25 listopada 2024

Werbkowice: W poszukiwaniu wiosny

25 kwietnia 2019 r. z moimi młodymi przyjaciółmi wybraliśmy się do zielonych płuc Werbkowic, żeby przywitać przedwiośnie. Swoją wędrówkę rozpoczęliśmy od wizyty na pięknej małej łączce, gdzie żółty dywan kwiatów mniszka lekarskiego dawał widok zjawiskowy.

Reklamy

Następnie w poszukiwaniu wiosny odwiedziliśmy duży park, gdzie korony drzew z młodymi listkami na gałązkach, jakby zapraszały nas pod swój dach.

Przyroda budziła się z zimowego długiego snu, duży park w Werbkowicach pachniał lasem. Z przyjemnością wdychaliśmy zapach leśnej ściółki, świat pachniał przecudnie.

Reklamy

Zakwitły pierwsze wiosenne kwiaty, uśmiechały się do nas zawilce, fiołki, przylaszczki i miodunki, widok ich pięknych kwiatów wprawiał nas w prawdziwy zachwyt. Nie mogliśmy zrozumieć dlaczego na leśnej ściółce leżała złamana intensywne pachnąca kwitnąca czeremcha, pewnie silny wiatr złamał ją przy samym korzeniu.

Spotkaliśmy na swojej drodze leżące na ziemi wyrwane z korzeniami stare duże drzewo, pamiętające pewnie jeszcze właścicieli sprzed kilkudziesięciu lat czyli państwa Rulikowskich.

Reklamy

Jednak najbardziej zauroczył nas bardzo oczekiwany i nieprawdopodobnie piękny śpiew ptaków, skrzydlaci muzycy bez instrumentów zafundowali nam koncert, który dawał najpiękniejsze odgłosy parkowej przyrody.

Słychać było gwizdy, piski, trele, świergoty, jednak najbardziej urzekł nas wylewny wibrujący śpiew skowronka, który był bardzo przyjemny dla ludzkiego ucha.

Swoją wędrówkę zakończyliśmy, odpoczywając na ławeczce przy Pałacu w Werbkowicach, przez chwileczkę poczułyśmy się z Klaudią jak księżniczki tylko brakowało nam „karety, koni i służby”

Spacer po parku był dla nas wspaniałym relaksem, wyciszeniem i pobudzeniem naszych sił witalnych po ciężkim dniu pracy.

Wiosenne kwietniowe popołudnie miałam przyjemność spędzić w parku z moimi wspaniałymi i najlepszymi, z którymi od zawsze poszukujemy pierwszych symptomów wiosny a byli to Klaudia Adamowicz i Aleksander Korda.

Towarzyszył nam pies rasy maltańczyk o imieniu Staś, który przyjechał do Werbkowic prosto ze stolicy, opiekując się nim czasami czuję się jak pani Wolańska z filmu Kogel Mogel. Babcia Wolańska bardzo kochała swoją Pusię, karmiła ją tylko cielęcinką i nie pozwalała zadawać się Pusi z wiejskimi kundlami. Natomiast pan Stanisław je tylko karmę z jagnięciny i gotowaną pierś z kurczaka. Staś już się zdążył zakochać w Soni rasy york i ucieka do niej pod siatką – no cóż będzie mezalians.

Wszystkie widoki zostały udokumentowane zdjęciami, zapraszamy do obejrzenia.

 
tekst i fot.: Danuta Muzyczka