23 grudnia 2024

Małgorzata Todd: Multikulti, Lekcja pokera odc. 114

Pewien serbski muzułmanin zadźgał nożem polską żonę, bo była mu nieposłuszna. Teraz grozi mu długoletnie więzienie, a może nawet dożywocie na koszt polskiego podatnika. A przecież zrobił tylko to, co wyznawca Allacha zrobić musiał, broniąc honoru prawdziwego muzułmanina.

Reklamy

 

Powinniśmy mu okazać wyrozumiałość i wdzięczność, że nie wysadził w powietrze całej kamienicy. Zabicie tylu niewiernych byłoby mu przecież wynagrodzone w niebiosach. Znając nasz wymiar sprawiedliwości, weźmie on zapewne pod uwagę tę powściągliwość jako okoliczność łagodzącą.

Z całą natomiast surowością ukaże zapewne kobietę, która ośmieliła się podrzucić świńskie łby do warszawskiego meczetu. Zawiedziona miłość może być okolicznością łagodzącą, ale wyłącznie w odniesieniu do posłanki PO przystającej na korupcję, natomiast każda przeciętna Polka powinna afronty ze strony muzułmanów przyjmować ze zrozumieniem.

Reklamy

Jeśli Arab zapewnia o swojej dozgonnej miłości, to ma zapewne na myśli zgon obiektu pożądania. Znowu i tym razem zawiedziona w uczuciach kobieta powinna okazać nie tylko zrozumienie, ale i wdzięczność. Arabski rozwód polega na tym, że mąż oświadcza, że już żony nie chce i wypędza ją z domu tak jak stoi.

My Polacy, stosunkowo niedawno przerabialiśmy wciskanie nam nowej obyczajowości. W 1945 r. Armia Czerwona niosła nam „nową kulturę”. Zawszeni sowieccy żołdacy z ironią przyjmowali cywilizację zachodnią. – Ot, kultura – mawiali – przecież oni nawet odwszalni nie znają!

Reklamy

 

***

 

Lekcja pokera
odcinek 114


– Stary! Kopę lat! Co porabiasz?
Robcio dopiero po chwili rozpoznał, kim jest facet o wymyślnej fryzurze. Dzióbek. Robcio nie pamiętał, czy jest to zdrobnienie od jakiegoś imienia, ksywka, czy po prostu nazwisko. Ilekroć się spotykali, Dzióbek zawsze okazywał entuzjazm na jego widok, choć – jak podejrzewał Robcio – niezbyt szczery.
– Rozglądam się – odpowiedział lakonicznie.
– Gdybyś potrzebował zajęcia, daj znać. Rozkręcam biznes.
Dzióbek stale rozkręcał jakiś biznes. Stale był na początku drogi do wielkich pieniędzy. Nie warto było nawet pytać, co wymyślił tym razem, ale on łatwo nie odpuszczał. Musiał się z kimś podzielić swym „tajnym planem”.
– Znowu?
– Tym razem to strzał w dziesiątkę – wziął Robcia za łokieć i poprowadził w kąt sali, gdzie nikt ich nie mógł usłyszeć, ale jeszcze ściszył głos do szeptu. – Znalazłem całkiem niezagospodarowaną niszę. Nadal piszesz wiersze?
– Co to ma do rzeczy?
– Każdy coś pisze: wiersze, wspomnienia, blogi i później chce to wydać, tak? – nie czekając na potwierdzenie ciągnął dalej: – Wydać też każdy może. Schody zaczynają się, kiedy próbuje to sprzedać. I tu jest moja niezagospodarowana nisza.
– Potrafisz sprzedać książki? – Nie przerywaj. Tego nikt nie potrafi – spojrzał na swoje pantofle o długich szpiczastych nosach, robiących wrażenie jakby były o dwa numery za duże. – Rzecz w tym, że mało kto o tym wie. Jeśli twoja gęba znana jest z telewizji, to możesz sprzedać każdy bzdet, jeśli nie, potrzebujesz fortuny na reklamę, a i tak nie przebijesz wylansowanych wcześniej Amerykanów. O tym wiedzą zarówno księgarze, jak i hurtownicy, dlatego każdy z nich odeśle cię z kwitkiem.
– No, to tylko cudotwórca mógłby pomoc.
– Trafiłeś w sedno! Jestem takim cudotwórcą, który za głupie 2 – 3 tysiące wypromuje każdą książkę.
– Jak chcesz to zrobić?
– Ogłoszę w Internecie To nic albo prawie nic nie kosztuje. Wynajmę jakąś starą budę na magazyn. Chętni sami będą mi zwozili książki. Wszystko polega na odpowiednio sformułowanej umowie.
– Ale co z książkami?
– Poleżą w magazynie miesiąc i jako niesprzedane, właściciel będzie mógł je sobie odebrać. Genialne, co nie?
– Kto na to pójdzie?
– Każdy, kto nie wie, jak działa rynek książki. Wchodzisz?
– Zastanowię się. Ostatnio, jak się widzieliśmy, miałeś pomysł na program telewizyjny.
– Nadal aktualny. Ty wiesz, jaki szmal można ściągnąć za 5 minut na wizji? Wystarczy przeprowadzić licytację, kto da więcej, zaczynając na przykład od jednej bańki.
– Tylko jest jeden szkopuł – zauważył Robcio. – Trzeba mieć stację telewizyjną.
– Wszystko jest sprawą dojścia.
– Nie przyszedłeś chyba tutaj szukać kontaktów?
– Do pośredniaka przychodzi się po zatrudnienie albo werbunek – odparł rzeczowo Dzióbek. – A ty po co tu jesteś? Bo chyba nie jako policjant śledczy? – odwrócił się na pięcie i odszedł bez pożegnania. Przez moment Robcio zastanawiał się, czy fryzura tamtego, przypominająca nieco koguci grzebień i te nosy pantofli mają coś wspólnego z nazwiskiem. Zabawne skojarzenie. Natomiast pomysł na przekręt z rzekomą promocją książek wydał mu się niedorzeczny. Kto przy zdrowych zmysłach za coś takiego zapłaci? Tu się jednak mylił. W parę miesięcy później powstała taka „Przyjazna Księgarnia”, gdzie można było wpłacać pieniądze z iluzoryczną nadzieją, że kiedyś się je odzyska. Czy szefem firmy został Dzióbek? Tego Robcio nigdy się nie dowiedział.

 

CDN…


Czytaj i pobierz ten odcinek powieści w pliku PDF. Już teraz można zamówić całość w formie e-booka za jedynie 20 zł wpłacając należność na konto Wydawnictwa TWINS (dane w stopce na blogu) oraz podając e-mail do wysyłki.


Lekcja pokera, odc 113 »

 


Małgorzata Todd

mtodd.pl/blog