W miejscowości Lauf von Biel w Szwajcarii w nocy z 13 na 14 VI 2008 r. odbył się międzynarodowy ekstremalny bieg supermaratoński na dystansie 100 km. Uczestniczyła w nim również najwytrzymalsza Hrubieszowianka, nauczycielka ZS nr 4 w Hrubieszowie Małgorzata Muzyczuk.
O godz. 22.00 do tego niezwykłego biegu wystartowało ponad 2500 osób z różnych krajów, w tym około 400 kobiet. Okazało się, że nie jest to bieg po gładkiej szosie, ale i w terenie o podłożu naturalnym z korzeniami włącznie oraz mocno górzystym.
Wśród kobiet jako najlepsza z Polek, na wysokiej 35 pozycji a na 12 – tej w kategorii wiekowej 45 – 49 lat (w tej kategorii bieg ukończyło ponad 80 kobiet) do mety dobiegła Małgorzata Muzyczuk nauczycielka wf Zespołu Szkół nr 4 z Hrubieszowa uzyskując metę w 10:38.51,0 godz. i była to w jej karierze trzecia pokonana pełna setka.
Pani Małgosia pokonała wszystkich mężczyzn, z którymi na zawody pojechała na koszt własny. Nawet ci, którzy byli lepsi w biegach maratońskich ulegli jej, jak i ciężkiej trasie.
U mężczyzn na 1013 – tej pozycji a w kategorii wiekowej 45 – 49 lat 249 – ty dotarł do mety lekarz z Chełma Lubelskiego Marek Baluk w czasie – 12:18,52,0 godz., 1057 – my ogólnie a w kat. wiek. 35 – 39 lat 152 – gi był inicjator wyjazdu tych odważnych ludzi z lubelskiego Mirosław Laskowski z Komarówki Podlaskiej z czasem – 12:25.43,2 godz., 1763 – ci ogólnie, natomiast w kat. wiek. 55 – 59 lat 189 – ty był Marian Surowiec z Milanowa dobiegając do mety 15:45:17,2 godz.
***
Wywiad z Małgorzatą Muzyczuk
Jak wyglądają przygotowania do tak ekstremalnego biegu?
No cóż, należy biegać codziennie, bez względu na pogodę i samopoczucie np. od 10 do 30 kilometrów dziennie, ale jak się to lubi i ma się jakiś cel, to okazuje się, że jest to do realizacji, pomimo zawodowej pracy.
Czy tylko wystarczy biegać ?
Nie, należy jeszcze wykonywać wiele innych ćwiczeń z tzw. „abecadła lekkoatletycznego”, posiadać dobrze dopasowany sprzęt sportowy, właściwie się odżywiać i przygotować się psychicznie, m.in. ostatnio trener kazał mi biegać w trakcie „grzmotów” i… Niestety, trening do końca nie wykonałam, kto wie może by było lepiej.
Jak wyglądała podróż?
Jechaliśmy busem jednego z zawodników, który na zmianę z kolegą – biegaczem go prowadzili, dlatego ja miałam czas się zdrzemnąć, a jedzie się ponad 20 godzin.
Czy coś się zdarzyło ciekawego na trasie?
W zasadzie nic, ale ja zwróciłam uwagę, że w Szwajcarii, w miejscowościach, które mijaliśmy jest bardzo dużo starego i zadbanego budownictwa, jeżeli coś jest budowane nowego, to w innym miejscu. U nas wielu przeszkadza zapach krów i ich odchodów, a dla nich jest to normalne, bo to ich dochód. No i paliwo jest tańsze od naszego. W Niemczech, w nocy spaliśmy w samochodzie przy stacji benzynowej, zostaliśmy obudzeni i wylegitymowani przez miejscową policję – dowiedzieli się, że jedziemy na bieg, życzyli nam powodzenia. Miałam też dużo czasu do rozmyślań i wracałam myślami do Mistrzostw Polski w biegu 24 – to godzinnym, w którym chciałam wystartować, niestety nie posiadam licencji klubowej, bez której nie można wystartować w tej imprezie, aby zdobyć medale, a zarząd Unii nie przejawia żadnego zainteresowania moją osobą, szkoda, bo miałam szansę na złoty medal, który zdobyła moja koleżanka Ala Banasiak, z którą wygrywam ultra długie biegi. Może za rok coś się zmieni, a jak nie to będę szukała innych celów biegowych.
Faktycznie przykra sytuacja, dojechaliście na miejsce i…?
I nocowaliśmy np. w bunkrach, które są utrzymywane w razie jakiejś terrorystycznej lub wojennej niespodzianki. Podczas załatwiania spraw w biurze zawodów, otrzymaliśmy reklamówkę z suwenirami, bony na wyżywienie itp., oczywiście wcześniej zapłaciliśmy wpisowe. W związku z tym, że w biegu brało udział ponad 150 Polaków, odbyła się dla nich w kościele msza. Po mszy, ksiądz z miejscowymi polonusami zorganizował z nami przy zastawionych słodyczami, owocami, napojami i miejscowymi serami stołach integracyjne spotkanie.
Co tam jest ciekawego do zobaczenia ?
Mnóstwo zabytkowych obiektów, piękne stare miasto, wąwozy, kaniony itp., ale ja jako nauczycielka udałam się do pobliskiej szkoły (chyba podstawówka i gimnazjum) i jak były lekcje to nie widziałam nikogo na korytarzach czy koło szkoły z uczniów, wszyscy byli na lekcjach, a klasy liczą maksymalnie po 15 uczniów, usłyszałam jakieś krzyki z pobliskiego boiska, akurat odbywał się wf, część osób tak dopingowała uczestniczącym w zajęciach koleżankom i kolegom. Lekcje we wszystkich klasach trwają do 13.00, dzieci i młodzież idzie do domu i wraca do szkoły około godz. 16.00 na zajęcia pozalekcyjne, jakie sobie wybrali: tańce, chóry, różne sporty, koła zainteresowań z przedmiotów nauczania, gry na instrumentach muzycznych, poezja, malarstwo, rzeźba itp. Nie widziałam, aby uczniowie ze szkoły wychodzili z wielkimi teczkami.
Co przed startem ?
Po podróży robiłam rozruch. Załatwiłam sobie lampkę górniczą, którą zakłada się na głowę i można sobie w nocy oświetlać trasę biegu, ale większość odradziła mi to, ponieważ nigdy wcześniej z nią nie biegałam i mogła mi przeszkadzać.
Co się czuje, kiedy ma się biec w nocy?
Ja już mam doświadczenie w takich biegach, chociaż na krótszych dystansach, ponieważ kilka startów zaliczyłam w biegu sylwestrowym w Nałęczowie, ale niepewność zawsze się odczuwa, mały kryzys łapał mnie koło 23.00, ponieważ tak na ogół chodzę spać, ale później było już dobrze.
Jak było na trasie?
Mnóstwo biegnących osób i co dla mnie dziwne, pomimo nocnej pory dużo kibiców na trasie, którzy bili nam brawo. Biegliśmy jedno okrążenie, ale trasa w wielu miejscach była trudna, w lesie było bardzo ciemno, trzeba było uważać na korzenie, śliskie kamienie i żeby nie spaść do kanionu, i żeby nie strącić do nich innych zawodników, niektórzy nawet trzymali się za ręce, aby nie pomylić trasy. W jednym miejscu tak góra była stroma, że musiałam iść piechotą i wydawałoby się, że łatwiej jest biec z góry, a tu okazało się, że też jest stromo i trzeba mocno wstrzymywać bieg, i wówczas dają o sobie znać „czwórki” (czworogłowe uda). Na trasie były punkty odżywcze, na których korzystałam szczególnie z coca – coli i bananów i co dla mnie dziwne pomimo tylu godzin biegu ani razu nie korzystałam z toalety, chyba wszystko ze mnie wyparowało, pomimo, że temperatura była niska, jak to w nocy. Po 70 kilometrze nikt mnie już nie wyprzedził, ale mi się to udawało z innymi. Ale niestety razem z wieloma osobami pomyliłam trasę i straciłam gdzieś z 10 minut, szkoda. Z kolei niektórzy mówili, że nie wszyscy zachowują się fair i są podwożeni samochodami, ja bym tego nigdy nie zrobiła.
Co za metą?
Tak jak każdy, otrzymałam medal i dyplom, że bieg ukończyłam. Pomimo zmęczenia ogromna satysfakcja, że bieg ukończyłam. Wzięłam prysznic, ale z masaży nie korzystałam, a była taka możliwość. No i zaczęłam czekać na kolegów, którzy ze mną przyjechali. Niestety do żadnej dekoracji się nie załapałam. Ale wydanych pieniędzy nie żałuję, ponieważ zobaczyłam następny kraj, piękne widoki, wspaniałe szosy, zabytki, ludzi żyjących spokojniej niż u nas i zrobiłam to, co lubię, i robię od wielu lat.
Co dalej?
Czekam na komunikat oficjalny z biegu i oryginalny dyplom ukończenia tego ekstremalnego biegu, które mają przysłać organizatorzy. Ze dwa tygodnie roztrenowania, leczenie urazów, czyli paznokci na stopach, które zapewne mi zejdą jak zwykle, usunięcie zakwasów i ogólnego zmęczenia, wyspania się. I rozpocznę przygotowania do mojej 21 setki łączonej Pamięci Dzieci Zamojszczyzny i dwóch maratonów we wrześniu. Chociaż żałuję, że nie będę mogła wystartować w półmaratonie „Unii Horodelskiej”, ponieważ pokrywa mi się termin z Maratonem Pokoju, a chcę go zaliczyć, ponieważ wówczas zdobędę „Koronę Maratonów”, ponieważ trzeba pokonać 5 maratonów w ciągu 2 lat. A może organizatorzy przesuną termin na pierwszą niedzielę października, ponieważ zależy mi na udziale w tym półmaratonie, bo do tej pory startowałam we wszystkich, czyli 18. Zresztą wiem, że wówczas więcej zawodników przyjechało na ten bieg, najlepsi młodzi zawodnicy nie będą mogli w nim też uczestniczyć, ponieważ jeszcze trwają zawody na bieżni, w tym Mistrzostwa Polski Młodzików, a po pierwsze przecież Unia Horodelska jak się uczyłam z historii, była właśnie w październiku. Ale zapewne nikt mnie nie posłucha, a szczególnie jeden pan.
Dziękuję za wywiad i życzę dalszych satysfakcjonujących biegów.
Opracował – mak