23 grudnia 2024

Werbkowice: Wsiąść do pociągu byle jakiego

Był 18 marzec 2020 roku, była piękna słoneczna pogoda, więc szukając fajnych miejsc do samotnych spacerów, tym razem wybrałam Stację Kolejową Werbkowice. Wielkim sentymentem i miłością, od zawsze darzę kolej żelazną.

Reklamy

 

Swoją wędrówkę rozpoczęłam od strony zachodniej, od mostu kolejowego, po którym udało mi się przejść pierwszy raz w życiu. Wędrując sobie wzdłuż torów kolejowych, udało mi się zobaczyć dużo ciekawych rzeczy, tylko szkoda, że w tym czasie nie przejechał żaden pociąg.

Tuż za płotem zobaczyłam dwie lokomotywy, co prawda zezłomowane ale jakie piękne i unikatowe, w całej Polsce jest ich tylko osiem.

Reklamy

Oprócz mnie na Stacji Kolejowej nie było nikogo, więc mogłam sobie do woli chodzić po torach i fotografować najpiękniejsze miejsca, była idealna cisza, którą przerywał tylko „szczęk” kamyczków pod moimi stopami.

Na posterunku w budynku nastawni widziałam, pana dyżurnego ruchu. Zobaczyłam też nieczynne tory, które zakończyły swój bieg w trawie albo zostały „brutalnie ucięte” i przeniesione do lamusa, zwrotnice, tory wąskotorowe, starą budkę i rampę na której kiedyś ludzie z Werbkowic i okolic pracowali na przeładunku.

Reklamy

Po drodze napotkałam, starą zardzewiałą bramę z napisem – Lokomotywownia i parowozownia Werbkowice, po których już nie ma śladu.

Na nasypach kolejowych, już widać zbliżającą się wiosnę, bo powolutku rozchodnik i skrzyp polny budzą się do życia.

Powoli zbliżałam się do peronu pierwszego na Stacji Werbkowice, tylko ten stary dworzec trochę mnie zasmucił, któremu jak widać lata świetności minęły, ale w mojej pamięci został już na zawsze „perełką” nad rzeką Huczwą. Za to nowoczesny peron, wiaty z ławkami, tablica z rozkładem jazdy i mostki z bezpiecznymi przejściami wprawiły mnie w dobry nastrój.

Mój spacer trwał około 2 godzin, obeszłam wszystkie ciekawe miejsca na Stacji Werbkowice, aż zmęczona usiadłam sobie pod wiatą na ławeczce i byłam jedynym pasażerem, który czekał na pociąg donikąd. Siedziałam na peronie pierwszym i patrzyłam na tor numer jeden, po którym 18 marca 2020 o 6,01 rano, nie odjechał pociąg relacji Hrubieszów – Warszawa Zachodnia (podstawiono autobus do Lublina).

A ja tak na niego czekałam.

Kiedy jeszcze byłam pacholęciem, to po zakupy do Hrubieszowa jeździłam ze swoją mamą „ciuchcią” wąskotorową. W czasach mojej młodości, pociąg był jedynym środkiem transportu, żeby się wydostać w daleki świat z maleńkiej wioski pod Hrubieszowem.

Uwielbiałam podróżować koleją, jako sportowiec jeździłam po całej Polsce, nie przeszkadzały mi wtedy zatłoczone wagony, ani zapach dymu i sadzy z buchającej lokomotywy, wówczas to była dla mnie fajna przygoda. Lubiłam jak pociąg sunął się leniwie przez krajobrazy pól i łąk, a widok starych dworców i równomierny stukot kół działały na mnie kojąco.

Pamiętam jak w przedziale przy podokiennym stoliczku, ludzie jedli kanapki i rozmawiali ze sobą, w pociągu można było spotkać miłość swojego życia i rodziły się przyjaźnie. Daleka podróż pociągiem, zawsze przenosiła mnie do innej rzeczywistości, poznawało się nowych ludzi, jako młody człowiek miałam poczucie wolności, wszystkie troski i problemy zostawiało się wtedy w domu.

I ten cudowny głos z megafonów, uwaga uwaga pociąg osobowy relacji odjedzie z toru pierwszego przy peronie drugim. Ale najmilej wspominam bary Wars w pociągach i przy dworcach, które miały swój klimat i wyjątkowość. Z menu pamiętam, bigos, siermiężną fasolkę po bretońsku, kotlety mielone z buraczkami, piwo w malutkich buteleczkach, a na deser budyń w szklanej salaterce z wisienką na środku.

W 1983 roku z czystej miłości do kolei, sama stałam się kolejarzem wąskotorowym, mówiło się wtedy że prawdziwy kolejarz swoją pierwszą wypłatę przepija. W tych czasach PKP była enklawą, czyli państwem w państwie i w związku z tym jak mało kto, kolej miała wielkie przywileje. Za leki kolejarze nie płacili, dostawali deputat na węgiel, pensja była płacona dwa razy w miesiącu, kobiety na dzień kobiet traktowane były jak królowe świata. Każdy kolejarz dostawał bilety darmowe i można było „wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż i nie dbać o bilet”.

Zachęcam do obejrzenia zdjęć, na których udokumentowałam to co zobaczyłam, na stacji kolejowej w Werbkowicach

P.S. W tym trudnym dla nas wszystkim czasie, cieszmy się tym co nas otacza i na razie spacerujmy sami.

Danuta Muzyczka