30 lat temu zalążek zespołu wokalno – instrumentalnego Lechici działającego przy parafii Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w Hrubieszowie po raz pierwszy wziął udział w obsłudze mszy świętej w Dzień Świętego Józefa. Podczas wielu występów we własnej parafii, przeróżnych miejscowościach, miejscach, zdobywając ciągle nowych wykonawców, słuchaczy oraz nagrody, uzyskał wielkie uznanie i szacunek. Jednym ze słuchaczy był Wielki Polak – Papież Jan Paweł II! Dlatego poniżej prezentuję wywiad z założycielem i do dzisiaj głównym filarem zespołu oraz organistą we wspomnianym kościele p. Leszkiem Opałą.
Wywiad z założycielem i do dzisiaj głównym filarem zespołu wokalno – instrumentalnego „Lechici” działającego przy parafii Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w Hrubieszowie oraz organistą we wspomnianym kościele p. Leszkiem Opałą
1. Korzenie zespołu „Lechici” sięgają roku?
– Właściwie wszystko zaczęło się od założenia chóru parafialnego w 1982 r., który powstał na sugestię ówczesnego proboszcza parafii ks. Stanisława Chomicza. Wykonanie przez ten chór „Alleluja” W. A. Mozarta podczas Mszy św. rezurekcyjnej w 1983 r. utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto pracować. Właśnie ten utwór stał się inspiracją do założenia zespołu młodzieżowego i grupy dziecięcej. I tak to się zaczęło. W lipcu 1983 r. do parafii przyszedł nowy proboszcz ks. Andrzej Puzon, który wraz z rozpoczęciem roku szkolnego 1983/1984 od pierwszej niedzieli września wprowadził Msze św.: młodzieżową, dziecięcą i dla dorosłych. W czasie tych Mszy św. oprawę muzyczną prowadził zespół młodzieżowy (wówczas bez nazwy), dziecięcy i chór parafialny.
2. Z czyjej powstał inicjatywy?
– Zespół powstał z mojej inicjatywy w 1983 r. Przyczyniły się do tego również wprowadzone przez nowego proboszcza profile Mszy św.
3. Pamięta pan, kto uczestniczył w początkowych zajęciach?
– Pierwszy skład był nieliczny. Było nas sześcioro, łącznie ze mną (3 wokalistki, 2. gitarzystów i ja grający na instrumentach klawiszowych.
4. Gdzie odbywały się próby?
– Warunki były trudne. Nie mieliśmy, jak dzisiaj, swojej salki do prób. Odbywały się one w kościele i u mnie w domu .
5. Zespół nie nazywał się tak, jak dzisiaj …?
– Początkowo wcale nie miał nazwy, mówiło się po prostu zespół wokalno – instrumentalny. Pierwsza nazwa powstała w 1985 r. – Juwentus, czyli młodość, siła. Ale nie utrzymała się zbyt długo. Potem nazywaliśmy się kolejno „Redemptoris Mater” (Matka Odkupiciela), In Te Domine Speravi (W Tobie Panie nadzieja), Lechitki i od 1997 r., kiedy jechaliśmy do Krosna na obsługę Mszy św. z udziałem Ojca św. Jana Pawła II po raz pierwszy jako „LECHICI” i tak zostało do dzisiaj. Ta nazwa była najtrafniejsza.
6. A jak wyglądał, wygląda nabór do zespołu?
– Co jakiś czas muszę dobrać nowe osoby. Wynika to z naturalnych potrzeb. Młodzi ludzie kształcą się i siłą rzeczy opuszczają zespół. Najczęściej dobieram osoby z dziecięcego zespołu Lechitki (50 osób). Wybieram je spośród gimnazjalistów. Jest im łatwiej, ponieważ są obyte ze śpiewem i liturgią. Wiem, na co je stać. Ale są też takie osoby, które przybywają z zewnątrz, jeśli tak to można nazwać. Robię to poprzez ogłoszenia parafialne, swego czasu poprzez LubieHrubie, albo też czasem członkowie zespołu mają swoich znajomych, których najpierw przesłuchuję.
7. Wasz repertuar obejmuje tematykę?
– O, tematyka jest bardzo zróżnicowana. Oczywiście przede wszystkim są to utwory religijne, ale o różnym charakterze. Śpiewamy też repertuar wojskowy, patriotyczny, ludowy, różne okolicznościowe, gospel, wszystko zależy od potrzeb.
8. Kto tworzy podkład muzyczny, pisze słowa, aranżuje?
– Oprócz pisania tekstów sam robię podkłady muzyczne, sam aranżuję, a czasem korzystam z gotowych aranżacji. Moje aranżacje dotyczą nie tylko grupy wokalnej, ale także zespołu instrumentalnego.
9. Wasze pierwsze występy?
– Zaczynaliśmy tylko od obsługi Mszy św., ale powoli wychodziliśmy na zewnątrz. Pamiętam nasze wyjazdy różnymi środkami lokomocji: autobusem PKS, pociągiem (podróż z przesiadkami) z całym potrzebnym ekwipunkiem (tzn. instrumenty, stroje), kiedy jechaliśmy do Płocka na festiwal. Nie były to łatwe czasy, ale młodym, wytrwałym ludziom nic nie przeszkadza w dążeniu do celu. Często wspominamy Festiwal „Maria Song” w Warszawie, gdzie zdobyliśmy II miejsce i specjalne wyróżnienie Krajowego Duszpasterza Rodzin za pieśń „O nienarodzonych” w mojej aranżacji. Do dziś wspominamy też, że przez 2 lata odnosiliśmy podwójne zwycięstwa w festiwalu w Lubaczowie, tzn. Lechici wówczas „In Te Domine Speravi” i dziecięcy zespół „Lechitki” dwukrotnie zajęli I miejsca. Potem jeździliśmy jeszcze na te festiwale, ale już jako goście honorowi występowaliśmy w recitalach galowych. Muszę tu wspomnieć jeszcze o występach w latach ’80 we Lwowie, do którego musieliśmy odbyć daleka drogę przekraczając granicę w Medyce.
10. A szczególne występy?
– Na pewno uczestnictwo w obsłudze wokalnej liturgii sprawowanej przez Ojca Świętego Jana Pawła II w Krośnie w 1997 r. i Zamościu w 1999 r. Potem Gdynia ’94 „Arsenał Artystyczny Wojska Polskiego” i 3 miejsce na ogólnopolskim festiwalu, Kołobrzeg 1995, a także na Jasnej Górze z pełną obsługą wokalną Mszy św., podczas której ja grałem na organach i, w której uczestniczyło tysiące pielgrzymów i recitalem.
Muszę tu wspomnieć jeszcze wieloletnią współpracę ze Zbigniewem Małkowiczem – poznańskim kompozytorem, z którym wspólnie koncertujemy. Do szczególnych należą: koncert w Łagiewnikach – pop – oratorium Miłosierdzie Boże ( koncert na żywo transmitowała TV PULS). Nie mogę też nie wspomnieć o Mszy św. na Wawelu z okazji 600- lecia naszego miasta, koncertów na Zamku Królewskim w Warszawie, czy też wspólnych koncertów z Orkiestrą Włościańską im. Karola Namysłowskiego z Zamościa. Tak naprawdę trudno jest powiedzieć, który koncert jest dla nas ważniejszy. Wszystkie traktujemy poważnie i wszystkie są ważne, wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju.
11. Jakieś niespodzianki?
– Być może, ale o niespodziankach się nie mówi. Będzie enigmatycznie.
12. Ksiądz Prałat Andrzej Puzon to …?
– Opiekun duchowy zespołu „Lechici”. Od początku istnienia zespołu trwa przy nas, jako niezawodny i oddany nam przyjaciel. Zawsze jest z nami, wspiera i pomaga. Kiedy tylko może pojawia się wraz z nami na koncertach, prowadzi je. Sponsoruje także niektóre inicjatywy zespołu. Za to wszystko jesteśmy wdzięczni Księdzu Prałatowi.
13. Pana zainteresowania muzyką zaczęło się …?
– Jeszcze w szkole podstawowej, uczyłem się w Ognisku Muzycznym w Hrubieszowie w klasie akordeonu. Moim nauczycielem był pan Wacław Matras. Potem kształciłem się w Państwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia im. Karola Szymanowskiego w Zamościu na wydziale wychowanie muzyczne i kierunku dyrygentury w klasie pana Józefa Przytuły (mak – dyrygent i były dyrektor Orkiestry Symfonicznej im. Karola Namysłowskiego w Zamościu).
14. Dlaczego pan został organistą?
– Otrzymałem propozycję od pierwszego proboszcza w parafii przy koszarach, a że mieszkam obok, wyraziłem zgodę. Nigdy nie myślałem, że tak długo tu zostanę (31 lat). Lubię tę pracę, cały czas towarzyszy mi moja muzyka i prowadzę swoje zespoły. Tutaj cały czas realizuję się w tym, co mnie najbardziej pociąga, czyli aranżuję, prowadzę swoje zespoły i uczę śpiewu.
15. Jaki styl, kogo z muzyki słucha pan w domu?
– Ogólnie w domu bardzo dużo słucha się muzyki. To dzięki Oli, mojej córce, która kształci się muzycznie. I tu słucham muzyki poważnej, ale lubię też jazz, big – beat, no, i muzykę, na której się wychowałem – muzyka lat ’60 i ’70 ubiegłego wieku.
16. Ma pan jeszcze czas na inne hobby?
– Lubię podróże. Stało się też tradycją, że raz w tygodniu spotykamy się z Lechitami w Zespole Szkół Miejskich nr 3 (i tu gorąco dziękuję dyrekcji szkoły za przychylność i otwartość), aby pograć w siatkówkę i nawet nieźle nam to wychodzi. Oczywiście moja drużyna zawsze wygrywa…
17. Co znaczy dla zespołu i pana indywidualnie nagroda miasta Hrubieszowa, Statuetka króla Władysława Jagiełły?
– W 2008 r. z okazji 25. lecia pracy zespołu otrzymałem Statuetkę. Uważam, że jest to szczególne i zaszczytne wyróżnienie, docenienie pracy i wysiłku ludzi w różnych dziedzinach. Jest ona jedną z najważniejszych spośród tych, które otrzymałem.
18. Uczy pan w hrubieszowskim ognisku muzycznym dzieci, młodzież, mamy talenty?
– Uważam, że środowisko hrubieszowskie jest kopalnią młodych talentów, które trzeba tylko zauważyć i dać im szansę ich rozwoju. W mojej pracy spotkałem takie talenty. Swoich wychowanków kierowałem na „szersze wody” do szkół muzycznych w Zamościu i Chełmie. Przykładem takim niech będzie Tomek Momot, mój uczeń , który ukończył Akademię muzyczną w Katowicach. Obecnie wykłada na UMCS w Lublinie na wydziale muzycznym.
19. Jak pan ocenia vocal córki Aleksandry, który, jak wiem wysoko oceniają słuchający?
– Jestem dumny ze swojej córki. Zawsze lubiła muzykę a szczególnie śpiew i miała ku temu warunki a ma ogromne możliwości głosowe. Najpierw rozwijała się muzycznie pod moim kierunkiem i systematycznie uczęszczała na próby z Lechitami, co rozwijało jej głos i zainteresowania. Teraz kształci się w Akademii Muzycznej w Krakowie na wydziale wokalno – aktorskim. Dużo koncertuje, a ja staram się być na każdym jej koncercie. Warto tutaj wspomnieć też o innych osobach, które wywodzą się z Lechitów, wyszły spod „mojej ręki” i podobnie jak Ola są w „świecie muzyki”. Są to: Ewa Wąsik (Tracz) – Akademia Muzyczna w Katowicach, Jacek Wróbel – Wyższa Szkoła Muzyczna w Bydgoszczy, czy Łukasz Warenica – Akademia Muzyczna w Łodzi.
20. Do wysłuchania z repertuaru Lechitów czytelnikom LubieHrubie poleca pan …?
– Zapraszam na nasze koncerty. A tak, na co dzień wystarczy otworzyć naszą stronkę www.lechici.pl .Tam można posłuchać utworów w naszym wykonaniu.
21. Pisanie tekstów, muzyka, aranżacja, w którym przedziale najlepiej pan się czuje?
– Hm, najbardziej realizuję się w aranżacjach i to właśnie robię.
22. Co pan powie o Festiwalu Piosenki Patriotycznej i Religijnej Wojska Polskiego w Hrubieszowie?
– To dobre przedsięwzięcie. Rozpoczynaliśmy go w 1994 r. najpierw o zasięgu okręgowym – Krakowskiego Okręgu Wojskowego, a od 1995r. o zasięgu ogólnopolskim. Pomysł takiego projektu przyszedł po festiwalu w Gdyni. Uczestnicząc w nim podejrzeliśmy trochę i wspólnie z ks. A. Puzonem pomyśleliśmy, że warto by było zrobić coś takiego u nas w Hrubieszowie. Przecież są tutaj ludzie, których interesuje muzyka i na pewno pomogą nam w tym przedsięwzięciu. I tak się stało. Już 17 razy na scenie HDK zabrzmiał hymn festiwalu „Młodością Kolumbów” w mojej aranżacji, gościł też różnych artystów z całego kraju w naszym mieście. Jest to jedyny taki festiwal w Hrubieszowie i uważam, że należy go kontynuować. Mieszkamy w małym miasteczku i im więcej kultury do nas dotrze tym lepiej.
23. W związku z tym, że obchodzicie Jubileusz 30-lecia, czy będzie coś się działo z tej okazji?
– Wstępnie planujemy go we wrześniu, ale na razie przygotowujemy się do 40-lecia pracy kapłańskiej ks. prałata A. Puzona i 30-lecia jego pracy w Hrubieszowie.
Dziękuję za odpowiedzi i życzę dalszej owocnej pracy na rzecz hrubieszowskiej społeczności – mak
Wywiad i opracowanie – Marek A. Kitliński (mak)
Na zdjęciu – Leszek Opała.