Lider pokazał moc i wygrał zasłużenie. Był zdecydowanie lepszą drużyną pod każdym względem. Jak dotychczas Śląsk wygrał wszystkie mecze i gromadząc 18 punktów wyprzedza o sześć Miedź Legnicę i Pogoń Szczecin. Padwa wśród 15 zespołów z dziewięcioma punktami plasuje się na 9 pozycji.
Padwa Zamość – Śląsk Wrocław 21:29 (7:13)
Padwa: Gawryś, Kozłowski, Dragan – T. Fugiel (4), Bączek (3), Szymański (3), Adamczuk (2), Konkel (2), Morawski (2), Maciąg (1), Pstrąg (1), Puszkarski (1), D. Skiba (1), Szeląg (1), Czerwonka.
Początek meczu pokazał, że goście od początku chcą wygrać mecz a Padwa grała niepewnie w obronie, pozwalając sobie rzucić kilka bramek. W ataku, kontrataku czy też ataku pozycyjnym gospodarze grali zbyt schematycznie, tracili piłkę, co pozwalało wrocławianom rozpracowanie Padwy i przejść do kontrataków. Dlatego Śląsk na przerwę schodził aż z sześciobramkową przewagą.
W drugiej połowie Padwa dalej była nieskuteczna. W całym meczu nie wykorzystała czterech rzutów karnych a w 54. minucie było 17:27. Zwiększona aktywność Padwy, ale i danie szansy przez trenera Śląska gry dla zawodników z ławki pozwoliły na zniwelowanie rozmiaru porażki.
– Śląsk wygrał zasłużenie. Był zdecydowanie lepszą drużyna pod każdym względem. Grał twardo w obronie, z aktywnym pressingiem i wysoką obroną, przez co nie dopuszczał zawodników Padwy do skutecznego rzutu. Wrocławianie twardo grali również w ataku, na granicy faulu. Oddawali celne rzuty. Tylko nieliczne były niecelne, bądź wybronione przez bramkarzy Padwy. Przy reszcie nie mieli szans. – można przeczytać na stronie Padwy Zamość.
– Trochę mi jest po ludzku wstyd wobec kibiców, którzy licznie stawili sie na hali. Byliśmy zdecydowanie słabszym zespołem i przeszliśmy obok tego meczu bez walki. U nich dobrze funkcjonowała współpraca obrony z bramkarzem i mieliśmy problemu z rzuceniem bramki – twierdzi Paweł Puszkarski.
– Spotkanie od samego początku nie układało się po naszej myśli, przez cały mecz towarzyszyła nam niska skuteczność rzutowa. Wrocław przechwycił kilka ważnych piłek, podczas przeprowadzanych przez nas ataków. Nasza obrona w środkowym sektorze boiska była osłabiona, gdyż kontuzje złapali nasi kluczowi obrońcy Karol Małecki oraz Jakub Kłoda, przez co obrona nie funkcjonowała prawidłowo – przekazał nam Miłosz Bączek.
Następny mecz Padwa zagra w sobotę, 4 listopada w Ciechanowie z miejscowym Jurandem (5 miejsce w tabeli).
Zobacz też:
Matylda Bień brązową medalistką Mistrzostw Polski! [ZDJĘCIA]
Opracował – mak, foto – str. Padwy Zamość