Średniego wzrostu i niewielkiej wagi Janusz Rybak na boisku prezentował wspaniały, bajeczny drybling, który zachwycał kibiców, nieźle złościł rosłych obrońców, wprowadzał zamęt w głowach bramkarzy. Na lewym skrzydle lub pomocy zawsze coś się działo, nagle padał strzał na bramkę przeciwnika lub dośrodkowana celna piłka lądowała w polu karnym przy którymś z kolegów drużyny i … i padał najczęściej goooool.
Janusz, mając piłkarskie tradycje rodzinne oglądając znakomitych polskich reprezentantów, marzył, aby grać, jak najlepiej i w jak najwyższej lidze, udało się, że grał, stając się pierwszym z Hrubieszowa piłkarzem występującym w najwyższej polskiej lidze, czego Mu kolejny raz gratulujemy i dziękujemy, i faktycznie, szkoda tylko, że Jego Tato tego nie widział, a może jednak…!?
Wywiad – Janusz Rybak
Pierwszy piłkarski wychowanek Unii Hrubieszów, który występował w najwyższej polskiej lidze, wówczas PIERWSZEJ!!
Pierwsze sportowe doświadczenia?
– Często grałem na podwórkach i przyszkolnych boiskach. Tam zawsze w cenie był spryt i dobry drybling. Nie było tak wcale łatwo. Wielu moich kolegów tak zaczynało, jednak nie wszyscy, którzy dobrze grali na małych boiskach sprawdzali się na dużych pełnowymiarowych obiektach piłkarskich.
Kto jeszcze z panem zaczynał przygodę piłkarską?
– Przypominam sobie, że z takich małych boisk wywodzili się przyszli czołowi zawodnicy Unii Hrubieszów, np. Wiktor Pyszniak (o brazylijskiej wręcz technice), Zbyszek Kargol ps. „King Kong” mały wzrostem, ale zadziorny i bardzo dobry technicznie, Jacek Fedorowicz dobry technik, a jednocześnie twardy obrońca i oczywiście Rysiu Głowacz szybki i przebojowy skrzydłowy.
Ktoś lub, co inspirowało wówczas pana, aby być dobrym piłkarzem?
– Czasy, kiedy rozpoczynałem piłkarską przygodę, to okres świetności naszej reprezentacji w piłce nożnej pod wodzą Kazimierza Górskiego. Każdy wtedy chciał być Deyną, Gadochą, Lato czy Szarmachem. Tak, więc mieliśmy swoich polskich idoli!
Pierwsze treningi i mecze w Unii to…,
– W tym czasie ciężko było przebić się do drużyny pierwszego zespołu juniorów Unii Hrubieszów. Na szczęście dla mnie i moich kolegów trenerem juniorów Unii Hrubieszów był Jan Skierski, który preferował grę techniczną i ofensywną. Grę w pierwszym zespole juniorów rozpocząłem w 1974 r. w wieku 16 lat. Trener od razu postawił mnie w ataku na lewym skrzydle. Grało mi się dobrze a dzięki swojej szybkości i niezłej „kiwce” (dryblingu) wkręcałem w murawę mniej zwrotnych obrońców przeciwnych zespołów.
Czy był pan powoływany, może np. do kadry młodzieżowej województwa…?
– Mimo mojej niezłej gry w ataku, nigdy nie byłem powoływany do reprezentacji województwa. Może za dużo się kiwałem a może po prostu w tym czasie byli lepsi odemnie.
Wiem, że były sportowe tradycje rodzinne …?
– Mój ojciec Romuald Rybak był piłkarzem klubów hrubieszowskich w latach 1948 – 1956: Gromu, Związkowca, Ogniwa i Sparty. Startował również w zawodach lekkoatletycznych, szachach i strzelectwie. Grał tak, jak ja w ataku na skrzydle. Mimo niskiego wzrostu często dryblingiem ośmieszał rosłych obrońców. Za taką widowiskową grę miał wielu swoich fanów. Do dziś starsi kibice wspominają i czasem porównują jego umiejętności do moich.
Również brat mojego ojca Jan Rybak grał w piłkę już w AKS Hrubieszów, podczas służby wojskowej w latach 1950 – 1952 występował w Lotniku Zamość, tam trenował także boks, a po powrocie grał w Spójni Hrubieszów do 1954 roku włącznie, będąc nawet „królem strzelców”, a następnie był sędzią piłkarskim w III lidze do 1965 r. Po latach, kiedy ja grałem w pierwszym zespole Unii Hrubieszów on siedział na widowni dopingując mnie. Szkoda ze mój ojciec nie doczekał się czasów, kiedy ja grałem w I-szej lidze.
Debiut w I zespole Unii Hrubieszów nastąpił … ?
– Debiut w pierwszym zespole seniorów Unii Hrubieszów, którego wówczas trenerem był Antoni Weremko nastąpił w 1975 r. w wygranym meczu z … i niestety nie pamiętam. Wszedłem w drugiej połowie. Myślę, że moja gra na skrzydle w juniorach a potem sparingi w pierwszym zespole seniorów pokazały, że mimo młodego wieku i jeszcze braków rokuję nadzieje na przyszłość. Od tego meczu regularnie grałem w pierwszym zespole. Najpierw na lewej pomocy a potem na lewym skrzydle w ataku.
Kto się w Unii wówczas wyróżniał?
– W Unii wcale nie było łatwo załapać się do formacji ofensywnej. W ataku grali wówczas tacy zawodnicy jak Ryszard Bojko, Paweł Pyszniak, Janek Skierski, Zbyszek Lebiedowicz. Te nazwiska mówiły same za siebie. A jeszcze do pierwszego zespołu przyszedł szybki Rysiu Głowacz. W krótkim czasie i on stał się podstawowym zawodnikiem pierwszego zespołu Unii. W pomocy też było ciasno. Marian Cisło, Zbyszek Wiśniewski („Baryła”), Boguś Bałdyga („Książę”), Janek Nowak, Mirek Nowak, Zbyszek Kargol, Wiktor Pyszniak i jeszcze paru młodych zdolnych juniorów z Krzysiem Marchewką na czele.
Pierwszego gola pan pamięta?
– Pierwszą bramkę strzeliłem w 1975 w meczu z Startem Krasnystaw w Hrubieszowie wygranym przez nas 4-1. Z główki w samo okienko po rzucie rożnym wykonywanym przez Zbyszka Lebiedowicza. Bramkarz nawet nie zareagował. Bramka była ponoć bardzo ładna a ja rzucając się szczupakiem nie myślałem, że zdobędę tak efektownego gola. Nigdy nie byłem zawodnikiem, który dobrze gra głową…
Tabela Klasy Międzywojewódzkiej po sezonie 1975/1976 r.
/Biała Podlaska, Chełm, Lublin, Zamość/
1. Stal Kraśnik 47 70:18
2. Lublinianka Lublin 44 55:36
3. Stal Poniatowa 41 73:35
4. Motor II Lublin 36 35:24
5. Chełmianka Chełm 35 38:23
6. RAKS Biała Podlaska 34 61:32
7. Wisła Puławy 33 39:25
8. Tomasovia 32 34:32
9. Unia Hrubieszów 28 31:34
10. Hetman Zamość 25 19:24
11. Opolanka Opole Lubelskie 25 31:51
12. Avia II Świdnik 25 19:24
13. Lewart Lubartów 24 28:48
14. Sygnał Lublin 23 38:56
15. Trawina Trawniki 14 14:65
16. Start Krasnystaw 14 21:81
Przeszedł pan do renomowanej Stali Stalowa Wola, jak poszło?
– W 1977 złapałam wysoką formę i dosłownie w każdym meczu bez względu czy mecze były rozgrywane u siebie czy na wyjeździe grało mi się naprawdę dobrze. Byłem obserwowany przez działacza Stali Stalowa Wola wówczas czołowego II ligowego klubu.
W 1978 r. po meczu rozegranym w Hrubieszowie zaproponowano mi przejście do Stali Stalowa Wola. Oczywiście, że się zgodziłem. Przejście z IV ligowego klubu do II-go ligowego było dla mnie wielkim wyróżnieniem. Stalowa Wola była wówczas silnym drugoligowym zespołem. W ataku grali wówczas tacy znani w Polsce zawodnicy jak Albin Mikulski (reprezentant kadry narodowej), Żelichowski, Szopa, Szarek czy wówczas nowa gwiazda polskiej ligi Janusz Baran. Wydawało mi się że kariera stoi przede mną. Grając u boku takich zawodników mogłem tylko podnieść swoje kwalifikacje piłkarskie. Początki były nawet niezłe, byłem w formie i na sparingach wypadałem całkiem nieźle. Jednak do pierwszego zespołu się nie załapałem. Gra w rezerwach Stali Stalowa Wola nie była moim marzeniem. Po raz pierwszy przekonałem się, że to, co jest dobre na IV ligę nie wystarcza na II-gą….Po półrocznym pobycie i braku możliwości wywalczenia miejsca w podstawowym składzie wróciłem do Hrubieszowa….
Powrót do Unii i… i słynny Puchar Polski 1979 r.?
– Byłem zdołowany. Okazało się, że moje marzenia o karierze piłkarskiej uleciały gdzieś daleko. Poza tym byłem bez formy i nawet w pierwszym zespole Unii Hrubieszów nie było dla mnie miejsca w podstawowym zespole. Grałem w rezerwach….Zacząłem się poważnie zastanawiać, co dalej? Na szczęście nie poddałem się. Zimę przepracowałem sumiennie (nawet byliśmy na obozie) i na wiosnę rozpocząłem w pierwszym zespole Unii Hrubieszów. Graliśmy ofensywny futbol. W międzyczasie przyszedł do nas jeden z najlepszych snajperów IV ligi – Eugeniusz Gajec. Atak w składzie J. Rybak – E .Gajec – R. Głowacz był niebezpieczny dla każdej drużyny, która z nami grała.
W tym czasie w wybornej formie strzeleckiej znajdował się wspomniany wyżej Gienek Gajec, który systematycznie strzelał bramkę za bramką. W meczu finałowym o Puchar Polski na szczeblu okręgu zamojskiego wygranym przez nas 7:3 z Hetmanem Zamość, Gienek strzelił 6 bramek!
W tym samym roku w Pucharze Polski na wyższym szczeblu grając u siebie wygraliśmy 5:1 z Iglopolem Dębica, a następnie 3:2 z II-ligowym Ursusem Warszawa. Na widowni było wtedy ok. 3.000 widzów. W mieście było wielkie święto, a my byliśmy bohaterami. W następnym meczu z Wigry Suwałki prowadziliśmy 2:1, ale w ostatniej minucie meczu zawodnicy z Suwałk doprowadzili do remisu. W dogrywce strzelili jeszcze jedną bramkę i oni awansowali do dalszych rozgrywek. A tak niewiele brakowało, aby w następnym meczu gościć pierwszoligową Legie Warszawa. Na stadionie znajdowało się wtedy ok. 5.000 widzów. Takiej atmosfery, jaka wtedy panowała w Hrubieszowie nie można było zapomnieć i pamiętam dobrze do dzisiaj.
No i zaczęła się gra w Wiśle Puławy, jak do tego doszło?
– Rok 1980 nic wielkiego nie zapowiadał w dalszej karierze. Graliśmy z różnym powodzeniem. Raz lepiej raz gorzej. Dlatego ku mojemu zaskoczeniu po meczu przegranym 0:4 z Wisłą Puławy dostałem propozycje przejścia do tej drużyny. Musiałem się zgodzić, ponieważ druga okazja mogła się tak szybko nie trafić. W tym czasie Wisła Puławy montowała silny zespół i akurat mój sposób gry odpowiadał koncepcji trenerowi z Puław.
Klasa Międzyokręgowa sezon 1979/1980
z woj. siedleckiego, lubelskiego, zamojskiego, bialsko-podlaskiego, chełmskiego
1. Wisła Puławy 40 71:16
2. Chełmianka Chełm 38 44:13
3. Pogoń Siedlce 37 57:21
4. Motor II Lublin 36 42:25
5. Stal Poniatowa 33 57:16
6. Hetman Zamość 30 32:24
7. Unia Hrubieszów 29 42:29
8. Tomasovia 25 39:36
9. Sygnał Lublin 22 32:41
10. Orlęta Łuków 22 27:47
11. Ruch Izbica 18 27:60
12. Podlasie Sokołów Podlaski 15 25:55
13. Zadrzew Zawadówka 12 14:61
14. Wilga Garwolin 6 39:96
Sukces z Wisłą Puławy to?
– Już w następnym roku 1981/1982 awansowaliśmy do III-ligi. Grałem w podstawowym składzie na lewym skrzydle albo lewej pomocy. Moimi trenerami byli: Jerzy Wierzchowski, J. Lubawy, J. Krawczyk, J. Kleszczyński. Mieliśmy piękny stadion i doskonałe warunki do treningu. W zespole też rozumieliśmy się dobrze i graliśmy przyzwoity jak na III ligę futbol.
Ale okazało się, że może być jeszcze lepiej, wcześniejsze marzenia znowu stały się faktem – Radomiak Radom?
– Wydawało mi się, że na Wiśle Puławy moja przygoda z futbolem skończy się, ale los sprawił, że dostałem kolejną szanse, być może ostatnią. W 1984 r. na sparingi do Puław przyjechał Radomiak Radom. Drugoligowy lider rozgrywek, niemal pewny przyszły pierwszoligowiec. Chciałem się pokazać, poza tym nie miałem żadnego obciążenia psychicznego. To tylko sparing… ale nie dla mnie. Dałem z siebie 100% a trenerzy z Radomiaka, co chwilę wymieniali obrońców, których wkręcałem po kilku w murawę. Miałem już 26 lat i to była moja ostatnia szansa. Wykorzystałem ją. Po tych sparingach dostałem propozycje przejścia do Radomiaka Radom. Mogłem sobie powiedzieć – marzenia się spełniają.
Debiut bądź, co bądź w II Lidze…?
– W II lidze zadebiutowałem w meczu ligowym z Górnikiem Knurów w Radomiu. Wszedłem w drugiej połowie. W następnym meczu z Górnikiem Wałbrzych zagrałem już cały mecz.
Najlepszy mecz w barwach Radomiaka?
– Najlepszy mecz w barwach Radomiaka zagrałem przeciwko Koronie Kielce. Byłem szybki, dryblowałem po kilku zawodników. Wychodziło mi dosłownie wszystko. Obrońcy z Kielc byli bezradni. Myślę, że był to mój najlepszy występ w zespole Radomiaka.
No i awansowaliście do najwyższej wówczas polskiej I ligi…?
– W kolejnych meczach też grało mi się dobrze. Byłem podstawowym zawodnikiem. Awansowaliśmy do I ligi. W Radomiu było wielkie święto. Zawodnicy byli rozpoznawani na ulicach miasta. Wszyscy nam gratulowali.
II Liga – Tabela KOŃCOWA 1983/84 r.
1. RADOMIAK 41 27:13
2. Polonia Bytom 34 32:25
3. Stal Mielec 32 34:30
4. Igloopol Dębica
5. Włókniarz Pabianice
6. Resovia
7. Górnik Knurów
8. Stal Stalowa Wola
9. Korona Kielce
10. Hutnik Kraków
11. Błękitni Kielce
12. Jagiellonia Białystok
13. Hutnik Warszawa
14. Raków Częstochowa
15. Wisła Płock
16. Broń Radom
No i I Liga?
– Na rozpoczęcie rozgrywek I – ligi Radomiak poczynił wzmocnienia. Sprowadzono A. Szymanka, A. Benesza i Wł. Andrzejewskiego. Rywalizacja była duża. Niestety nie uwzględniono mnie w pierwszym składzie. Zespół z Radomia rozpoczął sezon od zwycięstwa 3:0 nad Bałtykiem Gdynia. Następne mecze również wypadły bardzo dobrze, a że zespołu zwycięskiego się nie zmienia do końca rundy jesiennej przesiedziałem na ławce rezerwowych. Radomiak po rundzie jesiennej uplasował się na V miejscu w I-ej lidze.
I co dalej?
– W rundzie wiosennej wreszcie zadebiutowałem w I-ej lidze. Pierwszy cały mecz rozegrałem w Wałbrzychu przeciwko tamtejszemu Górnikowi. Od tego meczu byłem juz podstawowym zawodnikiem Radomiaka. Wykorzystując moją szybkość i zwrotność zaczęto desygnować mnie do zadań specjalnych. Pilnowanie najlepszych zawodników przeciwnych drużyn było moim zadaniem. W meczu przeciwko Wiśle Kraków kryłem sławnego Andrzeja Iwana. Nie dość, że go całkowicie wyłączyłem z gry, to jeszcze wygraliśmy w Krakowie 2:0. Podobnie zagrałem w Poznaniu z Lechem Poznań kryjąc doskonałego dryblera Mirosława Okońskiego. Wygrywałem z nim prawie wszystkie pojedynki. Po meczu w katowickim „Sporcie” wyżej oceniono moją grę, niż sławnego przeciwnika.
Ale jednak coś się zacięło…?
– W następnych meczach mimo niezłej gry zaczęliśmy tracić punkty. Na domiar złego w meczu z Motorem Lublin doznałem poważnej kontuzji złamania obojczyka (mak – tak wyszło, że na stadionie Startu w Lublinie odbywały się zawody lekkoatletyczne, wiedziałem, że obok gra Janusz, więc po przerwie udałem się na stadion Motoru, aby Go zobaczyć w akcji, niestety nie było go na boisku, ani na ławce rezerwowych. Zapytałem kibiców o Rybaka i niestety dowiedziałem się, że właśnie zabrała go karetka i niestety nie udało mi się zobaczyć naszego pierwszoligowca w trakcie gry i szkoda mi tego bardzo do dzisiaj). Na długo zostałem wyłączony z treningów a o meczach musiałem na jakiś czas zapomnieć. W międzyczasie Radomiak spadł do II-ej ligi.
I liga Radomiak 1984/85
RUNDA WIOSENNA:
Bałtyk Gdynia – Radomiak 0:0
Radomiak – ŁKS Łódz 0:2 (0:1)
Zagłębie Sosnowiec – Radomiak 2:1 (0:1)
Radomiak – Pogoń Szczecin 0:0
Lech Poznań – Radomiak 2:0 (1:0)
Radomiak – Ruch Chorzów 1:2 (1:2)
Wisła Kraków – Radomiak 0:2 (0:0)
Legia Warszawa – Radomiak 2:0 (2:0)
Radomiak – Lechia Gdańsk 0:0
Widzew Łódz – Radomiak 3:1 (1:0)
Radomiak – GKS Katowice 2:0 (0:0)
Motor Lublin – Radomiak 2:1 (2:1) (ostatni mecz J. R. kontuzja)
Radomiak – Górnik Zabrze 1:1 (0:1)
Śląsk Wrocław – Radomiak 2:0 (1:0)
Radomiak – Górnik Wałbrzych 5:1 (3:0)
TABELA KOŃCOWA
1 Górnik Zabrze |
30 42 38-16 16-10-04 |
Po rundzie jesiennej Radomiak z 15 punktami zajmował 5. miejsce, tracąc 7 punktów do lidera rozgrywek, Legii Warszawa, z którą w Radomiu zremisowali 1:1. Wiosną rozpoczęli zmagania remisem w Gdyni, a następnie odnotowali spadek w tabeli. W 22. kolejce radomiacy odnieśli zwycięstwo, zwyciężając na wyjeździe Wisłę Kraków 2:0. O pozostaniu Radomiaka w ekstraklasie miała zadecydować ostatnia seria spotkań. Piłkarze Radomiaka odnieśli zwycięstwo 5:1 nad Górnikiem Wałbrzych, jednak Pogoń Szczecin zakończyła pojedynek z Legią rezultatem 1:1, dzięki czemu zgromadziła o jeden punkt więcej niż radomski zespół. Warszawiacy natomiast już wcześniej mieli zapewnione wicemistrzostwo kraju. Radomiak zajął 15. miejsce i tym samym razem z Wisłą Kraków spadł do II ligi.
I co ze zdrowiem i powrotem na boisko?
– Rehabilitacja i powrót na boiska II – gej ligi nastąpił po roku na moją własną prośbę. Wróciłem do zespołu. Grałem w podstawowym składzie. Miałem lepsze i gorsze mecze, ale do takiej dyspozycji, jaką miałem przed kontuzją już nigdy nie wróciłem.
No cóż, przybyło lat, przyszedł czas pożegnania?
– W 1991 r. mając 33 lata postanowiłem zakończyć swoją karierę piłkarską. Mogłem jeszcze trochę pograć, ale chciałem odejść w takim momencie, żeby kibice pamiętali mnie z dobrej strony. Podjąłem pracę zawodową, ale z piłki tak do końca nie zrezygnowałem. Grałem w różnych turniejach halowych i gram nadal szczególnie w turniejach okazjonalnych lub dla oldboi. Trochę trenowałem amatorski zespół z Góry Pułaskiej. Chodzę na mecze piłki nożnej w Puławach, gdzie aktualnie mieszkam. Piłka nożna jest moją pasją, która mimo upływającego czasu nigdy nie przeminie.
Cieszę się, że po mnie z małego Hrubieszowa na piłkarskie salony polskiej I-ej ligi wypłynęli tacy znani piłkarze jak Tomasz Kiełbowicz czy Dawid Nowak. Myślę, że na tych nazwiskach talenty piłkarskie z Hrubieszowa mogą się wzorować. Nie ważne, gdzie zaczyna się piłkarską przygodę, ważne, żeby mieć pasje i swoje marzenia. A marzenia jak się bardzo pragnie czasem się spełniają. Uważam, że mnie się udało!!!
Dla miłośników piłki nożnej w Hrubieszowie o swojej karierze opowiedział wychowanek a następnie zawodnik Unii Hrubieszów i innych zespołów – Janusz Rybak, który jestem pewien, jeżeli z okazji 70-lecia Unii Hrubieszów będzie mecz piłkarskich oldbojów, to pomimo przybywających lat wybiegnie na boisko i będziemy znowu podziwiać Jego wspaniałą technikę, a my kibice podziękujmy Mu gromkimi oklaskami, życzliwymi okrzykami, a może jeszcze jakoś specjalnie…
Znalezione w Internecie:
Następnym dobrym sezonem dla puławskiej drużyny był sezon 1981/1982, kiedy zawodnicy Wisły awansowali do III ligi. Wisła dokonała tego pod wodzą Janusza Wierzchowskiego, a zawodnikami, którzy grali byli: Antoni Piasecki, Artur Tomasik, Jerzy Łukaszewicz, Jan Rejch, Radosław Gąsiorowski, Kazimierz Bojek, Robert Gorgol, Janusz Rybak, Sławomir Moniuszko, Jerzy Krawczyk, Krzysztof Lubawy, Lech Krawczak, Zbigniew Capała, Waldemar Wojciechowski, Mirosław Banaszek.
W walce o Puchar Polski – Radomiak Radom
Sezony: 1989/1990, 1990/1991,
– zdobycie Pucharu Polski na szczeblu Radomskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej
Rybak Janusz
Ur. 21.03. 1958 r. w Hrubieszowie
Bardzo szybki, przebojowy o świetnym dryblingu lewoskrzydłowy.
Był pierwszym wychowankiem Unii Hrubieszów, który grał w najwyższej, wówczas polskiej I-ej lidze
Wzrost – 173,
Waga -64 kg
Zawodnik:
Unia Hrubieszów – 1972/1974 grupy młodzieżowe
Unia Hrubieszów – Pierwszy zespół 1975/78,
Stal Stalowa Wola – wiosna 1978,
Unia Hrubieszów – jesień 1978/1980 wiosna,
Wisła Puławy – jesień 1980/1984 wiosna,
Radomiak Radom – jesień1984/1991 (w tym najwyższa polska I Liga 1984/1985).
Tak, też było…
SP 2 Hrubieszów
Janusz Rybak jest absolwentem m.in. Szkoły Podstawowej nr 2 w Hrubieszowie, w której w VIII-mej klasie od września 1972 r. wychowania fizycznego uczył go nowoprzybyły młody nauczyciel Marek Ambroży Kitliński. Janusz uczęszczał do klasy8 az kolegami: Zbigniewem Bobińskim, Wiesławem Kawarskim, Zbigniewem Lisieckim, Januszem Matuszyńskim, Waldemarem Młynarskim, Waldemarem Paluchem, Markiem Pińkowskim, Markiem Prackim, Zbigniewem Ślebodą, Krzysztofem Szewczykiem, Zbigniewem Więchem, Wiesławem Trześniewskim, Mirosławem Źróbkiem. M.in. przeprowadziłem sprawdziany lekkoatletyczne, w których Janusz uzyskał następujące wyniki, w jesieni 1972:60 m– 9,1, w dal – 3.90, w biegu przełajowym 3 pozycję w klasie. Na wiosnę 1973:60 m– 8,5, wzwyż – 1.45, bieg przełajowy 2 miejsce. Podczas wf m.in. sporo było gimnastyki i ćwiczeń sprawnościowych w słynnym „Baraku”. Pamiętam, że Janusz reprezentował szkołę w piłce ręcznej i w piłce nożnej, nie wygraliśmy, ale zajęliśmy miejsca na niższym podium.
Serdecznie dziękuję Krzysztofowi Szatnemu
– za pomoc w zebraniu i przesyłaniu wielu z w/w wiadomości oraz zdjęć – hrubieszowianinowi, a od lat mieszkańcowi Nowego Sącza, ale również absolwentowi SP nr 2 w Hrubieszowie i bliskiemu koledze Janusza. Krzysiek napisał mi m.in. – Zawsze mam sentyment do Hrubieszowa. A na naszą piękną cerkiew mogę patrzeć godzinami!
Opracował – Marek A. Kitliński (mak)
Zdjęcia – z archiwum Janusza Rybaka i autora tekstu, który pozyskuje je od byłych hrubieszowskich sportowców lub ich rodzin, za co jeszcze raz serdecznie dziękuję, licząc na dalszą współpracę!