Swoje zwiedzanie Cukrowni Werbkowice rozpoczęłam od pięknych okolic w pobliżu fabryki. Wiem, że jest taki wyjątkowo uroczy zakątek na tej ziemi, tuż za słodką fabryką, więc swoje kroki skierowałam żeby podziwiać Cukrownię i jej okolice od strony północnej.
Listopad wyciszył już ptasie trele morele, czasami gdzieś w oddali przeleciały kwaczące kaczki. Od strony północnej, Cukrownia Werbkowice wydaje się jeszcze piękniejsza, to przecudne miejsce może być inspiracją dla malarzy, poetów i innych artystów.
Lekki wiaterek falował lustro wody odstojnika, a ja nadaremnie wyglądałam stada łabędzi, miałam wrażenie że chyba schowały się przede mną. Na skarpie przy odstojniku pozostały już tylko, lekko zmarznięte owoce dzikiej róży i żółte kwiaty wrotycza.
Dalszą swoją wędrówkę skierowałam wzdłuż Cukrowni od strony wschodniej, gdzie znalazłam porośnięte mchem tory kolejki wąskotorowej, usiadłam na tych torach jak za dawnych lat i zza krzaków dzikiej róży fotografowałam Cukrownię.
Chciałam pozostać w tym miejscu jak najdłużej bo czasami lubię pobyć sobie z przyrodą sam na sam, ale listopadowy chłód sprawił, że musiałam wracać do domu. Wracałam zmęczona ale szczęśliwa i spełniona, po takiej dawce piękna i świeżego powietrza.
Następnego dnia zwiedziłam plac surowcowy, gdzie nasi lokalni przewoźnicy zwożą i składują buraki na pryzmach a w drodze powrotnej podjeżdżali po wysłodki na karmę dla zwierząt.
Stała kolejka potężnych dużych samochodów, a za szybami samochodów widniały imiona. Dominika, Marek, Adam i Mustang. Dominika jako jedyna dziewczyna, pierwsza podczas tegorocznej kampanii buraczanej wysypała nową pryzmę.
Przez chwileczkę powróciłam do wspomnień, wydaje mi się że nie tak dawno jeszcze stały kilometrowe kolejki ciągników rolniczych.
A w latach 80 buraki dowozili przewoźnicy z Krakowa i okolic, ludzie mówili na nich „Krakusy” ileż to złamanych serc zostawili w Werbkowicach i okolicznych miejscowościach po zakończeniu kampanii, ale niektórzy dla swoich miłości zostali w tych stronach już na zawsze.
W ostatni czwartek udało mi się wjechać na chwileczkę z przepustką do samego serca fabryki, pan ochroniarz był bardzo wymagający bo kontrolował nas dwa razy, ale to świadczy o jego dobrej pracy. Podobało mi się w tej fabryce, zobaczyłam bowiem nowoczesny czyściutki zakład pracy, gdzie wszystko „chodziło” jak w szwajcarskim zegarku.
Mam wielki szacunek do rolników plantatorów buraka cukrowego, do wszystkich pracowników Cukrowni Werbkowice z dyrekcją na czele, w chwili obecnej w fabryce cukru pracuje 200 pracowników stałych i 100 sezonowych.
Mam też szacunek do naszych lokalnych przewoźników, za to że zwożą na pryzmy ten „złoty” surowiec, z naszej pszenno – buraczanej ziemi kresów wschodnich. Z którego kilkadziesiąt metrów dalej sypie się bielutki, najsłodszy na świecie polski cukier produkowany przez Cukrownię Werbkowice.
Już niebawem zakończy się kampania buraczana 2019 w Cukrowni Werbkowice, zgasną światła na placu, ucichnie znajomy szum maszyn i urządzeń i nie będzie już tego słodkiego wspaniałego zapachu.
Niewątpliwie Cukrownia Werbkowice, jest naszym dobrem narodowym i lokalnym. To właśnie Cukrownia bardzo mocno wspiera sport w Werbkowicach, to pracownicy Cukrowni obsługują wszystkie imprezy gminne, serwując dla dzieci watę cukrową i cukiereczki od Pszczółeczki – pychota.