Amator narciarz i biegacz Krzysztof Gidziński, urodzony w Hrubieszowie, absolwent SP 2 w Hrubieszowie i Staszica, reprezentant Unii Hrubieszów w skokach lekkoatletycznych, mieszka od lat w Krakowie, pracuje w szkole mistrzostwa sportowego jako fizjoterapeuta i … i biega w zimie na nartach, a w lecie na „podeszwach”. Poniżej relacja ze słynnego biegu włoskiego na nartach Marcialonga.
Reportaż
Krzysztof Gidziński uczestniczył w słynnym biegu narciarskim Marcialonga!!
Jest środek sezonu narciarskiego. Pierwsze starty na biegówkach już za mną, w tym najważniejszy w obecnym sezonie we Włoszech. Zgodnie z obietnicą przedstawiam relację z tego biegu.
Na jubileuszową 40 Marcialonga jechałem razem z biegaczami z Czech, dosiadając się do nich w Libercu. Po drodze zabrałem prof. Janka Jagielskiego z Jeleniej Góry, który był uczestnikiem kilkudziesięciu biegów poza Polską, czyli z niejednego pieca chleb jadł. W Libercu zostawiłem auto i przesiedliśmy się do busa. Droga przez Pragę, Monachium, Garmisch-Partenkirchen, Innsbruck minęła dość szybko i po godzinie 7. zameldowaliśmy się w hotelu. Przywitała nas piękna słoneczna pogoda z niewielkim mrozem i bezwietrznie, czyli idealne warunki dla narciarstwa biegowego.
Był piątek, start w niedzielę, ale pogoda miała się utrzymać. Po śniadaniu pojechaliśmy do Cavalese do biura zawodów po odbiór pakietu startowego / ok. 40 km /. Po powrocie spacer, po malowniczej okolicy i spanko do kolacji. Kolacja we włoskim stylu, wyśmienita.
Następnego dnia razem z prof. Jagielskim poszliśmy na rekonesans tras, które były przygotowane perfekcyjnie, tak, że przebiegliśmy ok. 20 km. W niedzielę pobudka 6.30, śniadanie i o 7.20 wyjazd na start. Mroźny /-8/, słoneczny dzień zapowiadał piękny bieg. Przy takiej temperaturze nie ma problemów ze smarowaniem nart, które mogą pojawić się, gdy słońce mocno dogrzeje.
Biegacze startowali po 500 osób, co 5 min. Pierwsi o 8.15, ostatnia grupa, w której byłem i ja o 9.20. Do biegu na 70 km trasę ruszyło 7500 zawodników. Zasada na takich biegach masowych jest taka, że jak startujesz pierwszy raz, to cię umieszczają na końcu. Uzyskanym wynikiem musisz udowodnić, że następnym razem zasługujesz na miejsce w lepszej grupie. Przy narciarstwie biegowym ma to znaczenie, ponieważ wyprzedzać jest znacznie trudniej niż w bieganiu na ‘’ podeszwach’’.
W pierwszej części biegu bardzo ciasno, przeważały 2-3 tory i na nich tłumy narciarzy, często niezbyt sprawnie poruszający się zwłaszcza na zjazdach. Dopiero ok. 30 kmstawka rozciągnęła się na, tyle, że można było sprawnie wyprzedzać bez utraty szybkości. Trasa biegu puszczona na sztucznie usypanym śniegu przez stare centra pięknych miasteczek a poza nimi przez piękne widokowo tereny. Na koniec na dobicie2,5 km podbieg do centrum Cavalese.
Wbiegając na metę usytuowaną od lat w tym samym miejscu, której wygląd znałem dotychczas z telewizji poczułem lekkie wzruszenie, że tu jestem i spełniło się moje marzenie. Pamiątkowy medal zawisł na szyi!!!
Powrót do hotelu ski busem, który podstawiał, co 10 min. organizator, kąpiel, pakowanie i jedziemy w powrotną drogę do Polski / ok. 1200 km/. Pewnie jeszcze tu wrócę. W Libercu przesiadłem się do swojego auta, za Wrocławiem zjechałem na parking, aby się chwilę przespać, bo zmęczenie zaczęło narastać i ok.13. zameldowałem się w domu. W cztery dni 2400 km jazdy + 70 km biegu.
Wczoraj w Nowym Targu na Biegu Podhalańskim startował Marek Watras z żoną,ale była taka masa ludzi i nie udało mi się go spotkać/ biegówki, to choroba mocno zakaźna/. Pozdrawiam wszystkich czytających LubieHrubie zwłaszcza sympatyków biegania i narciarstwa biegowego.
Krzysztof Gidziński
Czytając relację z Marcialongi stwierdziłem, że nie napisałem o rzeczach, które są dla mnie oczywiste, ale dla innych niekoniecznie. Marcialonga / w tłumaczeniu – Długi Marsz / jest biegiem masowym długodystansowym, w którym mogą startować zarówno amatorzy jak i zawodowcy.
Pierwszy bieg odbył się w 1971r. Pomysłodawcami była 4-ka Włochów, którzy wracali ze Szwecji z Biegu Wazów i postanowili zorganizować u siebie podobny bieg.
Bieg odbywa się w ostatnią niedzielę stycznia w dolinach Fassa i Fiemme w malowniczych Dolomitach. Zawodnicy startują w Moenie, kończą po 70 km w Cavalese. Większość uczestników poza Włochami, to mieszkańcy Skandynawii / w tym roku Włochów startowało ok.2600, a Norwegów ok.2400, Polaków 8 /.
Na trasie tłumy kibiców bardzo żywiołowo dopingują wszystkich narciarzy. Słychać dzwonki alpejskie, kołatki i inne instrumenty. Atmosfera jest niesamowita.
Pod koniec lutego w dolinie Fiemme odbędą się mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym. Zawodnicy będą biegać po trasach, po których częściowo przebiegała Marcialonga.
Jeszcze o moim wyniku.
Wystartowałem z nr 7036 w grupie 7000-7500 ukończyłem na 4900 z czasem 7h25min. Gdyby nie tłok na trasie, to czas byłby o 1h lepszy.
Pozdrawiam i idę spać, bo dochodzi 24. a jutro mam zamiar pobiegać na nartach, nareszcie jest śnieg a Bieg Piastów zbliża się szybkimi krokami!!!
Krzysiek Gidziński
Wikipedia
Marcialonga – długodystansowy bieg narciarski, rozgrywany, co roku w ostatnią niedzielę stycznia, w prowincji Trydent w północno-wschodnich Włoszech. Jest to najdłuższy i największy włoski maraton. Trasa biegu liczy 70 km, rozgrywany jesttechniką klasyczną. Tylko w 2007 roku bieg skrócono do 57 km z uwagi na problemy ze śniegiem. Bieg ten należy do cyklu Worldloppet i FIS Marathin Cup.
Pierwsza edycja biegu miała miejsce w 1971 roku. Początkowo bieg rozgrywano tylko w kategorii mężczyzn. Kobiety do rywalizacji przystąpiły w 1978 roku. Trasa zaczyna się w miejscowości Moena i prowadzi przez dolinę Val di Fassa i miejscowość Canazeido Cavalese w dolinie Val di Fiemme. Rozgrywany jest także krótszy wyścig –Marcialonga light na dystansie 45 km i prowadzi z Moeny do Predazzo.
Najwięcej zwycięstw wśród mężczyzn odniósł Włoch Maurilio De Zolt, który zwyciężał czterokrotnie w latach: 1986, 1987, 1991 i 1992. Wśród kobiet najczęściej zwyciężała jego rodaczka Maria Canins, która aż dziesięć razy była najlepsza. Canins wygrała wszystkie edycje maratonu w latach 1979-1988.
Podobnie jak norweski maraton Birkebeinerrennet, Marcialonga ma swoje odpowiedniki w kolarstwie szosowym (Marcialonga Cycling) oraz w biegu przełajowym(Marcialonga Running).
Komentarz!
Serdecznie dziękuję i gratuluję Krzyśkowi Gidzińskiemu (piszę tak ciepło, ponieważ korzystał przez kilka lat z moich wskazówek treningowych, na ogół na dworze) za relację i zdjęcia z tak wymagającego biegu, ale i pięknych miejsc oraz niezwykłej pasji.
Lecz i na naszych terenach
– była, jest (z przerwami) zima śnieżna, mroźna i niestety nie mogę napisać o żadnej relacji z jakiejkolwiek imprezy zimowej w łyżwiarstwie, saneczkarstwie czy narciarstwie, nawet jak idę, czy wyglądam przez okno nie widać za wiele stojących bałwanów.
Jak jestem w okolicach boisk szkolnych, przyglądam się im i nie widać, aby były one zdeptane. Odpowiem krótko, jak nie było hal to byłoby, to nie możliwe, aby lekcje nie odbywały się na powietrzu, a tak obawiam się Nawet, czy zaraz nie byłoby pretensji od rodziców, to jak to, macie halę, a ćwiczycie na dworze, dziecko mi zachoruje?
Chociaż,
– może naiwnie liczę, że jednak rodzice zapytają się, a dlaczego nasze dzieci siedzą tylko w szkole, bo jak ja chodziłam (em) do szkoły, to prawie przez całą zimę ćwiczyliśmy na dworze i rzadko, kto kiedy chorował!
Dlatego apeluję!
– po feriach przynajmniej jeden wf w tygodniu, we właściwym ubraniu sportowym na dworze, bo … bo niedługo … przełaje, ale takiego współzawodnictwa w hrubieszowskich kalendarzach sportowych również w marcu czy kwietniu nie widać, więc nie będzie w tym temacie mobilizacji. Więc koło się zamyka i … i w kwietniu lub maju nauczyciele wf zechcą zrobić sprawdzian na 600 czy 1000 m, ciekawe ile do niego w poważny sposób i bez dyskusji, zwolnień od rodziców, lekarzy uczniów przystąpi???
I tak
– sobie myślę, dlaczego Ci, co decydują o kształcie hrubieszowskiej kultury fizycznej (zdrowotnej), dają tak małą, lub mało ciekawą dzieciom, młodzieży, dorosłym (a szczególnie dziewczętom) jej ofertę? No, cóż, już słyszę odpowiedź, a skąd na to wziąć pieniądze, jest tyle ważniejszych spraw …, a może się mylę, tylko brakuje zapaleńców, a tacy potrafią dokonać wiele (np. Zb. Krawczuk (tenis), K. Brudnowski (cykl imprez), M i K. Dąbrowscy (z niczego, coś), M. Łyko (foto-relacje), sekcja PC, karate, HnR, …)!!!
Wysłuchał, poczytał i skomentował
Marek Ambroży Kitliński (mak)
Na zdjęciu – Biegacz-amator Krzysztof Gidziński, „wychowany” w hrubieszowskiej sali ćwiczeń prz SP 2 w Hrubieszowie, tzw. Baraku i żaden wysiłek ani pogoda Go nie zrażają, wręcz odwrotnie, mobilizują Go.