3 maja 2024

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 26 – „Bój 9 Pułku Ułanów pod Komarowem” 31 VIII 1920 roku

Wiele bitew kawaleryjskich było przed nami, wszystkie ważne, wspaniałe i pełne dramaturgii. W odkrywanych tajemnicach licznych obrazów, które przedstawiliśmy do tej pory, były szarże rycerzy, husarzy, ułanów, kirasjerów, strzelców konnych czy Szwoleżerów, itd. Długo by wszystkich wymieniać, lecz bitwa pod Komarowem, niedaleko Zamościa wśród wielu innych batalii była także wyjątkowa, bliska terytorialnie, pełna jak zawsze bohaterów oraz bezpośredniej twardej walki na białą broń, której Polacy hołdowali przez setki lat i odnosili wiele razy zwycięstwa nad przeważającymi siłami nieprzyjaciół.

 

Stanisław Eugeniusz Bodes

Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 26

„Bój 9 Pułku Ułanów pod Komarowem” – 31 VIII 1920 roku.

Działo się to 95 lat temu!

 

Czy, Stanisław Eugeniusz Bodes, zgodzi się z tym, a może opowie o tym wydarzeniu więcej, o którym jak sam mówi, w jego pracy twórczej ma niemałe znaczenie?

 

– Komarów, o ile pamiętam był, jest i będzie rocznicą polskiego wspaniałego zwycięstwa i święta całej polskiej kawalerii, której od tylu lat jestem propagatorem nieśmiertelnej chwały i malarzem kilkuset obrazów, gdzie koń jest traktowany na tych samych zasadach, co siedzący na nim kawalerzysta. Co może być bardziej pięknego, uczuciowego niż duchowa i fizyczna więź z tym wspaniałym zwierzęciem, które według tradycji dzieliły razem ze swoimi bohaterami wszystkie trudy podczas 1000-letnich dziejów. Owa symbioza od wielu wieków wytworzyła takie właśnie zespolenie z koniem Polaka – Sarmaty, jakiego nie ma w podobnych przypadkach na całym bożym świecie.

            Symbolowej miłości był przed laty polski ułan, który najbardziej z innych kawaleryjskich formacji przylgnął do polskiego etosu jazdy, bowiem był najbardziej znanym jej reprezentantem od ponad dwóch wieków. Co mogę jeszcze dodać, żeby złożyć pełniejszy hołd jeździe polskiej, chyba tylko to, co zrobiłem do tej pory, o czym wielu sympatyków koni mechanicznych zapomniało. Dlatego będę przypominał do końca o nieśmiertelnej sławie kawalerii polskiej, która od tysiąca lat była na polach i wszędzie tam, gdzie przelewano krew w obronie kraju i narodu polskiego.

 

Jak zawsze potrafisz zaskoczyć mnie własną interpretacją wielu ważnych kwestach dotyczących dziejów oręża polskiego. Czy w takim razie polska jazda w 1920 roku pod Komarowem wniosła istotny wkład w nasze zwycięstwo, historię i tradycje?

 

– W historii panuje stwierdzenie o 18 bitwie w dziejach świata, które nazywa się „Bitwą Warszawską”, o czym pisał lord d’Abernom, tak właśnie trzeba nazwać podobnie bitwę pod Komarowem i pod Wolicą Śniatycką w dniu 31 VIII 1920 roku. Lecz zaraz należy dodać, że była to także największa bitwa kawaleryjska XX wieku.

 

Co mogło się wydarzyć, gdyby, oczywista przewaga kawalerii Budionnego zwyciężyła Polaków pod Komarowem?

 

– A to, że cały misternie ułożony plan przez sztab wojska polskiego i marszałka Józefa Piłsudskiego, który prawym sierpowym hakiem rozwalił czerwoną armię marszałka Tuchaczewskiego, która szturmowała Warszawę mógł się nie udać, a co by to oznaczało, lepiej nie mówić.

            Gdyby Konarmia Siemiona Budionnego pokonała naszych żołnierzy pod Komarowem, raz, że padłby Zamość, a wiadomo, co taka dzika tłuszcza zrobiłaby z tym pięknym miastem. Następnie uderzono by w plecy atakującej armii gen. Władysława Sikorskiego pozbawiając ją impetu i zaopatrzenia. Na koniec, gdyby Budionny po złamaniu opory polskiego uderzył od płd. – wschodu lub płd. – zachodu na Warszawę, to wtedy  mogłoby się wszystko skończyć i mielibyśmy w całym kraju czerwony terror już 24 lata wcześniej.

 

Ilu tak naprawdę Budionny miał żołnierzy i czy wszyscy siedzieli na koniach, a także, jakie siły przystąpiły po naszej stronie do bitwy?

 

– Czerwony Komandir Siemion Budionny i jego 1 Konarmia, to cztery 4, 6, 11 i 14 dywizje konne i jedna samodzielna brygada – razem około 30 tys. żołnierzy i 31 tys. koni. To 13 brygad, które wspierała dywizja piechoty i aż cztery pociągi pancerne. Oczywiście tak było na początku przed przełamaniem polskiego frontu daleko na wschodzie. 1 Armia Konna szła na pomoc czerwonym oddziałom, które szturmować miały Warszawę, bo wszyscy chcieli się zabawić z białymi Polkami i jeść do syta biały chleb, czekoladę i hulać do woli. Konarmia skoncentrowała się w okolicach Sokala po nieudanych szturmach Lwowa, który z wielkimi dla bolszewików stratami obronił się.

            Budionny szedł na Lublin, po drodze chciał zdobyć Zamość, ale po przekroczeniu Bugu na trasie marszu stał jeszcze Hrubieszów. W trakcie marszu od Budionnego dezerterowali prawie codziennie liczni Kozacy, nawet całe oddziały, tak, że utworzono z nich brygadę na czele, której stanął esauł Jakowlew i co dziwne, wszyscy Kozacy od razu chcieli walczyć z bolszewikami.

 

Wspomnijmy przez chwilę bitwę pod Hrubieszowem toczoną w dniach 13 – 14 VIII 1920 roku?

 

            Wspomnieć? O nie, raczej wypada przedstawić walkę w miarę dokładnie. To 4 Pułk Piechoty Legionów z 3 Dywizji Piechoty Legionów gen. L. Berbeckiego walczył z oddziałami 12 armii. 24 Dywizja Strzelców z 1 armii konnej uderzyła od płd. – zachodu. Walki toczyły się pod Lipowcem, a następnie pod Masłomęczem.

13 VIII bolszewicy chcieli zdobyć miasto, ale mając łącznie zabitych 1000 ludzi, dużo rannych i 200 jeńców odstąpili. W mieście bronił się 3 batalion z 4 Pułku Strzelców Podhalańskich i oddziały Kozaków Dońskich z Brygady Jakowlewa. Nocą z 14/15 VIII kawaleria bolszewicka jeszcze raz uderzyła na Hrubieszów. Jednocześnie jak wszędzie na całej trasie bolszewickiej pożogi doszło do wystąpień ludności żydowskiej przeciwko żołnierzom polskim, która wszędzie witała czerwoną dzicz jako wyzwolicieli. O tych zdradzieckich poczynaniach wszyscy opowiadali. Podhalańczycy ponieśli w walce wysokie straty i wycofali się do Nieledwi, natomiast Kozacy Dońscy do pobliskich Mołodiatycz.

20 VIII 4 PP legionów walczy z 24 Dywizją Strzelców i siłami 1 Armii Konnej. Dowództwo 3 armii polskiej wydało rozkaz wyparcia bolszewików z miasta i regionu Hrubieszowa. W zażartych walkach miasto przechodziło kilka razy z rąk do rąk. Walczył 2 i 3 batalion 4 Pułku Piechoty mjr Floriana Smykala.

Na drugi dzień Hrubieszów ponownie zdobyła 24 Dywizja Strzelców. Dnia 24 VIII 4 Pułk Piechoty Legionów jeszcze raz odbił nasze miasto, które z kolei w dniach 28 – 29 VIII bronili z niezwykłym poświęceniem.

29 VIII nakazano „Czwartakom” opuścić miasto w kierunku Nieledwi, ale już 1 IX zmieniono rozkaz i ponownie nakazano zająć Hrubieszów. Tym razem 4 Pułk wpadł na główne siły konarmii, która wiała pobita spod Komarowa. Tyraliery 4 P. Piechoty walczące z piechotą bolszewicką nie były w stanie długo się bronić, gdy z tyłu uderzyła na nich jeszcze kawaleria. Bronili się otoczeni żołnierze z oficerami w środku granatami i bagnetami, gdy zabrakło amunicji.

 

Czyżby tym razem ten waleczny 4 Pułk Piechoty Legionów miał przepaść pod kopytami jazdy bolszewickiej?

 

– To było możliwe, ale od zagłady uratował ich 1 batalion 24 P. Piechoty, który przyszedł z pomocą i razem odparli wszystkie ataki jazdy, potem dołączyli do całego 24 P. Piechoty i po odparciu kilku kolejnych szarż cofnęli się do Ubrodowic. Dziwnie swojsko brzmią wszystkie te nazwy miejscowości, które są niedaleko.

 

Czyli, to ostatnie walki o nasze miasto?

 

            Poczekaj, to jeszcze nie koniec. W sztabie armii podjęto decyzję ponownego pobicia 1 konarmii Budionnego w rejonie Hrubieszowa siłami 3 Dywizji piechoty i 1 Dywizji Jazdy. Jednak bolszewicy nie podjęli walki i uciekli do Włodzimierza Wołyńskiego. 6 IX Hrubieszów wyzwoliły oddziały 2 Dywizji Legionów i 9 Dywizji Piechoty.

            Powróćmy jeszcze pod Zamość, gdzie Konarami miała 7 tys. żołnierzy, 31 dział, 270 karabinów maszynowych i 7 samochodów pancernych. Polacy to 3 Armia gen. Zielińskiego i podporządkowana grupa gen. Stanisława Hallera (13 D.Piechoty i 1 Dywizja Jazdy). Dla ogólnej wiadomości w dniu 30 VIII dowódcą 3 Armii został gen. Wł. Sikorski, który zamierzał związać główne siły Budionnego pod Komarowem właśnie oddziałami gen. Hellera, oskrzydlić siłami 10 D. Piechoty gen. Żeligowskiego spod Zamościa, a także 2 Dyw. Piechoty Legionów płk M. Żymirskiego z rejonu Grabowca w kierunku na Miączyn. Jak widzisz ten misterny plan zakładał zatrzymanie całej konarmi i nie puszczenie jej w kierunku zaplanowanym, czyli na Warszawę.

 

Ale znana nam bitwa pod Komarowem, to przeważnie bitwa kawalerii, czy tak?

 

Wypada podać składy polskich oddziałów, byśmy zapamiętali wszystkich polskich bohaterów z tego dnia.          

 

1 Dywizja Jazdy płk Rómmla składała się z 2 Brygad Jazdy:

 

6 Brygada Jazdy – płk Konstanty Plisowski

1 Pułk Ułanów Krechowieckich – płk Sergiusz Zahorski

12 Pułk Ułanów Polskich – rtm Tadeusz Komorowski

14 Pułk Ułanów Jałowieckich – rtm Michał Belina – Prażmowski

1 i 2 bateria Dak

 

7 Brygada Jazdy – płk Henryk Berezowski

2 Pułk Szwoleżerów Rokitnieńskich – rtm Rudolf Rupp

8 Pułk Ułanów ks. J. Poniatowskiego – rtm Kornel Krzeczunowicz

9 Pułk Ułanów Małopolskich – mjr Stefan Dembiński

1 bateria 1 dak i 2 baterie 6 dak

 

Dywizję wzmacniał z 1 Dywizji Jazdy batalion szturmowy kpt. Stanisława Maczka. Razem siły polskie pod Komarowem wynosiły tylko 1500 żołnierzy, 70 ckm oraz 16 dział.

            Przez dwa dni bolszewicy oblegają Zamość broniony prze 31 Pułk Strzelców Kaniowskich kpt. Mikołaja Bołtucia, którego wspomagały oddziały ukraińskie 6 Dywizji Strzelców Siczowych płk Marko Bezruczki. Dnia 30 VIII odparto wszystkie ataki czerwonych i przystąpiono do osaczenia z trzech stron Konarmii Budionnego, który czując pismo nosem, chciał wymknąć się z pułapki i uciec, lecz na drodze stanęła 1 Dywizja Jazdy.

 

Jesteśmy przed rozpoczęciem bitwy, która pozostanie w pamięci Polaków, jako przykład wielkiego heroizmu, z którym nie dała sobie rady chmara kawalerii Budionnego. Jaki jest w końcu stan przed walką tych mas wrogiej jazdy?

 

 Były i pewnie są do tej pory różne podane liczby, które się nawzajem wykluczają. Jednak pod Komarowem było jazdy bolszewickiej minimum 6000 żołnierzy. Trzeba pamiętać, że stany tych czterech dywizji były po tylu walkach od przerwania frontu bardzo zmniejszone, ale nadal, to była groźba, z którą należało się liczyć i gdy dodamy jeszcze 350 ckm i 50 armat. Nie wiemy tylko ile było groźnych taczanek, ale sądząc po ilości ckm, musiało być ich nadal sporo.

             Bitwa rozpoczęła się bladym świtem i jako pierwszy zaatakował kpt. St. Maczek ze swoim batalionem szturmowym ze wsi Waręż, zagrażając bolszewikom od tyłu. Cała VII Brygada Jazdy atakowała szarżując na 3 dywizję konarmii, jednak ze względu na małe stany pułków i szwadronów wynik pozostawał nierozstrzygnięty, np. w 9 P. Ułanów stracono wszystkich dowódców szwadronów, którzy zostali ranni.

            Do walki wchodzi 6 Brygada Jazdy. Ułani Krechowieccy i Jazłowieccy przeprowadzają szarże, które zatrzymują czerwone sotnie miejscu, strzelają baterie, a gdy na dodatek 7 Brygada Jazdy atakuje z flanki, to w ciągu kilku minut obraz walki zmienił się radykalnie. Bolszewicy zwiewali gdzie pieprz rośnie, porzucając swoich rannych. Komarów to nazwa główna bitwy, jednak największe walki toczono w Wolicy Śniatyckiej.

Bolszewicy atakują wszystkimi siłami. 6 Dywizję Budionnego odpiera cała VII Brygada płk Berezowskiego. Następuje wspaniała szarża 8 i 9 Pułków Ułanów, to niezapomniany widok, wart najlepszych obrazów, które powinny zostać namalowane. Jednak przeciwnik nie podejmuje walki na wprost, ucieka na boki, przepuszcza szarżę, a następnie atakuje ze skrzydeł. Mogło być źle, ale z pomocą śpieszy dywizjon 1 P. Ułanów Krechowieckich z płk Rómmlem na czele, którzy wspólnie z pozostałymi ułanami atakują ławę bolszewickiej jazdy. O zwycięstwie decyduje wspaniała szarża 8 Pułku Ułanów płk K. Krzeczunowicza i 1 szwadron 1 Pułku Ułanów. Zapadał już zmrok, pościgu za nieprzyjacielem nie podjęto z powodu wielkiego zmęczenia ludzi i koni.

            Siła uderzeniowa i duch bojowy czerwonej kawalerii zostały złamane. Konarmia nie wypełniła zadania i nie udzieliła pomocy wojskom marsz.Tuchaczewskiego pod Warszawą, która w tym czasie była wolna, a jej obrońcy od prawie dwóch tygodni pędzili przed sobą chmarę leninowskich niedobitków, którzy po trupie „Polski” mieli zostać zdobywcami Europy, a teraz uciekali na północ i wschód skąd przyszli.

 

Cudowne, potrafisz tak obrazowo opowiadać, że można Cię słuchać bez końca, zwłaszcza, że jesteś znanym batalistą i malarzem, który całe zdania może w każdej chwili przemienić w obraz. Co zatem dzieje się dalej?

 

            W następstwie klęski w Polsce Konarmia została wycofana z frontu i rzucona daleko na południe Rosji. Jednak los wrogów ma ciąg dalszy, 15 X w pościgu za bolszewikami grupa jazdy gen. Wł. Jędrzejewskiego rozbiła doszczętnie brygadę Iwana Tiuleniewa należącą do 1 Konarmii. Można dodać, że bolszewicy z naszego kraju uciekali nie stawiając nigdzie twardego oporu, porzucano swoich rannych, tabory, od których odcinano konie, byle tylko życie ocalić, mordowano za to na całej drodze polskich jeńców i ludność cywilną, a także niszczono po drodze wszystko, co się dało. Cały zbrodniczy najazd bolszewików nazwano porównano do ataku dzikich hord Hunów.

Razem z Budionnym uciekali także Kliment Woroszyłow i Siemion Timoszenko i wielu innych dowódców z tow. Stalinem włącznie. Dzieje walk 1 Konarmii opisał bolszewicko – żydowski pisarz Izaak Babel, który towarzyszył napaści. Konarami, to 6 pułkowe 4 dywizje kawalerii oraz 3 pułkowa brygada do zadań specjalnych. W chwili przybycia na front przeciwko Polsce liczyła około 16 – 18 tys. żołnierzy. Sam Lew Trocki jako komisarz spraw wojskowych był wielkim zwolennikiem Konarmii i udzielał aż do klęski w Polsce całkowitego poparcia Budionnemu.

 

Co jeszcze chciałbyś zrobić, żeby przypomnieć bitwę, może masz na myśli jakiś fragment boju, który zasługuje na specjalne wyróżnienie?

 

            Jest, co prawda bardzo dużo epizodów, które spełniają wszystkie warunki, ale o jednym muszę wspomnieć dodatkowo, może jeszcze zdążę zrobić taki obraz. Wolica Śniatycka, wzgórze 255 było kluczem sytuacji, 2 Pułk Szwoleżerów i 8 Pułk Ułanów walczą z całą chmarą wrogiej jazdy. Albo, wspaniały pokaz jak na rewii, gdy dwa pierwsze szwadrony 9 P. Ułanów wbiły się w gęstwinę bolszewików, rąbiąc szablami i kłując lancami, których panicznie bali się bolszewicy. Słabsi liczebnie Polacy prą do przodu rozbijając po kolei czerwone sotnie. Następuje kontrszarża jednej dywizji Budionnego, która powoduje, że 3 ułańskie pułki bronią się ostatkiem sił.

            Całe szczęście, że na polu bitwy zjawiają się 1 i 14 pułki ułanów. Błysnęły w słońcu polskie szable i jak huragan skoczyli nasi galopem w tłum jazdy Budionnego, rozbijając tych, którzy walczyli przeciwko ułanom z 2, 8 i 9 Pułków. Jeden taki fragment chciałbym namalować. Zresztą z całej bitwy można zrobić kilka innych obrazów.

 

Bije od Ciebie siła wielkiej miłości do tradycji i historii „Oręża Polskiego”, której dzieje znasz doskonale. Pasja, której uległeś pomnożyła Twoje siły, jakie otrzymałeś od „Nieba”, żeby tak rozumieć i malować w taki sposób Ojczyste dzieje.

 

– Posłuchaj w takim razie jak o mieszkańcach tych ziem, na których toczyły się bitwy tego odcinka, o czym wspominał rtm Stefan J. Dembiński d-ca 9 Pułku Ułanów, którego namalowałem w jednym z trzech obrazów o Komarowie. Przytaczam zatem słowa samego rotmistrza:

 

„Nigdy więcej nie spotkałem takiej szczerej i serdecznej przychylności dla żołnierza jak w tych stronach. Żaden ułan i koń nie opuścił głodny ich gościnnych progów, a co ważniejsze, unosił ze sobą cząstkę ich serca i świadomości, że walczy za wielką i sprawiedliwą sprawę”.

 

To, co robię przez większość swojego życia można zredukować do ostatniej części ostatniego zdania. Szkoda tylko, że kilkadziesiąt lat później twórcy filmu „Bitwa Warszawska –1920” za wielką serdeczność i gościnność ludzi tych stron nie odpłacili podobnie, tylko wykorzystali do cna mieszkańców, a dzień chwały Jazdy Polskiej z 1920 roku nie zasłużył, żeby jak widać, chociaż wspomnieć o tym dniu i Komarowie w tym filmie.

 

1 Dywizja Jazdy walczyła z 2 Dywizjami Konarmii, które rozbiła. Polacy stracili około 300 zabitych i rannych, a także ponad 500 koni. Na drugi dzień 1 IX 1920 roku na zbiórce dywizji płk J. Rómmel objechał szeregi szwadronów 8 i 9 Pułków Ułanów dziękując za męstwo i odwagę w walce.

Na koniec w walkach po inwazji na Polskę z około 20 tys. czerwonoarmiejców pozostało raptem 3 tys. zdemoralizowanych żołnierzy. To na drodze między Komarowem a Hrubieszowem z rozbitego czy zepsutego samochodu pancernego uciekał konno przerażony sam Siemion Budionny.

Ogółem straty w Polsce największego zgrupowania bolszewickiej jazdy wyniosły 1136 dowódców i komisarzy, 10 483 tys. żołnierzy, 60 dział i ponad 400 karabinów maszynowych, liczne składy pociągów, tysiące wozów taborowych oraz wielkie ilości koni i broni. Jak widzisz zwycięstwo wojskowe było wielkie, a zwłaszcza moralne nad okrutnym przeciwnikiem, który po pokonaniu Polaków miał w triumfie rewolucji dojść do Atlantyku. Wydaje się niepojęte, że Polska od dwóch niespełna lat wolna i niepodległa, dzięki olbrzymiemu patriotyzmowi i wielkiemu męstwu żołnierzy stanęła na drodze bolszewickiej inwazji i odniosła zwycięstwo mimo tylu przeciwności i częstych zdrad wielu jej mieszkańców z mniejszości narodowych, którzy razem socjalistami chcieli zwycięstwa czerwonego proletariatu nad własnym narodem.

 

Jak myślisz, dlaczego młode państwo po uzyskaniu niepodległości po 123 latach zniewolenia stanęło w obronie wolności nie żałując krwi, ani zdrowia?

 

            Postaram się odpowiedzieć i na takie pytanie, chociaż zrobiłem to częściowo w poprzedniej odpowiedzi. Za mało jest jednak miejsca na dokładne omówienie tego ważnego tematu. Lecz idąc za głosem serca i po zebraniu informacji mogło być tak!

            W obliczu zagłady państwa nastąpiła niezwykła mobilizacja społeczeństwa polskiego, w większości świadomego zagrożenia, jakie niosły dzikie hordy z za wschodnie granicy. Mimo, że wojsko cofało się na wszystkich frontach w głąb kraju, to właśnie wtedy na zapleczu zgłaszały się do wojska tysiące ochotników, całe drużyny harcerzy, członkowie „Sokołów”, koła młodzieży rzemieślniczej, a także katolickiej. Do wojska wstępowała młodzież akademicka i gimnazjalna, których część odnalazłem na cmentarzu w niedalekich Trzeszczanach i muszę w tym miejscu dla wiecznej chwały młodocianych bohaterów wspomnieć o napisie na grobie:

 

            Pamięci!

 

48 żołnierzy 11 P.P. i Legionistów

Poległych w wojnie

Polsko – Bolszewickiej

W dniach 1 – 2 września 1920 r.

W Trzeszczanach

W walce z Konnicą Budionnego

 

Spoczywają tu snem wiecznym

Ochotnicy w wieku 16 – 18 lat

W większości

Uczniowie szkół średnich

Piotrkowa Trybunalskiego i Częstochowy.

 

Nie będę z szacunku komentował treści, niech każdy sam zdecyduje jak przyjąć w sercu takie epitafium. Pamięć tego miejsca uświęconego przelaną krwią tych niewinnych żołnierzy dobrze świadczy o mieszkańcach tej ziemi. Fakt tego starcia został upamiętniony obrazem „Bitwa pod Trzeszczanami – 1920”, który namalowałem przed kilkunastu laty i który, wiem to z prasy znajduje się w miejscowej szkole.

 

Na apel byłego premiera Witosa, tysiące młodzieży miejskiej zasilały oddziały wojskowe. Tysiące ludzi podjęło pracę na rzecz wojska i obrony. Pilnowano przed czerwoną dywersją mosty, urzędy pocztowe oraz linie energetyczne i telegraficzne. Takiego wspaniałego ogólnego samozaparcia jeszcze w długiej historii naszej Ojczyzny nie było. Zadziałał także mit bohaterów narodowych, o których wspominamy od samego początku cyklu „Chwała Bohaterom”. To właśnie oni byli pierwowzorami bohaterów 1920 roku, dzięki którym także we wrześniu 1939 roku w beznadziejnej dramatycznej sytuacji na froncie przeciwko dwóm największym wrogom stanęli do walki, bo inaczej nie można było. Z por. Dobrzańskiego spod Komarowa powstał później: Der Tolle major”, czyli (Szalony major), wspaniały sportowiec i kawalerzysta, któremu tak trudno było się rozstać z koniem i mundurem, a to przecież słynny „Hubal”, który namalowany moją ręką w bitwie pod Huciskami z 1940 roku i znajduje się w Sali Pamięci hrubieszowskiej szkoły. Wspomniany 2 P. Szwoleżerów w bitwie stracił zabitych 3 oficerów, 34 żołnierzy i ponad 40 rannych. Podczas wojny 1919 – 1920 pułk poniósł ciężkie straty, bo aż 115 żołnierzy i 6 oficerów zabitych. Na dowód wielkiego męstwa aż 83 szwoleżerów otrzymało order „Virtuti Militari” V Klasy, przyznano także kilkaset „Krzyży Walecznych”, a było za co! Samych jeńców naliczono ponad 700, zdobyto 8 dział, 2 pociągi pancerne, sztandar czerwonej brygady, 30 karabinów maszynowych i całkiem spore ilości sprzętu wojennego.

 

            Niezwykle cenny jest dla mnie zwłaszcza ostatni obraz (jeszcze nieskończony) jeszcze nieznany w mieście, o które walczył bohater I Wojny Światowej, trzykrotnie ranny, kawaler „Legii Honorowej” kpt. Charles de Gaulle, w 1920 roku oficer Francuskiej Misji Wojskowej przy Sztabie Generalnym Wojska Polskiego w Warszawie. Z uwagi na kryzys na froncie wszyscy oficerowie misji zostają rozesłani w różne miejsca, które będą ważne dla ofensywy polskiej. Kpt. de Gaulle trafia do 6 Armii gen. Iwaszkiewicza operującym w naszym regionie. Jak wyglądały walki o nasze miasto opisałem w bitwie o Hrubieszów. Główny bohater obrazu stoi z oficerami polskimi, na tle kościółka św. Stanisława Kostki i dzwonnicy, którą wszyscy mieszkańcy miasta znają. To dzisiaj sławne już w całym kraju Sanktuarium Matki Boskiej Sokalskiej. Z lewej strony są bolszewicy wzięci do niewoli. Przytoczę jeszcze legendę, która miała miejsce.

            Prezydent Francji Charles de Gaulle podczas wizyty dyplomatycznej w Warszawie w 1967 roku zapragnął pojechać do miasta, o które walczył, jednak jego prośba przez najwyższe, ówczesne władze polskie została odrzucona. To tyle, wielka szkoda, że człowieka takiego formatu bohatera dwóch wojen światowych, Prezydenta Francji i miasto Hrubieszów, o które tyle razy walczono nie dołożyło starań do odpowiedniej pamięci o zasługach wszystkich żołnierzy z 1920 roku, którzy zginęli, abyśmy my mogli żyć.

            Dobrze, że polskie męstwo, o którym opowiadam jest umieszczone w miejscu bardzo ważnym dla milionów Polaków, czyli tam gdzie sława nasza rozchodzi się na cały świat. Mówię o pewnej tablicy. Przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie istnieje napis, który pamiętnego roku głosi sławę dwóch miejscowości i informuje wszystkich przyjezdnych o wiecznej chwale żołnierzy polskich w dwóch bitwach.

 

„Komarów – Hrubieszów 31 VIII – 6 IX 1920 roku”

 

***

 

Z ostatniej chwili…

 

Wstrzymałem się z prezentacją zapowiadanego wcześniej odcinka, dlatego, że chciałem zobaczyć inscenizację na żywo bitwy pod Komarowem w dniu 30 VIII 2015 roku.

            Cały pokaz chłonąłem wszystkimi zmysłami starając się nie uronić niczego z ułańsko – końskiego widowiska, które w wielu miejscach przypominało mi w wyobraźni prawdziwe pola bitew tego okresu. Oglądając zdjęcia nasunęła mi się złota myśl, jak to wspaniale by było namalować kolejny obraz szarży zasłużonego pułku. Może to będzie 8 Pułk Ułanów dowodzony przez rotmistrza K. Krzeczunowicza lub inny, którego jeszcze nie przedstawiłem. Wśród tych wspaniałych jeźdźców dostrzegłem kilku oficerów i ułanów o rasowej sylwetce, która pasuje w 100% do kanonu kawalerzysty II Rzeczypospolitej. Wielu jeździ konno, jednak niewielu spełnia wszystkie wymogi, a przede wszystkim ów sznit, tak dobrze znany w przedwojennej Szkole Wyszkolenia oficerów kawalerii w Grudziądzu. Od kilku lat nie daje mi spokoju pewien bohaterski epizod z bitwy. Ma to być obraz jak d-ca szwadronu karabinów maszynowych por. Wiktor Kunachowicz w pełnym galopie ściąga z konia i bierze do niewoli szefa sztabu bolszewickiej dywizji. Warto dołożyć wszelkich starań i odtworzyć ów niezwykły czyn bohaterskiego porucznika, który nie może zostać zapomniany. Może żyje rodzina tego oficera i pamięć o nim będzie dla nich wyróżnieniem i często o tym pamiętam malując obrazy.

            Patrząc dzisiaj na ułanów, szwoleżerów i konie w szarży i podczas musztry łzy wzruszenia napływały mi do oczu, bo tak cudowny dla oka malarza – batalisty przedstawiali widok. Chociaż sporo oglądałem rekonstrukcji barwnych rycerzy, żołnierzy doby napoleońskiej i różnych powstańców, to dziwnym trafem najwięcej emocji doświadczyłem tego lata pod Komarowem.

            Dziwne się wydają chwile, kiedy człowiek doświadcza różnego rodzaju przeżyć, które stanowią jednak o wyjątkowej potrzebie ducha zdolnej do natychmiastowego wzruszenia, a zaraz potem do aplauzu. Tak też było w tym przypadku, bo ciągle za plecami słyszałem gromkie oklaski zgromadzonych ludzi, którzy manifestowali w ten sposób swoje przywiązane do polskich i ułańskich tradycji i tego, co oglądali.

 

            P.s. Podczas ataku zobaczyłem upadek bolszewika, który na siwku podczas galopu przewrócił się razem z koniem. Obaj wywinęli kozła na ściernisku w kurzawie. Chociaż wyglądało to bardzo groźnie, nikomu na szczęście nic się nie stało.

            To nie było zaplanowane, ten epizod powinien być umieszczony w obrazie. Może ktoś robiąc zdjęcia aparatem lub filmując kamerą uchwycił ten upadekbyłbym bardzo wdzięczny za taki kadr, który miałby szansę żeby być w obrazie szarży. Ten parosekundowy fragment zostałby przedstawiony na osobnej ilustracji. Jak zawsze pod koniec rozmowy przedstawiamy obrazy odcinka.

 

***

 

Wódz nasz kochany, marszałek J. Piłsudski po zakończeniu działań w dowód wielkiego uznania ustanowił w kawalerii polskiej po reorganizacji trzy pułki szwoleżerów, które nosiły kolejne numery 1, 2 i 3 stojąc na czele 40 Pułków jazdy II Rzeczpospolitej.

 

Przypomniałem sobie opowieść mojej Matki jak przed wojną w czasie pobytu w Warszawie u  Piotra Komendackiego, który służył w tedy w 1 Pułku Szwoleżerów im. Józefa Piłsudskiego. Moja przyszła młoda i piękna matka Wiktoria Maria Komendacka, która przez półtora roku była adorowana przez wszystkich szwoleżerów na balach i uroczystościach pułkowych. Wspominała z dumą także dzień, kiedy w naszej stolicy składał oficjalną wizytę Król Rumunii Karol II (26 VI 1937), a honorową asystę trzymali właśnie tego dnia szwoleżerowie. Widziała wszystko dokładnie, bowiem dobre miejsce umożliwił Piotr, czyli mój bliski kuzyn. W historii Pułków Jazdy składającej się z 40 tomów w nr poświęconym 1 P. Szwoleżerów wśród pamiątek zobaczyłem dokument uprawniający Piotra Komendackiego do noszenia odznaki pułkowej. To tyle osobistych refleksji do bogatej tradycji o przedwojennej kawalerii, która w bojach z okrutnym wrogiem 1920 roku wykuła w polu swoją sławę.

 

 Prezentowane obrazy w galerii:

 

„Bój 9 Pułku Ułanów pod Komarowem” – 31 VIII 1920 ol.- pł. 85×110 cm (1990) nr inw. 355

„Por. H. Dobrzański na czele szwadronu pod Komarowem” – 31 VIII 1920 ol.- pł. 80×68 cm (1990) nr inw. 350

„Ucieczka bolszewików spod Komarowa” – 1920 ol.- pł. 59×82 cm (1989) nr inw. 312

„Ostatni bój Władysława DuChateau pod Żytomierzem” – 1920 ol. – pł. 82×60 cm (1992) nr inw. 389

„Bitwa pod Trzeszczanami” – 2 IX 1920 ol.- pł. 65×92 cm (2004) nr inw. 673

„Portret marszałka Józefa Piłsudskiego” – ol.- pł. 50×36 cm (1989) nr inw. 329

„ Kpt. de Gaulle’a – obrona Hrubieszowa” – 1920 ol. – pł. 74×86 cm (1999) nr inw. 563

 

 

Zdjęcia: Zofia Bodes, Liliana Keller, Bogdan Cabaj, Leonar i Stanisław E. Bodes, Marek Watras

Wywiad: Marek Ambroży Kitliński

Opracowanie: Stanisław E. Bodes i Marek A. Kitliński


 



 

Czytaj również – (Galerie):

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego, część 23:„Waterlo – 1815”

Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego, część 24 „Talavera del-la-Reina 1809”

Stanisław Eugeniusz Bodes  „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego, część 25 „Obertyn 1531”

itd. do pierwszego numeru


Wydania specjalne – (Galerie):

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne cześć 6: Tatarskie najazdy „Bar – krwawa kolęda” 1666 r.

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne nr 5 – „W 100 – rocznicę wybuchu I Wielkiej Wojny Światowej” – 1914 – 1918.

itd. do pierwszego numeru