Walentynki od zarania dziejów wiązały się z wysyłaniem listów pełnych wyznań miłosnych. My co prawda listu nie napisaliśmy, ale zebraliśmy w jedną całość opinie piłkarzy i ekspertów, którzy opowiedzieli nam o tym, co rozbudziło ich uczucie do piłki. Zestawiliśmy to z odczuciami najmłodszych adeptów futbolu, czyli uczestników turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Bo piłka, jak zgodnie twierdzą wszyscy nasi rozmówcy, to miłość do grobowej deski.
FUTBOL – DRZWI OTWARTE DLA KAŻDEGO
– Dlaczego kocham piłkę nożną? Chodzi o jeden moment, czyli o strzelenie gola. To jest najważniejsze. Myślę, że każdy z nas ogląda mecze przede wszystkim dla bramek. Poza tym zawsze uważałem, że przewaga futbolu nad innymi dyscyplinami polega na tym, że można uprawiać go wszędzie, pod każdą szerokością geograficzną, nie potrzebując niczego poza piłką – tłumaczy Mateusz Święcicki z Eleven Sports Network, któremu wtóruje reprezentant Polski z Lechii Gdańsk, Sebastian Mila. – Dzięki piłce nie było żadnych podziałów. Wystarczyło wyjść na boisko, grać mogłeś zawsze. Obojętnie na jakim osiedlu mieszkałeś, do jakiej klasy chodziłeś i ile miałeś lat.
Niezależnie czy zarabiali na życie jako piłkarze, czy dziś żyją tylko z opisywania gry innych zawodników – początki dla obu grup były takie same. W ukropie lub w kroplach deszczu, od najmłodszego wszyscy pchali się w jedno miejsce. – Jestem z pokolenia podwórek. Wszyscy graliśmy w piłkę, chociaż brakowało boisk. Obijaliśmy okna sąsiadowi, graliśmy na zadrzewionym rondzie – przerywaliśmy, gdy jechały auta, a potem kontynuowaliśmy – opowiada Przemysław Zych z “Gazety Wyborczej”. Pomimo upływu lat, dzieci kroczą nadal tą samą drogą. – Ja pokochałem piłkę jeszcze w przedszkolu. Któregoś dnia poszedłem do kolegi na kilka godzin i miałem jechać z mamą do rodziny. Wpadł tata kolegi, żeby zabrać go na trening spytał czy też chcę dołączyć. Powiedziałem “no dobra!” i zapisałem się wtedy do rocznika starszego o dwa lata – wspomina Kacper Pawłowski z Orłów Zielonka, który ze swoją drużyną dotarł do ćwierćfinału turnieju ”Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”.
Jeśli mowa o „miłości”, to chyba śmiało można uznać, że na tym najlepiej zna się płeć piękna, której futbol – niesłusznie uznawany za dyscyplinę męską – jest bardzo bliski. – Pięć lat temu tym uczuciem zaraził mnie brat. Chciałam tworzyć drużynę, chciałam zagrać dobry mecz. W piłce najbardziej podoba mi się nawiązywanie kontaktów – mówi Dominika Ducal z MUKS Praga Warszawa. Jej koleżanka z klubowej szatni wtóruje: – Kocham piłkę nożną, bo dzięki niej można stawiać sobie różne cele. Wygrywanie, strzelanie bramek, praca nad zgraniem zespołu – wylicza Marta Krukowska.
JEDNA MIŁOŚĆ – RÓŻNE MOTYWACJE
Jak zauważają dziewczynki, każdy może widzieć w piłce coś zupełnie innego, ale i tak wszystko sprowadza się do wspólnego mianownika – bezgranicznego uwielbienia dla najpopularniejszej dyscypliny sportowej świata.
– Uwielbiam „cieszynki”. Wiem, że to nie ma nic wspólnego z piłką samą w sobie, ale od zawszę lubię to oglądać. Moment, w którym wszyscy przeżywają te same emocje. Kocham też w futbolu to, że jest wielowymiarowy. Wszystko, co wiem o świecie, zawdzięczam piłce. Geografii uczyłem się futbolem, historii uczyłem się futbolem, wiedzy o społeczeństwie, uczyłem się futbolem, języków obcych też uczyłem się futbolem – opowiada Łukasz Wiśniowski z portalu “ŁączyNasPiłka”.
– Zamiast czytać komiksy oglądałem mecze i programy publicystyczne, wertowałem skarby kibica i kupowałem na bazarze kolejne koszulki. Nie wyobrażam sobie życia bez piłki – twierdzi Tomasz Zieliński dziennikarz Sport.pl. Jeszcze inaczej wygląda spojrzenie z perspektywy boiska. – Podoba mi się to, że gramy jako drużyna. Naszym celem nie jest tylko wygrywanie, ale wzajemnie wspieranie się. Liczyła się cała drużyna, a nie jedna osoba jak w niektórych sportach. Rywalizacja nas nakręca – dodaje zawodniczka MUKS Praga Warszawa – Daria Sokołowska.
BOHATEROWIE NAJWIĘKSZYCH STADIONÓW MOTOREM NAPĘDOWYM
Ducha rywalizacji najłatwiej zresztą podpatrzeć u najlepszych piłkarzy świata stanowiących inspirację dla milionów. Bieganie od najmłodszych lat w koszulce swojego idola dotyczy wszystkich. – Za czasów mojego dzieciństwa na topie byli Romario i Christo Stoiczkow. Chciałem być jak oni – dodaje Mila, bohater meczu z Niemcami w eliminacjach EURO 2016. Swoich idoli miał także kolejny z reprezentantów Biało-Czerwonych i pomocnik Legii Warszawa, Ariel Borysiuk. – Oryginalny nie będę. Miałem koszulkę Ronaldo jak trzy czwarte dzieci na świecie. Pierwszy turniej, który pamiętam to mistrzostwa świata we Francji w 1998 roku. Pasja zaczęła się zazębiać. Wtedy kibicowałem Brazylii. Nakręcało mnie to ich nastawienie, luz przenoszony z Copacabana na murawę. Później w wieku juniorskim wzorowałem się na Gennaro Gattuso i do dziś po cichu kibicuję Włochom na każdym turnieju. A, zapomniałbym jeszcze o kulcie Davida Beckhama z mundialu w Korei i Japonii z 2002 roku. Nawet pojawiła się wtedy moda na jego irokeza, a moja siostra była w nim tak zakochana, że w pokoju oprawiała jego zdjęcia w ramki i wieszała na ścianie – śmieje się Borysiuk.
Brazylijczyk, Włoch i Anglik dawno zawiesili buty na kołku i dzisiejsze pokolenie wzdycha już do kogo innego. – Bardzo lubię Grzegorza Krychowiaka i Roberta Lewandowskiego, którzy są liderami. Na mojej pozycji najbardziej podoba mi się styl Toniego Kroosa – uśmiecha się Janek Sądej z MUKS Unia Warszawa, finalista rozgrywek „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Jego kolega z zespołu, Ariel Mosór ma z kolei inne wzorce. – Gram na kilku pozycjach – na środku pomocy, obrony i jeszcze na prawej stronie. Najlepiej czuję się na środku, bo wzoruje się najbardziej na Andresie Inieście i Gerardzie Pique. Na jeszcze innego zagranicznego idola wskazuje bez namysłu Tymon Moskal z Orłów Zielonka. – Moim numerem jeden jest Neymar.
Dziewczynki? Niekoniecznie spoglądają na Mię Hamm i najwybitniejsze futbolistki. Zdecydowanie wolą podziwiać piłkarzy. – Ostatnio bardzo polubiłam Bartosza Kapustkę. Jest bardzo młody a już gra w reprezentacji. Zagranicą zawsze imponował mi Nani – dodaje Marta Krukowska z MUKS Praga Warszawa, a jej koleżanka z drużyny wskazuje na naszą największą gwiazdę, chcąc kiedyś pójść w jej ślady. – Robert Lewandowski jest bardzo znany, gra świetnie i ustanowił nawet rekordy Guinessa – kwituje Daria Sokołowska. – Gareth Bale jest jak ja. Obaj jesteśmy lewonożni, gramy z 11-tką, mamy coś wspólnego! – dorzuca Kacper Pawłowski z Orłów Zielonka.
Co na to dorośli? – Moje pierwsze wspomnienie to scena jak mam 7 czy 8 lat i w wytartej bluzie rzucam się między dwoma słupkami-patykami. Albo byłem bramkarzem – uwielbiałem bronić w deszczu, albo – to trochę później – napastnikiem z numer 10 i nazwiskiem Alessandro Del Piero – wspomina Przemysław Zych. – Mnie w dzieciństwie najbardziej ekscytowały zawsze sztuczki techniczne i gra w polu. Wzór stanowił Ronaldinho. Kojarzą mi się z tym pierwsze filmiki na YouTube, których wyszukiwałem w Internecie, żeby podejrzeć jego sztuczki. Każdy wychodził na dwór i starał się to powtórzyć – zabiera głos Patryk Lipski z Ruchu Chorzów, rewelacja rundy jesiennej ekstraklasy, wymieniany przez ekspertów jako przyszły Reprezentant Polski.
Z PODWÓRKA NA STADION
Podwórko. Słowo-klucz. Ścieżka każdego z zawodników siłą rzeczy zaczyna się pod blokiem, trzepakiem czy na szkolnym boisku. Pierwszy kontakt z futbolówką, która na tyle przykleja się do nogi, że nie można się już z nią nijak rozstać. Dziś najmłodsi, którzy zaczynają kopać dla frajdy, wylewają fundamenty, by ich miłość do piłki przerodziła się w pasję na całe życie. Świetnym początkiem piłkarskiej przygody i możliwością rozbudzenia piłkarskich uczuć wśród najmłodszych jest turniej „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Jak wspominają jego zeszłoroczni uczestnicy, było to niezapomniane doświadczenie. – Podobała mi się cała organizacja turnieju, bo wszystko wokół było na wysokim poziomie. Wymagający rywale to przyjemność. Najbardziej podoba mi się właśnie, kiedy zagra się super mecz, trzeba walczyć na boisku, a potem zbiera się gratulacje. To coś wspaniałego. Odpowiadam za całą drużynę jako kapitan i daje mi to dużą radość, choć czuję na sobie też odpowiedzialność – zaczyna Mateusz Lustyk z MUKS Unia Warszawa.
– Każdy pewnie powtórzy, że najfajniejsza była gra na Stadionie Narodowym – wtrąca kolega Lustyka z MUKS Unii, Janek Sądej. – Wierzę, że udział w Turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku” pomoże mi zostać piłkarzem światowej klasy. Takim jak Arkadiusz Milik czy Robert Lewandowski. Życzę im wygrania EURO – dopowiada kolejny z młodych zawodników, Kacper Pawłowski z Orłów Zielonka. Wszystko zatem sprowadza się do marzeń o grze w dorosłej kadrze. – Rywalizowanie z najlepszymi jest super, bo dużo się uczymy, nawet jak nam się nie udaje. Najbardziej zapadła nam w pamięci porażka w ćwierćfinale w rzutach karnych. Już mieliśmy wygrać, bo w ostatnich minutach prowadziliśmy 2:1, ale przeciwnicy strzelili idealnie w końcówce i później przegraliśmy. Ale to nadal super wspomnienie – kwituje Tymon Moskal z Orłów Zielonka. Bez wątpienia najbardziej kochamy piłkę nożną za emocje, których dostarcza, a najlepiej smakuje zawsze zwycięstwo. – Wygrać taki turniej to sztuka. Lepiej niż wygrana w totka to smakuje – wspomina Wiktor Szywacz, zwycięzca Pucharu Tymbarku z 2014 roku.
SEN O REPREZENTACJI
– Jeśli mowa o przyszłości, to trenerzy młodzieży i rodzice zdradzają, że w młodszych rocznikach – od 1998 r. w dół – jest więcej technicznych zawodników niż do tej pory. To efekt pojawienia się setek różnych szkółek piłkarskich, a także właśnie takich turniejów jak ten PZPN-u i Tymbarku – komentuje Przemysław Zych. Sebastiana Milę temat występów w narodowych barwach od razu wprawia w świetny nastrój. – Jest dużo rzeczy, które napawają mnie wielką radością z udziału w zgrupowaniach. Gdybym miał wskazać jedną niesamowitą rzecz, byłby to hymn Polski śpiewany przez kibiców. Tego uczucia, kiedy stoisz na boisku przed ważnym meczem, nie da się opisać. Czujesz się wtedy niesamowicie doceniony jako piłkarz, to wyjątkowe.
Nie inaczej odbierają to najmłodsi pasjonaci futbolu, w tym Daria Sokołowska z MUKS Praga Warszawa: – Gra na Stadionie Narodowym kojarzy się z największą przyjemnością, jaką można sobie wyobrazić. A jak to wszystko wspomina Borysiuk? –Pamiętam swoje przyjazdy na kadrę już w wieku 15 lat. Z rodzinnej Białej Podlaski jechałem do Warszawy. Trasa na 2,5 godziny, a ja spakowany jak co najmniej w 24-godzinną podróż. Mama zapakowała mi kanapki, soki… Dziś nadal się z tego śmieję, bo nie mogłem też w ogóle po przyjeździe odnaleźć się w Warszawie. Z czasem przyszła pewność siebie i piąłem się przez kolejne szczeble młodzieżówek. W eliminacjach do EURO 2016 nie grałem, ale cieszę się, że selekcjoner Nawałka powoływał mnie na mecze towarzyskie. Reprezentacja to na pewno spełnienie marzeń każdego zawodnika.
Piłkarska reprezentacja Polski to też ukochana drużyna wszystkich Polaków. Wszyscy marzymy by odnosiła sukcesy. Skoro co roku setki tysięcy dzieci zakochuje się w piłce nożnej dzięki Turniejowi „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, to warto trzymać kciuki, żebyśmy ich pasja do futbolu przerodziła się w coś trwałego. Wtedy o pozytywnych piłkarskich uczuciach będziemy wspominać nie tylko przy okazji Walentynek.
Fot. PZPN / Łączy nas Piłka