
– Czym było dla pana Radio Luxemburg?
– Dla mnie może czymś nie tak istotnym, a to z prozaicznego powodu jakim był słaby odbiór na falach średnich. Ale był czymś bardzo ważnym dla tych, którzy kształtowali mój gust muzycznymyślę tu o Piotrze Kaczkowskim, Jerzym Janiszewskim. Oczywiście słuchałem czasami tego radia i podziwiałem klasę prezenterów tej rozgłośni i klimat audycji.
– A czym jest polska „Trójka”?
– Najczęściej słuchanym radiem od momentu gdy było to technicznie możliwe. Wzorem do naśladowania. Radiem gdzie mogę usłyszeć moich kultowych prezenterów. Radiem gdzie wciąż jest grana dobra muzyka. Radiem z pozytywnym przekazem. Radiem nieskażonym śmiertelnym wirusem komercji!!!
– Czego pan najczęściej w domu z muzyki słucha?
– Staram się słuchać w miarę systematycznie listy przebojów Trójki. Lubię powracać do klasyków muzyki rokowej, do muzyki, którą prezentowałem na Dyskotekach Wieczoru z Muzyką, Lubię też muzykę klasyczną. Teraz jest trochę trudniej niż w latach 70tych i 80tych. Wtedy jedynym ograniczeniem były możliwości zakupu taśmy magnetofonowej, można było nagrać z radia do czterech nowych albumów tygodniowo. Obecnie rozgłośnie nie prezentują nowych albumów w całości, trzeba kupować nowe płyty trochę na wyczucie. W audycjach emitowanych w szkolnym radiowęźle mam cykl audycji „Muzyka z jednej płyty” tam można posłuchać albumu od początku do końca.
– Próbował pan swoich sił muzycznych solo w zespole?
– Niestety nie potrafię grać na żadnym instrumencie, nie miałem też ambicji wokalnych.
– Był pan na koncertach głośnych zespołów, artystów, jakich to?
– Z polskich zespołów to udało mi się posłuchać większości znanych zespołów. Z zagranicznych były to:Procolharum, Nazareth, Europe i AustralianPink Floyd. Nie jest to lista imponująca, ale jeżeli nawet jakiś sławny zespół przyjeżdża do Polski, to z reguły omijają nasze województwo.
– Pana trzy zagraniczne przeboje wszechczasów?
– To najtrudniejsze pytanie.
SilenceisGolden zespołu Tremeloes, Brain Damage, WishYouWere Here,Pink Floyd, Imagine Johna Lennona
– A polskie?
„Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena
„Nie zadzieraj nosa” Czerwonych Gitar
„Ktoś mnie pokochał” Skaldów
– Widział pan i słyszał przez wiele lat hrubieszowskich artystów(artystki) zespoły wokalne instrumentalne a nawet taneczne itp. Które zostały lub są w pana pamięci?
– Jestem pełen uznania dla tego co robi Teatr Piosenki Młyn, to jest poziom który można spokojnie zaprezentować na forum ogólnokrajowym. Także muzyczne spektakle przygotowywane pod kierownictwem pana Krzysztofa Gumieli.
– Inne hobby?
– To co pozwala zachować sprawność fizyczną,
– Czy posiadacie własną stronę internetową Radia RTM-Staszic, jeżeli tak, to proszę o adres?
– Próbowaliśmy wielokrotnie uruchomić własną stronę, ale jak na razie nie ma takiej, którą moglibyśmy się pochwalić. Ze stronami jest tak samo jak z radiem, ktoś musi wziąć na siebie obowiązek stałego aktualizowania. To jest zobowiązujące wobec słuchaczy i dopóki nie będzie kogoś kto weźmie na siebie ten obowiązek, to nie widzę możliwości posiadania atrakcyjnej strony internetowej.
– Dalsze plany Radia RTM-Staszic?
– Przede wszystkim uruchomienie własnego studia w Szkole. A dalej trudno sięgać, ale tak naprawdę pasują tutaj słowa z „Imagine” Johna Lennona „Aboveusonlysky” czyli w wolnym tłumaczeniu: granicą jest tylko niebo J.
Chciałbym na koniec zacytować Marka Niedźwieckiego, a dokładnie tytuł jego autobiografii:” Nie wierzę w życie poza radiowe”J
Opracował – mak