5 listopada 2024

Mecz zmarnowanych szans. Relacja z meczu Unia Hrubieszów – Pogoń 96 Łaszczówka

W swoim pierwszym rozegranym meczu w tym sezonie Unia Hrubieszów 2:1 pokonała Pogoń 96 Łaszczówkę. Wynik mógłby byś znacznie wyższy, gdyby tylko zawodnicy Unii wykorzystali chociażby połowę sytuacji podbramkowych, jakie sobie stworzyli. Pierwsza bramka dla Unii padła po trafieniu samobójczym, zaś drugie trafienie było już autorstwem Krystiana Oleszczuka.

Reklamy

 

Unia Hrubieszów – Pogoń 96 Łaszczówka 2:1 (1:0)

Unia: Ryć – Wiejak, Kondrat, Mossurets, Bednarek (85’ Zając), Rurych, Fulara, Borys (87’ Szatan), Kawarski, Krygiel, Oleszczuk.

Reklamy

Pogoń: Maksymiak – Jeruzal (61′ Grześnikowski), Rzeźnik, Podborny, Kapuśniak (81′ Kołodziejski) – Jakubiak, Bukowski (70′ Wawrzusiszyn) – Wasiołek, Szarowolec (61′ Babiarz), Mruk – Kuks.

Bramki: samobójcza (23’), Oleszczuk (54’) – Babiarz (65’).

Reklamy

Sędziował: Andrzej Swacha.

 

Unia Hrubieszów od początku meczu wiedziała, o co gra i jaki jest cel w tym spotkaniu. Dlatego tez to gospodarze przez większość meczu utrzymywali się przy piłce, konstruując akcje ofensywne. Drużyna przyjezdna zastosowała tylko jeden schemat gry tzw. grę na aferę, która polegała na tym, iż bramkarz z Łaszczówki wybijał za każdym razem piłkę daleko do przodu, a nóż może coś uda się strzelić w ataku. Jednego zawodnikom Pogoni nie można odmówić. Waleczność do końca o jak najkorzystniejszy rezultat.

Unia raz po raz sunęła atakiem na bramkę gości. Jednak z tych ataków oraz strzałów z dystansu nic nie wynikało. Szwankowała skuteczność oraz brak dokładnego wykończenia akcji. Z początku mogło się wydawać, iż zawodników Unii sparaliżowała presja rozgrywania pierwszego meczu w nowym sezonie. Później okazało się, że powód był znacznie inny. W końcu z pomocą obrońcy Pogoni, Unia wyszła na prowadzenie. Z lewej strony boiska, w pole karne piłkę dośrodkowywał Kawarski. Obrońca drużyny gości tak niefortunnie interweniował, że skierował piłkę do własnej bramki.  W pierwszej połowie swoje sytuacje strzeleckie miel m.in. Krygiel, Wiejak, Borys czy też Rurych.

W drugiej odsłonie Unia dążyła do podwyższenia wyniku, zaś Pogoń w obronie ustawiła aż siedmiu zawodników. Zespół Marcina Nowaka dopiął swego w 54 min, kiedy to bramkarza gości na raty pokonał Krystian Oleszczuk.  I znów w drugiej połowie wróciła sytuacja z pierwszej, kiedy to marnowane były kolejne sytuacje.   Na listę strzelców mogli się wpisać kolejno: Kawarski, Krygiel, Oleszczuk, Fulara, Borys oraz Rurych. Wiadomo jak jest w futbolu. Niewykorzystane sytuacje się mszczą. I tak też było i w tym przypadku.

Pogoń swoja pierwszą bramkę w tym sezonie strzeliła w 65 min. Najpierw bezpośrednio z rzut autu dośrodkował efektownie jeden z zawodników Pogoni. Piłka trafiła wprost pod nogi grającego trenera Babaiarza, który niepilnowany przez nikogo pewnym strzałem pokonał bramkarza Unii.

Wiadomo było, że w końcówce będzie nerwówka, o ile Unia nie zwiększy swojego prowadzenia. Tak  się nie stało i w końcówce meczu Pogoń zwietrzyła swoją szansę na wywalczenie chociażby jednego punktu. Gra na tzw. aferę nie mogła jednak przynieść powodzenia, ale mimo wszystko goście dzielnie walczyli do końca.

Unia Hrubieszów wygrała 2:1, jednak dla niektórych będzie to skromny wynik, chociaż powinien z przebiegu meczu być znacznie wyższy. Trzeba jednak oddać to, że Unia nie złapała jeszcze tego właściwego rytmu gry. Widać, iż zawodnicy bardzo chcieli wygrać, ale czasami za bardzo też kombinowali przy rozgrywaniu akcji. Brakowało w pewnym momentach podjęcia zdecydowanej decyzji o natychmiastowym strzale czy też podaniu otwierającym drogę do bramki. To zapewne wszystko przyjdzie w raz z każdym kolejnym rozgrywanym meczem. 


Józek