Dnia 2.03.2013 r. w Jakuszycach odbył się narciarski 37 Bieg Piastów na dystansie 50 km, ale nie tylko. W tym długodystansowym biegu m.in. rywalizował dr Tomasz Josse z Hrubieszowa po raz drugi oraz kolejny raz były hrubieszowianin Krzysztof Gidziński, którego poniżej relacja i zdjęcia.
37 Bieg Piastów – 50km
Czołówka
1 NOVAK PETR KARLOVY VARY CZE 2:20:25
2 ROCAREK JIRI CZE 2:20:27
3 SEIFERT BENJAMIN OBERWIESENTHAL GER 2:21:55
4 SLECHTA DANIEL HARRACHOV CZE 2:21:56
5 ESCHER TONI GER 1990 2:22:01
6 KRSKA JAN NOVE MESTO CZE 2:22:02
7 KLISZ PAWEŁ BIELSKO-BIAŁA POL 2:22:16
8 PŁYWACZYK KRZYSZTOF CZARNY BÓR POL 2:23:44
…
870 GIDZIŃSKI KRZYSZTOF LIBERTÓW POL 4:27:10 (112. w kat. M50)
…
1298 JOSSE TOMASZ HRUBIESZOW POL 5:24:04 (174 w kat. M40)
Bieg ukończyło 1581 osób.
Krzysztof Gidziński – były hrubieszowski lekkoatleta
– Kolejny Bieg Piastów za mną i kolejny awans w klasyfikacji. W ub. roku miejsce 960 ateraz 870. Czas też najlepszy, ale czas do końca nie jest odzwierciedleniem poziomu wytrenowania. Na wynik składa się szereg czynników: pogoda, temperatura śniegu, trafione smarowanie, przebieg trasy (praktycznie, co roku inny), długość trasy (w tym roku 50,6 km).
Z wyniku jestem zadowolony, mimo, że treningów na śniegu nie było za dużo, a od połowy grudnia męczyło mnie zapalenie zatok. W przeddzień biegu pośród zawodników dominowały dwa tematy: jakie smary nałożyć i jak dojechać na polanę, ponieważ w tym roku parkowanie w Jakuszycach było zabronione. Parkingi przygotowano tylko dla vipów, mediów, gwiazd i obsługi. Bardzo to zdenerwowało narciarzy amatorów.
Dojazd ze Szklarskiej Poręby, gdzie jest baza hotelowa miał się odbywać autobusami podstawionymi przez organizatora. Bałem się, że może być tłok i problem z wejściem (narty, rzeczy na przebranie, serwis do smarowania), więc wybrałem wariant z TAXI.
Poranek zaskoczył nas pięknym słońcem z kilkoma stopniami mrozu. Śniadanie o 7, wyjazd z hotelu o 8 (kierowca taksówki już czekał). Na polanie jesteśmy 8.15 więc jest czas na spokojny dobór smarów i testy, które wypadają pomyślnie, więc na niecałą godzinę przed startem jestem gotowy. Jeszcze tylko dwa banany, napój i powoli przemieszczamy się z moją małżonką w kierunku polany startowej. Żona nie startuje tylko towarzyszy i dopinguje.
Ustawiam się w 5 boksie startowym, w pierwszym elita-zawodowcy. Pan Julian Gozdowski daje sygnał do startu i sektory, co 90 sek. ruszają. Wystartowało ok. 1700 narciarzy. Trasa świetnie przygotowana, narciarze w mojej grupie dobrzy sobie radzą na zjazdach, więc nie ma problemów, sprawnie pomykamy do przodu. Początkowo utrzymuję tempo 12km/h, co dawałoby wynik ok. 4h, ale na 40 kilometrze lekki kryzys i końcowy wynik netto to 4 h. 20 min.
Na trasie korzystałem z własnych odżywek, więc nie traciłem czasu na przepychanie się do stołów. Od obsługi brałem tylko napoje, które podawano bardzo sprawnie, prawie wprost do ręki.
Na mecie zawieszają mi piękny medal z wklejonym szafirem.
Chwila odpoczynku, małe, co nieco w namiocie gastronomicznym, przebieram się i wracamy autobusem do Szklarskiej Poręby, przesiadamy się do samochodu. Przed nami 410 km, ok. 20. jestem w domu.
Wyjazd udany, cele zrealizowane. Początkowe negatywne nastawienie dzięki pięknej pogodzie i fantastycznej trasie zostało zresetowane. Na potwierdzenie tych słów dołączam piękne zdjęcia, może ktoś z Hrubieszowa (oczywiści poza Tomkiem Josse) też się odważy na start w takim biegu. Specjalne pozdrowienia dla Marka Watrasa, który zaczął biegać i w przyszłości… kto wie?
Wysłuchał, poczytał i skomentował
Marek Ambroży Kitliński (mak)
Na zdjęciu – Krzysztof Gidziński w czasie biegu.