27 kwietnia 2024

„Bariery trzeba pokonać” – wywiad Patryka Bedlińskiego z Dominikiem Rybiałkiem, aktorem serialu Galeria

Patryk z „Galerii”, czyli 21-letni Dominik Rybiałek, przyznaje, że jest całkiem innym człowiekiem, niż niepokorna postać, którą gra. Mimo młodego wieku ma na swoim koncie kilka ciekawych występów i wciąż szlifuje warsztat.


Patryk Bedliński: Aktor, wokalista i student. Ostatnio osoba dość zapracowana. Człowiek z pasją, więc chyba dobrze, że zapracowany! Ostatnia Twoja większa rola, większe zaangażowanie: serial „Galeria”. Jak to się w ogóle stało, że występujesz tam jako Patryk?.

Dominik Rybiałek: „Galeria” to jest tak naprawdę mój większy debiut aktorski. Wcześniej była „Mała matura 1947”: epizod, więc mogłem nie zostać zauważony, a „Galeria” to już jest rola. Jak się tam dostałem? Zostałem zaproszony na casting do Wrocławia i po kilku etapach eliminacji dostałem tę rolę.

No właśnie, opowiedz o tych eliminacjach, jak to wszystko wygląda, bo domyślam się, że to nie takie proste: czy każdy może sobie przyjść i zagrać w serialu? Musisz się czymś wykazać? Musisz mieć wcześniej jakieś doświadczenie i zaprezentować swoje umiejętności? Czego od Ciebie wymagano i z jakimi osobami się zetknąłeś, ilu kontrkandydatów musiałeś pokonać?

Na castingach często szuka się konkretnych typów do danej roli, mających cechy charakterystyczne. Zaproszony byłem do roli siedemnastolatka. W związku z tym, że bez zarostu wyglądam młodziej, można rzec, że spełniłem podstawowe kryteria. Na casting wchodzi się pojedynczo, więc nie poznałem swoich konkurentów. Wiem, że ode mnie ze szkoły był jeszcze jeden kumpel. Jak to wygląda? Przed castingiem dostajesz scenę do zagrania, etapów jest kilka, w zależności od castingu, na kolejnych dostajesz sceny do przygotowania wcześniej, ale pierwszy etap to trochę robienie etiud a vista. Takie przesłuchanie składa się z wizytówki – imię, nazwisko, profile, jaka szkoła, skąd jesteś, ile masz lat, czym się interesujesz.

Mówisz o tym, że szukane są konkretne osoby pod konkretne role. Patryk, Twój bohater a mój imiennik, nawiasem mówiąc, to osoba średnio sympatyczna, nie jest miłym chłopakiem. To taki rozpieszczony nastolatek. Nie wyglądasz prywatnie na takiego łobuza.

Idąc na casting i czytając zarys postaci: Patryk jest skejtem, jeździ na deskorolce, handluje narkotykami, telefonami komórkowymi, w serialu wychowuje go matka, nagle wyjeżdża do Australii. Z Włoch przyjeżdża mój ojciec [Rafał Cieszyński], którego nie widziałem 17 lat i chce mnie wychować. Tak zaczyna się mój wątek w serialu. Przyjmując tę rolę bałem się, bo Patryk jest moim totalnym przeciwieństwem, nie jestem takim człowiekiem. I to jest wyzwanie aktorskie! Raz, że mogę się wiele nauczyć od ekipy filmowej, pracy na planie, dwa – mogę poszukać w sobie pewnych zakątków osobowości, których nigdy nie używałem, pogłębić wachlarz narzędzi aktorskich.

Masz 21 lat, jesteś młody, przystojny. Czy jesteś rozpoznawany przez żeńską część publiczności? Zaczepiany na ulicy jako Patryk, albo proszony o autografy?

Szczerze? Jeszcze nie spotkałem osób, które by mnie zaczepiły na ulicy – i dobrze mi z tym. Na razie nie myślę, jakbym się wtedy zachował. Może dlatego tak się dzieje, że na co dzień ubieram się zupełnie inaczej niż moja postać, poza planem noszę okulary. I jeżeli jestem tu w Krakowie, to przykładając mój wizerunek na co dzień do mojego wizerunku z serialu myślę, że trudno byłoby mnie rozpoznać.


Studiujesz w Krakowie na PWST, poza tym wokalistyka jazzowa w szkole muzycznej, też w Krakowie – dwa kierunki. Godzisz to z kręceniem serialu we Wrocławiu. Jak to się dzieje, że dajesz radę?

Drugi kierunek, czyli tę wokalistykę jazzową w Krakowskiej Szkole Jazzu [i Muzyki Rozrywkowej – przyp. autora], o której wspomniałeś, zacząłem od października, będąc na trzecim roku szkoły teatralnej. Jeszcze jest zespół, zaczynamy koncerty. Nie wiem czy będzie to możliwe w przyszłości, żebym pogodził aktorstwo i muzykę – mam nadzieję, że tak. W grudniu się wyjaśni, czy jestem w stanie to pogodzić. Wszystko zależy od tego czy powstanie kolejny sezon „Galerii”. Póki co wydaje mi się, że jestem w stanie pogodzić swoje obowiązki, wystarczy ustalić priorytety.

Trzymam kciuki. Wspomniałeś o zespole. To też nie było takie proste, dołączyłeś tak samo jak do roli Patryka, bo tam ktoś wcześniej grał tego Patryka. Musiałeś się odnaleźć. Mówiłeś też, że nazwa zespołu, „The White Camel”, jest od czegoś takiego unikatowego – białego wielbłąda, którego często się nie spotyka. Jak się odnalazłeś wpracy z muzykami? Wcześniej byłeś solistą.

Wiosną tego roku koledzy z The White Camel ogłosili w Krakowie casting na wokalistę indie rockowego zespołu. TWC to była wtedy czwórka facetów plus piąty. Ostatni koncert zagrali w czerwcu 2011 roku w starym składzie. I później tworzyli. Gitarzysta Kamil śpiewa, Michał śpiewa, Marcin podśpiewuje, Piotrek, klawiszowiec, także śpiewa. Tworzyli materiał. Stwierdzili, że potrzebny jest wokalista – ktoś, kto będzie frontmanem zespołu. Poszedłem na to przesłuchanie, zaproponowali mi współpracę. Poszedłem na pierwszą próbę. Na początku mówiłem: „Matko kochana: to jest straszne! To jest straszne! Mała salka, oni grają mocno”. Totalnie nie byłem przyzwyczajony do tego typu brzmień, słuchałem troszkę lżejszej muzyki. Później zaczęliśmy ćwiczyć piosenki. Na początku szło to opornie w tym sensie, że trudno było się przestawić, to całe śpiewanie rocka. Ta stylistyka jest specyficzna, trzeba się przygotować, to nie jest to, co pop. Są pewnego rodzaju zasady. Z czasem starałem się w jakiś sposób to wdrażać. Nie miałem też dużej techniki wokalnej, bo to wszystko kształciło się z czasem. Poza tym utwór, który się śpiewa przez kilka miesięcy, wchodzi w krew i wtedy jest łatwiej. Zadano mi pytanie, chyba w kwietniu, czy na pewno chcę pracować z zespołem, czy nie chcę być nadal indywidualnym artystą, muzykiem, wokalistą, czy zespół jest dla mnie. Odpowiedziałem, że chciałbym się sprawdzić, bo wydaje mi się, że możemy zrobić coś fajnego. I tak oto jesteśmy już ze sobą 7-8 miesięcy.

Powiedzmy jeszcze coś o tej muzyce, bo wokalistyka wiąże się też mniej lub bardziej ściśle z Twoim drugim kierunkiem i Twoją drugą pasją, jaką jest aktorstwo. Żeby występować w filmie, musisz też wykazywać się dobrym głosem. Jak to jest, jeśli chodzi o połączenie tych dwóch umiejętności?

Wiesz, w Polsce jest mało aktorów śpiewających, dobrze śpiewających. Wydaje mi się, że rozpoczęcie drugiego kierunku, edukacji muzycznej, spowoduje, że będę miał większą szansę na znalezienie pracy. Często szuka się ludzi, którzy śpiewają – czy to do spektakli w teatrach, czy to do filmów, do musicali. Dlatego jestem w szkole muzycznej.

Będę drążył temat „Galerii” właśnie. Zdradź mi, jak to wygląda… Słyszałem o tym serialu różne opinie. Słyszałem, że podobno będzie kończył swoją obecność na antenie TVP, że nie sprawdził się. Słyszałem też, że wszedł na miejsce „Plebanii”, która niespecjalnie była dobrze dopasowana do targetu. Ale „Plebania” też wypadła z programu. Jak to będzie w rzeczywistości – czy się orientujesz?

Wiesz co, „Plebania” była bardzo długo na antenie Jedynki…


Ale mówi się, że „Galeria” właśnie weszła w zastępstwo „Plebanii”…

Tak. Serial jest na licencji włoskiej telenoweli. Tworzymy swoje postaci w obrębie tych zarysów, tej bazy, która była podana. Jak to powiedział jeden z reżyserów – publiczność tasiemca kształtuje się latami. To nie tak, że po pierwszym sezonie zbierze się widownia. Trzeba wciągnąć, trzeba zebrać. W drugim sezonie jest bardzo dużo młodych postaci. Dlaczego? Żeby zwiększyć target, poszerzyć. „Pierwsza miłość” ma bardzo dużo wątków dla nastolatków i ludzi w naszym wieku i ma sporą oglądalność. „Galeria” jest w tym samym paśmie, to znaczy tuż po „Pierwszej miłości” – wtedy, kiedy są „Wydarzenia” w Polsacie. Obejrzałem dwa czy trzy odcinki i powiem Ci, że widocznie musi być jakiś plus, muszą widzieć postęp w całej tej produkcji, zwiększenie oglądalności, bo wiem, że będzie trzeci sezon i mogę to powiedzieć. Drugi się skończy w grudniu, a trzeci najprawdopodobniej będzie wyemitowany w styczniu lub w lutym. Nie wiem, czy będzie jakaś przerwa. Zamierzamy kręcić i ponoć ma być jeszcze ciekawiej.

A jako Dominik Rybiałek uważasz, że jest zapotrzebowanie na takie seriale jak „Galeria”? Czy ludzie potrzebują oglądać coś, co się dzieje w dużym mieście, w centrum handlowym, co nie dotyka biedniejszych osób?

Jeżeli chodzi o „Galerię”, wydaje mi się, że jest to bardzo ciekawy pomysł. Sam pochodzę z małej miejscowości. U mnie na wsi ludzie wieczorami nie mają co robić. Nie ma klubu, galerii handlowej, gdzie można pójść. Włączają telewizor. I teraz trzeba coś zrobić, żeby przyciągnąć tych ludzi. O godz. 15-16 kończą się lekcje, 17-18 kończy się praca, „Galeria” jest za piętnaście siódma, przed „Wieczorynką”. Przez to, że są wątki młodych, młodzi mogą to oglądać. Zatrudnia się młodych – oglądają to znajomi, rozpowszechnia się. Jeżeli aktor jest znany, więcej osób to ogląda. Ludzie z małych miejscowości mimo wszystko nie mają styczności z galeriami. Pomimo, że one są w tych dużych miastach, to jednak wydaje mi się, że serial, który jest tworzony w centrum handlowym, może być pewnego rodzaju ewenementem. Plusem „Galerii” jest krótki czas odcinka, a z drugiej strony to pewien minus, bo oglądasz serial przez 20 min, wciągniesz się w fabułę i nagle jest koniec.

A może to też motywacja, bodziec żeby włączyć kolejny odcinek?

W Internecie to działa, w telewizji nie do końca, moim zdaniem. Jeżeli oglądam w telewizji serial, oglądam 20 minut i się wkurzę, że „kurczę, no skończyło się…”.

Często w najlepszym momencie…

Tak (śmiech), żeby widzowie oglądali. Jeżeli ktoś ogląda powtórki w internecie, oglądasz jeden odcinek, wciągnęło Cię, oglądasz drugi, trzeci, czwarty, piąty – bo masz je po kolei umieszczone. I wtedy Cię wciąga. Nie każdy ma czas, żeby oglądać dany serial codziennie. Wiem jednak, że cześć moich znajomych ogląda regularnie…

Po znajomości?

Niekoniecznie. Gdy dowiedzieli się, że gram, powiedzieli, że wcześniej oglądali „Galerię”, kojarzyli ten serial. Trudno mi jest wypowiadać się za widzów, bo nie wiem, co widzą w „Galerii”. Ja jestem po drugiej stronie. Wiem jak to wygląda, znam aktorów, ekipę, pracuję z nimi. Oglądam ten serial i widzę, że mam myśli: „O! Pamiętam tę scenę, jak ją kręciliśmy”. Ja, kiedy patrzę, wiem, że to jest hala zdjęciowa, nie galeria. Bardzo trudno jest mi się przestawić.


Dominiku, życzę Ci zatem, żeby serial miał jak najwięcej odcinków, bo to także oznacza pracę dla Ciebie. Na zakończenie naszej rozmowy powiedz, co radziłbyś młodym ludziom, którzy myślą o aktorstwie, których to interesuje, którzy widzą w sobie jakiś potencjał, talent – co powinni robić, z czego się uczyć, jakie cechy w sobie rozwijać, aby potem móc na przykład aplikować na PWST lub inną tego typu uczelnię?

Odnoszę takie wrażenie, że człowiek rodzi się z pewną wrażliwością, z ukierunkowaniem na coś, do czego nas ciągnie. Aktorstwo jest tak dziwnym zawodem – nigdy nie wiesz, jaką rolę zagrasz. Generalnie trzeba ćwiczyć wszystko. Mamy w szkole szermierkę, pantomimę, taniec, śpiew, basen, WF, akrobatykę, stepowanie – tych przedmiotów jest bardzo dużo. Dlaczego? Dlatego, żeby mieć duże spectrum: jeżeli idziesz na casting, żeby się zaprezentować z różnych stron. Dostając się do szkoły teatralnej, miałem słabą dykcję. Zacząłem ćwiczyć przed lustrem. Dostałem się. Jeżeli chodzi o egzaminy – jest kilka etapów: sprawnościowy, interpretacja, etiudy, zadania, należy przygotować wiersze, prozę, monologi, piosenki. W Krakowie dostają się 22 osoby na aktorstwo dramatyczne plus 8 na wokalno-aktorski. Jeżeli masz pewnego rodzaju empatię w sobie, wrażliwość, próbę wejścia w coś i jesteś bardzo dobrym obserwatorem, to aktorstwo może być zawodem dla Ciebie. Przychodziłem do szkoły z blokadami, nie byłem w stanie się otworzyć na początku. Były różne problemy. Ale jeżeli to puszcza i idziesz dalej, to możesz osiągnąć sukces – w każdym zawodzie tak jest. Są przeszkody, są bariery – trzeba je pokonać po prostu.

Dziękuję Ci za rozmowę. Moim gościem był Dominik Rybiałek – aktor serialu „Galeria”, wokalista zespołu The White Camel, a na co dzień student PWST. Dziękuję serdecznie.

Dziękuję bardzo.

 

Wywiad przeprowadził współpracownik radia RTM Staszic i LubieHrubie.pl – Patry Bedliński.

Źródło: http://www.wiadomosci24.pl/artykul/bariery_trzeba_pokonac_wywiad_z_dominikiem_rybialkiem_252415-4–1-d.html