W związku z publikacją programu pani Elżbiety Jaworowicz 27.04.2023 w „Sprawie dla reportera” na temat Iwony Balsam, a przede wszystkim – moim zdaniem – formy, jaką obrała Pani Redaktor oraz jej komentatorzy, należą się Państwu wyjaśnienia odnośnie sytuacji, w jakiej znalazła się Iwona.
Kilka miesięcy temu, jako sąsiedzi i przyjaciele Iwony, stanęliśmy przed faktem, że Iwona – nasza krajanka z Werbkowic, potrzebuje pomocy, bo zachorowała na bardzo rzadką odmianę raka (Neublastoma) i podjęła się kosztownego leczenia w Barcelonie. Nie było jasne, ile to będzie kosztowało i czy w ogóle lekarze zgodzą się je podjąć leczenia Iwony. Szpital w Barcelonie specjalizuje się w tego typu nowotworach, dał szansę na życie nie jednej osobie, ludzie przyjeżdżają tam z całego świata.
Zanim jednak my stanęliśmy przed pytaniem – pomóc czy nie, Iwona przeszła piekło! Młoda i wysportowana matka zachorowała na endometriozę… Jeszcze całkiem niedawno mówiło się na tę dolegliwość „taka twoja uroda”. Od niedawna, dzięki determinacji chorych na to paskudztwo u kobiet wiemy, że jest to schorzenie, które sprawia piekielny ból, kobiety na nią chorujące mówią o bólu niczym ogień, palącym od środka.
Kiedy już się wydawało, że chorobę udało się pokonać przyszły kolejne dolegliwości.
Ktoś kto chociaż raz korzystał z porady lekarza w czasie pandemii to wie, jak nie raz było to sķomplikowane. Iwona przemierzała setki kilometrów od lekarza do lekarza, od kliniki do kliniki. część lekarzy kazała się przyzwyczajać twierdząc, że taka pani uroda, ktoś postawił nawet diagnozę – rak wątroby.
Czas mijał, a to o czym Iwona nie wiedziała rosło w jej brzuchu, w końcu po dwóch latach postawiono trafną diagnozę – Neublastoma.
Nikomu tego nie życząc i nawet nie próbując uczyć empatii, stańmy się w tej chwili życia Iwony nią samą – wycieńczona bólem, badaniami, strachem o swoje życie i o przyszłość syna kobieta z bagażem doświadczeń z polskich klinik staje przed faktem – RAK.
Ilu z Was ludzi, co teraz krzyczycie – by się poddało? Ilu z Was szukało by dla siebie najlepszej pomocy? Takiej pomocy, która da nadzieję na to, że syn Iwony będzie miał mamę? Iwona podjęła decyzję, że swoje życie i przyszłość swojego syna odda w ręce lekarzy z Barcelony – uważacie, że zrobilibyście inaczej? Ilu z Was stanęło przed taką decyzją?
Życie i zdrowie ludzkie ma wartość największą, a tuż za tą wartością jest miłość matki do dziecka i dziecka do matki. Podjęcie decyzji o swoim być albo nie być, to nie jest wybór koloru samochodu, czy koloru nowych szpilek – to coś trochę więcej.
Ale dzięki Bogu, znakomita większość z nas nigdy nie stanie przed takim wyborem, przed którym stanęła Iwona…
Po programie pojawiły się wątpliwości – czy dobrze zrobiła? Iwona na tamtą chwilę podjęła według siebie najlepszą decyzję i choćby były wątpliwości i choćby wypowiadali się najwięksi mędrcy tego świata, nigdy się nie dowiemy czy decyzja była słuszna.
I nie mamy prawa oceniać, bo nikt z nas nie ubierze butów Iwony i nie przejdzie tego, co ona. Siedzimy teraz w swoich ciepłych domach, planujemy co wrzucimy na grilla w najbliższych dniach, patrzymy na swoje zdrowe dzieci, borykamy się ze swoimi mniejszymi, bądź większymi problemami.
Daję Wam słowo, że Iwona oddałaby wszystko, żeby być na Waszym miejscu. Fakt jest taki, że dziewczyna jest w złym stanie, a my oceniając to – nie czując nigdy w życiu nawet przez chwilę takiego bólu, z jakim zmaga się Iwona codziennie od tylu lat – zabijamy w niej chęć do walki. A każdy lekarz powie, że motywacja do walki z rakiem to już połowa sukcesu!
Jak wiecie, wielokrotnie mieszkańcy Werbkowic i okolic angażowali się w różne akcje pomocowe i nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek ktoś poddawał pod wątpliwość rodzaj stosowanej terapii – przecież ktoś, kto szuka dla siebie ratunku, mając rozeznanie i doświadczenie, wybiera najlepiej! Iwona chce żyć! Uważacie, że wybrałaby coś, co nie jest według niej w danej chwili dla niej najlepsze?
W związku z tym mam prośbę – jeśli ktoś nie chce pomagać, czy to Iwonie, czy innej potrzebującej osobie, niech nie pomaga, bo nie ma takiego obowiązku, a ma takie prawo, a jeśli nie pomaga, niech nie przeszkadza i niech zamilknie na zawsze.
Od wielu lat spotykam się z komentarzami „temu nie pomagaj, bo on taki, czy inny”. Ale tak samo, jak nie można nikogo zmusić żeby pomagał, tak samo nie można zmusić kogoś żeby nie pomagał. Apeluję do sumień wszystkich, którym się wydaje, że wszystko jest takie proste – o powstrzymanie się od wylewania publicznie mowy nienawiści, bo dzisiaj się z tym spotkałam oko w oko.
Nie szukajmy sensacji i teorii spiskowych tam, gdzie ich nie ma, tylko po to – by zaspokoić swoją małostkowość. Patrzmy na to, co ważne! Ta walka, to czysta postać miłości matki do syna! Iwona nie prosi o pieniądze na naukę śpiewu, ona prosi, żeby żyć!
Ile razy staliście przed takimi samymi decyzjami, co Iwona? Wierzycie lekarzom, którzy mieli 10 minut na zapoznanie się z przypadkiem Iwony? Z programu, który kręcony był cały dzień – zostało… kilka minut!
Przy najlepszych chęciach (których moim zdaniem nie było), nie da się pokazać faktów, a jedynie wycinek wyrwany z kontekstu. Nie oceniajmy, żebyśmy nie byli oceniani. Pomagając, zawsze wierzyłam, że uda się uratować życie albo los potrzebujących. Sąsiedzi, przyjaciele i dobrzy ludzie poświęcają swój czas i pieniądze, a ja wierzę, że dobro wraca, choćby miało postać czystego sumienia.
W mojej głowie ten program nie zmienił nic – będę pomagać Iwonie tak, jak dotychczas i nie ma znaczenia, czy Iwona będzie się leczyła w Polsce, Barcelonie czy w Australii – dołączcie do mnie…
Danuta Muzyczka
fot. lubiehrubie