22 listopada 2024

Małgorzata Todd: Lekcja pokera odc. 141

Dymek przyszedł z nowym zaopatrzeniem. Miał zamiar również sam zdrowo się pokrzepić. W końcu coś mu się od życia należy za to niańczenie Robcia, który, jak się Dymkowi zdawało, właśnie zaczynał trzeźwieć.

Reklamy

 

Lekcja pokera
odcinek 141

Dymek przyszedł z nowym zaopatrzeniem. Miał zamiar również sam zdrowo się pokrzepić. W końcu coś mu się od życia należy za to niańczenie Robcia, który, jak się Dymkowi zdawało, właśnie zaczynał trzeźwieć.
– Jesteś moim przyjacielem? – wybełkotał Robcio, nalewając sobie szklankę czystej.
– Mowa.
– To muszę ci coś wyznać – pociągnął łyk i skrzywił się. Zamilkł, wyglądało, jakby się zastanawiał nad przemową, wreszcie wyznał. – Nie utopiłem auta z Misiulą, jak obiecałem.
– Nie?! – Dymek czuł, jak mu skóra cierpnie. Przez myśl mu nie przeszło, żeby wcześniej wypytać Robcia, jak wykonał zadanie. – Co zrobiłeś? – wymamrotał.
– Zostawiłem furę przed Szpitalem Bielańskim.
– I dopiero teraz mi o tym mówisz? – Nie czekając na odpowiedź, Dymek zerwał się na równe nogi.
Wybiegł z mieszkania i popędził jak szalony do stacji metra. Kilkadziesiąt minut później był w szpitalu. Najpierw musi zdobyć informację, co się stało z ciałem i czy w ogóle je zidentyfikowano. Uda zrozpaczonego narzeczonego, który otrzymał informację, że jego ukochana uległa śmiertelnemu wypadkowi i chce się przekonać, czy to rzeczywiście ona. Kiedy okażą mu zwłoki, powie oczywiście, że to nie ona. Nie zidentyfikują jej, bo jak? Na pracowniku prosektorium łzawa opowiastka nie zrobiła najmniejszego wrażenia. Nie udziela żadnych informacji i tyle. Dopiero banknot o odpowiednim nominale skłonił go do zajrzenia do rejestru.
– Nie ma tu takiej – powiedział.
– A są może zwłoki jakiejś młodej niezidentyfikowanej kobiety?
– Też nie… Ale…
– Ale co? –podchwycił Dymek.
– Obiło mi się coś o uszy, że na OIOM-ie jest jakaś poturbowana dziewczyna.
Musiał ją odnaleźć za wszelką cenę i dokończyć to, co ten dupek schrzanił. Tym razem udawanie zrozpaczonego narzeczonego, który dopiero teraz dowiedział się, co się przydarzyło jego ukochanej, mogło zrobić lepsze wrażenie na pielęgniarce. Powtórzenie tej samej kwestii wypadło lepiej. Pielęgniarka spojrzała na niego ze współczuciem.
– Jak się nazywa pańska narzeczona?
– Maria Chodakowska.
Kobieta za kontuarem przez moment znieruchomiała. Co takiego znalazła w rejestrze? A może po prostu kojarzyła ją z telewizji? Bardzo chciał znać odpowiedzi na te pytania. Po chwili recepcjonistka wyprostowała się i powiedziała chłodnym tonem:
– Nie mamy tu takiej. Kłamała. Wiedział, że kłamała, ale nie wiedział, dlaczego. Nie było na co czekać. Im szybciej się ulotni, tym lepiej. Wyszedł na podjazd przed szpitalem i zaczerpnął haust zimnego powietrza. Główkowanie nie było jego najmocniejszą stroną, a nie miał kogo zapytać o radę. Najważniejsze, że As o niczym nie wie i nie może się dowiedzieć, póki sprawa nie zostanie załatwiona definitywnie.
Zanim wrócił do szpitala, wypalił prawie całą paczkę papierosów. Najpierw zaopatrzył się w odzież ochronną, w której sprawiał wrażenie bywalca. Następnie w bufecie kupił pudełko czekoladek i jeszcze raz poszedł do recepcji. Szczęście mu sprzyjało, bo teraz za kontuarem siedziała młoda, dość ładna dziewczyna.
– Kupiłem dla narzeczonej – powiedział, kładąc czekoladki na blacie oddzielającym interesantów od biurka recepcjonistki – ale uświadomiono mi, że jeszcze długo nie będzie mogła ich jeść, dlatego proszę je przyjąć.
– Ale…
– Pani poprzedniczka wyświadczyła mi uprzejmość, pozwalając chociaż przez szybę popatrzyć na moją dziewczynę. Jestem paniom bardzo wdzięczny. Chciałbym jeszcze raz zerknąć na Misiulę, zanim sobie pójdę.
– Jak się nazywa pańska narzeczona?
– Maria Chodakowska.
Dziewczyna długo sprawdzała rejestr, po czym zapytała z niedowierzaniem:
– I pozwolono panu ją zobaczyć?
– Wiem, że na OIOM-ie nie ma wizyt… – zaczął. Podsunął bliżej pudło z czekoladkami. – Pani koleżanka zaprowadziła mnie tam osobiście. Nawet sam nie umiałbym trafić.
– Zastąpisz mnie? – zwróciła się do koleżanki siedzącej przy biurku usytuowanym w głębi. Schowała czekoladki i zaprowadziła Dymka przed szklaną szybę, zza której zobaczył ciało kobiety naszpikowane przeróżnymi rurkami i drenami. Głowa cała obandażowana, nie wyłączając twarzy z maską tlenową.
– Wyjdzie z tego? – spytał.
– Jest w śpiączce. Po przebudzeniu może mieć problemy.
– Jakiej natury?
– Często zdarza się po takim urazie zanik pamięci. Ale proszę być dobrej myśli.
„Jestem” – pomyślał Dymek. „Gdybym tylko mógł mieć pewność, że taki zanik pamięci jest nieodwracalny”.

Reklamy

 

CDN…


Czytaj i pobierz ten odcinek powieści w pliku PDF. Już teraz można zamówić całość w formie e-booka za jedynie 20 zł wpłacając należność na konto Wydawnictwa TWINS (dane w stopce na blogu) oraz podając e-mail do wysyłki.

Reklamy


Małgorzata Todd

mtodd.pl/blog