23 grudnia 2024

Wywiad z artystą Teatru Piosenki Młyn – Adamem Szabatem

W niedzielę 14.04.2013 r. od godz. 19.00 na scenie Hrubieszowskiego Domu Kultury rozpocznie się z okazji Pięcioletniego Jubileuszu Teatru Piosenki Młyn z Hrubieszowa uroczysty spektakl. Czy warto być obecnym? Nie dowiesz się tego czytelniku LubieHrubie, jeżeli nie zasiądziesz wygodnie na widowni i nie doznasz tego naocznie. Poniżej prezentujemy jeszcze raz wywiad z pomysłodawcą Teatru i jego artystą Adamem Szabatem.

Reklamy


Wywiad z artystą Teatru Piosenki Młyn z Hrubieszowa Adamem Szabatem!

Byłem na wielu występach Teatru Piosenki Młyn z Hrubieszowa, podczas których Adam Szabat prezentując wysokie umiejętności wokalne na scenie skupiał na sobie wielką uwagę hrubieszowskiej publiczności, która dziękowała Mu za wspaniałe wykonania gromkimi i długimi oklaskami. Słyszałem w trakcie występów i po, wiele pochlebnych opinii. Adam Szabat nie tylko śpiewa, ale i …, dalej o tym niech sam opowie…

Reklamy

 

Panie Adamie, kto był pomysłodawcą założenia Teatru Piosenki „Młyn”?

– Pomysł był mój… ale bez ludzi, którym o pomyśle powiedziałem, nie zrobiłbym nic! Chwała im za to, że mają pasję… i odwagę!

Reklamy


W którym to było roku i gdzie odbywały się pierwsze próby?

– Teatr Piosenki Młyn powstał pod koniec 2007 roku i od razu próby rozpoczęły się w Hrubieszowskim Domu Kultury, ponieważ potrzebowaliśmy sceny.


Pierwsza premiera Teatru odbyła się, kiedy, gdzie i z jakim tytułem?

– Pierwsza premiera… „Miłość pomiędzy wierszami”, marzec roku 2008. Oczywiście na scenie HDK.


Jak pan się czuł przed występem, w trakcie i po?

Przed występem – jak zawsze zresztą – stremowany! W trakcie zdenerwowany, ale starałem się śledzić rozwój sytuacji. A po… już na spokojnie trzeba było wprowadzić zmiany.


Jest pan kompozytorem, tekściarzem oraz wykonawcą, w czym pan czuje się najlepiej?

– Wszystkie te rzeczy sprawiają mi niesamowitą radość. Nie faworyzuję żadnej z nich. Choć niekiedy śpiewaniu poświęcam więcej czasu…


Skąd pan czerpie „wenę” do swojej twórczości?

– Stachura mówił ”wszystko jest poezją”, więc pewnie ze wszystkiego. Z obserwacji zdarzeń, z rozmów z ludźmi, z przemyśleń.


Które występy Teatru Piosenki „Młyn” uważa pan za najbardziej udane i dlaczego?

– Bardzo dobrze wspominam „Pamiętnik z miasteczka H”. Zresztą wszyscy Młynarze mają sentyment do tego programu. „Baśń o matczynej miłości” – za magię, którą sami poczuliśmy na scenie. „Tango la foch”, bo jest tam wielka prawda!


Co poprzez teksty, muzykę i wykonanie chcecie przekazać dla, już licznej Waszej publiczności?

– W każdym mieście powinien być Teatr – to jest moje zdanie. Teatr uczy wielu rzeczy, ale przede wszystkim daje każdemu, nawet najbardziej zapracowanemu człowiekowi tę chwilę zadumy, bądź uciechy. Niekiedy pozwala poczuć się dzieckiem, a innym razem stawia w roli Króla! Umożliwia przemieszczanie się w czasie i przestrzeni. Do teatru nie przychodzą ludzie niewrażliwi. Takim szkoda czasu. Co chcemy przekazać? Może zaproponować, aby każdy wziął sobie z naszych spektakli, piosenek, tekstów tyle, ile udźwignie i żeby cieszył się tym, gdy mu to pomaga, choć trochę pokolorować szarości dnia.


Które ze swoich utworów szczególnie poleciłby pan czytelnikom LubieHrubie i dlaczego?

– Ja nie chciałbym wybierać. Może niech to zrobią sami zainteresowani. Jestem im bardzo wdzięczny, że chcą mnie słuchać.


Wydaliście płytę pt. „Piosenki z miasteczka H”, co pan o niej powie?

– Dwanaście udanych piosenek. Płyta wyczekana… ale jej nagranie nastąpiło właśnie dlatego, że program, z którego pochodzą, wywarł na nas duże wrażenie. A sądząc po otrzymanych mailach i komentarzach do piosenek „Pamiętnik z miasteczka H”, przypadł do gustu również naszej publiczności. Teraz już wiem, że będą następne płyty. Może już niedługo.


Siłą Teatru Piosenki Młyn jest to, że prezentujecie swoje przemyślenia, utwory, pomysły?

– To prawda. I w zasadzie wiedzieliśmy od początku, że tak będzie. Przyznam, że kusi nas niekiedy żeby pośpiewać coś z klasyki polskiej piosenki, i kto wie czy takiego koncertu kiedyś nie będzie… na razie jednak kolejny autorski program, a w nim nasze kompozycje. Poza tym, rozejrzyjmy się wokoło. Otacza nas masa cowerów, nowych pokazów starych dzieł. Własnej twórczości jakoś mało. A przynajmniej dzieje się to tam, gdzie czas odgrywa dużą rolę. My mamy mnóstwo czasu, więc nie musimy się spieszyć i szukać „gotowców” Zdążymy napisać dla Państwa jeszcze dużo ciekawych tekstów.


Jak można określić repertuar Teatru Piosenki „Młyn”

– Na pewno różnorodny. Mamy to szczęście, że do Teatru Piosenki Młyn piszą teksty trzy osoby. Każdy w innej stylistyce, w innej często melodyce. Nieraz spotkałem się z opinią, że każdego z nas po jego tekstach można rozpoznać.


Co może pan powiedzieć o publiczności, która przebywa na Wasze spektakle, koncerty?

– Publiczność jest cudowna. Ogromnie nas cieszy, że jej ciągle przybywa. Nasza publiczność nie ogranicza się tylko do oklaskiwania nas. Ona z nami często dyskutuje, wyraża swoje opinie, czasem krytyczne, ale to niezmiernie ważne i jakże motywujące. Nasza publiczność jest inteligentna, nie pozwoli sobie na fałsz z naszej strony – to cechuje ludzi wrażliwych. Nasza publiczność musi wiedzieć, że wywiera duży wpływ na to, co my piszemy. Chcemy, żeby te relacje były zachowane. I dbamy o to.


Długie, głośne oklaski, bisy deprymują czy niosą satysfakcję?

– To jest nagroda. Wtedy zapomina się, ile czasu trzeba było spędzić nad scenariuszami, piosenkami, na próbach. Ile nerwów to kosztowało. Wielka satysfakcja. I zachęta do dalszej pracy.


Jakie są plany, co do dalszego repertuaru Teatru Piosenki Młyn?

– Już niedługo rozpoczynamy próby do nowego spektaklu. Powoli dopinamy teksty piosenek. To jest najbliższa przyszłość i na razie na tym się skupiamy. Oczywiście chcemy nagrać kolejną płytę, materiału na nią nie brakuje. Myślę, że razem z wiosną przyjdzie również nasza płyta.


Pierwsze pana występy były, już … ?

– W szkole podstawowej. Panie nauczycielki wystawiały mnie przed klasę razem z moim bratem i śpiewaliśmy ”Czerwone jagody wpadają do wody…” A tak na poważnie to 1994 rok i zespół Salem.


Wiele lat temu założył pan zespół Salem, co pan o nim i jego członkach powie?

– Przygoda mego życia. Zespół rodzinny można by rzec. Nie ja założyłem Salem. Ten zespół powstał właściwie dzięki Piotrkowi Brudnowskiemu. On wymyślił nawet nazwę. Ale jak to w zespole, każdy miał ważne zadanie. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Tu poczułem – prawdziwie – rodzinę. Tu nauczyłem się słowa „zespół”, tu nauczyłem się wielogłosu, tu poznałem, co to jest klimat poezji. To Salem nauczył mnie jak ważny jest dobry nastrój na próbach. Ciągle dążę do tego, aby ten nastrój przenieść na młyńskie próby, ale…to inny czas, inne życie. Ale będę próbował dalej.


Występował pan również w hrubieszowskim zespole Nicolaus, co o tym okresie pan nam przekaże?

– W zespole Nicolaus śpiewałem przez pięć lat. Kolejne cudowne przeżycie. Spotkałem wielu dobrych ludzi w tym zespole. Nicolaus niewątpliwie miał i ma wpływ na moje życie. Tam poznałem swoją żonę. Tam też poznałem Andrzeja Pakułę. Takie przyjaźnie nie zdarzają się często.


Kilka lat przebywał pan w Krakowie, czy ten czas był również związany z muzyką?

– W pewnym sensie tak. Udało mi się tam napisać kilka utworów. Jeden z nich „Synku miły” znalazł potem swoje miejsce w „Baśni o matczynej miłości” pięknie zaśpiewany przez Gosię Bielecką. Ważniejsze jednak dla mnie jest to, że tam znalazłem w sobie – gdzieś głęboko ukrywaną – odwagę do zmieniania w czyn swoich zamysłów. Tam zacząłem myśleć o teatrze. Cóż… Kraków. Miejsce ludzi twórczych. Poznałem tam kilku z nich. I chyba od nich wziąłem trochę tej pewności siebie.


Tyle lat pan śpiewa, a jednak jeszcze pobierał pan lekcje i co z tego wynikło?

– Lekcje śpiewu pobieram ciągle. Tyle lat śpiewałem, ale w pewnym momencie zrozumiałem, że robiłem to nie do końca poprawnie. Nie chodzi tu o jakieś dążenie do perfekcji, ale o zwykłe zdrowe naturalne wydobywanie głosu.


Sam pan jest nauczycielem śpiewu, więc …?

– Każdemu radzę zastanowić się chwilę nad tym, w jaki sposób wydobywa swój głos, czy to w śpiewie czy w mowie. Jeśli czuje, że jest coś nie tak „musi” sobie pomóc.


Pisze pan również wiersze, może pan, któryś zaprezentować?

– Słowo-

Nie wybieram się bez Ciebie nigdzie – Słowo.

Przecież, kto mnie zechce – pomyśl –

tak bez Ciebie.

Nie wybieram się bez Ciebie, tylko z Tobą,

bo i raźniej tak

i w końcu honorowo.

Nie wyrzekam się broń Boże żadnej myśli,

żadnej nocki nieprzespanej, żadnej trwogi –

że my razem nie na długo, nie na zawsze.

Żeby razem nie iść…?

Każde inną drogą…?

Nie oddaję Cię za twardy grunt pod nogą.

Choć przyznaję, że wygodniej mi się chodzi.

I za każdym razem cieszę się niezmiernie,

gdy zwyczajnie, chociaż rzadziej mi się rodzisz.


Czy ma pan czas na jeszcze jakieś hobby?

– Staram się tak układać zajęcia, żeby pozwolić sobie na odrobinę leniuchowania, bo to lubię niezmiernie. Zawsze też znajdę czas na wycieczki z rodziną.


Co pan słucha z muzyki w domu?

– Ze względu na to, że uczę śpiewu staram się słuchać różnej muzyki. To nie znaczy oczywiście, że każdy rodzaj muzyki lubię. Najczęściej jednak zasłuchuję się w muzyce wielogłosowej zwłaszcza The Continentals i oczywiście piosenka aktorska.


Może krótka charakterystyka członków Teatru Piosenki Młyn?

Tomasz Brudnowski to …

– Człowiek o niezliczonej ilości talentów. Zawsze spóźniony, ale zawsze potrafi się wytłumaczyć! Jego aranże to mistrzostwo świata.

Andrzej Pakuła …

– To jest „prawdziwy” poeta. Jestem niezmiernie szczęśliwy, że Go znam. Ciągle mnie zaskakuje swoją wiedzą i … pokorą. Teatr bez niego… nie chcę o tym myśleć!

* Maciek Łyko…

– Człowiek, który posiada niesamowitą łatwość nawiązywania kontaktów z publicznością. Nie potrzebuje udowadniać, że jest prawdziwym artystą. Zawsze jest sobą – to u niego cenię, bardzo.

Małgosia Bielecka…

– Niewątpliwie bardzo uzdolniona młoda wokalistka – oficjalnie. Prywatnie – niepokorna kobietka o nieustającej chęci wydobywania z siebie dźwięków.

* Ania Fietko…

– Wulkan energii. Niesamowicie odważna aktorka, u której tremy nie widziałem nigdy!

* Kamila Wróbel to …

– Prze-sympatyczna, prze-skromna kobieta o wielkim aktorskim talencie. Dzięki niej za chwilę będę mógł powiedzieć, że w Teatrze Piosenki Młyn występuje aktorka dyplomowana!

* Katarzyna Sowierszenko…

– Osoba, która swoim opanowaniem i sumienną pracą często mnie zawstydza. Zazdroszczę Jej i jednego i drugiego. Potrafi niesamowicie przykuć uwagę słuchaczy. A to jest wielki dar.

* Monika Jarmoszczuk

– Artystka pełna ciepła, które potrafi przelać w każdą graną przez siebie postać.

* Mateusz Kłak…

– Człowiek z prawdziwą pasją! Muzyka ciągle jest obok niego. Wiemy, że możemy na nim polegać – to niezwykle ważne.

* Karolina Drewnik…

– Inteligentna, niezwykle pokorna osoba. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze razem wystąpimy. 

* Magdalena Sielicka…

– „Bez niej było by źle” – To wielki Przyjaciel! Człowiek o wielkim sercu i prawdziwa artystka. Jej wiedza to siła Teatru Piosenki Młyn. Jej wsparcie to coś, co pozwala przetrwać ciężkie momenty. To do Niej poszedłem najpierw z pomysłem na Teatr. Wiedziałem, że razem, to nam się uda.

* Adam Szabat…

– Osoba mająca wielkie szczęście znać tylu wartościowych ludzi.

 

Dziękuję za odpowiedzi – mak

 

Więcej o Teatrze Piosenki „Młyn” z Hrubieszowa na stronach internetowych:

http://mlyn.lubiehrubie.pl/

https://www.facebook.com/teatrpiosenkimlyn

 

 


Opracował – Marek Ambroży Kitliński (mak)

Na zdjęciu – Adam Szabat


Poniżej trzy piosenki autorstwa Adama Szabata w wykonaniu Adama Szabata i Gosi Bieleckiej.