19 listopada 2024

Dołhobyczów się udał, czas na piesze przejście w Budomierzu

Od pierwszego lipca w ramach eksperymentu funkcjonuje piesze przejście graniczne w Dołhobyczowie na Lubelszczyźnie. To między innymi efekt starań kampanii społecznej „Piesze przejście graniczne” (www.facebook.com/turystycznagranica), która od 2013 roku walczy o udostępnienie polskiej granicy wschodniej dla pieszych i rowerzystów.

Reklamy


– Eksperyment w Dołhobyczowie okazał się strzałem w dziesiątkę, co przyznaje m. in. wojewoda lubelski – dlatego będziemy apelować do wojewody podkarpackiej o zastosowanie podobnego rozwiązania w Budomierzu – mówi koordynator kampanii „Piesze przejścia graniczne” Jakub Łoginow.

Obecnie na granicy polsko-ukraińskiej tylko w dwóch miejscach można przekraczać granicę pieszo i rowerem: w Medyce na Podkarpaciu i w Dołhobyczowie na Lubelszczyźnie. W obu przypadkach piesze przejście cieszy się ogromnym zainteresowaniem podróżnych – i to nie tylko w ruchu lokalnym. Sprawdzonym patentem w podróży wielu mieszkańców Krakowa, Wrocławia czy nawet Warszawy do Lwowa i Kijowa jest dojechanie pociągiem do Przemyśla, następnie busem do Medyki, przekroczenie granicy pieszo i kontynuowanie podróży ukraińskim środkiem transportu zbiorowego (busik-marszrutka i ewentualna przesiadka we Lwowie na pociąg). Tak jest nie tylko trzykrotnie taniej, niż bezpośrednim autobusem (np. Kraków – Lwów), ale także szybciej – obywatelom UE przekroczenie granicy w ruchu pieszym zajmuje zaledwie kilka – kilkanaście minut, podczas gdy autobusy stoją na granicy 2-3 godziny, a samochody – jeszcze dłużej.

Reklamy

Co do tego, że udostępnienie również pozostałych drogowych przejść granicznych dla ruchu pieszego ma sens, zgadzają się dziś niemal wszyscy, włącznie z wojewodami lubelskim i podkarpackim oraz MSW. Utworzenie pieszych przejść granicznych z Polską uznała za jeden z priorytetów także strona ukraińska – bardzo aktywnie zabiega o to Państwowa Służba Graniczna Ukrainy, zachodnioukraińscy parlamentarzyści oraz tamtejsze MSW i MSZ. Wbrew często spotykanym w Polsce opiniom, to nie jest tak, że „Ukraina jest teraz zajęta wojną i nie ma głowy do przejść granicznych z Polską”. – Wojna wojną, ale ukraińska władza jak nigdy wcześniej zdaje sobie sprawę z tego, że bez reform i większego otwarcia na Europę, Ukraina zginie, nawet jeśli nie zniszczy jej rosyjska agresja. Ucywilizowanie granicy, w tym otwarcie jej na pieszych, co powinno było nastąpić już dawno, jest na Ukrainie traktowane właśnie jako jedna z niezbędnych reform, taki maleńki krok przybliżający Ukrainę do Unii, o co walczono na Euromajdanie – mówi Jakub Łoginow z inicjatywy „Piesze przejścia graniczne” (www.facebook.com/turystycznagranica).

Problemem są jednak pieniądze. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, ruch pieszy powinien odbywać się w wydzielonych pasach ruchu, odgrodzonych od ruchu samochodowego. Na Podkarpaciu taki pas odpraw istnieje tylko w Medyce, zaprojektowano go także na powstającym obecnie przejściu w Malhowicach. W pozostałych podkarpackich przejściach – w Krościenku, Korczowej i Budomierzu, tej infrastruktury brakuje. Jej stworzenie nie jest drogie, to koszty rzędu kilku milionów złotych na dane przejście, jednak projekt budżetu państwa na 2016 rok takich wydatków nie przewiduje. Kołderka jest krótka – w 2015 roku MSW przeznaczył na inwestycje na całej granicy wschodniej, od Mierzei Wiślanej po Bieszczady, zaledwie 25 milionów złotych, w poprzednich latach kwoty były podobne. Jak obliczył portal porteuropa.eu, przy zachowaniu tak skromnego finansowania, ucywilizowanie polsko-ukraińskiej granicy zajmie nam… ponad 250 lat – pieniędzy nie wystarczy nie tylko na przystosowanie przejść drogowych dla odpraw pieszych, ale i na stworzenie dawno oczekiwanych nowych przejść granicznych w Bieszczadach, takich jak Wołosate – Łubnia, Bystra – Mszanec czy Smolnik – Boberka.

Reklamy

Jest jednak furtka, z której skorzystano dzięki pomysłowości lubelskiego wojewody Wojciecha Wilka na przejściu w Dołhobyczowie. Zamiast budować drogi dodatkowy pas odpraw i terminal dla pieszych, którego koszt w 2013 roku wyceniono na 5 milionów złotych (a tych pieniędzy nie ma i nie będzie), tamtejszy wojewoda zdecydował o tymczasowym rozwiązaniu. Mianowicie, za pomocą przenośnych ogrodzeń pas odpraw pieszych i rowerzystów wydzielono bazując na już istniejącej, a nie w pełni wykorzystanej infrastrukturze drogowej. Całość kosztowała zaledwie 30 tysięcy złotych, przystosowanie Dołhobyczowa do ruchu pieszego zajęło niecały miesiąc, kierowcy na tym nie stracili, za to piesi i rowerzyści – wyraźnie zyskali. Sam Lubelski Urząd Wojewódzki chwali się na swojej stronie, że eksperyment okazał się sukcesem, w ciągu miesiąca z odpraw pieszo-rowerowych skorzystało ponad 4000 osób. Wobec tego wojewoda lubelski będzie rekomendował pozostawienie odpraw pieszych w Dołhobyczowie na stałe (na razie w ramach eksperymentu mają się one odbywać do 31 grudnia) i wprowadzenie ruchu pieszego także w Hrebennem, Zosinie i Dorohusku.

Jak zaznacza wojewoda, zastosowane w Dołhobyczowie rozwiązanie było możliwe między innymi dlatego, że przejście to jest w całości zlokalizowane na terytorium Polski – inaczej niż np. Medyka, Korczowa czy Hrebenne, które składają się z osobnych terminali po polskiej i ukraińskiej stronie. Tymczasem w województwie podkarpackim istnieje bliźniaczo podobne do Dołhobyczowa, również zlokalizowane w całości na polskim terytorium przejście w Budomierzu. – Skoro w Dołhobyczowie dało się wprowadzić ruch pieszy w ramach eksperymentu i okazało się to sukcesem, będziemy wnioskować o to, by identyczne rozwiązanie wprowadzić w Budomierzu. I to już teraz, na przykład od 1 października – mówi Jakub Łoginow z kampanii „Piesze przejścia graniczne”.



Więcej o kampanii – na stronach:

www.porteuropa.eu/ukraina/granica

www.facebook.com/turystycznagranica

 

 

Źródło:  inicjatywa „Piesze przejścia graniczne” – www.facebook.com/turystycznagranica

fot. NOSG