Kresowianie z Polski i z różnych innych zakątków świata oraz OO. Paulini z Jasnej Góry, zapraszają wszystkich, a szczególnie tych, którzy jeszcze nigdy nie byli na XX Światowy Zjazd i Pielgrzymkę Kresowian – 6 lipca 2014. Kresowianie i Przyjaciele Kresów – czekają na spotkanie z Wami.
W imieniu organizatorów zaprasza serdecznie Pani Danuta Skalska, rzecznik Światowego Kongresu Kresowian.
Osobiście miałem łaskę przeżyć to wydarzenie, dokładnie rok temu kiedy wszyscy obchodziliśmy 70 rocznicę ludobójstwa dokonanego na ludności polskiej przez Organizacje Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i tzw. Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) na Kresach Południowo-Wschodnich II RP. Oto moje świadectwo w kilku słowach, o tych dniach od 05 do 08 lipca 2013 r..
WE WROCŁAWIU NA OSTROWIE TUMSKIM
Wylot 05 lipca z Glasgow Prestwick: 06.50 i Przylot do Wrocławia. Stowarzyszenie Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów (SOZUN) we Wrocławiu zorganizowało uroczyste obchody 70 rocznicy ludobójstwa na Kresach II RP. Przewodniczący stowarzyszenia Szczepan Siekierka pod pomnikiem ofiar, w towarzystwie prezesa IPN Łukasza Kamińskiego oraz władz samorządowych i wojewódzkich zaznaczył, że tu znajduje się ziemia z kilkudziesięciu cmentarzy, gdzie spoczywają ofiary zbrodni. Pochowano tam też Ukraińców, którzy pomagali ratować polskie rodziny i płacili za to własnym życiem. Pan Siekierka mówił tam także: „Nigdy nie chcieliśmy odwetu, nie obwinialiśmy narodu, czy państwa ukraińskiego, ale zawsze tylko tych zbrodniarzy, którym ich liderzy podszeptywali zbrodniczą ideologię ludobójstwa i czystki etnicznej.”.
Niestety tę część uroczystości znam, jedynie z przekazu medialnego, gdyż taksówką z lotniska, zdążyłem wprost na Mszę Świętą w kościele Najświętszej Marii Panny Na Piasku w intencji zamordowanych na godź. 11.00. Gdy dotarłem wreszcie na miejsce w kościele, było już zgromadzonych b. wielu ludzi i można było wyczuć specjalnie podnisłą atmosferę spotkania i modlitwy. Mszy świętej przewodniczył nowy pasterz archidiecezji wrocławskiej ks Abp Józef Kupny, a homilię wygłosił ks. bp prof. dr hab. Ignacy Dec – Biskup Kurii Świdnickiej. Powiedział w niej m.in takie słowa: „Wspominamy ofiary rzezi na Kresach Południowo – Wschodnich nie po to, by drażnić Ukraińców, ale by docierać do prawdy, która jest podstawą do zrozumienia, do pojednania i do współpracy kolejnych pokoleń.”. Uroczystość była piękna, my wszyscy i ja sam też, byliśmy mocno zbudowani dobrą atmosferą, tego niezwykłego jubileuszu, bo przecież to 70-ta rocznica ludobójstwa na Wołyniu.
Przechodząc most na Odrze pierwsze kroki skierowałem do okazałej Archikatedry św. Jana Chrzciciela, która góruje nie tylko nad Ostrowem Tumskim, ale i nad całym Wrocławiem. Od 13:00 rozpoczęła się konferencja naukowo-historyczna w Auli Fakultetu Papieskiego na placu Katedralnym. Naturalnie jak zawsze przywitanie gości i uczestników konferencji, wystąpienie Marszałka Województwa Dolnośląskieg oraz wręczenie odznaczeń i dyplomów.
Odbyło się także wygłoszenie dwóch referatów przez prokuratorów z Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu na temat dotychczasowych ustaleń odnośnie zbrodni ludobójstwa. Jakież to smutne kiedy w taką rocznicę oraz w obecności jeszcze żyjących świadków nieludzkiego ludobójstwa na Kresach, polscy prokuratorzy żalą się publicznie, że niewiele mogą zrobić, postąpić do przodu ze śledźtwem, gdyż strona ukraińska, czyni liczne utrudnienia, lub wręcz nie chce niekiedy współpracować. Proszę mi wybaczyć te słowa, ale czyż o nie jest żałosne, wręcz karygodne? To niby kto ma za nas przeprowadzić to śledźtwo? Eskimosi, czy jak? I właściwie to kogo my mamy ścigać za te bestialstwo? Dobroduszne, niewinne stworzonka, czy jak?
Na konferencji zaprezentowana została także wystawa o ludobójstwie dokonanym na ludności polskiej przez ukraińskich nacjonalistów i kiermasz książkowy. Osobiście nabyłem grube opracowanie o ludobójstwie dokonanym na Ziemi Tarnopolskiej, skąd pochodzi także moja babcia Julia Marut z d. Nowak oraz uzyskałem osobisty wpis od ks Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego do jego znakomitej książki: „Przemilczane ludobójstwo na Kresach”. Trudno uwierzyć, ale było to moje pierwsze spotkanie z tym wspaniałym kapłanem, którego niezwykle szanuję i którego stronę, odwiedzam przynajmniej raz dziennie. We Wrocławiu przewidziana była jeszcze dyskusja, podziękowania i zakończenie konferencji i uroczystości o 17.00, ale ja musiałem już pędzić na pociąg do Katowic i Oświęcimia.
W OŚWIĘCIMIU NA ZAPROSZENIE SAMBORZAN
Na stacji w Oświęcimiu czekał na mnie mój wuj Marian Pieczonka, syn Franciszka i Józefy z d. Roch. Zawsze słyszałem, że Marian mieszka z rodziną w Oświęcimiu, ale jakoś nigdy nie było okazji i dziś pierwszy raz w życiu, dane mi było, mogłem ich odwiedzić. Z natury jestem rodzinny, dlatego miałem z tego wiele radości. W lipcu 1943 r. Marian miał zaledwie kilka miesięcy, gdy jego mama niosła go na swoich rękach, nocą i w wielkim strachu, uciekając z ich rodzinnego domu w Tartaku Kohyleńskim. W tym czasie jego ojciec niósł na rękach trzy – letniego Eugeniusza, a tuż obok sama szła dziewięcio – letnia Danusia.
Naturalnie Marian nie pamięta tamtych czasów z autopsji, ale zna je w miarę dobrze z opowiadań rodzinnych, do których wracano po wojnie. Powiedziano mu, że był ochrzczony jeszcze w pięknym kościele pw. Narodzenia NMP w Swojczowie, zanim ten został zaminowany, zburzony i spalony przez ukraińskich nacjonalistów. Długo tego wieczoru rozmawialiśmy z wujem i pozyskałem, pewne nowe fakty, o których wcześniej nie wiedziałem.
06 lipca we wczesnych godzinach rannych, gdyż nie było daleko, drugi raz w życiu zwiedziłem Muzeum KL Auschwitz, obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Tego miejsca opisywać nie trzeba nikomu. Byłem wstrząśnięty tym, co tam ponownie po latach zobaczyłem. Zrozumiałem, że pierwsza wizyta w tym miejscu, gdy miałem zaledwie 19 lat, pozostawiła w mojej pamięci i sercu, niejako tylko ślad. Trzeba było czasu i trzeba było lat, bym stał się poważniejszym człowiekim, bym mógł pojąć więcej, tak naprawdę przejąć się do głębi, tym co tutaj raz jeszcze zobaczyłem.
O dwóch przeżyciach napisać jednak chcę. Otóż pierwsze w Bloku śmierci, gdy dotykałem tych ścian i chodziłem po tych celach, w których cierpiał św. Maksymialian Maria Kolbe. Natrafiłem tam na setki zdjęć, w tym na zdjęcie rotmistrza Witolda Pileckiego ps. „Witold”, „Druch”, jednego z największych bohaterów naszego narodu, który zdołał przeżyć obozowe piekło, a zamęczyli go po wojnie polscy komuniści w ubeckiej katowni 25 maja 1948 r. w Warszawie. Mój Boże w życiu tego niezłomnego żołnierza Rzeczypospolitej Polskiej skupia się, jak w soczewce dramat pokolenia rzuconego na szaniec. By nie być gołosłownym: uczestnik wojny polsko – bolszewickiej 1920, walczył z bolszewikami pod Wilnem, Grodnem, wreszcie w sierpniu 1920 pod Płockiem z 211 pułkiem ułanów. Rotmistrz kawalerii Wojska Polskiego i uczestnik Kampanii Wrześniowej, walczył nieprzerwanie do 26 września. Kiedy Niemcy rozbili jego 19 Dywizję Piechoty, a wojna obronna zaczęła dogasać, nie złożył broni. Współzałożyciel Tajnej Armii Polskiej, żołnierz Armii Krajowej, dobrowolny więzień i organizator ruchu oporu w KL Auschwitz. Autor pierwszych na świecie raportów o Holokauście, tzw. Raportów Pileckiego. Brał udział i dzielnie walczył w Powstaniu Warszawskim 1944. Walczył w Śródmieściu jako dowódca II kompani I Batalionu Zgrupowania „Chrobry II”. W lipcu 1945 r. otrzymał wojskowy przydział do 2 Korpusu Polskiego – pojechał więc do Włoch. Żywiołem rotmistrza była jednak konspiracja, dlatego za zgodą dowództwa, zdecydował się na powrót do Polski. W grudniu 1945 r. przybył do Warszawy i tak właśnie rozpoczął się ostatni, tragicznie zakończony, akt jego działalności.
Drugie przeżycie miało miejsce w bezpośredniej konfrontacji z wielkimi górami włosów (naturalnie za szkłem), które esesmani ścinali więźniom, a potem za marne pięniądze sprzedawali na kilogramy, tych wyraźnie sprzedać nie zdążyli. Tu po krótkiej chwili walczenia z samym sobą, po prostu się rozpłakałem, a zwyczajnie nie dało się tego ukryć. Nawet teraz kiedy o tym piszę, sam nie wiem dlaczego, ale łzy same płyną mi po policzkach. Był to bodajże ostatni blok, który odwiedziłem, byłem już b. poruszony, ale i czas naglił.
Pożegnałem się z rodziną Pieczonków i już o 11.00 rozpoczęła się Msza św. w kościele pw. Wniebowzięcia NMP w Oświęcimiu, ul. Dąbrowskiego 5a. Godzinę później uroczystości przeniosły się pod tablicę pamięci pomordowanych Polaków na cmentarz parafialny. Już w zaproszeniu skierowanym do Kresowian z okazji 70 rocznicy ludobójstwa Pan Włodzimierz Paluch, prezes Stowarzyszenia skupiającego byłych Samborzan napisł: „Będzie nam miło spotkać się w takim dniu na modlitwie i wspomnieniach o czasach które minęły ale, które muszą uczyć przyszłe pokolenia jak unikać takich okropnych zdarzeń, które były niejednokrotnie naszym udziałem.”.
Podczas tych uroczystości zostałem nieoczekiwanie zaproszony na spotkanie i uroczysty obiad w w Hotelu „Kamieniec” ul. Zajazdowa. W bardzo miłej atmosferze i w kresowej obsadzie, dyskutowaliśmy i wspominaliśmy, wysłuchaliśmy także Duetu Ewan, który od artystycznej strony, przybliżał nam ukochane Kresy. Znakomity koncert w wykonaniu Ewy Walczak oraz Andrzeja Szczepańskiego „Nasza lwowska miłość”, ukazał raz jeszcze znany, już powszechnie, niezwykły urok kresowej i lwowskiej piosenki. Jakby jeszcze mało było dziś, tych niespodzianek, okazało się że ów przemiły Duet Ewan ma w programie, wystąpić także na Jasnej Górze w dniu następnym. Otrzymałem zatem propozycję, by jeszcze dziś zabrać się z nimi na Jasną Górę i tak oto w krótkim czasie, późnym popołudniem, byliśmy wszyscy w Częstochowie.
WOŁANIE Z JASNEJ GÓRY O PRAWDĘ I PAMIĘĆ
Zatrzymałem się, jak właściwie zawsze w Domu Pielgrzyma im św. Jana Pawła II. Kocham to miejsce, w którym świętość wyziera niemal z każdego kątka i kamienia. Mój Boże ileż to już razy, miałem tę łaskę, stawać na tej świętej ziemi, na tej Świętej Górze. Gdy człowiek staje w tym miejscu, tak jedynym, tak szczególnym dla każdego Polaka, to modlitwa zdaje się nie kończyć w jego sercu, toć przecież trzeba nadrobić cały ten czas, gdy nas tu nie było.
XIX Pielgrzymka Kresowian na Jasną Górę i Światowy Zjazd Kresowian rozpoczęły się w niedzielę 07 lipca 2013 r. o godź. 9.30 Mszą św. w kaplicy Cudownego Obrazu za ofiary ludobójstwa. Licznie przybyły poczty sztandarowe, a z całego świata zjechało się na tę chwilę setki Kresowian, była młodzież i inteligencja. Homilię wygłosił Kustosz Narodowej Pamięci ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski. Jasnogórski Zjazd zorganizowany został w okresie kulminacji obchodów 70 rocznicy ludobójstwa dokonanego przez OUN UPA na Kresach, w przeddzień rocznicowych uroczystości w Warszawie. Z tego też względu miał, jak pragnęli organizatorzy, w tym Pani Danuta Skalska – rzecznik ŚKK, szczególny wymiar.
W liście otwartym Światowego Kongresu Kresowian do Kresowian i Przyjaciół Kresów, czytamy: „[…] Podjęliśmy próbę wkomponowania uroczystości na Jasnej Górze w kalendarz obchodów ogólnopolskich tak, aby podnieść ich rangę, wesprzeć naszą zbiorową modlitwą i z Jasnej Góry zaapelować o masowy udział w warszawskich uroczystościach w dniu 11 lipca. Chcieliśmy także stworzyć taką rocznicową formułę Zjazdu, w której znalazłby dla siebie miejsce każdy, kto chciałby dołożyć osobistą cegiełkę do aktu pamięci o ofiarach banderowskiego ludobójstwa. Służyć temu będzie wołanie z Jasnej Góry o prawdę i pamięć, Litania Wołyńska, a także Marsz Pokoleń Kresowych pod jasnogórski szczyt i złożenie pod figurą Matki Najświętszej – Krzyża Pamięci Ofiar Ludobójstwa, dokonanego przez OUN – UPA. Realizujemy ten pomysł wraz z patriotyczną młodzieżą, która w ten sposób chce dać wyraz ciągłości pokoleniowej pamięci o Dzieciach Kresów. Przygotowywana prezentacja multimedialna młodych, będzie połączeniem spektaklu teatralnego, filmów, fotografii archiwalnej, fragmentów starych kronik, muzyki. Skonstruowana w ten sposób Niedokończona Msza Wołyńska ma w swoich częściach pokazać koleje polskich, kresowych losów. […]”.
Z głęboką wiarą i jeszcze większym przejęciem, uczestniczyłem we mszy świętej przed cudowmym Obrazem Matki Bożej Częstochowskiej. Miałem świadmość o co się modlimy, ale rozumiałem także, jak wielu z tych co się wtedy modlili razem z nami, jak wielu z nich pamięta tamte czasy niemal przez skórę, gdyż przeżywali je naocznie. Po nabożeństwie zaraz udałem się do jasnogórskiej zakrystii, gdzie jeszcze spotkałem ks Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego i poprosiłem o poświęcenie dużego, pięknego ryngrafu Matki Bożej Częstochowskiej w sercu polskiego orła. Ryngraf ten należy dziś do najcenniejszych pamiątek rodzinnych i wisi w centralnym punkcie naszego pokoju gościnnego w Watford w Anglii.
Sesja popularno-naukowa rozpoczęła się w Aulii O. Augustyna Kordeckiego o godź. 11.00. Przybyło b. wielu gości. W programie: Introit – Zaginiona Atlantyda – Życie codzienne na dawnych Kresach (T.K. Kozłowski), Kyrie – Koniec naszego świata – wybuch II wojny światowej, Dies Irae – Dzieci Kresów – przywrócone pamięci. (Teatr ERATO), Agnus Dei – Młodzi jako most – przenoszący pamięć o ofiarach ludobójstwa na następne pokolenia. Poszczególne teksty do prezentacji przekazywali zainteresowanym członkowie Młodzieżowego Studia „Lwowskiej Fali”. Była także Litania Wołyńska – i koncert pieśni patriotycznych w wykonaniu młodych Polaków z Wołynia (chór Faustyna). Ta część programu spodobała się wszystkim uczestnikom Zjazdu i wzbudziła szczególne zainteresowanie.
W tym samym czasie w przedsionku wielkiej Aulii Kordeckigo, można było nabyć wiele ciekawych książek i płyt CD o Kresach w tym 4-tomowe dzieło: „Dzieci Kresów” dr Lucyny Kulińskiej z Krakowa. Naturalnie nie pominąłem takiej okazji i nabyłem wszystkie cztery tomy, zadając tym samym Pani dr Lucynie, ten trud wpisywania się do każdego z nich. Miałem z tego radość niebywałą, tym bardziej że było to nasze pierwsze spotkanie, a już wcześniej darzyłem, tę osobę specjalnym szacunkiem.
Na zakończenie uroczystej Sesji odbył się Marsz Pokoleń Kresowych pod jasnogórski szczyt i złożenie pod figurą Matki Najświętszej – Krzyża Pamięci Ofiar Ludobójstwa. Wielu uczestników Zjazdu odpowiedziało na wcześniejszy apel i dołożyło własne znicze, jako swoją cząstkę biało-czerwonego Krzyża Pamięci. Tam były jeszcze końcowe przemówienia oraz wspólna modlitwa i Apel poległych. Od 18.00 – 21.00 Wołanie z Jasnej Góry o prawdę i pamięć, a o 21.00 – Apel Jasnogorski.
Zjazd przyjął cztery ważne uchwały, w tym Uchwała nr 1 XIX Zjazdu Kresowian na Jasnej Górze z dnia 7 lipca AD 2013 w sprawie ustanowienia Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa na Kresach:
§ 1 Zjazd zwraca się z apelem do szczycącego się swoimi kresowymi korzeniami Prezydenta Rzeczypospolitej oraz z żądaniem do wszystkich osób pełniących mandat Posła na Sejm Rzeczypospolitej lub Senatora Rzeczypospolitej – o akt jedności i solidarności z ofiarami czystek etnicznych i ludobójstwa na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej oraz o ustanowienie na ich wieczną cześć i dla szacunku potomnych Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa na Kresach, który obchodzony byłby 11 lipca każdego roku na pamiątkę „krwawej niedzieli” 11 lipca 1943 roku na Wołyniu.
§ 2 Zjazd zaleca nadanie Dniu Pamięci Ofiar Ludobójstwa na Kresach rangi święta państwowego z pominięciem charakteru dnia wolnego od pracy.
§ 3 Zjazd upoważnia wszystkich Kresowian obecnych na XIX Zjeździe na Jasnej Górze do podjęcia wszelkich wysiłków mających na celu wyegzekwowanie tego apelu i żądania.
§4 Zjazd ustanawia termin realizacji niniejszej uchwały nie później aniżeli do zakończenia obecnej kadencji urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej i polskiego parlamentu.
§ 5 Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia.
I choć Zjazd się właściwie zakończył, ja pozostałem jeszcze na Jasnej Górze do ranka dnia następnego, by 08 lipca przez Częstochowę i Katowice 06.31, dotrzeć do Wrocławia na 09.50. Wylot z Wrocławia do Glasgow do Szkocji o 13.20.
Sławomir Tomasz Roch