Dzisiaj trafił na moje podwórko malutki ptaszek, przyniesiony przez Karolinkę z Werbkowic. Na pewno nie jest to wróbelek i nie jest to skowronek ani jaskółka…
Nie potrafię zidentyfikować jego nazwy. Przepięknie śpiewał – spędziłam z nim całe popołudnie. Zjadł dwie muszki, wypił troszeczkę wody i spacerował sobie po podwórku, lekko podfruwając.
Byłam przekonana, że nie umie jeszcze fruwać, bo jest taki malutki, aż tu nagle ujrzałyśmy z Klaudią, rzecz nieprawdopodobną. Otóż mój mały, bardzo sympatyczny gość, nagle pofrunął na drzewo, ale po chwili sfrunął na trawnik. Jednak ponownie rozpostarł swoje malutkie skrzydełka i fruwał z jednego drzewa na drugie, aż odleciał na zawsze.
Z jednej strony to dobrze, że wrócił do natury, bo tam jest jego miejsce, ale ta mała ptaszynka tak pięknie śpiewała, że mogła jeszcze u mnie trochę pobyć…
Dobrze, że już umie fruwać i nikt mu nie zrobi krzywdy. Poleciał w kierunku parku, a tam na pewno natura przyjęła go w swoje ramiona.
Danuta Muzyczka
P.S. Gdyby ktoś zgadł nazwę tego ptaszka to proszę mnie oświecić.
(fot. DM)