Jak wcześniej pisałam, sowa Zuzanna została znaleziona 2 czerwca pod drzewem w parku w Werbkowicach. W pierwszym momencie byłam przekonana, że ma uszkodzone skrzydełko, jednak pan weterynarz Tomek postawił zgoła inną diagnozę.
Okazało się, że mała sowunia ma pękniętą i zranioną lewą nóżkę. No cóż, wspólnie z panem weterynarzem podjęliśmy walkę o zdrowie Zuzanny, pan Tomek robił opatrunki, a ja pryskałam gojącymi specyfikami, rana powoli się goiła, nóżka co prawda trochę krzywo, ale zaczęła się zrastać.
Cieszył fakt, że Zuzanna miała wilczy apetyt, karmiłam ją ugotowanym jajkiem, białym serem, kitiketem, a wodę piła ze strzykawki 🙂
W ostatnią sobotę, jak codziennie rano nakarmiłam Zuzannę, na patyczku sprawdziłam, czy powraca czucie w lewej nóżce, Zuzia obydwoma nóżkami mocno zacisnęła pazurki na patyczku.
Wiedziałam, że przyszedł czas, żeby oddać malutką do matki, bo to nie ja, ale matka musi ją nauczyć latać i zdobywać pożywienie.
Zaniosłam Zuzannę do parku i położyłam pod drzewem, tam gdzie została znaleziona, usiadłam dwie ławki dalej i bacznie obserwowałam, czy coś się wydarzy.
Mijała 1 godzina i nic się nie działo, aż tu nagle posłyszałam głośny łopot skrzydeł i stała się rzecz niespotykana, matka uchwyciła dziobem w okolicy szyi swoje dziecko i pofrunęła na drzewo 🙂
Z jednej strony cieszyłam się że Zuzanna powróciła do swoich, jednak będzie mi trochę brakować wlepionych we mnie pięknych pomarańczowych par oczu 🙂
Bardzo dziękuję panu Tomkowi za to, że pomimo ogromu obowiązków (bo wiem, że jest szczepienie psów w terenie), znalazł czas i zechciał pochylić się nad dzikim stworzonkiem, żeby pomóc. Dzisiaj już trzy razy byłam pod tym drzewem, żeby sprawdzić, czy nie została wyrzucona z gniazda, ale nie ma jej, no cóż oddaliśmy matce podleczone, nakarmione dziecko i mam nadzieję, że natura przyjmie Zuzannę w swoje ramiona 🙂
Danuta Muzyczka
Foto: Klaudia Adamowicz
Zobacz też: