Jak sobie pomyślę, że wkrótce wszystkie kasztanowce w naszym mieście mogą być wycięte, to mnie ogarnia słabość. Bo to przecież jedne z najładniejszych drzew, a ich cień jest bodaj najgłębszy. A i dzieci cóż poczną o tej porze roku bez mahoniowych kulek?
Kilka dni temu Wojewódzki Inspektorat Ochrony Roślin i Nasiennictwa w Lublinie (Delegatura w Zamościu), porozklejał na ulicach naszego miasta plakat z informacją o szrotówku kasztanowcowiaczku – groźnym szkodniku drzew kasztanowych, który panoszy się w Europie od kilku dobrych lat.
Na jednej z internetowych stron przeczytałem, że walka z tym szkodnikiem zjednoczyła ludność miast i wsi. Nie słyszałem jednak, by ktokolwiek w Hrubieszowie w ogóle problem dostrzegał. A plakat WIORiN wydaje się być niczym więcej, jak zupełnie oczywistym i jakże charakterystycznym zwaleniem całej roboty na zwykłego człowieka (plakat możecie obejrzeć na zdjęciu).
Oprócz palenia liści kasztanowców jest bowiem szereg innych sposobów na zwalczanie szrotówka.
Można o tym poczytać na przykład na stronie:
W Urzędzie Miasta jest Wydział Architektury, Geodezji, Ochrony Środowiska i Rolnictwa, który mógłby choćby z racji swej nazwy zainteresować się tematem. Bo w pewnym momencie może się okazać, że jest za późno i ratować nie ma już czego.
Kiedyś w każdej podstawowej i średniej szkole istniało coś takiego, jak Liga Ochrony Przyrody – nie wiem, czy dalej Koła LOP istnieją, ale nie ma nic skuteczniejszego w naciskaniu na Władzę niż silne młodzieżowe lobby.
Więc może ten artykuł nie będzie wołaniem na puszczy?…