Zdaję sobie sprawę, że tytuł zawiera sprzeczność samą w sobie, bestseller nie potrzebuje bowiem sponsoringu, bo to on napędza kasę. Teoretycznie tak. W praktyce bywa różnie.
Jako wydawca, próbowałam zgłębić tajniki rynku książką i jakoś nie miałam szczęścia trafić na uczciwą konkurencję, która dodaje skrzydeł, ale nie zamierzam się użalać, tylko dać pod rozwagę czytelnikom pewien aspekt sprawy.
Parę lat temu zauważyłam ze zdziwieniem oplakatowane wszystkie przystanki komunikacji miejskiej w Warszawie reklamujące książkę. Jak było w innych miastach nie wiem, ale taka reklama musiała kosztować krocie. Z okładki książki nie spoglądała żadna ślicznotka, przeciwnie – człowiek mający tyle wspólnego z urodą, co z uzurpowanym tytułem.
Zagadka wyjaśniła się dopiero teraz. Tak zwany „Profesor” otrzymał kasę od rządu niemieckiego na reklamę swojej książki. Nie trudno się domyślić, że nie były to pieniądze dane „na piękne oczy”. Autor, który wyznaje, że w czasie okupacji bardziej bał się Polaków niż Niemców musiał solennie zapracować na tak hojny dar.
Dawniej, w maju nie opuszczałam targów książki i nie dlatego, że do PKiN-u było mi bliżej niż na stadion, który do najbezpieczniejszych miejsc w stolicy nie należy. Powód był natury zarówno praktycznej – chciałam wiedzieć jak wyglądają najnowsze bestsellery – jak i trochę sentymentalnej, że może kiedyś doczekam zaszczytu wystąpienia jako autorka najpopularniejszej książki…
Ta sprawa też znalazła swój finał. Metro poinformowało, że na targach będzie podpisywało swoje dzieła aż 700 autorów. Nie wspomniano, czy wśród nich znajdzie się emerytowany oficer KGB, który spłodził dzieło powtarzające kłamstwo katyńskie. Obiecywano też, że nie zabraknie polskich „intelektualistów” z „Profesorem” oczywiście na czele. Czy zatem w takiej ciżbie można być zauważonym? Raczej nie.
Chyba… Chyba, że wyżej wzmiankowana gazeta opublikuje twoje zdjęcie. Padło na kilku zasłużonych dla GW. Jakie to szczęście, że nie znalazłam się pośród nich! Byłoby naprawdę czego się wstydzić.
Małgorzata Todd
Teatrzyk Zielony Śledź
ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.
Kolejne zwycięstwo
Występują: Leming i Moher.
Leming – A nie mówiłam? Znowu zwyciężyliśmy!
Moher – Masz na myśli wynik, czy próbę mataczenia?
Leming – Jak zwykle upatrujecie wszędzie afer.
Moher – Których oczywiście nie ma w naszym praworządnym kraju.
Leming – Oj, jakiejś staruszce się pomyliło i przyszła ponownie zagłosować.
Moher – Naprawdę w to wierzysz?
Leming – A komu mam wierzyć? Przecież ten człowiek z komisji ją rozpoznał.
Moher – A te nagrania z Mokotowa zrobił pewnie jakiś oszołom?
Leming – Zaraz „oszołom”. To już niemodne słowo. Tak czy owak, zwycięstwo należy do nas, nawet jeśli różnica wynosi poniżej jednego procenta.
Moher – W wyniku tego zwycięstwa liczba posłów do Parlamentu Europejskiego spadła wam z 25 do 19-u, a nam wzrosła z 15 do 19-u.
Leming – Ale przyznasz, że niespodziewanie wyrosła wam wielka konkurencja w postaci nowej partii.
Moher – Masz na myśli zmianę na stanowisku Naczelnego Błazna Kraju?
Leming – Nazywaj sobie go jak chcesz. To jednak duża niespodzianka.
Moher – Nie taka znowu duża, jeśli obserwuje się pociągnięcia Moskwy. Putin przełożył wajchę z lewej na prawą, to i błazna trzeba było zmienić.
KURTYNA