Żółto-czerwoni spędzą święta w radosnym nastroju po zwycięstwie nad SRS Orlen Upstream Przemyśl 31:29 (14:12). Tytuł MVP meczu trafił do Huberta Obydzia, który byłym kolegom rzucił aż 10 bramek!
Gospodarze przystępowali do meczu w roli faworyta, ale doskonale wiedzieli, że rywal przyjeżdża z nożem na gardle, a to oznacza walkę na całego. I tak było!
Żółto-czerwoni rozpoczęli bardzo mocno. Mimo że nie wykorzystali dwóch rzutów karnych, po kwadransie wygrywali 8:5, dzięki twardej grze w defensywie i skuteczniej postawie Krzysztofa Kozłowskiego. Czterokrotnie w tym okresie trafiał do bramki rywali Konrad Bajwoluk. Na 10 minut przed końcem pierwszej połowy zamościanie prowadzili już 13:6, grając dynamicznie i zespołowo.
Wówczas jednak postanowili… podać rywalom rękę, z czego przyjezdni skwapliwie skorzystali. Kilka indywidualnych akcji żółto-czerwonych skończyło się na defensywie przemyślan i na minutę przed końcem zrobiło się tylko 13:11. Po zmianie stron historia się powtórzyła. Padwa zaczęła z werwą i szybko wypracowała sobie ponownie sześciobramkową zaliczkę (20:14 w 40 min.).
Podopieczni Zbigniewa Markuszewskiego postanowili chyba najwyraźniej zafundować swoim kibicom jeszcze trochę emocji. W efekcie na kilka minut przed końcem wynik brzmiał 26:24 i wszystko mogło się zdarzyć, bo przyjezdni grali z ogromną determinacją. Na szczęście wówczas sprawy we własne ręce (dosłownie) wziął Hubert Obydź! Rozgrywający Padwy w ciągu dwóch minut trafił trzykrotnie, na tablicy świetlnej pojawił się wynik 30:26 i kwestia zwycięstwa w meczu została rozstrzygnięta.
– Grałem w Przemyślu i te mecze wzbudzają we mnie zawsze dodatkowe emocje. Cieszy mnie na pewno skuteczność, choć duża w tym również zasługa chłopaków z drużyny, którzy wypracowywali mi pozycje rzutowe. Powinniśmy ten mecz wygrać spokojnie i większą różnicą bramkową. Pod koniec pierwszej połowy Przemyśl jednak się podniósł, wykorzystując nasze błędy. Trzy punkty zostały jednak w Zamościu i z tego się cieszymy – przyznał po meczu szczęśliwy Hubert Obydź.
Bardziej krytyczny w ocenie spotkania był szkoleniowiec żółto-czerwonych.
– Mamy trzy punkty, ale to była zbyt samolubna i indywidualna gra. Paru zawodników chciało się koniecznie wpisać do protokołu i popisać, że coś umie grać. Jeżeli to się będzie powtarzało, to nie ma sensu budować zespołu. Jeżeli oni zrozumieją, że grają dla zespołu, to warto ten zespół dalej prowadzić – nie owijał w bawełnę trener Zbigniew Markuszewski.
Przed Padwą teraz świąteczna przerwa, a następnie daleki wyjazd do Gorzowa Wlkp. Mecz ze Stalą 15 kwietnia.
KPR PADWA ZAMOŚĆ – ORLEN UPSTERAM SRS PRZEMYŚL 31:29 (14:12)
KPR PADWA: Kozłowski, Proć – Obydź 10, Skiba 6, Bajwoluk 4, Bączek 3, Szymański 3, T. Fugiel 2, Puszkarski 2, Adamczuk 1, Czerwonka, Kłoda, Olichwiruk, Orlich, Pomiankiewicz, Sałach.
Sędziowali: Maciej Mleczko – Krzysztof Paczyński (obaj Bochnia)
Kary: 20 minut – 14 minut.
Czerwona kartka: Makowiejew 33:50 (z gradacji kar)
Widzów: 298.
info i fot. KPR Padwa Zamość