Zapalenie gardła zwykle rozwija się stopniowo. Najpierw pojawia się ogólne osłabienie, potem bóle mięśniowo-stawowe, stan podgorączkowy i dreszcze. Gdy zauważa się ból gardła, zwykle choroba jest już w natarciu.
Zapalenie gardła a angina
Ból gardła nie musi oznaczać nic poważnego. Może być oznaką najzwyklejszego przeziębienia, które powinno samoistnie minąć w przeciągu kilku dni. Bo trzeba wiedzieć, że to właśnie wirusy są najczęstszą przyczyną infekcji górnych dróg oddechowych, objawiających się przede wszystkim właśnie bólem gardła.
Wirusowe zapalenie gardła, potocznie nazywane ,,przeziębieniem”, mogą wywoływać rhinowirusy, enterowirusy, adenowirusy, ale też wirusy opryszczki oraz grypy. Zakażenie spowodowane obecnością tych drobnoustrojów dotyczy aż 70% zachorowań i jest przyczyną zdecydowanej większości wizyt lekarskich, umówionych z powodu bólu gardła. Obok dolegliwości gardłowych, przy wirusowym zapaleniu gardła zwykle pojawiają się także stan podgorączkowy, dreszcze, bóle mięśniowo-stawowe, kaszel i katar, a niekiedy również bóle brzucha, nudności, torsje, wysypka, zapalenie spojówek czy inne symptomy równie łatwo kojarzone z infekcją wirusową. W obrazie klinicznym wyraźnie daje się zauważyć zaczerwienione gardło, czasami stwierdza się obrzęk migdałków, jak i włóknisty nalot w obrębie śluzówki. Gdy objawów jest dużo, w tym wspomniany katar i kaszel, na ogół bez dodatkowych badań diagnozuje się przeziębienie. Natomiast, gdy nie ma kaszlu, ale występuje silny ból gardła i gorączka przekraczająca 38 st. C., wówczas należy podejrzewać zakażenie bakteryjne.
Wirusowe zapalenie gardła i anginę nietrudno pomylić. Bardzo podobne dolegliwości i zmiany na błonie śluzowej gardła sprawiają, że trudno jednoznacznie oszacować, czy sprawcami złego samopoczucia są wirusy, czy jednak bakterie. Prawidłowe rozpoznanie choroby, choć niekiedy utrudnione, jest tu kluczowe, z tego prostego powodu, że bakteryjne zapalenie gardła leczy się zupełnie inaczej niż wirusowe. Dlatego, gdy pojawia się nieprzyjemny ból gardła i wysoka gorączka, najlepiej skonsultować się z lekarzem.
Zapalenie gardła bez antybiotyku
Antybiotyki włącza się jedynie wtedy, gdy badanie posiewu z wymazu z gardła wskazuje na zakażenie bakteryjne, a przy tym pojawiają się objawy charakterystyczne dla anginy ropnej. W innych przypadkach antybiotykoterapia jest niewskazana, bo najzwyczajniej nie działa na wirusy. A poza tym nie wolno zapominać, że jej nadużywanie prowadzi do lekoodporności, z którą współczesna farmacja ma niemały problem.
Wirusowe zapalenie gardła leczy się bez antybiotyku. Wyjątkiem jest nadkażenie bakteryjne wywołane długo utrzymującymi się objawami, ewentualnie podejrzenie, że przebiegająca gwałtownie choroba może raptownie zmienić charakter.
Choć infekcja wirusowa i tak minie sama, warto wesprzeć organizm, włączając leczenie objawowe i działania doraźne. Standardowo stosuje się leki przeciwgorączkowe (w razie potrzeby), przeciwzapalne, przeciwbólowe, zmniejszające obrzęk i dezynfekujące. Farmaceutyki w postaci aerozolu, na przykład z benzydaminą, aplikuje się bezpośrednio na zmienioną chorobowo błonę śluzową. Natomiast kiedy dolegliwości gardłowe pojawiają się ze strony migdałków lub tylnej ściany gardła, skuteczniejsze niż spraye okażą się z pewnością tabletki do ssania. Rozpuszczone pastylki mieszają się ze śliną, przez co mogą dotrzeć do ogniska zapalnego, nawet gdy znajduje się ono w zupełnie niedostępnych miejscach. Medykamentów łagodzących objawy zapalenia gardła jest całkiem sporo. Doświadczony lekarz lub farmaceuta potrafi dobrać je odpowiednio do rodzaju dolegliwości.
Zapalenie gardła i domowe sposoby
Najlepszym, a zarazem najpewniejszym domowym sposobem na przeziębienie jest odpoczynek. Przy wirusowym zapaleniu gardła naprawdę warto zostać w domu kilka dni. Nawet, jeśli choroba nie objawia się zbyt uciążliwie. Przy starciu z patogenem organizm podejmuje ogromny wysiłek. Włączenie mechanizmów układu immunologicznego to duże obciążenie. Warto więc wesprzeć nieco organizm i przynajmniej nie dodawać mu kolejnych balastów. Poza tym trzeba wiedzieć, że wirusy bardzo dobrze czują się w niskiej temperaturze. Świadczy o tym sezonowość zachorowań, przypadająca na przełom jesieni i zimy oraz wczesnej wiosny. Zresztą
potwierdza to sama etymologia słowa ,,przeziębić”, które wzięło się od ,,ziębić”, czyli marznąć. Dlatego też, gdy osoba przeziębiona chodzi do szkoły czy pracy, daje szansę na rozwój chorobotwórczych drobnoustrojów i zamiast banalnego przeziębienia może zaserwować sobie poważną anginę. Nie wspominając już o tym, że zaraża innych.
Do popularnych, domowych sposobów na infekcje wirusowe należą na pewno inhalacje z naparów ziołowych, płukanie gardła roztworem soli kuchennej czy picie mleka z masłem i miodem. Dla niektórych w czasie przeziębienia pomocna jest witamina C. Inni z kolei sięgają po imbir lub syrop z cebuli. Wprawdzie większość z tych metod nie była nawet dokładnie przebadana, ale w końcu od wieków uchodzą za skuteczne, więc jeśli komuś pomagają, nie ma powodów, aby z nich nie skorzystać. Tym bardziej, że łyżka miodu i kanapka z czosnkiem nie powinny zaszkodzić, więc zostałyby zalecone nawet przez ojca medycyny – Hipokratesa, którego Primum non nocere (Przede wszystkim nie szkodzić) stało się podstawą etyki lekarskiej.
(tekst i fot. mat. partnera)