Weronika Pyzik ze Znicza Biłgoraj to wielokrotna złota medalistka Mistrzostw Polski w biegach lekkoatletycznych, także Mistrzyni Europy i Polski w biegach górskich, a wszystkie te trofea zdobyła w różnych kategoriach młodzieżowych. Start na przełajowych mistrzostwach świata pozwolił jej na umocnienie kontaktu z trenerem amerykańskich uczelni i od jesieni jest tam już studentką ze stypendium sportowym oraz innymi profitami, podobnie jak kilka lat temu Artur Kern z hrubieszowskiej Unii.
Warunek jest jeden systematycznie trenować i reprezentować uczelnię, jak najlepiej, bo tam interesują się tym wszyscy z profesorami włącznie. Kto wie może ponownie ktoś z naszego klubu uzyska taki poziom, że dołączy do Weroniki, z którą poniżej wywiad.
***
Wywiad z Weroniką Pyzik z Biłgoraja, biegającą studentką University of San Francisco w USA
Kiedy po raz pierwszy będąc w V klasie szkoły podstawowej wystartowała w biegu przełajowym, to nikt nie myślał, że zaczyna jej się medalowa droga krajowa, reprezentowanie Polski, która doprowadzi ją do nauki i reprezentowania barw amerykańskiego uniwersytetu, ale miała szczęście, bo na swojej drodze spotkała właściwych ludzi – trenerów, Agnieszkę Jurałowicz i Mieczysława Jamroza oraz wsparcie Rodziców, szkoły i klubu.
Weroniko, powiedz mi gdzie przebywasz i co porabiasz w Stanach Zjednoczonych?
Studiuję w USA, moja uczelnia to University of San Francisco, kierunku jeszcze nie wybrałam… Jestem na wydziale Undeclared Business, czyli coś w biznesie, ale jeszcze nic konkretnego. Tutaj jest inny system i najpóźniej mogę zdecydować się na konkretny kierunek dopiero pod koniec drugiego roku, wiec na razie próbuję się odnaleźć w biznesie, albo w biologii i chemii.
W jaki sposób tak daleko się znalazłaś?
Dostałam zaproszenie od trenera z tej uczelni, który zobaczył mnie na Mistrzostwach Europy w Samokov (zajęłam tam 10 miejsce). Potem długo rozmawialiśmy przez skype i spotkaliśmy się na Mistrzostwach Świata w Guiyang (Chiny) i zdecydowałam się, jadę.
Startowałaś w przełajowych mistrzostwach akademickich USA, co o nich powiesz?
Duże zaskoczenie. Po pierwsze – bardzo wysoki poziom rywalizacji. W biegu wzięło udział około 300 osób wyłonionych po wcześniejszych eliminacjach. Do tej pory brałam udział w znacznie mniej licznych biegach, wiec start w tak dużej puli zawodniczek i to najlepszych w Stanach był dla mnie trudny. Jestem bardzo zadowolona z mojego 132 miejsca. Jednak większe nadzieje wiążę z przyszłymi latami, kiedy zdobędę większe doświadczenie i będę mogła lepiej taktycznie rozegrać taki bieg. Oczywiście jestem bardzo mile zaskoczona, że w pierwszym roku udało mi się zakwalifikować do Mistrzostw Stanów i uważam, że to bardzo duże wyróżnienie, jak również nagroda za pierwsze ciężkie miesiące trenowania w nowej szkole z trenerką Helen Lehman-Winters. Sama impreza, to moim zdaniem była zorganizowana wspaniale. Dwa dni przed zawodami wszyscy zawodnicy spotkali się w bardzo eleganckiej, ekskluzywnej restauracji na wspólnym bankiecie. Do tego trasa, miasto, lotniska były przygotowane i udekorowane, że czegoś takiego jeszcze nie widziałam i naprawdę można było poczuć atmosferę rywalizacji i powagi tych zawodów.
Takie zawody są w zasadzie międzynarodowe?
Tak, zawody są międzyuczelniane, jednak zawodnicy pochodzą z różnych krajów, ponieważ sport uczelniany w Stanach jest traktowany bardzo poważnie i trenerzy „ściągają” zawodników z całego świata. Jednak, ja tutaj jestem na stypendium sportowym od samego początku, inaczej nie byłoby mnie stać na studiowane, jeden rok kosztuje 60 tysięcy dolarów… I tutaj jest całkiem inny system, uczelniane Mistrzostwa Stanów, to normalne Mistrzostwa Stanów Zjednoczonych, ponieważ tutaj nie ma zawodów poza uczelnianymi. Oczywiście mówię o mojej kategorii wiekowej.
A jak się zaprezentowałaś w innych startach?
Myślę, że mój najlepszy start w przełajowym sezonie to były Mistrzostwa Zachodniego Wybrzeża (Regionals), zajęłam wtedy 8 miejsce, co pozwoliło mi się zakwalifikować na Mistrzostwa Stanów. Następnego dnia okazało się, że na Mistrzostwa dostała się cała moja drużyna, wiec pojechałabym, nawet bez tego 8 miejsca, jednak to bardzo wysoki wynik i pobiłam tym samym rekord szkoły (jeszcze nigdy nikt z zawodniczek albo zawodników mojej szkoły nie zajął, tak wysokiego miejsca na Regionals). Wiec radość była ogromna, cieszyłam się także, że moja trenerka jest zadowolona, bo moje początki były w porządku, ale potem zachorowałam. Na szczęście zdążyłam dojść do siebie przed główną, najważniejszą imprezą.
Co czeka cię dalej?
Teraz skończyłam sezon, wiec nie mam zaplanowanych startów. Pod koniec lutego zaczynają się halowe zawody, jednak po rozmowie z trenerką ustaliłyśmy, że ponieważ nie jestem przyzwyczajona do biegania w hali (w Polsce zaliczyłam tylko jeden start w takich zawodach) postanowimy, czy wystartuję na hali po moich pierwszych treningach w styczniu. Dużo ważniejszy jest stadion, a tutaj ten sezon zaczyna się już w marcu-kwietniu. Czy będę startowała w Mistrzostwach Polski, to też się jeszcze okaże, bo mogę, ponieważ nadal jestem zawodniczką Znicza Biłgoraj.
A jak jest u Ciebie z angielskim, przecież wykłady zapewne są w tym języku?
Tak, oczywiście tutaj mogę porozumiewać się tylko po angielsku. Jest bardzo dobrze, ludzie w Kaliforni są bardzo otwarci i pomocni. Wiec zawsze mogę znaleźć wsparcie w profesorach albo korepetytorach. System edukacyjny jest znacznie mniej rygorystyczny niż w Polsce, wiec szybko oswoiłam się z nowymi okolicznościami studiowania i nie mam problemów z angielskim. Jak na razie wszystkie egzaminy i zaliczenia są zdane.
Ile razy w tygodniu trenujesz, a ile dziennie masz zajęć na uczelni?
Trenuję codziennie. Co jakiś czas (2-3 tygodnie w sezonie) trenerka daje nam dzień wolny. Częstotliwość zajęć różni się zależnie od fazy treningowej. W sezonie zwykle trenowałam 2 razy dziennie przez 3 dni i 4 dni raz dziennie. Moj tygodniowy kilometraż wahał się od 63 do 93 km. Na uczelni spędzam średnio 4 godziny dziennie, ale mam dużo pracy domowej, która jest na zaliczenie.
Sprzęt do treningów, środki regenerujące, wyżywienie otrzymujesz, czy musisz kupować ze stypendium?
Sprzęt treningowy i startowy, wyżywienie dostaję za darmo, a środków regenerujących nie. Jednak mam rozpisaną zdrową dietę, wiec na razie radzę sobie bez nich i nie widzę problemów.
Tęsknisz za krajem, rodziną?
Tak… Bardzo. Chociaż spodziewałam się, że będzie dużo gorzej, pomaga bardzo przyjazna atmosfera, ludzie naprawdę wspierają mnie i gdy widzą, że jestem smutna, to robią wszystko żeby mnie pocieszyć. Tak samo od samego początku czuje się „zaakceptowana”, nikt nie patrzył na mnie z góry, bo jestem z innego państwa. Jednak czasami, podczas wieczornych spacerów, spływa mi kilka łez na myśl o domu.
A kiedy będziesz miała szansę przyjechać do Polski?
A jestem od 17 grudnia i zostanę do 13 stycznia 2016.
O, to super, zasłużyłaś! A masz czas na jakieś rozrywki, coś czytasz, itp.?
Też tak uważam, wyjechać od razu na cały rok byłoby zbyt ciężkie, zwłaszcza do całkowicie innej kultury. Często spotykam się z dziewczynami z drużyny na wspólną kolację, obiad, mecz (tutaj bardzo duży nacisk jest stawiany na kibicowanie pozostałym drużynom z uczelni, jednak uważam to za plus). Czytam codziennie, bo to jest część mojej pracy domowej. Godzina czytania książek po angielsku zadanych przez profesorkę. Tylko to nie są lektury, cel jest taki, żebym poznawała, jak najwięcej słownictwa i czytała je, jak najszybciej (za to jestem oceniana później na lekcjach), wiec dzięki temu mogę połączyć konieczne z przyjemnym.
Są na uczelni inni Polacy, aby z nimi pogadać po naszemu?
Niestety, nie ma studentów, jednak ostatnio poznałam dziewczynę, która umie mówić po polsku, ponieważ jej rodzice mieszkali w Polsce.
Na koniec przypomnij jeszcze swoje biegowe początki?
Pochodzę z Biłgoraja. Mój sportowy początek to zawody przełajowe. Moja siostra namówiła mnie, żeby wziąć w nich udział, a na start wybrałam się z rodzicami i bratem. Zajęłam wtedy 2 miejsce i byłam ogromnie dumna, gdy dostałam medal oraz paletkę do badmintona. Po tym sukcesie zdecydowałam się zacząć moja przygodę ze sportem. Nic by z tego jednak nie wyszło, gdyby nie pani Agnieszka Jurałowicz, która zachęciła mnie do biegania i trenowała mnie przez całą podstawówkę. Dzięki niej wstąpiłam też do „Znicza” w gimnazjum. Dużo trenerce zawdzięczam, myślę, że bez niej nie osiągnęłabym tak wiele. Czasami byłam jedyną osobą, która przyszła na zajęcia zostawała ze mną i uczyła mnie najprostszych ćwiczeń. Nie wiedziała, że ze mnie „coś wyrośnie”, wtedy biegałam na przeciętnym poziomie, miałam problemy z prostymi ruchami, a jednak cierpliwie mnie ich uczyła i teraz jej praca procentuje. Największe sukcesy odnosiłam u boku trenera Pana Mieczysława Jamroza, za co jestem mu wdzięczna i dziękuję.
Nikt nie chodzi z tabliczką „jestem utalentowanym sportowcem”, dlatego my uczniowie potrzebujemy kogoś, kto nam pomoże odkryć i rozwijać nasze talenty i dlatego wszystkim życzliwym osobom, których spotkałam na mojej drodze sportowej serdecznie dziękuję!!!
Dzięki! Pięknie zakończyłaś i życzę powodzenia – mak
Wywiad i opracowanie – Marek A. Kitliński (mak)
Foto – z archiwum W. Pyzik.