Czarno-białe kadry bledną, napisy końcowe znikają, ktoś włącza światło, a na scenę wychodzi młody jeszcze, bo lekko po trzydziestce, mężczyzna o niepewnym uśmiechu, którego powieść „Księstwo” posłużyła za materiał wyjściowy dla filmowej adaptacji.
Pierwszy lutego, pora wieczorna. Mężczyzna pyta zgromadzonych w sali kinowej Krasnobrodzkiego Domu Kultury, czy film się podobał. Skromnie, bez poprzedzającej autoanalizy, rzucania filmoznawczym żargonem. To Zbigniew Masternak, mieszkający w Puławach prozaik, dramaturg, scenarzysta i piłkarz. Do Krasnobrodu pierwszy raz trafił w czerwcu ubiegłego roku, dzięki inicjatywie lokalnego aktywisty, Tomasza Pakuły, osoby, która literaturą interesuje się średnio, ale na pewno wie, co w sporcie piszczy. Pakuła wygooglował, napisał, zadzwonił i zaczęło się. Pisarz i piłkarz? Połączenie wydało się Pakule na tyle dziwne, że postanowił zaprosić go na spotkanie autorskie. Tak to się zaczęło i tak to trwa nadal – dziwacznie i coraz dziwaczniej.
Pomysł na klub BKS Roztocze zaintrygował Zbyszka. Był dla niego wystarczająco odważny i wystarczająco dziwny, aby wspomóc chłopaków (głównie z Krasnobrodu) swoimi nogami oraz pomocną dłonią. Całkiem silnymi nogami, należy dodać, Masternak przyjeżdżał więc latem do Krasnobrodu i pomógł wywalczyć tytuł Mistrza Polski w Piłce Błotnej. Dzisiejsza kariera piłkarska (Masternak trenował w OKS Opatów, Koronie Kielce, Motorze Lublin, Puławiaku Puławy) jest może tylko echem młodzieńczych obsesji, lecz pisarz wraca do nożnej regularnie. Dzisiaj Masternak biega z krasnobrodzką młodzieżą po halach podczas rozgrywek lokalnych LZS-ów, wyczekuje kolejnego sezonu błotnej piłki nożnej, wspiera drużynę dobrą radą, a co najważniejsze – przyznaje się, że roztoczańskie okolice pokochał. Chętnie więc przyjeżdża do Krasnobrodu wraz z piękną żoną, Renią, nie trzeba go szczególnie prosić, a spotkanie w KDK traktuje jako obowiązek. Tyle niektórzy słyszeli o jego barwnym życiu i tych brudnych, pełnych literackiego „mięsa” powieściach, w znacznej części autobiograficznych, że w końcu należało pochwalić się ekranizacją najbardziej osobistego doświadczenia twórczego. Andrzej Barański, znany głównie z tworzenia filmów dokumentalnych, zmierzył się z książką i wyszło całkiem nieźle. Ci, którzy czytali powieść, mogli zobaczyć, jak sprawdza się ona na ekranie, a ci, którzy z „Księstwem” mierzyli się pierwszy raz – mogli poznać Zbigniewa Masternaka lepiej. Ponadto film niedługo przeskoczy z dystrybucji festiwalowej do szerokiego, kinowego obiegu. Fabuła łączy epickość i prostotę. Droga, jaką przejść musi niespełniony sportowiec, nie jest spektakularną historią o przemianach i wielkich wyborach. Główny bohater „Księstwa” nie traci nic ze swojej ironicznej postawy, zarówno wtedy, gdy coś mu się udaje (rzadko), jak i wtedy, gdy zostaje zatrzymany za kradzież zupki chińskiej w czasie biednych lat studenckich. To wyraźność miejsc i grubą kreską zarysowane postacie sprawiają, że widz nie może oprzeć się wrażeniu, iż „Księstwo” jest w dużej mierze autobiografią, a ta elegia o chłopaku w dresach, który rozerwany jest między chęcią ucieczki z zabitej dechami dziury a egzystencją wśród lokalnego, brutalnego kolorytu, brzmi autentycznie. Prawdziwie, z przekonaniem Masternak o tym filmie więc opowiada, wszak spędził z ekipą filmową nieco czasu (w filmie Barańskiego wpleciono nawet zgrabne cameo, pisarz pojawia się na chwilę jako piłkarz, który trenuje wraz z filmową wersją Zbyszka, graną przez młodego aktora Rafała Zawieruchę). Niejeden krasnobrodzianin może dostrzec w filmie kilka lusterek, które odbijają jakby znajome skądś charaktery i ludzkie postawy. Tak, to dobry i prawdziwy film, choć otwierający niejedną ranę, warto więc było posłuchać komentarza autorskiego i pogadać z Masternakiem na temat procesu twórczego. Rozmowa widowni z pisarzem nie mogła jednak trwać długo – już za chwilę, mimo późnej pory, Masternak kopał piłkę nożną na hali w krasnobrodzkiej szkole. Zaproszono go na lokalne zawody, nie można było nie skorzystać…
Co będzie dalej? Masternak pisze kolejne książki, chce się skoncentrować na kolejnych etapach swojego życia, o których mało mówi, nawet przyjaciołom od błotnej piłki nożnej. I dobrze. Może za jakiś czas wróci na Roztocze, już z nową ekranizacją swojej twórczości. A co, jeśli uważni widzowie z Krasnobrodu zobaczą w niej miejsca im znane i sytuacje, które pamiętają? Możliwe. Masternak to w końcu prawie krasnobrodzianin.
Jakub Koisz